„Mąż składał ręce do pacierza i nie chciał tknąć mnie kijem. Zamiast w objęcia Morfeusza, oddałam się dłoniom kochanka”

zakochana para fot. iStock, Prostock-Studio
„Żył jak wolny ptak, kochał przygody i podróże, nie wiążąc się z nikim na stałe. Miał w sobie coś, co sprawiało, że kobiety traciły dla niego głowę i były gotowe zrobić wszystko, o co poprosił”.
/ 11.12.2024 19:30
zakochana para fot. iStock, Prostock-Studio

Nasz związek z Grześkiem trwał już pięć lat, z czego przez ostatnie cztery byliśmy po ślubie. Wszystko zapowiadało się wspaniale na starcie. Mogliśmy godzinami rozmawiać i snuć plany o wspólnej przyszłości, która rysowała się w jasnych barwach.

Również życie intymne układało nam się doskonale — oboje czerpaliśmy z niego prawdziwą przyjemność, a do zbliżeń dochodziło przynajmniej raz w tygodniu. Wtedy wydawało nam się, że nic nie może zepsuć tej harmonii. Niestety, problemy pojawiły się po około trzech latach bycia razem.

Od tego momentu wszystko zaczęło się walić. Próbowałam ostrożnie napomknąć o dziecku, ale kompletnie go to nie interesowało. Coraz częściej znajdował wymówki, żeby zostać dłużej w robocie i unikał kontaktu ze mną. Myślałam oczywiście, że może mieć romans, więc któregoś dnia po piątej zajrzałam do jego firmy. Rzeczywiście siedział nad papierami. To uświadomiło mi, że kłopot tkwił tylko w nas — w tym jak nasze relacje zaczęły się psuć.

Dostrzegłam, że przestałam być dla niego atrakcyjna fizycznie. Zbliżenia pojawiały się naprawdę sporadycznie, a jak już do nich dochodziło, on myślał wyłącznie o własnej przyjemności. Kiedy szczerze powiedziałam mu, że nie odpowiada mi nasze pożycie, zbył mnie ogólnymi stwierdzeniami i uciął rozmowę.

Chciałam czegoś więcej w swoim życiu

Zwłaszcza że na horyzoncie pojawił się ktoś nowy, a ja coraz mocniej odczuwałam potrzebę poznawania nowych doznań.

Na Marcela wpadłam podczas wykonywania obowiązków służbowych. Uczestniczył w projekcie realizowanym przez naszą firmę. Zgodnie z harmonogramem miał się pojawiać raz na tydzień przez kolejne trzy miesiące. Z mojej perspektywy to dawało mi sporo możliwości, żeby go do siebie przekonać.

Taki właśnie miałam zamiar, bo nie mogłam już wytrzymać tego, że mój mąż całkowicie przestał się mną interesować w sypialni. Dodatkowo w ogóle nie zwracał na mnie uwagi. Mieszkaliśmy pod jednym dachem, ale żyliśmy osobno. Nie miałam wyrzutów sumienia z tego powodu.

Ciemnowłosy Marcel przyciągał wzrok swoją atrakcyjną aparycją i czarującym uśmiechem. Żył jak wolny ptak, kochał przygody i podróże, nie wiążąc się z nikim na stałe. Miał w sobie coś, co sprawiało, że kobiety traciły dla niego głowę i były gotowe zrobić wszystko, o co poprosił. Widziałam, jak moje współpracownice wpatrują się w niego jak zaczarowane. Ze wszystkich dziewczyn to właśnie ja chciałam być tą, która zdobędzie jego serce.

Dokładnie tego typu partner był wtedy obiektem moich westchnień. Dojrzały emocjonalnie facet, który dobrze wie, czego chce i nie boi się nowych doświadczeń. Czułam, że oboje dążymy do tego samego celu. Pierwsza wykonałam flirciarski ruch, a jego reakcja przeszła moje najśmielsze oczekiwania.

Nie minął nawet miesiąc, gdy zdecydowaliśmy się wyskoczyć na drinka. Zobaczyliśmy się tuż po zakończeniu dnia w pracy, co stwarzało idealną okazję do kontynuowania spotkania w moim mieszkaniu — mój małżonek planował zostać w firmie do nocy. Wspólnie spędzone popołudnie w zupełności wystarczyło, by na nowo poczuć się atrakcyjną i wartościową kobietą.

Marcel przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Nasze zbliżenia były wyjątkowo intensywne, wypróbowywaliśmy różne warianty w każdym możliwym miejscu. Tak wspaniałych doznań nie przeżyłam od bardzo dawna — ten facet doskonale znał się na rzeczy. Nie mogłam uwierzyć, że w sferze intymnej dogadywaliśmy się lepiej niż ja z własnym mężem przez ostatnie pięć lat małżeństwa.

Nagle zrozumiałam, że mój długoletni związek to tylko kiepski teatrzyk, który ciągnęliśmy ze strachu przed podjęciem radykalnych kroków. Teraz wiem, że szczęście i nowe życie były na wyciągnięcie ręki. Dopiero zdrada sprawiła, że wszystko wokół stało się piękniejsze.

Przez dwie godziny oddawaliśmy się szalonej namiętności. Całe szczęście, że mąż nas nie nakrył. Kiedy Marcel wyszedł, od razu zabrałam się za usuwanie wszelkich dowodów obecności obcego faceta w domu. Grzesiek pojawił się około ósmej wieczorem i niczego nie podejrzewał. Później, jak zwykle bez zbliżenia, położyliśmy się do snu w tym samym łóżku, które teraz przypominało mi o niedawnych, ekscytujących chwilach.

Odkąd się widzieliśmy, nie pojawił się już w firmie. Jeden ze współpracowników przekazał mi później wiadomość, że firma klienta zrezygnowała z projektu, przez co Marcel nie musiał już do nas przychodzić. Najbardziej zabolało mnie jednak to, że sam nie dał mi znać.

Po prostu zniknął bez śladu

Około dwóch tygodni później wydarzyły się naprawdę osobliwe rzeczy, których nikt się nie spodziewał. Na mój telefon przychodziły esemesy z obcych numerów. Ktoś pisał do mnie różne wiadomości: „Ciągle zaprzątasz moje myśli, kochana”, „Co powiedział twój małżonek?”, „Liczę, że spełniłem twoje oczekiwania”. Za każdym razem, gdy odpowiadałam pytaniami typu: „Marcel, to ty piszesz?” albo „Odezwij się”, system pokazywał błąd i nie udawało się wysłać odpowiedzi.

Z biegiem dni zaczęłam odbierać dziwne połączenia z ukrytych numerów. Co ciekawe, zawsze trafiały na czas, gdy mój mąż przebywał w mieszkaniu — czy to wcześnie rano, czy późnym wieczorem. Wyglądało to tak, jakby ktoś dokładnie znał jego rozkład dnia i celowo wybierał najbardziej nieodpowiednie momenty.

Po jakimś czasie zorientowałam się, że mój partner zaczyna coś podejrzewać. Próbowałam go na początku przekonać, że dzwoniący to zwykli spamerzy, a każdą otrzymaną wiadomość od razu kasowałam, bojąc się, że mógłby na nią trafić. Pobrałam specjalny program do blokowania połączeń od nieznanych numerów i na krótko dało mi to spokój. Niestety, to była dopiero pierwsza odsłona nadchodzących problemów.

Pewnego dnia odkryłam przed wejściem do mieszkania uschniętą różę. Do łodygi była przypięta wiadomość: „Niewierność jest niczym piękna róża, która już przekwitła”.

Poczułam, jak przeszywa mnie strach

Dobrze, że akurat byłam sama, gdy to znalazłam. Z czasem zaczęłam znajdować podobne liściki pod wycieraczkami naszego auta. To wszystko sprawiło, że naprawdę się przestraszyłam. Rozważałam nawet zgłoszenie sprawy na policję. O całej sytuacji opowiedziałam koleżance.

— Jak to widzisz? — spytała koleżanka — Może w końcu przyznasz się do zdrady, skoro były facet chce się teraz zemścić? Myślisz, że ktokolwiek potraktuje cię serio?

Tu nie chodzi o to, co było moralne czy nie. Teraz najważniejsze jest to, że boję się o swoje bezpieczeństwo. Ten drań może zrobić dosłownie wszystko! Trzeba znaleźć jakieś rozwiązanie.

Miałam już w głowie plan, żeby od razu zgłosić sprawę na policję. Jednak przed tym krokiem postanowiłam spróbować jeszcze raz dogadać się z nim po dobroci.

Znalazłam w firmowych wiadomościach służbowy adres Marcela i napisałam do niego. Jasno zaznaczyłam w mailu, żeby wreszcie przestał się wtrącać w nasze życie z mężem, bo przecież to wszystko było tylko krótką przygodą bez znaczenia.

Postanowiłam poczekać jeszcze parę dni, żeby zobaczyć, co zrobi, chociaż nie mogłam już wytrzymać tej sytuacji psychicznie. W głowie kłębiły mi się różne myśli — kiedy wreszcie to wszystko dobiegnie końca? Czy Marcel przestanie mnie nękać? Zastanawiałam się też, czy mój mąż byłby zdolny przebaczyć mi niewierność, jeśli prawda wyjdzie na jaw. Te wątpliwości nie dawały mi spokoju. I wtedy...

Telefon zabrzęczał. Dostałam wiadomość tekstową z tego samego numeru, który Marcel przekazał mi na początku.

„Widzę, że nie poszłaś na policję i zdałaś próbę. Nieźle. Mimo to pożałujesz swojego zachowania. Niczym nie różnisz się od innych. Lecisz do łóżka z pierwszym, który się nawinie. Wystarczy parę słodkich słówek i drogie perfumy, żeby was przyciągnąć. Grzesiek to bystry gość, ale powinien załapać, o co chodzi. Było super z jego żoną. Koniec transmisji”.

Stanęłam jak wryta, nie mogąc uwierzyć własnym oczom, gdy czytałam następne wiersze. O co w tym wszystkim chodziło?! Skąd u licha wiedział coś o moim mężu? Co to za chora zabawa z jego strony? Ogarnął mnie strach.

Pod wieczór przyszła wiadomość od mojego męża: „Spakuj rzeczy. Mam cię dość”. Tak właśnie dobiegł końca nasz związek małżeński, który już wcześniej wisiał na włosku. Chociaż do samego końca wierzyłam, że uda się to wszystko uratować.

Dopiero po czasie dotarło do mnie, co się tak naprawdę wydarzyło. Ten człowiek od początku miał swój plan. Każdy krok tego spisku został dokładnie przemyślany, a ja nieświadomie stałam się pionkiem w tej grze. Przysięgam sobie, że już nigdy nie dam się w coś takiego wplątać.

Czytaj także:
„Nie mogę patrzeć na to, co wyprawia córka. Bawi się w kochankę, ale nie to jest najgorsze”
„Wymyśliłam sposób na wścibską teściową. Za lata gnębienia odpłacę się tak, że odbije się jej wigilijnym kompotem”
„Zostawiłam dzieci same w Święta, bo miałam powód. Wybrałam coś bardziej gorącego niż barszcz z uszkami”

Redakcja poleca

REKLAMA