„Mąż nie widzi już we mnie kobiety, a na horyzoncie pojawiła się moja dawna miłość... Zdrada mnie kusi”

Mąż przestał się mną interesować fot. Adobe Stock, Africa Studio
Nie chodzi o to, że się nudzę w związku, tylko czuję się przezroczysta. Nie powiedziałam Sławkowi ani „tak”, ani „nie”. Bo nie wiem, co robić. Mam męża, z którym jestem nieszczęśliwa, i mam Sławka, za którym tęsknię. I z którym, być może, odnalazłabym zagubione gdzieś szczęście.
/ 26.08.2021 17:56
Mąż przestał się mną interesować fot. Adobe Stock, Africa Studio

Od jakiegoś czasu w moim małżeństwie nie układało się dobrze. Wydawać by się mogło, że powinnam już tylko odcinać kupony od wypracowanego przez dwadzieścia lat szczęścia. Nic bardziej mylnego!

Mój mąż, notabene starszy ode mnie o dziesięć lat, zmienił się nie do poznania. Przedtem aktywny, radosny, teraz stał się mrukliwy, milczący, jakby bez życia. Najchętniej całe dnie przeleżałby przed telewizorem, podczas gdy ja mam nieustającą ochotę na spacer, kino, koncert, teatr…

Właśnie teraz, gdy dzieci już dorosły (oboje studiują i w domu są rzadkimi gośćmi) mam czas i chęć na wszystko.

– Nie chce mi się – odpowiada najczęściej na moje propozycje wyjścia z domu. – Idź sama albo z jakąś przyjaciółką.

Sama mogłam iść raz czy drugi.

Poza tym bardzo chciałam, żebyśmy robili coś razem, jak kiedyś

Nie wiem, czy to różnica wieku, czy zmęczenie życiem, w każdym razie od mniej więcej dwóch lat żyjemy z Michałem praktycznie osobno. A święta są częściej niż seks (jak w dowcipie). Moje koleżanki mają mężów mniej więcej w zbliżonym wieku, tylko ja wyszłam za mąż za sporo starszego mężczyznę.

Zaimponował mi opiekuńczością, poczuciem odpowiedzialności, nie mówiąc o urodzie. Był niesamowicie przystojny i nawet się dziwiłam, że zainteresował się taką gąską jak ja. Teraz niewiele zostało z dawnej urody, nawet oczy przygasły i nie błyszczą jak kiedyś. Gdy wychodziłam za mąż, miałam dwadzieścia jeden lat, a Michał był po trzydziestce. Trochę przypominał mi ojca, którego w pewnym momencie mojego życia zabrakło.

Tym podobieństwem wygrał ze Sławkiem, z którym chodziłam w liceum i z którym nie widziałam się od rozstania po balu maturalnym. Każde z nas poszło w swoją stronę. Sławek rozpoczął studia, a ja wyszłam za mąż za Michała. Studia licencjackie zrobiłam zaocznie i to całkiem niedawno, bo tego wymagał mój pracodawca.

Przecież zawsze możesz się rozwieść – stwierdziła moja przyjaciółka Majka, która rozstała się już z drugim mężem i mogłaby uchodzić za specjalistkę od rozwodów. – Najlepiej z jego winy.

Opowiedziałam jej o wszystkim, ponieważ potrzebowałam rady. Wcale nie chodziło mi o to, żeby się rozwieść, tylko żeby obojgu nam było dobrze. Przynajmniej ja czułam się nieszczęśliwa i niekochana, podczas gdy mojemu mężowi było raczej wszystko jedno. Najważniejsze to obiadokolacja na czas, piwo po jedzeniu i gazeta sportowa przy łóżku.

Mamie nie za bardzo mogłam się zwierzyć, ponieważ dwadzieścia lat temu jako jedyna odradzała mi poślubienie starszego o tyle lat mężczyzny. Nie posłuchałam jej.

Uważałam, że wiem lepiej i że miłość będzie sposobem na wszystko

Niestety tak się nie stało. Coraz więcej faktów wskazywało na to, że miała rację. Za wszelką cenę chciałam uniknąć jej „a nie mówiłam”. Najgorsze było to, że oprócz takiego rozleniwienia nie bardzo miałam co zarzucić mojemu mężowi. W grę nie wchodził żaden romans, żadna inna kobieta, jak w większości rozwodowych przypadków, po prostu – niezgodność charakterów, która ujawniła się z wiekiem.

Nad morze pojechałam przypadkiem. Był to początek lata. Wyjątkowo zimny i wietrzny, przynajmniej nad Bałtykiem. Wyjazd zaproponowała mi moja koleżanka Iza, która początkowo miała jechać z mężem, ale ten w ostatniej chwili odmówił. Potem okazało się, że ich wspólny pobyt miał być antidotum na rozpad małżeństwa, ale się nie udało.

To był zwykły kilkudniowy wyjazd podczas długiego weekendu. Moje dzieci stwierdziły, że nie przyjadą, bo się uczą, miałam więc wolne, a mój mąż nie lubił wyjeżdżać z domu. Nawet zaproponowałam mu za przykładem Izy, żebyśmy pojechali razem. Nie chciał. Pojechałam więc wspierać duchowo koleżankę, nawet nie przypuszczając, że to ja będę wymagała wsparcia.

Szłam akurat sama plażą, bo szkoda mi było słońca, podczas gdy Iza położyła się spać.

Następnego dnia kończył się nasz pobyt nad morzem

Byłam okutana w chustkę, bo wiał dość silny wiatr. Nigdy, przenigdy nie spodziewałabym się, że spotkam Sławka. Nie widzieliśmy się ponad dwadzieścia lat, ale właściwie dużo się nie zmienił. Poznałam go od razu. Serce biło mi tak mocno, że omal nie wyskoczyło z piersi.

To był nieomylny znak, że stara miłość nie rdzewieje, że coś nas nadal łączy i że wciąż – mimo upływu czasu – jesteśmy sobie bliscy.

– Nie mogę uwierzyć – powtórzył kilka razy. – Tyle lat…

Ja też nie mogłam uwierzyć. Zwłaszcza w to, że spotkaliśmy się, gdy znalazłam się na życiowym zakręcie. Usiedliśmy w pierwszej napotkanej knajpce i przegadaliśmy pięć godzin. Aż Iza zaniepokoiła się, czy coś mi się nie stało. Nie wiem, co by było, gdybyśmy byli tam dłużej.

Sławkowi nie ułożyło się życie beze mnie. Sam tak powiedział. Ożenił się i bardzo szybko rozwiódł. Spotkaliśmy się jeszcze następnego dnia przed samym wyjazdem. Nigdy nie zapomnę pocałunku na pożegnanie. Morze szumiało, krzyczały mewy, ludzie spacerowali plażą, a my całowaliśmy się jak nastolatki.

– Będę czekał – przyrzekł na koniec.

I wtedy się rozpłakałam. Poczułam się okropnie nieszczęśliwa. Bo przecież sama kiedyś z tej miłości zrezygnowałam. Nie sądziłam, że uczucie, w które przez dwadzieścia lat wierzyłam, ostygnie i przestanie mnie grzać.

Gryzę się tak trzeci miesiąc

Od tamtej pory nie widzieliśmy się ze Sławkiem, tylko od czasu do czasu dzwonimy do siebie albo wysyłamy SMS-y. Dzieli nas czterysta kilometrów.

– Dasz się namówić na wspólny wyjazd na pożegnanie lata? – zapytał mnie wczoraj przez telefon. – Proszę… Znam takie niesamowite miejsce z dala od tłumu, będziemy sami. Tylko morze i my…

Nie powiedziałam ani „tak”, ani „nie”. Bo nie wiem, co robić. Mam męża, z którym jestem nieszczęśliwa, i mam Sławka, za którym tęsknię. I z którym, być może, odnalazłabym zagubione gdzieś szczęście.

– Sama musisz podjąć decyzję – stwierdziła Majka, specjalistka od rozwodów. – Moje zdanie znasz.

Nawet dzieci, gdy przyjechały w odwiedziny, zauważyły, że coś się ze mną dziwnego dzieje. Tylko mój mąż zalega jak zalegał przed telewizorem i nie chce mu się ze mną rozmawiać. Nie chcę go skrzywdzić, bo wiem, że nie zasłużył na taki los. Teoretycznie nie zrobił mi krzywdy, choć nie jestem szczęśliwa. Nie umiem podjąć decyzji. A koniec lata coraz bliżej… 

Czytaj także:
„Po ślubie moja Kalinka zmieniła się w jędze nie do wytrzymania. Szkoli mnie jak w wojsku. Ktoś mi podmienił żonę"
„Urodziłam i mąż stracił na mnie ochotę. Woli po nocach oglądać porno niż pójść ze mną do łóżka. Czuję się jak śmieć"
„Po 12 latach pracy, dzięki której wzbogacił się on, jego dzieci i jego była żona, ja nie mam nic”

Redakcja poleca

REKLAMA