„Mąż nie spodziewał się, że w wieku 60 lat jeszcze czymś go zaskoczę. Zdziwienie nadeszło z najmniej oczekiwanej strony”

zadowolona z siebie kobieta fot. Getty Images, Westend61
„Mąż siedział przed naszym kinem domowym, cały czerwony na twarzy, spocony z nerwów – i wyciągał przed siebie rękę z pilotem, machał nią, naciskał guziki i klął pod nosem. Jak ja niedawno”.
/ 21.09.2023 21:30
zadowolona z siebie kobieta fot. Getty Images, Westend61

Ledwie wcisnęłam na pilocie jakiś guzik, a obraz zniknął z ekranu. Nie mogłam sobie z tym poradzić. Nie wiedziałam, czy to czary, czy może już jestem tak stara, że niczego nie pojmuję.

To był wyjątkowy prezent

Moje sześćdziesiąte urodziny zbiegły się z uroczystością naszego srebrnego wesela. A że Wacław po wakacjach miał zamiar przejść na emeryturę, więc nasze dzieciaki postanowiły zrobić nam niespodziankę w postaci bardzo efektownego prezentu. Córka z synem wspólnie kupili nam domowe kino, kompletny zestaw, i do tego jeszcze kilkanaście filmów.

– Tata będzie miał tyle wolnego czasu, a i ty, mamo, też sobie czasem klapniesz na fotel i popatrzysz – Ola podała mi mniejsze, płaskie pudełko. – Te filmy są dla ciebie. Takie jak lubisz, same wyciskacze łez.

– Więc jako dodatkowy prezent masz tutaj wielkie pudło chusteczek do nosa – śmiał się Jacek, nasz pierworodny.

Kochane były te nasze dzieciaki, aż się popłakałam ze wzruszenia i rzeczywiście zaraz musiałam użyć części tego prezentu. A gdy ochłonęłam trochę, przyjrzałam się dokładniej i z lekką obawą temu urządzeniu, zwanemu domowym kinem.

– To chyba strasznie skomplikowane jest – pokręciłam głową. – Nie wiem, czy ja sama potrafię obsługiwać takie coś.

– Dla ciebie to wszystko zawsze jest skomplikowane! – roześmiał się Wacek, patrząc z zadowoleniem na duży, płaski ekran. – Ty nawet magnetowidu nie umiałaś sobie nastawić… Pamiętasz, Oleńko, jak mama cię męczyła, żebyś jej film jakiś nagrała? Choć ledwie od ziemi odrosłaś.

– A tam, nie umiałam! – obruszyłam się. – Nie chciało mi się nauczyć, i tyle. Zresztą wy zawsze to lepiej ode mnie robiliście.

Nigdy nie radziłam sobie z techniką

Ale to była prawda. Jakoś nigdy nie chciało mi się dokładnie poczytać, jak się coś wgrywa czy przegrywa, cofa, przesuwa naprzód, kasuje i tak dalej…

– Obsługa tego kina jest bardzo prosta, mamo – córka wyciągnęła pilota z tysiącami przycisków. – Ja ci wszystko dokładnie pokażę, sama się nauczysz.

– Daj ty mi spokój – szybko się cofnęłam. – Pokażcie ojcu, on sobie na pewno z tym poradzi dużo lepiej niż ja. Zresztą nie będę mieć czasu na oglądanie… – dodałam już z bezpiecznej kuchni.

– Taka właśnie wygodnicka jest wasza matka – usłyszałam głos męża. – Nigdy niczego się nie chce nauczyć.

Pomyślałam, że niech tam sobie Wacek mówi, co chce. Niech sobie ogląda to kino. Ja, jak będę chciała sobie coś obejrzeć, to włączę stary telewizor. Na jego pilocie wiem, co przycisnąć, żeby zmienić kanał, i więcej mi nic do szczęścia nie trzeba.

Jednak któregoś dnia coś mnie podkusiło. Obrobiłam się już z obiadem, pranie wisiało na balkonie, więc mogłam popatrzeć na jakiś film. A strasznie mnie kusił kartonik z tymi romansami od dzieci. Wacka nie było w domu, no to rozsiadłam się wygodnie w jego fotelu i sięgnęłam po pilota. Miał tych guziczków sporo, jednak ich układ był całkiem podobny do tego w starym pilocie.

Nagle wszystko stanęło

Przycisnęłam jeden z nich, telewizor się włączył, a ja odetchnęłam z ulgą. Wcisnęłam kolejny guzik i wtedy – ekran zgasł, telewizor zamilkł! Zdenerwowałam się, ciśnienie mi skoczyło, zaczęłam przyciskać kolejne guziczki, coraz szybciej, ale nic, cisza zupełna. Poczułam, że robi mi się coraz goręcej. Musiałam zepsuć to cholerne kino! Jak Wacek wróci z pracy, to mnie zabije!

Odetchnęłam głęboko kilka razy, żeby się uspokoić, i nagle przyszło mi do głowy, że przecież ten sprzęt jest na gwarancji. Muszę tylko zadzwonić, gdzie trzeba, przyjadą, naprawią, i Wacek nawet się nie dowie, że coś spartaczyłam!

Poszukałam książeczki gwarancyjnej, zadzwoniłam pod wskazany tam numer, ale jak się okazało, sprzęt trzeba było przywieźć do zakładu i zostawić go tam. A to w ogóle nie wchodziło w rachubę. Zapukałam więc do sąsiada. Pan Mirek, znany w kamienicy jako złota rączka, wszystko umiał naprawić. Tymczasem na widok mojego kina tylko pokręcił głową.

– Złociutka, ja to bym się nawet bał tego dotknąć – bezradnie rozłożył ręce. – Ale wie pani, mój wnuk, jak wróci ze szkoły, to może do pani zajrzy. To spryciarz jest, widać zdolności po mnie odziedziczył – uśmiechnął się sąsiad z nieskrywaną dumą. – No i on taki bardziej na czasie jest niż ja w tej elektronice.

Znalazł się mój wybawca

Za dwie godziny usłyszałam pukanie do drzwi. Na progu stał Mariuszek, dziesięcioletni wnuk pana Mirka.

– Dziadek mówił, że się u pani kino zepsuło – powiedział bez żadnych wstępów.

– Wiesz, chciałam sobie film obejrzeć, no i źle nacisnęłam pilota i się zepsuło…

– Ale od samego przyciśnięcia to nic się nie mogło zepsuć – wzruszył ramionami chłopak. – Pani pokaże tego pilota.

Więc podałam mu diabelskie urządzenie, a Mariuszek wziął go do ręki i zaczął uważnie oglądać. A potem sam zaczął naciskać jakieś guziczki.

– Ty lepiej zostaw to, dziecko, bo do końca zepsujesz – przestraszyłam się.

– Proszę chwilę zaczekać – mruknął mały, wpatrując się w guziczki pilota, a po chwili się uśmiechnął. – To wszystko jest proste, nic tu pani nie zepsuła, tylko tu jest parę takich funkcji… Na pewno są opisane w instrukcji obsługi. Pani ją w ogóle czytała?

Pokręciłam głową. Nawet na myśl mi nie przyszło, żeby to coś przeczytać.
Mariusz wyciągnął rękę z pilotem w stronę telewizora i nacisnął jeden z guzików. Po chwili na ekranie pojawił się obraz, jasny i przejrzysty, zabrzmiała głośna muzyka jakiejś reklamy. Wtedy chłopiec uśmiechnął się z lekkim politowaniem.

– No, właśnie tak sobie pomyślałem.

– Ale jakim cudem ty to naprawiłeś tak od razu? – patrzyłam w zdumieniu na piegowatego wnuka sąsiada.

Westchnął.

– Bo tutaj jest taka opcja zabezpieczenia, na przykład przed dziećmi, żeby nie włączały kina i nie oglądały czegoś tylko dla dorosłych – odparł, spoglądając na mnie spod oka. – Wiem, bo my mamy takie samo kino
w domu… A pani pewnie włączyła tę funkcję przypadkiem. No i wszystko się wyłączyło, zablokowało się, znaczy.

– Ale że ty tak to wszystko wiesz! Mądrala z ciebie, Mariuszku! – pokręciłam głową z podziwem, myśląc jednak w duchu, że będę musiała pogadać z sąsiadem.

Niech wie, że mały rozszyfrował tę blokadę, i nie wiadomo, co tam spryciarz ogląda, kiedy dorosłych nie ma w domu.

– Teraz każde dziecko zna się na takich sprawach – chłopak machnął tylko ręką.

Szybko wyjęłam z kredensu dużą czekoladę z orzechami – ten chłopaczek w pełni sobie na nią zasłużył. Podziękował grzecznie, a potem popatrzył na mnie z uwagą i jeszcze raz wziął pilota do ręki.

– Wie pani co? – uśmiechnął się do mnie łobuzersko. – Żeby pani już nigdy nie robiła sobie obciachu, to ja panią nauczę dokładnie, gdzie co jest na tym pilocie, jak trzeba go obsługiwać.

No i właśnie o to chodziło. Kiedy ten mały na spokojnie mi wszystko objaśniał – wolno, nie denerwując się jak Wacek, który od razy twierdził, że nic nie rozumiem – to jakoś tak w głowie mi się rozjaśniło. I wcale to wszystko nie było takie trudne… Jak się okazało, w lot pojęłam funkcje pilota, nawet te najbardziej ukryte!

Rzuciłam mu się na ratunek

Jakiś czas później – podgrzewałam akurat Wackowi kolację – dobiegły mnie z pokoju jego nerwowe pokrzykiwania.

– Co się stało? – spytałam, stając na progu.

Mąż siedział przed naszym kinem domowym, cały czerwony na twarzy, spocony z nerwów – i wyciągał przed siebie rękę z pilotem, machał nią, naciskał guziki i klął pod nosem. Jak ja niedawno…

Chyba zepsułem to diabelstwo! – krzyknął, już porządnie wkurzony. – Chciałem włączyć pamięć, żeby coś sobie zapisać, no i popatrz sama… Wszystko się wyłączyło!

– Coś takiego – pokręciłam głową. – Ty, taki znający się na rzeczy, i w ogóle – tu zawiesiłam głos. – No, nie spodziewałam się po tobie, kochanie, że zepsujesz nasze cudne kino. Gdybym to jeszcze ja zrobiła…

Mąż spojrzał na mnie ze złością, wstał, sięgnął po telefon.

– Przecież nie chciałem zepsuć – burknął. – Ale teraz chyba muszę zadzwonić, żeby przyjechali, naprawili.

– Jak znam życie, to trzeba będzie im to wszystko zawieźć, no i terminy są długie – westchnęłam z udawanym żalem. – Ale pokaż tego pilota, może ja coś zaradzę.

– No chyba żartujesz – mąż uśmiechnął się z wyższością. – Ledwie tego starego pilota umiesz obsługiwać – wzruszył lekceważąco ramionami.

– Pokaż – odparłam spokojnie i nacisnęłam przycisk z funkcją zabezpieczenia, a ekran telewizora natychmiast się rozjaśnił.

– Już wszystko dobrze, nie trzeba wzywać specjalisty, widzisz?

– Kobieto, jak tyś to zrobiła? – zaskoczony mąż nie mógł wyjść z podziwu.

– To przecież pestka jest – teraz ja patrzyłam na niego z góry. – Nawet dziecko wie, że taki sprzęt jak nasz ma pewne funkcje, które nie są ujawnione, bo… – powtórzyłam to, co usłyszałam od wnuczka pana Mirka.

– Wiesz co, nie sądziłem, że po tylu latach będziesz umiała mnie jeszcze czymś zaskoczyć – Wacek pokręcił głową z podziwem, gdy skończyłam. – Skąd ty to wszystko wiesz?

– Wystarczy tylko dokładnie przeczytać tę książeczkę dołączoną do sprzętu – wzruszyłam ramionami. – A czytać to ja jeszcze potrafię, kochanie…

Czytaj także:
„Szwagier jest nudny jak flaki z olejem i przewidywalny do bólu. A jednak gdy wpadłem w biedę, potrafił mnie zaskoczyć”
„Mój synek dobrze pływa, ale nad morzem zaskoczyła go wysoka fala. Uratował go tajemniczy nieznajomy”
„Urwałam się z pracy, by zaskoczyć narzeczonego. On zaskoczył mnie bardziej: harcował w naszym łóżku z kochanką”

Redakcja poleca

REKLAMA