Akurat smażyłam filety, gdy usłyszałam dźwięk telefonu. Mój małżonek Mateusz siekał warzywa na surówkę, dlatego postanowiliśmy nie odbierać.
– Jeśli sprawa będzie pilna, to na pewno zadzwonią znowu – rzuciłam, wyłączając gaz pod rondlem. Komórka wydała dźwięk po raz kolejny, kiedy jedliśmy posiłek.
Pewnie znów miała romans
– Niech to szlag! – rzuciłam przekleństwo, podnosząc się ociężale zza stołu.
– Hej! – w telefonie rozbrzmiał głos mojej młodszej siostrzyczki Sylwii, a moja irytacja momentalnie wyparowała. – Skąd ty dzwonisz?! – wrzasnęłam, ponieważ jej głos dochodził do mnie tak, jakby znajdowała się gdzieś w innym wymiarze.
Sylwia to prawdziwy wulkan energii, jest ciągle w ruchu. Współpracuje z jedną z najbardziej cenionych oficyn publikujących przewodniki turystyczne po krajach europejskich, więc nieustannie dokądś wyjeżdża.
– Aktualnie jestem w Łotwie, ale za jakieś dwa dni pojawię się w Poznaniu – oznajmiła, sugerując spotkanie. – Muszę ci o czymś opowiedzieć, to naprawdę ważne…
Zaniepokoił mnie przygnębiony ton jej głosu, ale jednocześnie wprost konałam z ciekawości, czego może dotyczyć ta tajemnicza sprawa.
Moja siostra to niezłe ziółko. Ciągle jest w nowych związkach. Ja bym tak nie potrafiła. Z moim Mateuszem jesteśmy już pięć lat po ślubie i nawet mi do głowy nie przyszło, żeby się spotykać z kimś innym. Ale Sylwia to zupełnie inna bajka, ona wprost uwielbia miłosne przygody. Pewnie teraz też się z kimś spotykała, dlatego się nie odzywała.
Ciagle sobie dokuczali
Wczoraj zwiedzała uliczki Kopenhagi, a już następnego dnia podziwiała zabytki Aten. W jednej chwili szalała na punkcie Iana, pochodzącego ze Szwecji, by po chwili ronić łzy z powodu Marco, mieszkającego na Sycylii. Momentami wydawało mi się, że różnica wieku między mną a Sylwią to nie 7, a aż 17 lat…
– Kto to tak wydzwaniał? – Mateusz zwrócił się do mnie pytaniem, gdy z powrotem usiadłam przy stole.
– Sylwia ma w planach nas odwiedzić za kilka dni – oznajmiłam bez większego zapału, grzebiąc widelcem w wystygłym już kawałku mięsa.
– To super, odłożyłem dla niej kilka płyt, które chciała ode mnie pożyczyć – stwierdził Mateusz, wspominając jednocześnie, że nie miał okazji podroczyć się z moją młodszą siostrą od dłuższego czasu.
Mateusz i Sylwia ciągle się przekomarzali, a czasami wręcz ostro ścierali się ze sobą, jednak koniec końców ich utarczki zawsze kończyły się salwami śmiechu. Uwielbiali ze sobą rozmawiać, mimo że w przypadku większości kontrowersyjnych kwestii prezentowali zupełnie przeciwne stanowiska.
Zadzwoniła z samego rana
Kiedy niebo ledwo zaczynało jaśnieć, zadzwonił telefon.
– Nie gadaj, że nadal leżysz w łóżku! Pobudka, dzień ucieka – przytoczyła znaną reklamę z radia i oświadczyła, że musi pilnie pogadać.
Ledwo co uchyliłam jedną powiekę. Poprzedniego wieczoru byłam z koleżankami na imprezie i trochę się zasiedziałyśmy w knajpie. Do domu wróciłam prawie o drugiej w nocy i dałabym sobie uciąć rękę, że we krwi wciąż krąży mi sporo procentów. Łeb niemalże mi pękał.
– Słuchaj, Sylwia, dopiero wpół do ósmej… – wymamrotałam do telefonu, ale moja siostra nie miała za grosz litości.
– No i co z tego? Już dawno powinnaś ruszyć cztery litery.
– Jesteś okropna, ty małpiszonie – odparłam naszym starym powiedzonkiem z czasów dzieciństwa i niechętnie zaczęłam się podnosić.
Ustaliłyśmy, że wyskoczymy razem na śniadanie do knajpki. Gdy wbiegłam do środka zasapana, z dużym poślizgiem czasowym, moja siostra już siedziała przy stoliczku, pogrążona w ożywionej rozmowie z atrakcyjnym chłopakiem obsługującym lokal.
– Nie wstyd ci tak podrywać facetów? – wyszeptałam, nachylając się w jej stronę, gdy kelner nas opuścił.
– Ja również się cieszę z naszego spotkania – odpowiedziała, spoglądając w ślad za odchodzącym chłopakiem. – Poza tym jestem już zakochana po uszy.
– Domyśliłam się tego. Mówiłaś przez telefon, że to coś poważnego, więc na pewno chodzi o miłość.
– No, no, ależ z ciebie mądrala. Może powinnaś rozważyć karierę jako psycholog? – parsknęła śmiechem, wyraźnie rozbawiona.
Tego się spodziewałam
– Dobra, gadaj! Kto to jest i o co chodzi? – zagaiłam, próbując ją nakłonić do zwierzeń.
Chwilę bawiła się serwetką, która leżała na stoliku. W końcu nabrała powietrza do płuc.
– Ma żonę.
Cóż, mogłam to przewidzieć… Niektóre scenariusze lubią wracać jak bumerang.
– Sylwuś, czy to nie przypomina sytuacji z twoim szefem z wydawnictwa? Jeszcze mam w pamięci, jak przez całe noce ryczałaś w poduszkę. Ile razy dzwoniłaś do mnie, mówiąc, że masz tego wszystkiego serdecznie dosyć?
– Daj mi dokończyć, teraz jest zupełnie inaczej – przerwała mi wpół zdania, a następnie wyznała, że strzała Amora trafiła ich oboje.
– I jak ta jego małżonka to widzi? – spytałam.
– Jak widzi? Chyba sobie jaja robisz?! Nie ma bladego pojęcia o naszej relacji, no i tu jest pies pogrzebany – odparła Sylwia. – Facet po prostu… No wiesz, on nie chce jej zrobić przykrości…
– Coś mi się zdaje, że ten gość zwyczajnie ściemnia. Niby jest w tobie zakochany po uszy, ale tamtej skrzywdzić nie może i będzie tak pływał od jednej do drugiej, aż kopnie w kalendarz – warknęłam ściszonym głosem, bo miałam paskudne przeczucie, że te dwie babcie przy sąsiednim stoliku zaczynają nadstawiać uszu i przysłuchiwać się temu, o czym gadamy.
Poczułam strach
– Nie masz o niczym pojęcia. On darzy mnie prawdziwym uczuciem, to nie jest taki typ faceta… Wybacz, ale nie dam rady z tobą tego przegadać – oznajmiła Sylwia i nagle się rozkleiła. Chciałam ją przytulić, gdyż Sylwia nieczęsto płakała, a już zdecydowanie nie przy ludziach, lecz ona odwróciła się do mnie plecami, nie patrząc mi w oczy.
– Słuchaj, na sto procent znajdziesz wyjście z tej sytuacji – próbowałam dodać jej otuchy.
Wytarła zapłakane oczy i duszkiem wypiła resztę kawy.
– Wybacz, ale muszę spadać – rzuciła, podnosząc się gwałtownie z miejsca.
Wypadła przed knajpę, wsiadła do taksówki i zniknęła mi z oczu. Do końca dnia próbowałam nawiązać z nią kontakt, jednak bezskutecznie – jej smartfon nie odpowiadał. Byłam bezradna, więc zdecydowałam się umówić na pogaduchy z kumpelami, Anką i Moniką, żeby zasięgnąć ich opinii, co dalej.
– No wiesz, skarbie, każdy wie, że randkowanie z żonatym facetem to nic dobrego, ale jeśli on twierdzi, że darzy ją uczuciem? Może należy do tych odważnych, którzy potrafią coś w życiu zmienić? Kto wie, może gość pójdzie do sądu i się rozwiedzie, a twoja siostra go zgarnie? – zaczęła swoje wywody Monika.
– Tak w ogóle to kobiety są czasem kompletnie zaślepione, zupełnie jak krety pod ziemią. Gdyby mnie mój Karol kiedyś zrobił w konia, to od razu bym łobuza rozgryzła – stwierdziła Anka, upijając łyczek swojego ulubionego drinka.
Czułam się zrezygnowana
– Kurczę, co ja jej powiem? Kompletnie nie mam pomysłu – westchnęłam.
– Powiedz jej, żeby o niego zabiegała, skoro darzy go tak ogromnym uczuciem. Żona ponosi winę, że nie umie zatrzymać przy sobie faceta – stwierdziła Monika, a Anka zgodziła się z nią, mówiąc z rozwagą, iż najwyraźniej w związku małżeńskim tej kobiety i jej męża od dłuższego czasu nie układało się najlepiej.
– Nie odpuszczaj i zdobądź go dla siebie – wyrzuciłam z siebie, gdy tylko przekroczyłam próg, po czym zarzuciłam ją mnóstwem moich porad.
– Posłuchaj, muszę ci jeszcze o czymś powiedzieć… To ważne – Sylwia zaczęła, ale nie zdążyła dokończyć, bo w progu pojawił się mój mąż.
– Mateusz, co ty tu robisz? Myślałam, że pojedziesz z Mirkiem na targ, a później… – zdziwiłam się.
– Alina, nadal tego nie rozumiesz? – rzekł, łapiąc Sylwię za dłoń. – To nie było zaplanowane, po prostu tak wyszło… Nie chcieliśmy sprawić ci przykrości, ale dłużej nie damy rady tak funkcjonować. Podjąłem decyzję. Chcę być z Sylwią, naprawdę ją pokochałem – wyznał Mateusz, patrząc mi prosto w oczy.
Alina, 36 lat
Czytaj także:
„Chciałem dać synowi firmę, działkę i pieniądze, ale się na mnie wypiął. Strzelił sobie życiowego samobója”
„Syn opiekował się mieszkaniem, gdy byliśmy na wczasach. Zrobił takie pobojowisko, że nie poznałam własnych 4 ścian”
„W dniu moich urodzin znalazłem się na dnie. Jeden niespodziewany telefon zmienił wszystko i dodał mi wiatru w żagle”