A gdybym odeszła? – usłyszałam swój głos. Nie pierwszy raz w myślach zadawałam sobie to pytanie. Tym razem jednak mówiłam głośno i te słowa dotarły do uszu mojego męża, choć chyba ich nie zrozumiał.
– Co mówisz, Myszko?
– Gdybym odeszła… Od ciebie, oczywiście. Na zawsze.
– Ale co ci nagle strzeliło do głowy? – Adam swoim zwyczajem podszedł do mnie i pocałował w czoło. Tak robił, kiedy jego zdaniem plotłam trzy po trzy, kiedy moje naiwne pytania albo wprawiały go w doskonały nastrój, albo w zakłopotanie. – Dlaczego miałabyś ode mnie odchodzić? Przecież się kochamy, prawda? – odgarnął mi włosy z czoła, a ja odruchowo kiwnęłam głową. – Mamy mieć dzidziusia, nie pamiętasz? A w ogóle, co to za pomysły? No, chodź do mnie, malutka – objął mnie tak mocno jak zawsze. Zaczął głaskać po pękatym brzuchu, szeptać te swoje czułe słówka.
Co wtedy czułam? Czułam, że kocham Adama jak nikogo na świecie, że nic mnie z tej miłości nie wyleczy. Ale jednocześnie walczyłam z tym cielęcym uwielbieniem, jakie dopadło mnie w chwili, kiedy na Adama spojrzałam pierwszy raz.
Poznaliśmy się na wakacjach
To było last minute i niezbyt drogi hotel. Już pierwszego dnia przy kolacji zauważyłam Adama. Wyróżniał się spośród gości hotelu urodą. Regularne rysy, wysoki, wyprostowany, z fajną fryzurą, posiwiałą bródką. Zawsze ciągnęło mnie do starszych facetów…
Kiedy usłyszałam, jak rozmawia przez telefon po polsku, zaczęłam się zastanawiać, czy jest sam i czy powinnam do niego zagadać. Ale to on był pierwszy. Wieczorem wyszłam na patio, a on znalazł się przy mnie nie wiadomo skąd.
– Dobry wieczór – skłonił lekko głowę, podchodząc całkiem blisko. – Piękny wieczór, może jeszcze drinka przed snem? Ja mam ochotę, cieszyłbym się, gdyby dotrzymała mi pani towarzystwa.
Kompletnie mnie zatkało, dopiero po dłuższej chwili odzyskałam rezon.
– Okej, na lepszy sen – skinęłam głową.
– No właśnie – uśmiechnął się kusząco.
Szybko się oświadczył
Minęły dwa miesiące od powrotu z Krety, kiedy zaproponował kolację w Warszawie. Potem kolejną i wyjście do teatru. Sześć czy siedem randek później oświadczył mi się, wciskając mi na palec uroczy pierścionek z maleńkim diamentem. Oczywiście byłam pewna, że to kryształ górski albo coś w tym guście, ale nie dlatego nie przyjęłam oświadczyn.
– Za mało się znamy, nic o tobie tak naprawdę nie wiem – zaczęłam, ściągając z palca pierścionek. – Ty też mnie nie znasz i chcesz tak od razu pakować się w związek z obcą kobietą?
– Wystarczy ci pół roku?
– Na co?
– Żebyśmy się dobrze poznali. Akurat przyjdzie lato… – uśmiechnął się, pogładził mnie po włosach i zachowywał się tak, jakbym już przyjęła zaręczyny.
Pół roku później rzeczywiście zdecydowałam się na ślub z Adamem.
Mój mężczyzna bardzo mi imponował. Był 10 lat starszy ode mnie. Wydawał się dojrzały, doświadczony, pewny siebie, zapobiegliwy i opiekuńczy. Ja w wieku 36 lat właściwie porzuciłam wszelką nadzieję na jakiś stały związek, ale Adam zupełnie zmienił moją optykę.
Chcieliśmy mieć dziecko
Pewnego wieczoru, kiedy położył się obok mnie na łóżku, spytałam, czy kiedykolwiek myślał o dziecku.
– Uwielbiam dzieci. Jeśli dasz się namówić, jestem gotowy – i nie czekając na to, co powiem, wziął się do dzieła.
Dwa miesiące później mój świat stanął na głowie, a Adam oszalał ze szczęścia i zwariował na moim punkcie. Ciąża nie przebiegała całkiem prawidłowo. Po pierwszych mdłościach i dzikim apetycie dopadły mnie zawroty głowy. Pojawiły się plamienia i lekkie bóle brzucha.
Adam zaczął wozić mnie do rozmaitych specjalistów. Miał masę znajomych lekarzy, także wśród położników. Zalecono mi szereg badań. Wyniki nie były złe. Musiałam tylko bardzo na siebie uważać, najlepiej leżeć, i co kilka tygodni poddawać się kontroli. Kiedy minął szósty miesiąc, na szczęście zniknęło wszelkie zagrożenie.
– Wszystko przebiega prawidłowo, ale w pani wieku lepiej będzie zdecydować się na cesarskie cięcie – usłyszałam po kolejnym badaniu USG.
Byłam w szoku
Prosto z gabinetu lekarza pojechałam do siostry Adama. Mój mąż był akurat w delegacji, była więc okazja, żeby pogadać jak kobieta z kobietą. Umówiłam się z nią poprzedniego dnia. Akurat wtedy, kiedy braliśmy cichy ślub, Agnieszka była w Holandii.
Podjechałam autem pod bramę okazałej willi. Nacisnęłam dzwonek przy furtce i niemal od razu usłyszałam cichy brzęczyk.
– Zapraszam! – w otwartych drzwiach stała wysoka brunetka. – Ostrożnie, próg – powiedziała, podtrzymując mnie za łokieć.
Ledwie weszłam do obszernego holu, usłyszałam za plecami inny kobiecy głos.
– O rany, ona jest w ciąży! No, no, to się tatuś postarał.
Odwróciłam się. Za moimi plecami, na schodach, stała młoda dziewczyna, może dwudziestoletnia, i przyglądała mi się z ciekawością. Brunetka obrzuciła młodą wzrokiem pełnym przygany, po czym wyciągnęła do mnie rękę na powitanie.
– To moja bratanica, Gabrysia, córka Adama, mieszka ze mną od jakiegoś czasu… – rozejrzała się wokół trochę bezradnie. – No to już pani… już wiesz. Adam ma… znaczy miał rodzinę – jej ręka wciąż trzymała moją.
Stałam cała zdrętwiała i nie mogłam wydobyć ani słowa. Gospodyni pociągnęła mnie do salonu i usadziła w fotelu. Zaraz przyszła ta druga.
– Przepraszam za takie bezceremonialne powitanie, ale w sumie się cieszę, że cię poznałam – Gabriela stała przede mną i chyba naprawdę było jej głupio.
Po kilku minutach zniknęła gdzieś na piętrze i nie pokazała się do końca mojej wizyty.
Okłamał mnie
Przy drożdżówce i herbacie dowiedziałam się od siostry Adama, że mój mąż ma w sumie czworo dzieci: z pierwszą żoną Alicją dwie córki, Gabrielę i Olę, z drugą także dwie córki, Joasię i Zosię, obie mieszkały z matką w Berlinie. Kiedy Adam odszedł od swojej drugiej żony, ta związała się z Niemcem. Adam akurat był w delegacji. W Berlinie. Wszystko zaczęło mi się układać w logiczną całość.
Nie takich wrażeń spodziewałam się po wizycie u szwagierki. Chciałam ją poznać, zaprzyjaźnić się z nią, na luzie pogadać. Wiedziałam, że jest samotna, sądziłam więc, że przyjmie mnie z radością. Tymczasem była skrępowana wystąpieniem bratanicy.
– Adam nie powinien tego wszystkiego przed tobą ukrywać. Mówiłam mu, że to nieuczciwe, ale on twierdził, że tak jest lepiej, dopóki nie urodzisz. Nie chciał cię denerwować, miałaś na początku ciąży kłopoty, dlatego tak głupio się zachował – widziałam, że Agnieszka sama jest zdenerwowana.
Wielokrotnie pytałam Adama o przeszłość i podskórnie czułam, że nie mówi mi całej prawdy o sobie. Facet w jego wieku musiał mieć za sobą jakieś związki, a on nawet do jednego małżeństwa się nie przyznał. Ani do istnienia córek…
– Ale wiedz, moja droga – szwagierka mówiła uspokajającym tonem – że Adam uwielbia dzieci, cieszy się na to, że znów będzie ojcem. Musisz też wiedzieć, że mój brat bardzo cię kocha. A jego poprzednie żony… Alicja go zdradzała, a Iwony chyba w ogóle nie kochał. Zaszła w ciążę, to się ożenił… To nie była kobieta dla niego.
Pokręciłam głową.
– A ja? Czy ja jestem dla niego?! Oszukał mnie, więc… więc mnie nie szanuje – zaczęłam płakać.
Agnieszka mnie przytuliła.
– Cokolwiek myślisz, wiedz, że Adam będzie dbał o ciebie i dziecko. To porządny facet, mimo wszystko.
Miałam mętlik w głowie
Tamtego dnia wróciłam do domu w podłym nastroju. Gdyby nie synek w moim brzuchu, pewnie bym się upiła. Jeszcze zanim poszłam spać, postanowiłam, że odejdę od Adama. Myślałam, że nie mogę żyć z człowiekiem, który tak mnie oszukał. Założyłam, że do jego powrotu oswoję się z myślą przyszłego samotnego macierzyństwa. Zaczęłam się w duchu przekonywać, że dam sobie świetnie radę sama. Nawet gdyby Adam nie płacił alimentów, zdołam wychować syna. Oby tylko mały był zdrowy… Przez dwa dni i dwie noce spędzone samotnie układałam sobie plan rozmowy z mężem.
Kiedy wreszcie wrócił, nie umiałam nie oddać mu pocałunku. Mimo wszystko nie potrafiłam patrzeć na niego ze złością, nie odwróciłam się od niego.
Trzy dni minęły, zanim na głos wypowiedziałam te słowa:
– A gdybym odeszła?
Reakcja Adama wcale mnie nie zaskoczyła. Wiedziałam, że tak będzie.
– Oszukałeś mnie, Adaś. Masz cztery córki, dwie już dorosłe, a teraz byłeś w Berlinie u Asi i Zosi… Zaprzeczysz?
– Nie zamierzam zaprzeczać, miałem ci powiedzieć, Myszko, ale nasz dzidziuś trochę rozrabiał – pogłaskał mnie po brzuchu – nie mogłem narażać cię na stres, kochana. Zbyt mocno cię kocham.
Nie odeszłam od Adama. Nie mogłabym go zostawić, bo najbardziej skrzywdziłabym siebie. Był pierwszym mężczyzną, jakiego naprawdę kochałam. I kocham go nadal.
Jest najlepszym na świecie ojcem dla naszego synka. Krzyś nie widzi świata poza tatą. Jego córki też kochają ojca. A ja już wiem, podjęłam słuszną decyzję. Mimo wszystko. Nic nie wskazuje na to, bym się pomyliła.
Czytaj także: „W mojej rodzinie kobiety mogły liczyć tylko na siebie. Nie chciałam być kolejną, od której facet ucieknie w siną dal”
„Zachłanna macocha od początku mi nie pasowała. Aby przejąć majątek mojego ojca, nie cofnęła się przed najgorszym” „Przygarnęłam chłopca, który żebrał przed kościołem. Mąż zagroził rozwodem. Nie wiedział, że dobrze znam Mateuszka”