Aneta nie pozostawiła mi wyboru, zapraszając na jedno ze swoich słynnych przyjęć urządzanych w nowo wybudowanej willi pod miastem. Nie miałam ochoty tam iść, spędzać wieczoru z obcymi osobami, do których będę musiała się sztucznie uśmiechać i udawać, że się dobrze bawię. Aneta będzie mnie oprowadzała po salonie, przedstawiając jako „specjalistkę od grzebania w ludzkiej duszy”, ja będę nieskutecznie prostowała to sensacyjne doniesienie i spędzę kilka godzin na jałowych dyskusjach o niczym.
Nie ma mowy, zostaję w domu!
Jednak poszłam na przyjęcie, bo Aneta oznajmiła, że obrazi się, jeśli zlekceważę jej zaproszenie, i tym razem mówiła serio. Na osłodę dodała, że jak będę grzeczna i wytrzymam cały wieczór, w nagrodę przedstawi mi kogoś.
– Będzie w sam raz do twojej kolekcji niedobranych par – zachichotała tajemniczo, a potem spoważniała. – A tak serio, to chciałabym, żebyś przyjrzała się mojej znajomej i powiedziała, jak można jej pomóc. Jest nieszczęśliwa w małżeństwie i chyba nawet o tym nie wie, przyzwyczaiła się do tego, co ma, nie wie, że można inaczej.
– Nie mogę tego zrobić. Pacjent musi wyrazić zgodę na terapię i współpracować ze mną, inaczej nic z tego nie będzie – zastrzegłam od razu.
– Oj tam, jakoś sobie poradzisz – przyjaciółka nie lubiła przeszkód. – Poobserwujesz troszkę Olę i Andrzeja i powiesz, co o nich myślisz.
Oczywiście odmówiłam, ale nie doceniłam sprytu przyjaciółki.
– Popatrz dyskretnie w lewo, widzisz blondynkę w ciemnozielonej kiecce? – szepnęła Aneta, jak tylko przekroczyłam próg jej wykwintnie urządzonego domu. – To Ola, sprzedana za młodu, i to przez własnego ojca – zamarkowała dwa serdeczne pocałunki powitalne. – Nie starłam szminki? – upewniła się, próbując przejrzeć się w moich okularach.
– Wyglądasz cudownie i nienagannie – zapewniłam ją niecierpliwie. – Wróćmy do tematu. Jak to, sprzedana? Żartujesz?
– Tylko trochę – odparła półgłosem Aneta, prowadząc mnie na środek salonu i szykując się do rundy zapoznawczej wśród gości stojących w grupkach i delektujących się drinkami.
Pociągnęłam ją w bok, zaskoczona nie stawiła oporu, więc zagoniłam ją do wnęki w hallu, gdzie było znacznie spokojniej.
– Opowiadaj – zażądałam, chcąc zyskać na czasie.
Zawsze potrzebowałam dłuższej chwili, by przygotować się psychicznie do występu w salonie Anety. Przyjaciółka spojrzała na mnie z mieszaniną rozbawienia i niesmaku, ale nie zaprotestowała. Lubiła plotki.
– To coś dla ciebie, uważam, że Ola jest nieszczęśliwa z Andrzejem, powinna trafić na twoją kozetkę, chociaż nie wiem, czy ktokolwiek jest w stanie jej pomóc – Aneta zamyśliła się. – Spójrz na nią, ładna, zadbana, elegancko ubrana. Widzisz, jak się śmieje? Wygląda na spokojną i zadowoloną, bo jedzie na cudownych tabletkach. Nie patrz tak na mnie, lekarz jej przepisał, na nerwicę. Została wydana za mąż zaraz po maturze, nie miała nawet dziewiętnastu lat. Ciało kobiety, umysł dziecka, czyli mieszanka piorunująca. Andrzej jest od niej starszy o kilka lat, z miejsca zdobył przewagę nad małolatą.
– Szczegóły, poproszę – syknęłam. – O ile wiem, dziś dziewczyny same decydują, za kogo wychodzą za mąż, nie można ich do tego zmusić.
– Ale można namówić, czy ja wiem, wychować do tego – Aneta błysnęła oczami. – Ola miała w domu dobry wzór, jej mama też wcześnie poślubiła ojca i nie narzekała. Potulnie zajmowała się gotowaniem, sprzątaniem, dziećmi, nie wściubiała nosa w interesy męża, zadowalała się tym, co dostawała, a nie było tego dużo. Kasa się zgadzała, brakowało dobrego słowa, nie mówiąc o miłości, ale kto by tam zwracał uwagę na takie głupoty – parsknęła krótkim śmiechem. – Ja bym uciekła z takiego kieratu, a ona trwała i była z tego dumna. Potem ojciec naraił Oli narzeczonego, a ponieważ znała Andrzeja od lat, nie robiła problemów. Podobał jej się, więc zaczęły z matką szykować wyprawę panny młodej. A tymczasem ojcowie Oli i Andrzeja połączyli swoje firmy. Jak się domyślasz, zaślubiny dzieci miały być gwarantem uczciwości wspólników. Bo w rodzinie się nie oszukuje.
– Takie rzeczy jeszcze się dzieją?
– Częściej niż myślisz. Gdy w grę wchodzą pieniądze, lepiej sprawować dyskretną kontrolę nad wyborem małżonka dla dziecka, żeby nie wpuścić do interesu byle kogo. Nie zawsze się to udaje, ale spójrz na mnie i Jurka. Tyle lat razem!
Spojrzałam, jak kazała
– Wasze małżeństwo zaaranżowali rodzice? – zapytałam zdumiona.
– Znali się od lat i byli zadowoleni, że się kochamy, to wiele ułatwiało – odparła Aneta wymijająco. – A teraz, marsz do salonu, przedstawię cię kilku osobom.
Nie było sensu się opierać, trzymała mnie za rękę i nie zamierzała puścić. Aneta zręcznie umieściła mnie w kręgu, w którym stała Ola, i zostawiła na pastwę losu. Przyjrzałam się kobiecie tkwiącej w zaaranżowanym i, jak twierdziła przyjaciółka, nieszczęśliwym małżeństwie, zastanawiając się, kim jest jej mąż.
– Nie żartuj, moja żona nie ma pojęcia o kontraktach – roześmiał się głośno przystojny facet stojący po mojej lewej stronie. – Ona może co najwyżej zaparzyć kawę, ale od tego mam sekretarkę. Warunki umowy omówisz ze mną.
Zauważyłam, że Ola zaczęła nieznacznie wycofywać się z kółka rozmówców, w którym zapadła niezręczna cisza. Przystojniak nie zwrócił na nią uwagi. Ola zawahała się, wróciła, podeszła i szepnęła mu coś na ucho. Otrząsnął się, jakby oblazły go wszy.
– Nie rób problemów, porozmawiamy w domu – syknął dość głośno.
Ola odwróciła się i wybiegła z salonu.
– Jest na prochach – dobiegł mnie głos przystojniaka.
Ruszyłam za Olą
– Chodźmy do kuchni – zdążyłam dopaść ją, zanim zamknęła się w łazience.
Nie chciałam, żeby w takim momencie była sama, przed chwilą przeżyła publiczne upokorzenie, a koktajl emocji i tabletek bywa zdradliwy. Już rozumiałam, dlaczego Aneta poprosiła mnie o nieprofesjonalną interwencję. Jeśli przystojny mąż Oli nie krępował się źle jej traktować przy ludziach, to na co pozwalał sobie, kiedy byli sami? Posadziłam ją za obszernym stołem, usiadłam obok i przedstawiłam się.
– Ale tu nie jestem służbowo – zastrzegłam – będę mówić jak kobieta do kobiety. Od jak dawna trwa psychiczna przemoc w pani domu?
Miała prawo posłać mnie do diabła, ale postąpiła odwrotnie. Chyba się ucieszyła, że ktoś zainteresował się jej problemami.
– Od zawsze, tylko nie zdawałam sobie z tego sprawy – odparła, patrząc mi prosto w oczy. – Nie wiedziałam, co robię źle, starałam się przystosować, żeby Andrzej był zadowolony. Kochałam go, chciałam zyskać jego przychylność, i czasem mi się to udawało. Wtedy byłam szczęśliwa.
– Jak często?
– Rzadko, a ostatnio wcale – spuściła wzrok i zaczęła wodzić palcem po stole.
Była zadziwiająco świadoma tego, co działo się w jej małżeństwie. Przemoc psychiczna jest nieuchwytna, nie widać siniaków, ofiara cierpi, a otoczenie tego nie widzi. Z czasem przestaje się buntować, zaczyna postrzegać siebie oczami oprawcy, który zręcznie nią manipuluje, wmawiając, że jest pod każdym względem beznadziejna. Za gruba, za chuda, nierozgarnięta, zbyt przemądrzała. Jej osobowość i wygląd zostają poddane miażdżącej krytyce, którą mało kto wytrzymuje. To rodzaj prania mózgu, po którym ofiara ma tak obniżoną samoocenę, że znika we własnych oczach, załamuje się i wpada w depresję. Ola była przybita, ale wiedziała, dlaczego tak się dzieje, nie obwiniała siebie za wszystko, więc dysponowała supermocą albo…
– Korzystała pani z terapii!
Tak, to był sekret jej siły
Skinęła z wahaniem głową.
– To tajemnica. Andrzej nic o tym nie wie, skorzystałby z okazji i zrobił ze mnie wariatkę. Na psychoterapię skierował mnie lekarz, byłam rozkojarzona, trzęsły mi się ręce, zbierało mi się na płacz w najmniej stosownych momentach. Przeraziłam się, kiedy odwożąc Milenkę do szkoły, musiałam stanąć i przeczekać dziwną słabość. Nie potrafiłam nazwać uczucia, które mną owładnęło i pozbawiło sił, było tak dziwne, że od razu pojechałam do lekarza, dał mi tabletki i skierował na terapię. Rozmawiając z psychologiem, uświadomiłam sobie, co dzieje się między mną i Andrzejem. Że nie jestem wszystkiemu winna. Zdałam sobie sprawę, że on zachowuje się tak, jakby chciał mnie zniszczyć, czerpie satysfakcję, kiedy uda mu się mnie upokorzyć, jak dzisiaj.
– Dlaczego pani z nim została? – spytałam bez ogródek.
Nie była moją pacjentką, mogłam szczerze powiedzieć, co myślę.
– Kocham go. Kochałam – poprawiła się. – On nie zawsze tak źle mnie traktował, były też dobre chwile.
– Czeka pani, aż wrócą? Warto dla nich poświęcić resztę życia? – spytałam, nie oczekując odpowiedzi. – A co z dzieckiem, czy Milenka nie widzi, jak mama płacze?
– To właśnie najbardziej mnie boli… Ale nie wiem, co robić. Andrzej nie pozwoli mi odejść, kocha mnie, jestem mu potrzebna.
Reagowała typowo, wszystkie ofiary psychicznej przemocy, tłamszone latami, łudzą się, że są niezbędne swojemu dręczycielowi, i poniekąd mają rację, bo on jest uzależniony od ich cierpienia. Czerpie z nich moc jak wampir, im one są słabsze, tym on silniejszy.
Bez tej podniety będzie na głodzie
– To złudzenie. Niech pani nie pozwoli dłużej się dręczyć i ucieka – powiedziałam ciepło. – Czy rodzina może pani pomóc?
– Poskarżyłam się ojcu, wie pani, jak zareagował? – uśmiechnęła się nieoczekiwanie. – Postarał się zabezpieczyć interesy moje i Milenki, mianował mnie wiceprezesem firmy, która jest fuzją dwóch rodzin. W fotelu prezesa zasiada oczywiście Andrzej.
– Nie spodobało mu się to i zaczął z panią konkurować – nagle zrozumiałam, dlaczego postanowił publicznie ją upokorzyć, tak brutalnie odmawiając kompetencji zawodowych.
– Nie umiem tyle co on, ale uczę się – Ola wyprostowała plecy. – Robię to dla Milenki, stąd bierze się moja siła. Nie mogę się załamać i staram się nie słuchać tego, co mówi o mnie Andrzej.
– Brawo – powiedziałam niezbyt pewnym tonem.
Według mnie lepszy byłby rozwód, niż praca z człowiekiem takim jak Andrzej.
– Nie mogę tak po prostu uciec i wszystkiego zostawić – Ola chyba czytała mi w myślach. – Mam inny plan, niech pani trzyma kciuki, żeby się powiódł. Nie konsultowałam go jeszcze z ojcem, boję się, że nie da mi swojego błogosławieństwa. Ale trzeba próbować, prawda?
Nie rozumiałam, o czym mówi, lecz przyświadczyłam, żeby ją wesprzeć. Najważniejsze, że kobieta powoli wydostawała się z czarnej mazi, do której wepchnął ją mąż. Cokolwiek teraz zamierzała, było to lepsze niż bierne trwanie u boku toksycznego faceta.
– Mogłem się domyślić, że znajdę cię w kuchni, twoim naturalnym królestwie – drwiący głos Andrzeja był sztucznie przesłodzony. – Zbieraj się, chcę już wracać.
Chrząknęłam znacząco
– Właśnie omawiamy ważne sprawy – powiedziałam z naciskiem, dając mu do zrozumienia, że przeszkadza.
– Z moją żoną? Czy to w ogóle możliwe? – Andrzej odegrał wielkie zdziwienie. – Muszę pani pogratulować, mnie nigdy się to nie udało. Proszę mi zdradzić, jak pani to zrobiła.
– Może dotąd pani Ola nie miała odpowiedniego partnera do rozmowy – odpaliłam, czując złość.
Ola wstała z krzesła.
– Mogę do pani kiedyś zadzwonić? – szepnęła, nachylając się nade mną.
Wyjęłam z torebki wizytówkę i nieznacznie jej podałam.
– W każdej chwili – szepnęłam pełna obaw o jej los.
– Jej mąż to kawał chama, słyszałaś, jak się do niej zwraca? – parsknęła Aneta, wchodząc do kuchni kilka minut później. – Możesz coś dla niej zrobić?
– Jeśli tylko da mi szansę – mruknęłam, zastanawiając się, jak można pomóc kobiecie, która na to nie zezwala.
Nie doceniłam Oli
Relację o jej poczynaniach zdała mi wkrótce Aneta.
– Zażądała od ojca podziału firmy, nie zgodził się, bo to oznaczałoby osłabienie marki, więc odeszła i założyła własną, w pokrewnej branży. Własną, choć ciasną – Aneta zaśmiała się, zadowolona z gry słów. – Jest płotką na rynku, ciężko pracuje, ledwie wiąże koniec z końcem, ale odżyła. Nie poznałabyś jej, to nie ta sama kobieta, samodzielność dobrze jej zrobiła.
Ola zadzwoniła do mnie dużo później i dopowiedziała resztę.
– Odeszłam od Andrzeja. Przez pewien czas cieszyłam się spokojem, ale ostatnio zaczął mnie nachodzić. Chce, żebym wróciła. Twierdzi, że się zmienił i chciałby zacząć wszystko od początku. Przeze mnie jest nieszczęśliwy, zniszczyłam firmę, naszą rodzinę, odebrałam ojca dziecku. W tej kolejności. Zabawne, zawsze mnie o wszystko obwiniał i dalej to robi. A przysięgał, że się zmienił, czyżby kłamał? – roześmiała się śmiechem kobiety, jeśli nie szczęśliwej, to pełnej szacunku do siebie samej.
Odzyskała go z trudem i wiem, że nikomu nie pozwoli go sobie odebrać.
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”