„Mąż przegrał cały nasz majątek i cichaczem zwiał za granicę. Zostałam z długami i czwórką dzieci na utrzymaniu”

smutna kobieta fot. Adobe Stock, Kateryna
„Był zadłużony po uszy i nie miał pojęcia, jak się z tego wykaraskać. Po tym, jak się do tego przyznał, zalał się rzewnymi łzami. Takiego jeszcze go nie widziałam. Ale byłam daleka od współczucia mu. Nie chciałam go znać”.
/ 09.09.2023 19:45
smutna kobieta fot. Adobe Stock, Kateryna

Nie sądziłam, że mąż, który był moją miłością i ostoją, tak strasznie mnie zawiedzie. Miał tendencje do hulaszczego trybu życia, ale jednak zawsze udawało mi się go uspokoić i okiełznać. Jak się okazuje, pewnego razu okazałam się po prostu zbyt słaba. Ale nie będę się obwiniać. To wyłącznie jego wina. Problem w tym, że on wyemigrował za ocean, a ja zostałam praktycznie z niczym. Już nigdy nie będę taka sama, jak przed ślubem z Tomkiem.

A było tak pięknie

Początek naszej opowieści był taki jak wiele innych – miłość, nadzieja, plany na przyszłość. Zakochałam się w Tomku, chłopaku z sąsiedztwa, kiedy jeszcze byliśmy nastolatkami. Byliśmy parą przez wiele lat, zanim w końcu zdecydowaliśmy się na ślub. Nasza miłość wydawała się niewzruszona, nic nie mogło nam zaszkodzić. Ale jak się okazało, życie ma to do siebie, że potrafi nas zaskoczyć.

Kiedy Tomek i ja wzięliśmy ślub, mieliśmy wielkie plany. Chcieliśmy mieć dużą rodzinę, piękny dom i dostatnie życie. Tomuś był zawsze pewny siebie i miał wiele ambitnych marzeń. Pracował jako młody inżynier, a ja zajmowałam się naszymi cudownymi dziećmi. Najpierw była Hela, potem Janek, a następnie na świecie pojawiły się bliźniaki: Agata i Mateusz. Wszystko zapowiadało się kolorowo. Do czasu.

Chciał łatwej kasy

Pewnego dnia Tomek podzielił się ze mną rzekomo wspaniałym odkryciem finansowym.

— Słuchaj, kolega powiedział mi, że to jest naprawdę łatwa kasa. Kupuję taniej, sprzedaję drożej. Wszystko legalnie, chociaż trochę na granicy prawa. Ale wiesz, jakie są z tego pieniądze?

Nie byłam przekonana do jego pomysłu biznesowego. Coś mi tutaj nie grało... Łatwa kasa bez wysiłku, w dodatku wolna od opodatkowania? To wszystko brzmiało zbyt pięknie, żeby mogło być prawdziwe. Wyczuwałam w tym szwindel. Jak się potem okazało, intuicja i tym razem mnie nie zawiodła. Ale wtedy, podczas tej rozmowy, jeszcze trochę wierzyłam mojemu mężu i pokładałam wiarę w jego rozsądek. Mimo że czasem trwonił pieniądze na głupoty.

— Wiesz co, Tomek — odpowiedziałam, bijąc się z myślami. — Nie jestem przekonana.

— Aneta, ale wiesz co by to oznaczało? Już przestalibyśmy się spinać z kolejnymi feriami zimowymi dla dzieci. Janek w końcu dostałby ten fajny rower, o którym marzy. Helci kupilibyśmy wypasiony komputer do nauki. No i ten remont łazienki. A gdyby udało się to wszystko zrealizować w rok, jak pstryknięcie palcem?

Nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim sądzić, ale zdecydowałam przystać na pomysł Tomka. Brzmiał na tak pewnego siebie.

Lepsza przyszłość dla dzieci

Niewiele wiedziałam o tych finansowych sprawach, ale byłam gotowa zaufać Tomkowi, przede wszystkim dlatego, że chciałam zapewnić naszym dzieciom lepszą przyszłość. Moje pragnienie spełnienia ich marzeń było silniejsze niż moje wątpliwości co do tego "wspaniałego odkrycia". Byłam matką czwórki wspaniałych dzieci, a kiedy spojrzałam na ich oczy, które błyszczały podczas rozmowy o tych wszystkich planach i zamierzeniach, postanowiłam dać temu szansę.

Tomek wprowadził mnie w świat inwestycji i spekulacji na giełdzie. Potem pokazał mi też platformę zakupową, na której miał prowadzić swój biznes online. Był zdeterminowany, by to działało, a ja w tamtym momencie byłam gotowa to wspierać. Zaczęliśmy od małych inwestycji, ale szybko przeszliśmy do większych sum. Tomkowi udało się przekonać kilku naszych przyjaciół do dołączenia do tego przedsięwzięcia, obiecując im szybki zwrot z inwestycji.

Pierwsze kilka miesięcy wydawało się, że jesteśmy na dobrej drodze do finansowej stabilności. Nasze zyski rosły. Byliśmy pewni, że wkrótce spełnimy wszystkie nasze marzenia. Janek dostał swój wymarzony rower, a Helcia otrzymała nowoczesny komputer do nauki. No i już zamawialiśmy ekipę remontową, by wreszcie odnowić nasze gniazdko.

Coś było nie tak

Ale jak to bywa w życiu, nic nie trwa wiecznie. Nagle, pewnego ranka, Tomek przyszedł do domu z poważną miną. Wyglądał na zdruzgotanego, co było u niego rzadkością.

— Aneta, zeszliśmy na nielegalne tory. Nasza inwestycja straciła na wartości i teraz jesteśmy narażeni na ryzyko, również pod względem karnym — powiedział z wyraźnymi wyrzutami sumienia w głosie.
Zadrżałam. Przeszył mnie dreszcz. — Jak... jak to? — wyjąkałam. —  O czym ty mówisz?

—  Przykro mi, kochanie. Musimy jakoś sobie poradzić. Nie wiem, co będzie.

To był moment, w którym zaczęłam żałować, że w ogóle się na to zgodziłam. Ogarnął mnie strach. Co z naszą rodziną? Co z naszymi dziećmi? Gdzie teraz znalazł się nasz sen o lepszym życiu? Ale potem było jeszcze gorzej.

Zadłużył się po uszy

Otóż mój mąż wyznał mi szokującą prawdę. Przegrał cały nasz majątek. Wszystkie nasze oszczędności, inwestycje, dom, wszystko przepadło. Był zadłużony po uszy i nie miał pojęcia, jak się z tego wykaraskać. Po tym, jak się do tego przyznał, zalał się rzewnymi łzami. Takiego jeszcze go nie widziałam. Ale byłam daleka od współczucia mu. Nie chciałam go znać.

Poczułam się jakbym oberwała cegłą. Czułam wstrząs emocjonalny, jak nigdy wcześniej. Jak to możliwe? Jak mogło dojść do takiej sytuacji? Tomek tłumaczył się, że próbował odrobić straty, ale zamiast tego popadł w jeszcze większe długi, próbując naprawić swoje błędy. Byłam wściekła, zrozpaczona i przerażona zarazem. Nie to jednak było najgorsze.

Zostawił nas bez słowa

Tomek zniknął. Po prostu się spakował, a potem zostawił mnie z czwórką dzieci i morzem długów. Dopiero po przyjściu z pracy zorientowałam się, że nie ma jego walizek. Czyli to miał być dłuższy wyjazd. A przecież o niczym takim mnie nie informował...
Nie odbierał telefonu, nie odpisywał na wiadomości. Ale potem zobaczyłam jego lokalizację w mediach społecznościowych. USA?!

Po jakimś czasie byłam już pewna, że Tomek wyjechał na dobre. Wyemigrował  do Stanów Zjednoczonych, zostawiając mnie samą z tym ciężkim brzemieniem. Przypomniałam sobie, że kiedyś, dawno temu, wspominał o tym, że ma jakąś opcję zapasową za oceanem, u kolegi. Może znalazł sobie pracę, żeby szybko oczyścić swoje imię? Nie miałam pojęcia, ale szczerze mówiąc... Mało mnie już to obchodziło.

Dzieci nie mogły cierpieć

Czułam się opuszczona, zdradzona i bezradna. Straciłam nie tylko męża, ale także mojego najlepszego przyjaciela i wsparcie, dlatego musiałam szybko podjąć działania. Zapewnić dach nad głową dzieciom, opiekę medyczną i jedzenie na stół. Wiele nocy spędzałam w samotności, nie mogąc zasnąć, zastanawiając się, jak poradzić sobie z tą sytuacją. Wydawało się, że świat na mnie zawalił, ale nie mogłam pozwolić, aby moje dzieci cierpiały.

Zaczęłam od zorganizowania wsparcia rodziny i przyjaciół. Wiedziałam, że nie mogę tego zrobić sama. Razem z bliskimi stworzyliśmy plan działania. Znaleźliśmy małe mieszkanie, które mogliśmy wynająć, a dzieci przepisałam do nowych szkół i przedszkoli. Zaczęłam  szukać nowej i lepiej płatnej pracy. To było trudne, ale musiałam to zrobić, żeby utrzymać naszą rodzinę.

Walczyłam o nowe życie

Nasze życie stało się codzienną walką o byt. Było trudno finansowo, ale nie dawałam za wygraną. Dzieci potrzebowały mnie, a ja potrzebowałam ich. W miarę jak czas mijał, starałam się odbudować swoje życie. W międzyczasie usłyszałam od kuzynki, że Tomek nie miał łatwo w Stanach Zjednoczonych. Również tam popadł w długi i miał problemy z prawem. Byłam wstrząśnięta, ale nie była to już moja sprawa. Musiałam skupić się na tym, co naprawdę miało znaczenie - na mojej rodzinie. Po jakimś czasie udało się spłacić większość zobowiązań, a prawnik pomógł mi uporać się z oskarżeniami.

Lata mijały, a my jakoś przetrwaliśmy. Dzieci dorastały, zdobywały wykształcenie, a ja zdobywałam coraz większą pewność siebie. Choć z czasem zaczęłam otwierać się na możliwość nowego związku, było to trudne. Miałam za sobą bolesne doświadczenia, o których trudno było mi zapomnieć.

Ale jedno było pewne. Nigdy więcej nie pozwolę sobie na to, by być całkowicie zależną od mężczyzny. Nauczyłam się być niezależna, silna i gotowa na każdy scenariusz, który życie może mi rzucić. Dla moich dzieci byłam nie tylko matką, ale także wzorem do naśladowania. Pokazałam im, że można przetrwać nawet najtrudniejsze chwile i wyjść z tego silniejszą.

Czytaj także: „Historia jak z telenoweli. Mój chłopak łajdaczył się z moją najlepszą przyjaciółką. Nigdy im tego nie wybaczę”
„Nie wierzę, że mama nas zostawiła. Boję się, że moje dzieci nigdy nie poznają babci, a ja straciłam mamę bezpowrotnie”
„Mąż zawsze był obrotny. Jedną kochankę miał w bloku na parterze, drugą na trzecim piętrze, a żonę - na piątym”

Redakcja poleca

REKLAMA