„Mąż przyjaciółki stale ją poniża. Gdy zaprasza znajomych, każe jej siedzieć samej w kuchni, żeby nie robiła mu wstydu”

Mężowi było szkoda paliwa na wizyty w domu fot. Adobe Stock, luckybusiness
„Tak bardzo kochała męża. Dla niego rzuciła studia, zrezygnowała z własnych ambicji i zajęła się domem. Robiła wszystko, by jej szanowny mężulek był dopieszczony, najedzony i szczęśliwy. Ostatnio stwierdził, że nie zasługuje na to, by siedzieć przy jednym stole z jego znajomymi”.
/ 03.03.2023 09:15
Mężowi było szkoda paliwa na wizyty w domu fot. Adobe Stock, luckybusiness

Zbliżała się dziewiąta. Właśnie wstałam z łóżka i zabrałam się za przygotowanie porannej kawy, gdy zadzwonił dzwonek u drzwi. W progu stała moja przyjaciółka, Agnieszka. Wyglądała okropnie. Włosy w nieładzie, podkrążone i zapuchnięte oczy. Widać było, że w nocy nie spała nawet minuty.

– Rany boskie, co się stało? – wciągnęłam ją do mieszkania.

– Krzysiek znowu mnie upokorzył! Już dłużej tego nie wytrzymam – wykrztusiła i się rozpłakała.

Posadziłam ją w salonie, a sama poszłam do kuchni po kawę.

Współczułam Adze z całego serca

Tak bardzo kochała męża. Dla niego rzuciła studia, zrezygnowała z własnych ambicji i zajęła się domem. Robiła wszystko, by jej szanowny mężulek był dopieszczony, najedzony, zadbany, szczęśliwy. A ten pieprzony adwokacik co? Zamiast to docenić, traktował ją jak popychadło. Miała siedzieć w domu, sprzątać, gotować, prać, prasować i o nic nie pytać. Radziłam jej, żeby się zbuntowała albo po prostu go zostawiła, dopóki jeszcze nie mają dzieci, ale nie chciała o tym słyszeć. Skoro więc teraz mówiła o rozwodzie, sprawa musiała być poważna. Nalałam kawę do filiżanek i wróciłam do salonu. Przyjaciółka siedziała ze spuszczoną głową. Usiadłam przy niej i mocno ją przytuliłam.

– Przyznaj się, Krzysiek cię uderzył, prawda? – zaczęłam.

– Co? Nie! On nie jest damskim bokserem – zaprzeczyła gorąco.

– Zdradził? – zgadywałam.

– Też nie. Przynajmniej nic o tym nie wiem… – dodała, ocierając łzy.

– No to o co, do cholery, chodzi, bo już kompletnie zgłupiałam!

– O przyjęcie – wykrztusiła.

– Jakie przyjęcie? Możesz mówić jaśniej? Najlepiej od początku?

– No dobrze… A więc wczoraj Krzysiek oświadczył, że chce u nas urządzić w sobotę imprezę na kilkanaście osób. Adwokaci, sędziowie, jacyś politycy… Ucieszyłam się jak wariatka. Wiesz, że on rzadko mnie gdzieś zabiera, więc takie spotkanie, nawet u nas w domu, byłoby dla mnie miłą odmianą – wypiła łyk kawy.

– No to w czym problem?

– W tym, że Krzysiek chce, żebym była na tym przyjęciu niewidzialna! Mam podać jedzenie, a potem zamknąć się w kuchni i czekać, aż on mnie zawoła.

– Ja wiem… Może ma z tymi ludźmi jakieś zawodowe tajemnice, o których nie wolno mu mówić nawet przy tobie – zastanawiałam się głośno.

Ale nie brzmiało to dobrze...

– Nie! To nie o to chodzi. Ci faceci przyjdą z żonami.

– No to na co masz czekać w tej kuchni? – zdumiałam się.

Na to, aż wszyscy zjedzą, i trzeba będzie posprzątać talerze.

– Jak służąca? – upewniłam się.

– No tak.

– A pytałaś, dlaczego?

– Uhm. Roześmiał się i stwierdził, że nie zasługuję na to, by siedzieć przy jednym stole z jego znajomymi. Bo jestem głupia, niewykształcona, nieoczytana. I on nie chce, żebym mu narobiła wstydu!

– Rany Julek… I co ty na to?

– Nic. Rozpłakałam się i uciekłam do gościnnego pokoju. Ryczałam przez całą noc, a jak Krzysiek wyszedł, przyjechałam do ciebie… – znowu spuściła głowę.

Poczułam, jak wzbiera we mnie złość. Byłam wściekła na Krzyśka, ale też i na Agnieszkę. Nie potrafiłam zrozumieć, jak może dawać tak sobą pomiatać. Ja na jej miejscu strzeliłabym padalca w pysk, spakowała walizki i natychmiast wyszła z domu. A ona jak zwykle tylko się rozpłakała.

– No dobra, i co zamierzasz? Podporządkować się panu i władcy i siedzieć w czasie przyjęcia w kuchni? – starałam się trzymać nerwy na wodzy.

– Nie! Mam dość. Nie chcę się rozwodzić, ale chcę dać Krzyśkowi nauczkę. Pokazać mu, że nie jestem taka głupia, jak myśli, że musi się ze mną liczyć. Tylko nie wiem jak. Może masz jakiś pomysł? – przyjaciółka patrzyła na mnie z nadzieją.

– No, wreszcie zmądrzałaś! – odetchnęłam z ulgą. – Daj mi chwilę, zaraz coś wymyślę!

Nie pokazałam tego po sobie, ale byłam w kropce. Znałam Krzyśka i wiedziałam, że niełatwo będzie przemówić mu do rozumu. To musiało być coś mocnego jak uderzenie obuchem siekiery w łeb!

Nagle mnie olśniło

– Krzysiek uważa, że jesteś jego służącą? No to na przyjęciu będziesz wyglądać jak służąca! – zakrzyknęłam.

– Jak to? Teraz ja niczego nie rozumiem – Agnieszka patrzyła szeroko otwartymi oczami; jednak bez makijażu wygląda fatalnie…

– Normalnie. Gdy podasz obiad, zamkniesz się w kuchni i przebierzesz się po cichu w strój pokojówki. No wiesz, mundurek, wykrochmalony fartuszek, na głowie jakaś przepaska… Jak na filmach o angielskiej arystokracji. Gdy Krzysiek cię zawoła po talerze, to wparujesz pewnym krokiem i jak gdyby nigdy nic, zaczniesz je zbierać. Kłaniając się i pytając usłużnym tonem, czy pan i goście jeszcze sobie czegoś życzą – wyjaśniłam.

– Eee, to chyba nie jest najlepszy pomysł – przyjaciółka pokręciła głową.

– Jak to nie? Jest znakomity! Wyobrażasz sobie minę Krzyśka? I reakcję gości? Twój kochany mężulek nareszcie dostanie za swoje! Buc jeden!

– Tak myślisz? – wahała się jeszcze.

– No pewnie! W towarzystwie śmiechem go zabiją. Na własnej skórze poczuje, co to znaczy być obiektem drwin. Tylko musisz to dobrze zagrać. Dasz radę? – zmarszczyłam brwi.

Zastanawiała się przez chwilę.

– Dam! – odparła z mocą.

Przez następny kwadrans szukałyśmy w internecie sklepu, w którym można kupić klasyczny strój pokojówki. Nie było to łatwe, bo na ekranie pojawiały się na początku tylko modele nadające się na łóżkowe spotkania, ale w końcu się udało. Na dodatek okazało się, że sklep jest w naszym mieście. Agnieszka postanowiła odebrać mundurek osobiście.

No dobra, to lecę. Trzymaj za mnie kciuki, Madziulku!

– Masz załatwione. I koniecznie zadzwoń po wszystkim – powiedziałam jej na pożegnanie.

Ale szkoda, że nie widziałam miny tego buca!

W sobotę do drugiej w nocy czekałam na wiadomość od Agnieszki. Aż mnie skręcało z ciekawości, jak jej poszło w roli pokojówki. Ale telefon milczał. W końcu straciłam cierpliwość i postanowiłam położyć się spać. Doszłam do wniosku, że dalsze czekanie nie ma sensu, bo przyjaciółka pewnie się przestraszyła, i zrezygnowała z wystąpienia. I teraz wstydzi się do tego przyznać.

Jak chce być popychadłem do końca życia, to niech sobie będzie. Ja umywam ręce” – pomyślałam, przykładając głowę do poduszki. I wtedy Aga zadzwoniła. Jak odbierałam, trzęsły mi się ręce.

– Mam nadzieję, że cię nie obudziłam – usłyszałam w słuchawce.

Ton jej głosu zdradzał, że jest bardzo zadowolona.

– Daruj sobie te grzeczności i opowiadaj, co się wydarzyło, bo zaraz zwariuję! – rozkazałam.

– No więc zrobiłam tak, jak ustaliłyśmy. Weszłam do salonu w tym fartuszku, z opaską na głowie… Mówię ci, serce waliło mi jak młotem. Krzysiek akurat coś tam opowiadał. Jak mnie zobaczył, to głos mu uwiązł w gardle i oczy wyszły na wierzch. A ja zaczęłam wszystkich grzecznie pytać, czy mam coś jeszcze podać, czego sobie życzą… – zająknęła się.

– No i co, no i co? – ponaglałam ją.

– Goście oniemieli. Patrzyli zdziwieni to na mnie, to na Krzyśka. A ten zrobił się czerwony jak burak. Zerwał się i zaczął mętnie tłumaczyć, że to taki żart, że nie ma się czym przejmować.

– A ty co na to?

– Powiedziałam, że to wcale nie żart. I że mąż wyznaczył mi w naszym związku rolę służącej, więc staram się odgrywać ją jak najlepiej. A potem dokończyłam zbieranie talerzy i wyszłam do kuchni.

– No i?

– I było po imprezie. Wszyscy nagle zaczęli zbierać się do wyjścia. Nawet kawy i ciasta nie zdążyłam podać. Krzysiek próbował ich zatrzymać, ale mu się nie udało. Myślałam, że się rozpłacze. Po kwadransie nie było po gościach nawet śladu.

– Domyślam się, że twój mężulek potwornie się wkurzył…

– No! Wrzeszczał na mnie tak głośno, że pewnie sąsiedzi się pobudzili.

– I tak spokojnie o tym mówisz?

– No pewnie! Wiesz, co krzyczał? Że przez moje idiotyczne zachowanie będzie wstydził się pokazać w towarzystwie, że to może złamać mu karierę. I że mi tego nie daruje.

– Myślisz, że się zemści?

– Nie wiem. Ale uprzedziłam go, że jeśli dalej będzie mnie traktował jak popychadło, to wykręcę mu jeszcze lepszy numer. W razie czego coś wymyślisz, nie? – zapytała na koniec.

Oczywiście, że wymyślę. Z największą przyjemnością.

Czytaj także:
„Rozwiodłem się po 8 miesiącach małżeństwa. Teraz ta zołza chce 50 tysięcy złotych za wesele, którego nie chciałem”
„Rozwiodłam się z mężem, by szukać przygód i szybko tego pożałowałam. Znalazł sobie młodą lafiryndę, a mnie zakłuła zazdrość”
„Zaledwie pół roku po swoim ślubie, mój brat wdał się w romans z moją przyjaciółką. Szybko uznał, że nie kocha żony”

Redakcja poleca

REKLAMA