„Mąż poleciał na miesięczny kontrakt i zostawił mnie samą. Smutki słomianej wdowy topię w ramionach jego przyjaciela”

uśmiechnięta kobieta fot. Mąż poleciał na miesięczny kontrakt i zostawił mnie samą / Adobe Stock, Drobot Dean
„Kiedy następnego dnia Paweł pojawił się z butelką wina, to wiedziałam, że nie będę potrafiła się mu oprzeć. I zanim minęła godzina, to wylądowaliśmy w sypialni”.
/ 27.03.2025 14:30
uśmiechnięta kobieta fot. Mąż poleciał na miesięczny kontrakt i zostawił mnie samą / Adobe Stock, Drobot Dean

Kiedy mój mąż poinformował mnie, że rozważa wyjazd na zagraniczny kontrakt, nie chciałam się na to zgodzić. Uważałam, że nawet tak krótkie rozstanie może źle wpłynąć na nasze małżeństwo. Kiedy jednak powiedział mi, ile zarobi w ciągu tego miesiąca, to stwierdziłam, że obok takiej propozycji nie wolno przejść obojętnie. I chociaż wątpliwości mnie nie opuszczały, to zgodziłam się na nasze chwilowe rozstanie. A kiedy bliżej zaprzyjaźniłam się z najlepszym przyjacielem męża, to okazało się, że bycie słomianą wdową wcale nie jest takie złe.

Przeżywaliśmy kryzys małżeński

Kiedy wychodziłam za mąż za Krzyśka, to byłam przekonana, że właśnie rozpoczynam najszczęśliwszy okres w moim życiu. I początkowo faktycznie tak było. Kochałam Krzyśka na zabój, a on na każdym kroku okazywał mi, że jestem najważniejszą kobietą w jego życiu.

– Już zawsze będziemy razem – mówił mi każdego dnia. A ja oczywiście mu wierzyłam, bo byłam młoda i bardzo naiwna. Zresztą nie miałam powodów, aby wątpić w te zapewnienia. Byliśmy młodzi, zdrowi i ambitni. I nic nie stało na przeszkodzie, abyśmy osiągnęli sukces.

Jednak życie nie zawsze jest bajkowe, a los potrafi być bardzo przewrotny. Po przeprowadzce do rodzinnego miasta Krzyśka okazało się, że znalezienie tam pracy wcale nie jest takie proste. Wprawdzie mój mąż pracował na budowach, ale nie były to pieniądze, za które można byłoby utrzymać dwie osoby. A ja miałam problem ze znalezieniem jakiegoś zajęcia.

– Wysłałam już chyba z milion CV. I ciągle nic – żaliłam się szwagierce. Ona akurat była na urlopie macierzyńskim, ale też martwiła się, że po jego zakończeniu też będzie miała problem z powrotem do zawodowego życia. – A bez dwóch pensji trudno nam będzie się utrzymać – dodałam cicho.

– Nie możesz się poddawać – usłyszałam słowa pocieszenia. Ale co miała mi powiedzieć?

Na szczęście po wielu tygodniach poszukiwań w końcu udało mi się coś znaleźć. Wprawdzie było to tylko pół etatu w sklepie za marne pieniądze, ale i tak cieszyłam się jak dziecko.

– W końcu się trochę odkujemy – powiedziałam do Krzyśka. Jednak on nie był zbyt zadowolony.

– Wątpię – mruknął. Według mojego męża wypłata za moje pół etatu była jedynie kroplą w morzu potrzeb. – Dobrze by było, żebyś poszukała czegoś lepszego – dodał jeszcze.

A mi zrobiło się smutno. Mój mąż mówił tak, jakbym nie starała się znaleźć pracy. A przecież każdego dnia wysyłałam CV i wypytywałam znajomych, czy nie słyszeli o jakieś robocie. A on zachowywał się tak, jakbym robiła mu na złość. Nic więc dziwnego, że w naszym małżeństwie nie działo się najlepiej. Problemy finansowe sprawiły, że coraz częściej się kłóciliśmy, a każda nasza rozmowa kończyła się wzajemnymi pretensjami. A przecież nie tak miało wyglądać nasze wspólne życie.

– Czuję, że oddalamy się od siebie – powiedziałam mamie, kiedy zadzwoniła do mnie z pytaniem, co u nas słychać. I chociaż nie chciałam martwić jej swoimi problemami, to czułam, że potrzebuję wygadania i usłyszenia matczynych pocieszeń.

– Zobaczysz, że wszystko się jakoś ułoży – usłyszałam. – Ale może faktycznie powinnaś poszukać czegoś lepszego niż praca w sklepie – dodała na koniec. I to by było na tyle, jeżeli chodzi o rodzicielskie wsparcie.

– Staram się – powiedziałam zimno. I niemal od razu zakończyłam rozmowę.

Chciałam dostać wsparcie, a kolejny raz poczułam się tak, jakbym to ja była wszystkiemu winna. Już sama nie wiedziałam, co mam zrobić.

Mąż dostał propozycję wyjazdu

Po kilku tygodniach poważnych problemów finansowych w końcu zobaczyliśmy światełko w tunelu. Krzysiek starał się brać nadgodziny, a ja dostałam podwyżkę i umowę na cały etat. I chociaż to wciąż nie były jakieś kokosy, to w końcu mogliśmy trochę odetchnąć z ulgą.

– Teraz już wszystko będzie dobrze – usłyszałam głos Krzyśka, który stanął w progu kuchni. Tego dnia wrócił z pracy nieco wcześniej niż zwykle, a w ręku trzymał butelkę wina.

Spojrzałam na niego zaskoczona.

– Dostałeś premię? – zapytałam. Dzień wcześniej zepsuł nam się samochód i taki dodatkowy zastrzyk finansowy na pewno by nam się przydał.

– Lepiej – powiedział mój mąż z uśmiechem na twarzy. – Ale wszystko opowiem ci po kolacji – dodał tajemniczo. A potem wyjął z torby zestawy sushi, które bardzo lubiliśmy, ale zazwyczaj nie było nas na nie stać.

Kolacja smakowała wybornie. Ale po niej natychmiast wróciłam do tematu.

– Więc dlaczego jesteś taki zadowolony? – zapytałam, gdy ostatni kawałek japońskiego przysmaku zniknął z talerza.

Dostałem propozycję nie do odrzucenia – powiedział Krzysiek. Okazało się, że mój mąż dostał szansę na zagraniczny kontrakt, podczas którego zarobiłby więcej niż przez ostatnie pół roku. – Nie mogę odpuścić takiej okazji – dodał.

Jednak ja nie chciałam się na to zgodzić. Nie wyobrażałam sobie, abyśmy się mieli rozstać na kilka tygodni.

– Takie rozstania nigdy nie są dobre – argumentowałam. I wcale nie obchodziło mnie to, że to tylko kilka tygodni. – A poza tym boję się, że nie poradzę sobie tutaj sama – dodałam niemal natychmiast. Oczami wyobraźni już widziałam pękniętą uszczelkę, zepsutą pralkę czy przepaloną żarówkę. Ja zupełnie się na tym nie znałam.

– Spokojnie – usłyszałam od Krzyśka. – Nie zostaniesz sama. Poproszę swojego przyjaciela, aby pod moją nieobecność zaopiekował się tobą – uśmiechnął się. Wtedy nawet nie przypuszczałam, że ta opieka będzie miała swoje konsekwencje.

Opieka skończyła się romansem

Pawła znałam z licznych opowieści mojego męża. Kilka lat wcześniej nawet poznałam go osobiście, ale wtedy zupełnie nie przypadł mi do gustu. Dlatego nie wyobrażałam sobie, żebym teraz miała nawiązać z nim jakieś bliższe relacje.

– Nie chcę, żebyś wyjeżdżał – upierałam się za każdym razem, gdy Krzysiek wspominał o tym kontrakcie. – I nie chcę być ciężarem dla twojego kumpla – dodawałam.

– Ale to żaden ciężar – mówił mój mąż. – Zresztą już nawet z nim rozmawiałem na ten temat. I on nie ma nic przeciwko temu, aby mieć cię na oku – uśmiechał się. „Ale ja mam” – krzyczałam w duchu.

Ale potem wszystko się zmieniło. Krzysiek otrzymał wstępną umowę, na której widniała suma wielokrotnie wyższa niż jego miesięczne zarobki.

– Nadal nie chcesz, abym jechał? – zapytał mnie. A ja tym razem nie byłam w stanie się sprzeciwić. Kilkutygodniowy wyjazd za granicę mógł rozwiązać wiele naszych problemów.

Na kilka dni przed swoim wylotem Krzysiek przyprowadził Pawła.

– Zaopiekuję się tobą – usłyszałam. I chociaż już wtedy zabrzmiało to dwuznacznie, to w tamtym momencie nawet nie zwróciłam na to uwagi. Za bardzo byłam przejęta tym, że czeka mnie kilkutygodniowe rozstanie z mężem.

Początkowo nie zamierzałam mieć z Pawłem nic wspólnego. Ale potem zaczął przeciekać kran, a kilka dni później nasze auto znowu potrzebowało naprawy.

– Pomożesz mi? – zadzwoniłam do niego. A on przyjechał niemal natychmiast. I nagle okazało się, że jest naprawdę fajnym facetem. Nie tylko pomógł mi we wszystkich naprawach, ale także przytachał do mieszkania kilka toreb zakupów.

– Zostaniesz na kolacji? – zaproponowałam. Chciałam mu się jakoś odwdzięczyć za to wszystko, co dla mnie zrobił. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że ta kolacja bardzo wiele zmieni.

Posiłek spędziliśmy w miłej atmosferze. Paweł opowiedział mi o swoim nieudanym małżeństwie i niezbyt przyjemnym rozwodzie, a ja zwierzyłam mu się z tego, że niezbyt dobrze czuję się jako słomiana wdowa.

– Możemy sobie wzajemnie pomóc – powiedział unosząc kieliszek. A kiedy spojrzałam mu prosto w oczy, to od razu wiedziałam, co ma na myśli.

Tego wieczoru do niczego między nami nie doszło. Ale leżąc sama w małżeńskim łóżku uświadomiłam sobie, że bardzo tęsknię za męskim dotykiem. „To wina mojego męża, że zostawił mnie zupełnie samą” – próbowałam usprawiedliwić samą siebie. A potem zasnęłam śniąc nie o mężu, ale o jego przyjacielu.

Kiedy następnego dnia Paweł pojawił się z butelką wina, to wiedziałam, że nie będę potrafiła się mu oprzeć. I zanim minęła godzina, to wylądowaliśmy w sypialni.

– Nie żałujesz? – zapytał mnie Paweł po fakcie.

– Nie – odpowiedziałam. Przyjaciel mojego męża okazał się nie tylko fajnym facetem, ale też doskonałym kochankiem.

Nasz romans trwa od kilku tygodni. A ja nie żałuję żadnej chwili spędzonej w ramionach Pawła. Jest tylko jeden problem. Za kilka dni wraca mój mąż, a ja zupełnie nie wiem jak mam postąpić. Z jednej strony kocham męża, ale z drugiej nie potrafię zrezygnować z kochanka. Ale wiem też, że nie mogę mieć ich obu. Za niedługo będę musiała podjąć jakąś decyzję. I bez względu na to, jaka ona będzie, to zapłaci za nią cała nasza trójka.

Magdalena, 29 lat

Czytaj także:
„Ojciec dostawał dziwne listy i telefony. Wiedziałem, że skrywa tajemnicę, ale prawda okazała się gorsza od wyobrażeń”
„Wystarczyła chwila zapomnienia, by na teście zakwitły dwa paski. Mąż mnie znienawidzi, gdy dowie się, kto jest ojcem”
„Żona nie używa perfum i żywi się korzonkami. Chce, żebyśmy żyli jak pustelnicy, a ja marzę o golonce i schabowym”

Redakcja poleca

REKLAMA