„Mąż przez lata wmawiał mi, że bez niego nie dam sobie rady w życiu. Postanowiłam mu pokazać, jak bardzo się mylił”

kobieta fot. iStock by Getty Images, Nitat Termmee
„Chodzi do pracy, przynosi do domu pieniądze, nawet nie drze się na cały regulator, bo ma świadomość, że sąsiedzi wszystko usłyszą. Kiedy schroniłam się u swojej matki, to nawet ona stwierdziła, że przesadzam i zadzwoniła po swojego zięciulka”.
/ 03.09.2024 19:30
kobieta fot. iStock by Getty Images, Nitat Termmee

Wzięłam długopis do ręki, chwyciłam kartkę i zaczęłam skrobać: „Gdy dotrzesz do końca tego listu, nie będzie nas w domu. Nie, nie pojechałam odwiedzić mamy i zobaczyć się z siostrą, która przyjechała z Anglii, więc nie załatwię ci kasy, na którą liczyłeś. Sam musisz się postarać o pożyczkę, o ile uda ci się znaleźć kogoś, kto ci zaufa. Chyba nie będziesz mieć z tym problemu, w końcu non stop trąbisz wszystkim wokoło, jakiego to świetnego biznesmena z ciebie Pan Bóg stworzył. I daruj sobie wydzwanianie po krewnych, żeby dowiedzieć się gdzie jestem, to bez sensu… Raz już mnie wsypali, nie mogę znowu postąpić nierozsądnie.

Postanowiłam napisać ten list

Zamierzam wywalczyć w sądzie alimenty. Ale to raczej nie powinien być dla ciebie problem. Właśnie wykreślam cię z mojego życia. Na dobre! I tym razem nie zamierzam się ciebie bać. Zaskoczony? To jeszcze nie wszystko. Jak sam zawsze powtarzasz, gracz nie zdradza, jakie ma karty w rękawie.

Mam nadzieję, że podczas rozwodu nie będziesz robił żadnych problemów. To ty poniesiesz winę za rozpad małżeństwa, co będzie proste do udowodnienia, biorąc pod uwagę materiały, które udało mi się zgromadzić. Nagrania twoich pogróżek i wyzwisk są na dyktafonie, do tego dołączę na wszelki wypadek zapis twojej korespondencji z erotycznego czatu, który już sobie zgrałam. A, i jeszcze jedno – mam wyciągi z konta, także o tym też nie zapomnij.

Pewnie jesteś teraz zdziwiony… Udało mi się także zgrać konwersacje z tym gościem z firmy konkurencyjnej. Muszę przyznać, że zaimponowało mi, jak prężnie wspinasz się po szczeblach kariery. Ze względu na tamtego faceta wolałabym nie korzystać z tych rozmów, ale jeśli mnie do tego zmusisz, nie zawaham się tego zrobić”.

Dobiegł mnie dźwięk silnika auta przed naszym domem, więc postanowiłam zerknąć przez okno. Na nieszczęście to był samochód Michała. Skoro nie wjechał do garażu, to pewnie wpadł dosłownie na chwilkę. Zwinęłam trzymaną w dłoni kartkę, włożyłam ją do foliowej koszulki i ruszyłam do łazienki, by ukryć ją w bębnie pralki. To najlepsze miejsce, by coś schować – mój mąż za nic tam nie zajrzy. Panicznie boi się brudu, odkąd parę lat temu przez przypadek włożył rękę do zużytej pieluchy naszej córeczki.

Traktował mnie jak służbę

– Ania!? – dobiegł mnie głos z korytarza. – Znowu gdzieś zniknęła… Daj mi czystą koszulę!

Szarpnął za klamkę raz i drugi.

– Moment, zaraz będę! – odkrzyknęłam. – Sekundkę.

– No jasne, pewnie w toalecie – mamrotał zza drzwi. – Zasnęłaś tam czy co?! No dalej, pospiesz się, nie mam całego dnia!

Nikt by nie pomyślał, że jestem taka niezastąpiona. Posiedzę dłużej i wszystko zawali się jak domek z kart. Zerknęłam na swoje odbicie. Ech, pora wygasić blask w spojrzeniu i przybrać ten codzienny, nijaki wyraz. Nie żeby od razu zaczął się we mnie wpatrywać jak jastrząb, ale dmuchać na zimne zawsze warto…

– Daj tę białą koszulę – ledwo uchyliłam drzwi, a on już mnie odepchnął i sam wskoczył do łazienki. – I przynieś jakiś świeży ręcznik, bo ten jest cały upaprany!

„No pewnie, że jest, choć dopiero co go zmieniłam… Tak to już bywa, jak ktoś ma fobię przed mydłem i sądzi, że perfumy wszystko załatwią”. Ruszyłam biegiem w stronę szafy, żeby wyciągnąć koszulę, ponieważ nie dawało mi spokoju, że Michał mógłby po prostu sięgnąć do pralki… i wszystko byłoby na nic.

– Białą! – wrzasnął, kiedy wkładałam dłoń przez drzwi. – Co jest, nie widzisz dobrze? Mam ci poprawić ostrość widzenia?

– Przepraszam, ale żarówka w sypialni się spaliła – zaczęłam się wycofywać.

– To ją wymień, w końcu jesteś taka bystra – rzucił z ironicznym uśmieszkiem. – Twoja mamuśka ciągle to powtarza, a tu niespodzianka, nawet najprostsze zadania są dla pani magister nie do ogarnięcia.

Nawet na córce się wyżywa

– A gdzie się podziała Monika? – nagle sobie o niej przypomniał.

– Jeszcze nie wróciła, planowali dziś wybrać się na pływalnię.

– No tak – mamrotał pod nosem. – Ciągle tylko wydawaj kasę. Pływalnia, teatr… A to przecież zaledwie przedszkole! Kto na to zarobi?!

– Michał – puściły mi nerwy. – Wiesz, że mogłabym iść do roboty…

– Skoro już o tym rozmawiamy, zostawię ci te rachunki, coś mi tu nie gra, chyba mnie naciągają. Kto cię przyjmie po takiej przerwie? Nie słyszałaś, jak jest z pracą? Lepsi od ciebie skończyli z niczym! Przecież ty nic nie potrafisz. Nawet koszuli nie umiesz znaleźć.

Boże, jaka ja byłam naiwna, kompletnie bez rozumu! Teraz, gdy poznałam już jego metody, ta sztuczka wydaje się banalna jak budowa cepa, a ja dawałam się w nią wciągać przez całe lata! Gdyby nie spotkanie z Ewą, wciąż dałabym się traktować jak ostatnie zero. Cóż za niesamowity zbieg okoliczności, że akurat leżała w szpitalu, gdy trafiłam tam po złamaniu żeber. Od razu wiedziała, że nie potknęłam się na schodach, jak to przedstawiał Michał.

– Anka! – jego głos wyrwał mnie z zamyślenia.

– Robię ci obiad – odpowiedziałam.

– Daj spokój, nie będę jadł – wparował do kuchni, cuchnąc tymi swoimi perfumami, co to niby mają przyciągać laski. – Będę późno.

– Miałeś zawieźć Monikę do swojej mamy, tak jej obiecywałeś…

Jestem dla niego zerem

– Wykręć się jakoś przez telefon. I przy okazji zadzwoń też do swojej matki, niech da znać na bank czy Ilona wraca z Anglii czy nie? Nie będę wydawał na pociąg.

– Wraca – wtrąciłam. – A może jednak byś z nami pojechał?

– Jasne, może jeszcze mam lecieć z wami do kościoła w niedzielę? – stukał się palcem w głowę.

Wreszcie dowiedziałam się, jakie zamiary ma mój mężulek. Kto wie, może zaprosi jedną z tych lasek z neta na randkę w naszym małżeńskim gniazdku? Na samą myśl o tym ściska mnie w gardle, chociaż nie powinno. Pewnie nie raz mnie zdradzał, czy to istotne w jakim miejscu?

Przypomniałam sobie, co powiedziała mi Ewa: „To już nie twoja sprawa”. I ma rację, teraz muszę skupić się na ratowaniu siebie i Moni. Mała denerwuje Michała i ostatnio nawet na nią nawrzeszczał, że miał pecha, bo urodziła się córka, a nie syn… Tylko czekać, jak i jej zacznie „poprawiać wzrok”.

Odejście od męża, który na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie idealnego, to nie byle jaka sprawa. Chodzi do pracy, przynosi do domu pieniądze, nie szlaja się nawalony po mieście, a nawet nie drze się na cały regulator, bo ma świadomość, że sąsiedzi wszystko usłyszą przez papierowe ściany. Kiedy schroniłam się u swojej matki, to nawet ona stwierdziła, że przesadzam i zadzwoniła po swojego zięciulka.

Obleciał mnie strach

– Anka – Michał nadal grzebał w swojej kosmetyczce w łazience. – Co ty odwalasz? Nawet nie raczyłaś wyciągnąć siatki z kieszeni przed wrzuceniem ciuchów do pralki?!

Klęczał przy pralce, wpatrując się w okienko bębna. Kolana odmówiły mi posłuszeństwa. „Idiotka, kretynka!”.

– Tobie udałoby się zepsuć dosłownie wszystko – Michał schylił się po upuszczoną szczoteczkę do zębów. – No dalej, wyciągaj to stamtąd! Bo jak nie, to samą tam cię załaduję! Skoro i tak muszę kupić nowy sprzęt, to przynajmniej niech mi się to opłaci!

Niespodziewanie odezwał się telefon męża.

– Dobra, zaraz będę – odparł do słuchawki i się rozłączył. – Dokończymy po moim powrocie.

Huk zamykanych drzwi rozległ się w mieszkaniu, a chwilę później dobiegł mnie odgłos jego kroków na klatce schodowej. Niewiele pozostało we mnie z tej dobrze wychowanej dziewczynki. Umiem już przeklinać, z hukiem zatrzaskiwać drzwi, a nawet cisnąć talerzem o podłogę. Sądziłam jednak, że nie będę w stanie ot tak po prostu odejść i dlatego postanowiłam napisać list do Michała. Pragnęłam, choć ten jeden raz zabrać głos i zmusić go, by mnie wysłuchał… Ale chyba to zbyt niebezpieczne i powinnam zniknąć bez słowa wyjaśnienia. Wyjęłam kartkę z pralki i spaliłam ją nad zlewem. I tak by tego nie zrozumiał.

Anna, 38 lat

Czytaj także:
„Wakacje last minute okazały się workiem bez dna. Ze łzami w oczach patrzyłam, jak moje oszczędności przepadają”
„Te wakacje miały uratować nasz związek, a okazały się pomyłką. Mój mąż miał szokujący sposób, żeby ożywić małżeństwo”
„Brat za moją kasę miał rozkręcić interes życia. Gdy zażądałem zwrotu, by mieć na leczenie córki, zszokował mnie reakcją”

Redakcja poleca

REKLAMA