Nie jestem z tych, co to od razu wskakują facetowi do łóżka. Tylko dla Krystiana zrobiłam wyjątek... Adam nie odezwał się do mnie ani słowem. Wyszedł, cicho zamykając za sobą drzwi. Wzruszyłam ramionami: nie chce ze mną rozmawiać – to nie, ja mu nadskakiwać nie będę.
Zresztą, nie miałam teraz głowy do tych jego fanaberii
Musiałam zaprowadzić Zuzię do przedszkola, wrócić do domu i jeszcze przed pójściem do pracy posprzątać ten straszliwy bałagan, jaki zostawili wczoraj wieczorem Michał z Anitą, gdy się pakowali, żeby wreszcie opuścić nasz dom.
Myślałam, że mąż skomentuje to chociaż jednym słowem albo w jakikolwiek sposób okaże swoje zadowolenie. Tymczasem on tylko wzruszył ramionami. Od dawna chodził naburmuszony i narzekał na mojego brata i jego dziewczynę. A przecież to nie moja wina, że po dwóch miesiącach szarpania się z opiekunkami do córeczki, w akcie desperacji sprowadziłam do nas Michała! Musiałam to zrobić…
Ostatnia opiekunka z dnia na dzień nie przyszła do pracy, a ja nie mogłam sobie pozwolić na urlop, więc zadzwoniłam do brata. Wiedziałam, że nigdzie nie pracuje. Jak zwykle po wakacjach, kiedy skończyły się letnie fuchy.
– Spoko, siostra, jasne, że przyjadę! – nawet się ucieszył, gdy mu przedstawiłam swoją prośbę. – Mogę być nawet jutro rano, mnie tutaj nic nie trzyma.
– Super! – kamień spadł mi z serca. – To nie na długo, ale mam nóż na gardle.
– Rozumiem – brat jakby się zawahał. – A szwagier nie ma nic przeciwko temu?
No i w tym cały sęk. Adam nie znosił Michała
Uważał go za czarną owcę w rodzinie, za obiboka, cwaniaka i naciągacza, więc po prostu nie powiedziałam mężowi o swoim pomyśle. Wolałam go postawić przed faktem dokonanym. Zresztą, uznałam, że mam prawo decydować sama, bo tak naprawdę naszej Zuzi nie przyjęto do prywatnego przedszkola wyłącznie z winy mojego męża.
Kiedy przeprowadzali rekrutację, to Adam poszedł złożyć podanie. Tyle że mój nieodpowiedzialny małżonek zapomniał uiścić opłatę rezerwacyjną. I jeszcze twierdził, że nie zrobił tego, bo nikt mu nic nie powiedział! W konsekwencji na liście przejętych Zuzi zabrakło.
Oczywiście całą swoją złość wyładowałam na mężu. Nagadałam mu od nieodpowiedzialnych i nierozgarniętych gamoni, a on jak zwykle obraził się i przestał do mnie odzywać. Takie sytuacje zdarzały się w naszym domu coraz częściej.
Adam twierdził, że wciąż się go czepiam, i to nawet bez powodu, że wytykam mu drobne błędy i potknięcia, jakbym sama była chodzącym ideałem.
– To, że zapomniałeś zapłacić i Zuzi nie przyjęli do przedszkola, nazywasz potknięciem?! – napadłam na niego.
– Znajdzie się jakaś opiekunka – wzruszył ramionami. – Jaki to problem?
Niby znalazłam jedną studentkę, lecz gdy zaczęły się zajęcia na uczelni, coraz częściej musiałam prosić sąsiadkę, żeby dorywczo zaopiekowała się Zuzią. Naturalnie, nie omieszkałam za każdym razem wytknąć Adamowi, że to przez niego.
No i w końcu, kiedy musiałam poprosić o pomoc brata, Adam się wściekł.
– Ty chyba zwariowałaś! – wrzeszczał. – Sprowadzasz tego nieodpowiedzialnego chłopaka do naszego dziecka? I nawet mnie o tym nie raczyłaś poinformować?!
– Właśnie ci mówię – odparłam.
– A gdzie on będzie mieszkać? – spytał.
– No u nas w domu, w pokoju chłopców, rozłoży się materac i już – powiedziałam spokojnie, choć wiedziałam, że to jest właśnie ta najgorsza informacja.
Najpierw zbladł, potem zrobił się czerwony i spojrzał na mnie z nienawiścią.
– No tak, zupełnie zapomniałem, że to przecież twoje mieszkanie, więc mnie nie musiałaś pytać o zdanie– warknął i wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami.
Gdy moi rodzice dali nam pieniądze na kupno tego mieszkania z zastrzeżeniem, że będzie ono notarialnie figurowało tylko na mnie, do głowy mi nie przyszło, że mąż może poczuć się urażony w swej dumie. I że będzie mi to wypominał przy każdej okazji. Teraz też nie omieszkał.
Nie zwracałam na to szczególnej uwagi
Byłam szczęśliwa, że Michał przyjedzie i ja będę mogła spokojnie iść do pracy. Nie przewidziałam tylko jednego – że mój braciszek przywiezie do nas… swoją dziewczynę. Gdy zobaczyłam ich oboje na progu mieszkania, oniemiałam.
– No to jesteśmy, siostra – Michał uśmiechnął się szeroko. – To jest Anita.
I co ja miałam zrobić? Za dwie godziny musiałam wyjść do pracy, a przecież trzeba było wprowadzić brata w całe gospodarstwo. Adam oczywiście umył ręce od wszystkiego. Chodził po domu zły i nadąsany, patrzył niechętnie na mojego brata, a w gniewie wyszeptał mi, że przez obecność jakiejś obcej dziewuchy on w swoim domu czuje się jak na dworcu.
– Przecież nie mógł jej zostawić samej! Wiesz, jacy teraz są młodzi – starałam się tłumaczyć Michała, choć sama także nie byłam tą sytuacją zachwycona.
– Jasne, dla ciebie każdy jest ważniejszy ode mnie! – prychnął ze złością Adam.
Powiem szczerze – atmosfera w domu zrobiła się nie do wytrzymania. W dwóch pokojach mieszkało nas teraz siedmioro, panował ścisk i nie mieliśmy krztyny prywatności. Szybko zaczęło mi przeszkadzać to, że po domu kręci się obca dziewczyna.
Poza tym musiałam teraz kupować jakieś straszliwe ilości jedzenia i gotować potężne obiady, a to wszystko kosztowało i zajmowało czas. Do tego doszło sprzątanie, zmywanie i pranie.
Młodzi bowiem nie poczuwali się do żadnych obowiązków, a mąż demonstracyjnie umywał ręce. Któregoś dnia po porannych nerwach i sprzeczce z mężem przyszłam do pracy ze łzami w oczach. Zauważyła to moja przyjaciółka, Basia, a ja, rozżalona, przestałam na sobą panować, znowu się rozpłakałam i zaczęłam opowiadać.
– No, to ja się wcale nie dziwię twojemu Adamowi, że chodzi obrażony – powiedziała, gdy skończyłam. – Podejmujesz takie ważne decyzje bez niego, stawiasz go przed faktem dokonanym. Ty wiesz, jak on się musiał okropnie poczuć?
– Ale to była jego wina z tym przedszkolem! – parsknęłam. – Zaniedbał sprawę, a potem się dąsał!
– Ty nigdy nie popełniasz błędów? – Basia spojrzała mi w oczy. – Nie możesz go wiecznie tylko obwiniać.
– Może mam go jeszcze pochwalić? – przerwałam jej.
Basia roześmiała się, po czym zaczęła mi tłumaczyć, że mężczyźni potrzebują od kobiety zainteresowania nimi, zrozumienia i akceptacji. Nawet jak zrobią coś głupiego – nie można im tego wciąż wytykać. I że ona wie, co mówi, bo z mężem już prawie trzydzieści lat są razem.
– Z tym bratem to naprawdę przegięłaś – westchnęła. – Moja siostrzenica otworzyła niedawno prywatne przedszkole, zapytam ją o wolne miejsce. Szkoda, że wcześniej mi o tym nie powiedziałaś.
Zadzwoniła do mnie z dobrą wiadomością
Miejsce dla Zuzi było już od jutra. Basia poradziła mi, żebym pozbyła się brata i tej jego pannicy jak najszybciej. Problem polegał na tym, że mój brat wcale nie kwapił się z wyprowadzką z naszego domu. Jak stwierdził, całkiem mu u nas dobrze, a i Warszawa mu się spodobała, więc zamierzał pozostać w stolicy…
– To sobie coś wynajmijcie – powiedziałam. – Zacznijcie pracować! Przecież my nie będziemy was utrzymywać.
– Ale my nie mamy pieniędzy – odparł spokojnie brat. – Potrzebne nam będzie ze dwa tysiące na start. Pożyczysz nam?
– A skąd ja mam wziąć tyle kasy?! – zdenerwowałam się. – My też nie mamy oszczędności. Dom i dzieci kosztują.
– No to musimy tu jeszcze zostać – rzucił Michał, wzruszając ramionami.
Zupełnie nie wiedziałam, co mam zrobić. Gdy powiedziałam mężowi, że znalazłam przedszkole dla Zuzi, on zapytał tylko, kiedy mój brat się wyprowadzi. Zaczęłam mu tłumaczyć, że oni nie mają się gdzie podziać, że to w końcu brat, nie mogę go tak po prostu wyrzucić z domu. Adam tylko popatrzył na mnie lodowato, lecz nic nie powiedział.
To jego milczenie niepokoiło mnie najbardziej. Miałam wrażenie, że jak tak dalej pójdzie, to ta cała historia nie skończy się dla nas dobrze.
Basia, gdy dowiedziała się o wszystkim, pokręciła tylko głową i westchnęła.
– Ja ci pożyczę te pieniądze dla brata – powiedziała. – Oddasz mi na raty, ale nich się tych dwoje od was wyprowadzi, bo to twoje małżeństwo mocno trzeszczy.
Michał z Anitą wyprowadzili się następnego wieczoru
Jednak Adam nie przerwał swojego milczenia, chodził po domu skwaszony i nawet obiadu jeść nie chciał. Słowem, nawet nie skomentował tego, że młodych już nie ma. Miałam mu to za złe: przecież powinien choć trochę być mi za to wdzięczny!
Więc też się nie odzywałam, demonstrując swoją urazę. Następnego dnia rano powiedział tylko, że boli go ząb, ma chyba zapalenie nerwu i musi jechać do dentysty. I wyszedł.
Pomyślałam, że przecież mógł mi powiedzieć, dałabym mu szałwię do płukania, ale skoro taki honorowy, to ja się wpraszać nie będę. Wyprawiłam synów do szkoły, odwiozłam Zuzię do przedszkola i wróciłam posprzątać mieszkanie. A potem napisałam esemesa do Adama.
Ostrzegłam go, że wieczorem musimy poważnie pogadać, bo dłużej tak być nie może. Zamierzałam wytknąć mu to jego zachowanie i porządnie nagadać. W pracy przyznałam się Basi, co chcę zrobić.
– To nie jest dobry pomysł – odparła przyjaciółka. – Tylko wszystko skomplikuje. Adam znowu poczuje się przez ciebie odepchnięty i zlekceważony.
– To co ja mam według ciebie zrobić? – spojrzałam na nią bezradnie.
– Coś odwrotnego – uśmiechnęła się.
– Po tym esemesie on będzie się spodziewał wymówek, a ty mu okaż zainteresowanie, zapytaj, czy cierpiał u dentysty, zaparz ziółek. Poskacz trochę koło niego.Zobaczysz, jak się atmosfera rozładuje.
Najpierw spojrzałam na nią jak na wariatkę
Mam być miła! Przecież to on zawinił! Ale z drugiej strony... ja też nie byłam święta. Może więc rzeczywiście moja rozmowa z Adamem powinna wyglądać inaczej, niż zaplanowałam. W końcu doszłam do wniosku, że Basia ma jednak rację.
Kiedy tylko usłyszałam, że mąż wrócił do domu, wyszłam do przedpokoju.
– Już cię nie boli, prawda? – spytałam, całując go lekko w policzek. – Ale na wszelki wypadek zaparzyłam ci szałwii, żebyś przepłukał w razie czego…
Popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem, jakby się zastanawiał, czy mówię serio.
– Zaraz podam obiad, zrobiłam kurczaka, tak jak lubisz – cofnęłam się do kuchni, a Adam poszedł za mną.
– Napisałaś mi, że chcesz porozmawiać poważnie – powiedział. – Więc słucham: co mi znowu będziesz zarzucać?
– Zarzucać? – uśmiechnęłam się.– Chyba tylko to, że nie powiedziałeś mi
o zębie, coś bym zaradziła... Cieszę się, że ten koszmar już się skończył. Dobrze, że jesteś i że mogę się do ciebie przytulić.
Zawahał się, lecz chwilę potem objął mnie ramieniem. Poczułam jego usta na swoich włosach, na szyi. I nagle mnie puścił, odwrócił się i... wyszedł z mieszkania.
Dosłownie mnie zamurowało
Zupełnie nie wiedziałam, co się stało, o co on się znowu na mnie obraził! Stałam tak, wpatrując się w drzwi, gdy tymczasem Adam… wrócił. Ze zdumieniem zobaczyłam, że w ręku trzyma długą, czerwoną różę.
– Chciałem cię przeprosić za moje zachowanie – powiedział, zanim zdążyłam się odezwać. – Ale pomyślałem, że się tylko wygłupię, bo znowu mi nawtykasz, więc zostawiłem ją w samochodzie.
– Jest piękna, dziękuję – szepnęłam i przytuliłam się. – Ja też przepraszam…
Jak dobrze było znów poczuć ciepłe dłonie męża, jego bliskość... Bardzo mi tego brakowało przez ostatnie tygodnie! Gdzieś między jednym pocałunkiem a drugim pomyślałam, że będę musiała złożyć wizytę notariuszowi i zmienić akt własności mieszkania. Bo przecież ono nie jest tylko moje. To nasz wspólny dom.
Czytaj także:
„Kochałam Sławka, ale jego córka nie znosiła się z moją. Gdy zamieszkaliśmy razem, dziewczyny urządziły nam piekło na ziemi”
„Zwiędły mi uszy, gdy wnuczka zrobiła przede mną rachunek sumienia. Tatuś na nią krzyczy, a mamusia namawia do grzechu”
„Na własnej skórze przekonałem się, że syn to nieodpowiedzialny szczeniak. Drań chciał prowadzić auto na podwójnym gazie”