„Mąż nagle zostawił mnie z dziećmi, pustym kontem i długami. A w sądzie łajdak wyglądał, jakby spał na kasie”

smutna kobieta fot. Getty Images, Oliver Rossi
„– Nie możemy się dodzwonić do pana Rafała. Pani jest współwłaścicielką domu, więc proszę uregulować zaległości – mówiła bezdusznie kobieta z banku. Zamarłam. Jak mam to spłacić? Przecież taka rata to więcej niż połowa mojej pensji. Nic mi nie zostanie na życie, rachunki”.
/ 29.04.2024 11:15
smutna kobieta fot. Getty Images, Oliver Rossi

Byłam pewna, że Rafał nie uległ żadnemu wypadkowi. Dlaczego? Szafa świeciła pustkami. Gdy ją otworzyłam, ujrzałam tylko wieszaki. Nie było też teczki męża i jego laptopa. Czułam, co drań zrobił, ale mimo wszystko poszłam na policję.

Byłam w szoku

Już wtedy wiedziałam jednak, że on po prostu zwiał. Ode mnie, dzieci, obowiązków, codziennej rutyny. Bez słowa zabrał swoje rzeczy i zniknął. Okazał się łajdakiem, ale wkrótce przekonałam się, jak bardzo podłym.

– Mamo, kiedy tato wróci? – spytał Michał, który zerknął do sypialni.

Szybko zamknęłam szafę, by nie dojrzał, że nie ma w niej ubrań ojca.

– Nie wiem, pojechał w długą delegację... A ty powinieneś już spać! – powiedziałam, by jak najszybciej pozbyć się syna.

Kiedy zamknęły się za nim drzwi, przyłożyłam głowę do poduszki i zaczęłam rozpaczliwie płakać. Miękki materiał tłumił mój szloch aż do samego rana. Wtedy też dotarło do mnie całkowicie, co się stało. Rafał nas porzucił nie na tydzień czy miesiąc, ale na zawsze. Nie miałam żadnych złudzeń.

Byliśmy razem 15 lat

Nasz związek miał już niezły staż. 15 lat to wcale nie tak mało. Pobraliśmy się 13 lat temu, po 2 latach znajomości. Już w trakcie ślubu spodziewałam się pierwszego dziecka. Było więc wiadomo, że posiedzę w domu jakiś czas. Mąż zresztą przekonywał, że to dla mojego dobra i jego świętego spokoju.

– Twoja wypłata i tak jest mała, więc lepiej, żebyś siedziała w domu i odpoczywała przed porodem, a ja będę zarabiał na dom – mówił.

Urodziłam więc córeczkę i zajęłam się jej wychowaniem. Pod koniec urlopu macierzyńskiego byłam już jednak gotowa wracać do pracy. Wtedy jednak okazało się, że jestem w drugiej ciąży i znów będę miała powtórkę z rozrywki.

Potrzebowaliśmy przestrzeni

Gdy urodził się Michaś, szybko stało się jasne, że brakuje nam miejsca. Dwójka dzieci na 40 metrach kwadratowych dawała się we znaki. Wtedy wzięliśmy kredyt na niewielki domek z tarasem i ogrodem.
Rafał wszystko skalkulował i zapewniał, że poradzimy sobie ze spłatą kredytu bez uszczerbku na codziennym życiu. Zwłaszcza, że w tym czasie dostał solidną podwyżkę.

Wierzyłam mu i byłam taka szczęśliwa, patrząc na dom i dzieci, które rosły jak na drożdżach. Tak mnie to pochłonęło, że minęły mi kolejne 3 lata.

Wróciłam do pracy

Nie mogłam się już doczekać, by wyjść z domu, odstawić dzieci do żłobka i przedszkola, ubrać coś innego niż dres i pójść do pracy. W firmie wciąż na mnie czekali, więc powrót był naprawdę przyjemny. W tym czasie mąż awansował i zaczął znikać z domu coraz częściej.

Delegacji było coraz więcej i trwały coraz dłużej. Nie zwracałam na to specjalnej uwagi, bo taka była specyfika pracy Rafała, ale coraz częściej kłóciliśmy się, że nie spędza czasu z dziećmi.

Kredyt sam się nie spłaci – mówił i to był argument, z którym nie było sensu dyskutować.

– Niby tak, ale dzieci prawie cię nie widują. Niedługo zapomną, jak wygląda ich ojciec.

– Nie dramatyzuj – uciął moje pretensje.

Wtedy nie miałam pojęcia, jak bardzo moje słowa okażą się prorocze, a dzieci naprawdę przestaną pamiętać, jak wygląda tatuś.

Byłam zdezorientowana

Teraz patrzyłam na tę cholerną pustą szafę i chciało mi się znowu wyć. Był weekend, więc wysłałam dzieci do dziadków, by przez ten czas jakoś sobie to wszystko poukładać w głowie. Jak miałam powiedzieć dzieciom prawdę? Przecież to je złamie.

Zanim poszłam na policję, obdzwoniłam dla pewności wszystkie szpitale, ale nikt nie słyszał o Rafale. Z jednej strony czułam ulgę, a z drugiej złość, bo ewidentnie to zniknięcie męża śmierdziało. I to coraz bardziej.

Próbowałam się do niego dodzwonić, ale miał wyłączony telefon. W poniedziałek postanowiłam jeszcze skontaktować się z jego pracodawcą, ale tam usłyszałam wiadomość, która ścięła mnie z nóg.

– Pani Haniu, pan Rafał już u nas nie pracuje od miesiąca.  Nie mówił, co planuje.

Świetnie! Jeszcze zrobiłam z siebie idiotkę.

Po prostu czekałam

Naiwnie łudziłam się, że zaliczył jakiś skok w bok i za chwilę drzwi się otworzą. Cały czas rozmyślałam. Czy przestał mnie kochać? To jeszcze z bolącym sercem byłam w stanie zrozumieć. Ale dzieci? Jak mógł zostawić swoją ukochaną córeczkę i synka? To nie mieściło mi się w głowie.

Minął tydzień, a potem drugi. Dzieci zaczęły się dopytywać, kiedy tatuś wróci. Na początku wmawiałam im, że wyjazd mu się przedłuża, ale nie były ślepe i widziały, jak płaczę po kątach.

– Mamo, powiedz prawdę. Tata nas zostawił – zakomunikowała Jola.

Popatrzyłam w smutne oczy córki i pękłam. Powiedziałam, że nie wiem, gdzie jest ich ojciec i kiedy wróci.

– Na weekend na pewno będzie, bo mieliśmy jechać na wycieczkę – oświadczył z nadzieją Michaś.

Był jeszcze mały i bardzo ufny. Nie rozumiał powagi sytuacji i dramatu, który właśnie nas dotknął. Jola przytuliła się i zapewniła, że na pewno wszystko będzie dobrze. Chciałam w to wierzyć, ale kolejne miesiące pokazały, że dobrze to już było.

Denerwowałam się

Co miesiąc z banku przychodziły ponaglenia do spłaty rat za dom. Okazało się, że od jakiegoś czasu do banku nie wpłynęła ani złotówka.

– Nie możemy się dodzwonić do pana Rafała. Pani jest współwłaścicielką domu, więc proszę uregulować zaległości – mówiła bezdusznie kobieta z banku.

Zamarłam. Jak mam to spłacić? Przecież taka rata to więcej niż połowa mojej pensji? Nic mi nie zostanie na życie, rachunki. Szybko udałam się do banku, by zorientować się, ile środków jest na naszym wspólnym małżeńskim koncie.

– Niestety, od dłuższego czasu mają Państwo solidny debet – usłyszałam.

Załamałam się.

Powiedziałam prawdę rodzicom

Już od jakiegoś czasu moi rodzice wiedzieli, że Rafał dał nogę. Ojciec odgrażał się, co mu zrobi, jak tylko się pojawi w okolicy. Teraz musiałam ich uświadomić, jak wielka jest skala moich problemów. Nie mogłam już dłużej ukrywać, że zostałam z długami.

– Czułam, że coś jest nie tak, bo dziwnie się zachowywałaś – mówiła mama.  – Trzeba było mówić od razu. Zawsze ci pomożemy – zapewniła.

– Było mi wstyd – szepnęłam.

To nie ty powinnaś się wstydzić, ale ten łajdak! Nigdy go nie lubiłem – wściekał się ojciec.

– To nie ty powinnaś się wstydzić, ale ten łajdak! Nigdy go nie lubiłem – wściekał się ojciec.

A potem podał mi wypchaną kopertę.

– To nasze oszczędności. Nie ma tego dużo, ale trochę spłacisz.

Rozpłakałam się jak dziecko.

Rafał się odezwał

Mijały kolejne miesiące,  a ja próbowałam sobie radzić, spłacać ten cholerny kredyt i jakoś wiązać koniec z końcem. Dzieci przestały dopytywać, kiedy tata wróci, a ja przestałam czekać na Rafała. Nie obchodziło mnie już, gdzie się podział i co robi.

Wtedy dostałam SMS-a: „Nigdy nie próbuj mnie szukać”.

Próbowałam zadzwonić na ten numer, ale od razu był nieaktywny. Dało mi to jednak do myślenia.

Minął kolejny rok, a pomoc finansowa nadeszła ze strony rodziców. Sprzedali dom po babci i dali mi pieniądze na spłatę mojego kredytu. Nie była to jeszcze całość, ale byłam im wdzięczna, bo niewiele zostało i mogłam spłacić resztę spokojnie sama.

O dziwo, jakiś czas później Rafał odezwał się ponownie. Nie wiem, jak dowiedział się o spłacie kredytu, ale ewidentnie był to dla niego bodziec do kontaktu po prawie 3 latach. Nagle zażyczył sobie rozwodu i połowy domu. Wściekłam się i powiedziałam, że oprócz rozwodu nic nie dostanie.

Nie odpuściłam

Byłam tak zła i zdeterminowana, że wynajęłam detektywa. Tym razem Rafał miał cały czas czynny telefon, więc bez problemu można było namierzyć jego lokalizację. Detektyw ustalił, gdzie i z kim mieszka.
Okazało się, że jest w związku i pracuje na czarno u przyszłego teścia, by nie wykazywać dochodów. Tylko że teść był prawdziwym bogaczem, a mój mąż woził się luksusowym autem, mieszkał w willi i do tego spodziewał się dziecka.

Zrobiło mi się gorąco. Wtedy wynajęłam jeszcze adwokata. Zależało mi, żeby drań dostał nauczkę. Rozprawa rozwodowa była długa i trudna. Rafał nie chciał ustąpić. Nie mogłam patrzeć na niego. Zmienił się. Było widać, że ocieka luksusem z każdej strony i że jest z tego dumny. Poza złością nie czułam już jednak nic. Chciałam już tylko świętego spokoju dla siebie i dzieci. I domu, o który tak walczyłam, a który mi się należał.

Hanna, 37 lat

Czytaj także: „W spadku po rodzicach dostałam pieniądze, mieszkanie i siostrę. Myślałam, że mnie oskubie, a ona mi pomogła”
„Po śmierci męża wciąż mieszkałam z teściami. Gdy nagle sprzedali dom, wyrzucili mnie z dzieckiem na ulicę”
„Syn kazał mi wybierać: albo nowa żona, albo kontakty z wnuczką. Myślałem, że pęknie mi serce”

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA