„Mąż nie przepuścił żadnej okazji, by mnie zbesztać. W kuchni robiłam wszystko źle, a w łóżku nic mu się nie podobało”

para w łóżku fot. Adobe Stock, Stockphotodirectors
„Każde kolejne słowo krytyki z jego ust wbijało się we mnie niczym rozżarzone żelazo. Początkowo opierałam się, ale z czasem zaczęłam wierzyć, że jestem nic niewarta. Uwierzyłam, że nawet jajecznicy nie potrafię usmażyć. Że nawet w sypialni żaden ze mnie pożytek”.
/ 24.05.2024 22:00
para w łóżku fot. Adobe Stock, Stockphotodirectors

Słowa mają ogromną moc. Mogą dodawać skrzydeł lub je podcinać. Mogą leczyć lub ranić duszę. Nie pamiętam, kiedy ostatnio usłyszałam coś dobrego z ust Damiana. Mąż uwielbia mnie krytykować i zawsze znajduje dogodną ku temu okazję. Nawet nasze pożycie jest dla niego problemem, bo jego zdaniem „tylko leżę jak kłoda”. Czy powinnam czuć się winna, że w końcu nie wytrzymałam wiecznej krytyki i postanowiłam podbudować swoją samoocenę?

Damian to trudny mężczyzna

Nie będę się usprawiedliwiać i wmawiać samej sobie, że gdy za niego wychodziłam, jawił mi się jako ideał, bo tak nie było. Damian już przed ślubem miał swoje wady. Wiedziałam, że jest upartym cholerykiem i despotą, który lubi, gdy wszystko odbywa się zgodnie z jego wolą, a gdy coś nie idzie po jego myśli, potrafi dać wyraz swojemu niezadowoleniu. Uwielbiał marudzić i na wszystko narzekać. Bywał apodyktyczny i dominujący.

Dlaczego więc za niego wyszłam? Bo ideały nie istnieją, chyba że w brazylijskich telenowelach. Przecież każdy człowiek ma coś za uszami. Nikt nie jest świętszy od papieża, a wady są wpisane w ludzką naturę. Inna sprawa, poza kilkoma wadami, Damian miał mnóstwo zalet. Był wierny, uczciwy, pracowity, prawdomówny, przystojny... mogłabym tak wymieniać i wymieniać, tylko po co? Miłość nie wymaga żadnych usprawiedliwień. Nie kocha się za coś, tylko pomimo czegoś.

Po ślubie zaczął wszystko krytykować

Z czasem jego charakterek zaczął stawać się trudny do wytrzymania. Nie wiem, czy ośmielił go ślub. Podejrzewam, że tak właśnie było. Być może pomyślał, że skoro mnie zaobrączkował, może pozwolić sobie na więcej, a ja nie ucieknę. Nie chodzi o to, że zaczął podnosić na mnie rękę, nic z tych rzeczy. Mówię o innych problemach. Jego despotyczna natura uczyniła go krytykiem wszystkiego, co ze mną związane.

„Ta jajecznica jest sucha jak wióry”. „Kotlet jest twardy i smakuje jak podeszwa”. „W tej sukience wyglądasz jakbyś szła na zabawę w wiejskiej remizie”. „Umalowałaś się jak ulicznica”. „Nawet niewidoma lepiej dobrałaby torebkę do butów”. To tylko kilka przykładów jego docinków. Przysięgam, nie przypominam sobie, kiedy ostatnio usłyszałam od niego komplement lub jakąś pochwałę. Nic tylko krytyka i krytyka.

Ktoś mógłby powiedzieć, że nie mam prawa narzekać, bo miliony kobiet na całym świecie mają gorzej. To prawda, nie byłam maltretowana ani nic z tych rzeczy. Ale ręczę swoim słowem, jeżeli nieuzasadnionej krytyki słucha się codziennie, z czasem zaczyna się wierzyć w każde negatywne słowo wypowiadane pod swoim adresem.

Nawet w łóżku nie mogłam mu dogodzić

Najbardziej zabolało mnie, gdy wyraził swoje niezadowolenie z naszego pożycia. Najczęściej kochaliśmy się w ulubionej pozycji Damiana – misjonarskiej. Pewnej nocy oświadczył mi, że skoro mam tylko leżeć jak kłoda, to lepiej dać sobie spokój. Zaproponowałam więc zmianę pozycji na inną (ku mojemu zadowoleniu, bo w łóżku lubię różnorodność), ale nic nie wskórałam. Cokolwiek bym nie robiła, było mu źle.

– Skoro jestem beznadziejna i pozbawiona wyobraźni, to może po prostu powiedz, co mam zrobić, żeby cię zadowolić – zdenerwowałam się.

– Naprawdę musisz o to pytać? Kiedyś wiedziałaś, co zrobić, żeby było fajnie i przyjemnie. A teraz potrzebujesz instrukcji obsługi faceta?

– Damian, ja chyba potrzebuję instrukcji obsługi ciebie. Od jakiegoś czasu nic ci się nie podoba. Jedzenie jest niesmaczne, moje ciuchy są obciachowe, a w łóżku jestem nudna. Nic, tylko mnie krytykujesz. Co się z tobą dzieje?

– A nie pomyślałaś, że krytyka nie bierze się znikąd? Nie zastanowiłaś się, czy przypadkiem nie dajesz mi powodów do wiecznego niezadowolenia?

– Zastanowiłam się. Wiesz, do jakich wniosków doszłam? Że ze mną jest wszystko w porządku. To z tobą coś jest nie tak – stwierdziłam, po czym zgasiłam lampkę i ułożyłam się do snu.

Doradziła mi nowe znajomości

Każde kolejne słowo krytyki z jego ust wbijało się we mnie niczym rozżarzone żelazo. Początkowo opierałam się, ale z czasem zaczęłam wierzyć, że jestem nic niewarta. Uwierzyłam, że nawet jajecznicy nie potrafię usmażyć. Że nawet w sypialni żaden ze mnie pożytek.

– Alka, ten sernik jest genialny! – powiedziała moja przyjaciółka, gdy pewnego dnia wpadła do mnie na kawę. – Zawsze potrafiłaś piec, ale tym razem przeszłaś samą siebie.

– E tam. Tak tylko mówisz. Dobrze wiem, że koza by tego nie tknęła.

– Nie, mówię poważnie. Jest wyśmienity.

– Naprawdę, nie musisz kłamać, żeby zrobić mi przyjemność.

– Co się z tobą dzieje? – zapytała Dominika i zmierzyła mnie wzrokiem. – Dlaczego jesteś dla siebie taka surowa?

– Po prostu wiem, że nie radzę sobie w kuchni.

– Kto tak powiedział?

Spojrzałam na nią i w oczach stanęły mi łzy. Zawstydzona, skryłam twarz w dłoniach.

– Co się dzieje, skarbie? Przecież mi możesz powiedzieć.

– To Damian. Damianowi wszystko się nie podoba. Wiecznie tylko mnie krytykuje – wydusiłam i wybuchłam płaczem.

Opowiedziałam jej o wszystkim. Nie pominęłam żadnego szczegółu, nawet słów, którymi mój mąż obsypał mnie w sypialni.

– Nie możesz tego słuchać, bo w końcu załamiesz się nerwowo – stwierdziła.

– To, co niby mam zrobić?

– Wszystko, co możesz, żebyś tylko poczuła się lepiej. Poznaj nowych ludzi. Przekonaj się, że zobaczą w tobie wspaniałą i wartościową kobietę. Zobaczysz, to poprawi twoją samoocenę.

– Tylko gdzie mam ich poznać? Żyję między pracą a domem.

– A od czego jest internet?

Nie jestem zbyt obeznana z nowoczesnymi technologiami. Internetu używałam wyłącznie do szukania przepisów i czytania artykułów na babskich portalach. Wpisałam w wyszukiwarkę frazę „Jak poznać nowych ludzi”, a jeden z odnośników doprowadził mnie do zestawienia najlepszych aplikacji randkowych.

Facet z Tindera dodał​ mi skrzydeł

Nie chciałam zawierać takich znajomości, ale pomyślałam sobie, że przecież nie zaszkodzi trochę poflirtować. Poza tym muszę przypomnieć, że moja samoocena gwałtownie pikowała i jeżeli mam być szczera, nie wierzyłam, że kogokolwiek zainteresuję swoją osobą.

Założyłam profil na Tinderze i zaczęłam przeglądać profile. Kilku mężczyzn wyglądało na sympatycznych. Okazało się, że jeden z nich, Filip, uznał, że warto mnie poznać. Zaczęliśmy ze sobą pisać. Od razu złapaliśmy wspólny język. Wymieniałam z nim wiadomości w każdej wolnej chwili, a czasu mi nie brakowało. Gdy mąż mnie nie krytykował, w ogóle się do mnie nie odzywał, a ja postanowiłam, że nie będę się mu narzucać.

Dominika miała rację. Nowa znajomość rzeczywiście poprawiła mi humor. Po jakichś dwóch miesiącach Filip zaproponował, żebyśmy przenieśli przyjaźń na realny grunt.

– Filip, chciałabym, ale nie mogę – napisałam. – Wiesz przecież, że jestem mężatką.

– Wiem i dlatego nie proponuję ci randki. To tylko kawa. Dwoje przyjaciół idzie razem na miasto – odpowiedział.

Wahałam się. Nie chodziło mi o męża. Bardziej obawiałam się, że gdy mnie pozna, uzna, że nie warto kontynuować tej znajomości. Opowiedziałam o wszystkim przyjaciółce, a ona zachęciła mnie, żebym się przełamała.

– Skarbie, to przecież nic złego. Kawa nie musi prowadzić do łóżka – stwierdziła Dominika.

– Nie o to chodzi. A co będzie, jeżeli mnie wyśmieje? Jeżeli nazwie mnie nudziarą?

– Nie dowiesz się, jeżeli nie spróbujesz. Po prostu zrób to. Zobaczysz, nie pożałujesz.

Poszłam za jej radą i umówiłam się z Filipem. Gdy wychodziłam, Damian nawet nie zapytał, dokąd idę. Rzucił tylko: „W tej bluzce widać ci boczki. Na twoim miejscu wstydziłbym się wyjść z domu w tak źle dobranych ciuchach”. Puściłam to mimo uszu. Byłam tak podekscytowana perspektywą spotkania z internetowym przyjacielem, że nie przejmowałam się słowami męża.

Było wspaniale. Filip był mną zachwycony, a gdy prawił mi komplementy, czułam, że mówi szczerze. Zaczęliśmy spotykać się regularnie. Nie, nie nawiązaliśmy romansu. Jeszcze nie, bo gdy tylko skończę pisać ten list, wypełnię papiery rozwodowe i położę je przed Damianem. Mój przyjaciel przypomniał mi, że można żyć normalnie, bez wiecznego wysłuchiwania nieuzasadnionej krytyki. Skoro mąż widzi we mnie wyłącznie wady, nie mam innego wyjścia, jak tylko przestać unieszczęśliwiać go swoją osobą.

Alicja, 37 lat

Czytaj także:„Moja mama ledwo przeżyła mój ślub. Nie mogła pogodzić się z tym, że jej córka-lekarka wychodzi za mąż za budowlańca”„Mąż tyrał na 2 zmiany, a pieniędzy nie przybywało. Do domu kupował mielonkę, a kochance podsuwał francuskie sery”„Życie siostry było usłane różami, ja na wszystko musiałam zapracować. Dziś ona bieduje na zasiłku, a ja mam kupę forsy”

Redakcja poleca

REKLAMA