„Mąż odszedł do kochanki, która leci na kasę. Próbował puścić mnie z torbami, ale to on z sądu wyszedł w skarpetkach”

Szczęśliwa rozwódka fot. iStock, Ridofranz
„Mówiąc szczerze, jeśli jeszcze żywiłam do niego jakieś uczucia, to teraz czuje jedynie gniew. Ten mężczyzna zamierzał pozbawić moje dzieci domu! Swoje własne dzieci!”.
/ 03.01.2024 22:00
Szczęśliwa rozwódka fot. iStock, Ridofranz

Prawie 8 lat spędziliśmy jako małżeństwo. Mamy dwoje dzieci oraz dom. Podobnie jak większość osób decydujących się na życie we dwoje, wszystko robiliśmy wspólnie. Mieliśmy nawet wspólne konto bankowe, ponieważ doszliśmy do wniosku, że to ułatwi nam korzystanie z różnorodnych zniżek i promocji.

Dwie pensje dawały solidny dochód

Także w domu wiele rzeczy robiliśmy razem. Tylko ja zajmowałam się gotowaniem, sprzątaniem i domem, a Maciek zajmował się rachunkami. I to okazało się moją zgubą.

Nie mogłam sobie nawet wyobrazić, że mężczyzna, którego tak bardzo kocham i znam od tak długiego czasu, mógłby zrobić coś takiego! Gdyby był choć trochę nieodpowiedzialny albo miał nałogi, jak picie czy hazard, to być może byłabym bardziej ostrożna. Ale ja była pewna, że na niego mogę liczyć! Dlatego wiadomość, że odchodzi do innej, była dla mnie jak uderzenie czymś ciężkim w głowę.

– Jak to, odchodzisz? – Nie mogłam zrozumieć. – Czy jesteś w związku z kimś innym?

– To nie jest romans – odparł, pakując swoje rzeczy. – Od ponad roku ją poznaję i wiem, co czuję. Może powinienem był poinformować cię o tym wcześniej, ale chciałem mieć pewność co do swoich uczuć.

– Czyli już jesteś pewien? – poczułam, że zaraz zacznę płakać, ale nadal nie mogłam pojąć, co się dzieje. – Co ty mówisz? A co z moimi uczuciami? Co z nami? Co z naszymi dziećmi, naszym domem? Przecież jesteśmy rodziną, czy to już nie ma znaczenia? Tak po prostu, decydujesz się odejść z dnia na dzień do kobiety, którą dopiero co poznałeś?

– Mówiłem Ci, że znam ją już od ponad roku – oznajmił spokojnie, nie przerywając pakowania swoich rzeczy. – Dobrze, po resztę moich rzeczy przyjadę kiedy indziej. Na ten moment, to wszystko.

Opuszczał mieszkanie, a ja bezradnie zasiadłam na krawędzi łóżka. Nic z tego nie rozumiałam. Co on zrobił? Czy po prostu zostawił mnie i nasze dzieci? Tak, dzieci! Nawet nie zadał sobie trudu, aby im to jakoś wyjaśnić. Co ja im teraz powiem? Że ich ojciec nas porzucił? Na pewno mi nie uwierzą!

Nie mogły uwierzyć w to, co usłyszały. Starsza z córek stwierdziła, że z pewnością doszło między nami do kłótni i ojciec wróci wieczorem. Natomiast syn uznał, że go oszukuje i potrzebuje porozmawiać z tatą.

Natychmiast próbował do niego zadzwonić, ale Maciek nie odebrał telefonu. Szczerze mówiąc, przez kilka dni myślałam, że to wszystko jest tylko nieśmiesznym żartem albo że to po prostu sen. To nie mogła być prawda! Jednak kiedy Maciek zjawił się, aby zabrać resztę swoich rzeczy, i zaczął je pakować do wynajętej furgonetki, w tym także telewizor i biurko, zrozumiałam, że to się naprawdę dzieje.

– Co ty wyprawiasz? – zapytałam, zatrzymując się w progu, gdy próbował wyjść z laptopem.

– Jak to? Zabieram moje rzeczy. Połowa tego, co mamy w tym domu, jest moja – odrzekł i próbował mnie ominąć.

– Oj nie mój drogi – rozłożyłam ręce. – Proszę, najpierw rozwód, później podział majątku, a potem możesz zabrać to, co uzgodnimy.

– Zwariowałaś? – zdziwił się i odłożył laptop. – Przecież to jest moje.

– Nie, to jest NASZE – stwierdziłam. – Bowiem na tym komputerze są również moje prywatne notatki. Zapomniałeś, że ja również na nim pracuję? Co najwyżej, możesz skopiować swoje dane na pendrive, ale tylko pod moim nadzorem. A teraz odłóż wszystko na swoje miejsce, inaczej wezwę policję.

Część pieniędzy zniknęła

Pewnie był zaskoczony moją stanowczą postawą. Ja również. Nie poznawałam samej siebie. Ale tak mnie zdenerwował, że nagle całe moje poczucie bezsilności zniknęło. W tym momencie ważniejsze niż to, że nas opuścił, było dla mnie to, że dla niego ja i nasze dzieci nie mamy żadnej wartości, że planuje zabrać nam nasze rzeczy.

Następnego dnia udałam się do prawnika. Poradził mi, w jaki sposób sformułować wniosek o rozwód, kiedy i jak podzielić nasz wspólny majątek. Zalecił również, abym zabezpieczyła wszystkie nasze konta. Miał absolutnie rację, w końcu są one wspólne!

Od razu poszłam do banku, otworzyłam nowe konto, po czym wypłaciłam całą sumę z poprzedniego. Wygląda na to, że udało mi się to zrobić w ostatniej możliwej chwili! Mimo że to Maciek zajmował się naszymi finansami, byłam pewna, że powinniśmy posiadać oszczędności na poziomie minimum 20 tysięcy. Tymczasem na koncie pozostało zaledwie 10 tysięcy.

W nocy obudził mnie telefon

– Ukradłaś pieniądze z konta – krzyczał rozgniewany. – Na jakiej podstawie?

– Były wspólne – natychmiast odpowiedziałam, czując, jak podnosi mi się ciśnienie. – I ty już zabrałeś swoją część. Ja tylko wzięłam tę, która mi przysługiwała. Jeśli coś ci nie pasuje, śmiało, zgłoś to na policję.

Kolejne dni poświęciłam na próbę zrozumienia rachunków, które były dla mnie czystą abstrakcją. Jednak jedno do mnie dotarło – nie jestem w stanie samodzielnie pokryć tych wszystkich kosztów. Mieliśmy kredyt na mieszkanie, a comiesięczne rachunki sięgały ok. 2500 złotych. To więcej niż połowa mojego wynagrodzenia...

Kolejnym razem zdecydowałam się odwiedzić prawnika. Tym razem z całą dokumentacją. Oświadczył, że mam trzy opcje do wyboru: mogę zwrócić mężowi pieniądze, które mu się należą, możemy sprzedać dom i podzielić się pieniędzmi, które zostaną po spłaceniu kredytu, lub mąż może zdecydować się na przejęcie domu i zwrócić mi należne środki.

Uznałam, że druga opcja będzie dla mnie najkorzystniejsza. Pierwsza opcja była niemożliwa – nie miałam z czego spłacić ani męża, ani swoich zobowiązań. Co do trzeciej... Po prostu już mu nie ufałam.

Prawdopodobnie bez pomocy prawnika, nie dałabym sobie rady z tym wszystkim, ze wszystkimi procedurami i szczegółami związanymi z rozwodem. Tym bardziej że mój mąż również zatrudnił prawnika i walczył twardo o każdą złotówkę.

Próbował na przykład udowodnić, że nasze mieszkanie powinno należeć do niego, ponieważ to on głównie spłacał kredyt. Przedstawił dowody potwierdzające, że zarabiał więcej i to z jego wynagrodzenia był spłacany dług.

Mówiąc szczerze, jeśli jeszcze żywiłam do niego jakieś uczucia, to teraz czuje jedynie gniew. Ten mężczyzna zamierzał pozbawić moje dzieci domu! Swoje własne dzieci! Boże, z jakim potworem się związałam. Czemu tego nie widziałam? A może to ta nowa pani wpłynęła na niego w jakiś sposób?

Opuściłam salę jako zwyciężczyni

Nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam i słyszałam podczas procesu. Maciek skupiał się jedynie na tym, aby jak najwięcej rzeczy z naszego wspólnego domu – najlepiej całe mieszkanie – zostało dla niego.

Jednak sam sobie zaszkodził. Próbując udowodnić, że zarabia dużo, jednocześnie próbował zaniżyć wysokość alimentów. Wydawało mi się, że sędzia była po mojej stronie, ponieważ argumenty mojego męża w ogóle nie robiły na niej wrażenia.

Orzekła, że mieszkanie i znajdujące się w nim rzeczy zostały nabyte podczas naszego małżeństwa, dlatego powinny zostać podzielone sprawiedliwie. Podkreśliła, że jeśli nie dojdziemy do porozumienia, sąd przydzieli nam komornika. Dodała również, że bezdyskusyjnie poza podziałem powinny pozostać rzeczy naszych dzieci. W tym telewizor i laptop, które mój mąż chciał również zabrać!

Ostatecznie wyszłam z tego procesu jako zwyciężczyni. Dzięki pomocy prawnika. Mojemu byłemu mężowi nie zamierzałam nic odpuścić. Został zmuszony do zwrotu połowy środków wypłacanych z konta, ponieważ sędzia stwierdziła, że to ja mam słuszność i nie miał prawa do samodzielnej dyspozycji tymi środkami.

Stwierdziła również, że te pieniądze są niezbędne na letni wypoczynek naszych dzieci. Musiał także pozostawić większość mebli, ponieważ miałam świadków potwierdzających, że to meble rodzinne, pamiątki po moich rodzicach.

Zdecydowaliśmy się sprzedać mieszkanie, spłaciliśmy dług, a pozostałą sumę podzieliliśmy po równo. Otrzymałam jednak większą część, ponieważ dzieci pozostały ze mną. Nie były to duże pieniądze, ale udało mi się zaciągnąć kredyt i wystarczyło to na zakup małego mieszkania. Co do spłaty kredytu, nie muszę się martwić – sąd, wziął pod uwagę przechwałki Marka, dotyczące jego zarobków i przyznał mi odpowiednio wysokie alimenty.

Byłam ślepa

Smutno mi tylko z powodu dzieci, które są już na tyle dojrzałe, że dostrzegają, co się dzieje. Żadne z nich nie pragnie utrzymywać relacji z ojcem, sądzą, że jedynym, na czym mu zależy, są pieniądze. Po raz kolejny odmówiły wyjazdu do niego na weekend. Mimo wszystko wydaje się, że Maciek nie jest tym zmartwiony. Raczej jest skupiony na nowej partnerce i odbudowie swojego majątku.

Moja znajoma powiedziała mi, że ostatnio spotkała ich w centrum i widziała, jak kłócili się o pieniądze. Faktycznie, obecnie Maciek nie jest już taką dobrą partią. Nie ma domu, antycznych mebli czy też oszczędności…

Jego zarobki są dobre, ale zobowiązany jest do płacenia wysokich alimentów. Szczerze mówiąc, nie jest mi go wcale żal, zasłużył na to. Czuję natomiast żal, że zmarnowałam z nim tyle lat. I nadal nie rozumiem, czy to ja byłam ślepa, czy to on się zmienił.

Czytaj także:
„Jako żona prawnika pławiłam się w luksusach. Zapomniałam, że on specjalizuje się w rozwodach i puścił mnie z torbami”
„Od lat spędzaliśmy święta w górach, bo nie chciałam harówki. A dzieci nagle zapragnęły tradycyjnych z dziadkami”
„Przygarnęłam pod swój dach syna z rodziną. Robiłam za kucharkę, sprzątaczkę i nianię, a synowa i tak ciągle się czepiała”

 

Redakcja poleca

REKLAMA