„Mąż nagle zniknął i zostawił mnie w gołych ścianach. Teraz on bryka z kochanką, a ja nie mam nawet na chleb dla dzieci”

kobieta fot. iStock by Getty Images, Dima Berlin
„Rzuciłam klucze na komodę i odruchowo zajrzałam do salonu. Przystanęłam w miejscu, jakbym wpadła w jakąś pułapkę. Zamiast naszego dużego, wygodnego narożnika zobaczyłam pustą przestrzeń. Zabrakło też telewizora”.
/ 18.01.2025 07:15
kobieta fot. iStock by Getty Images, Dima Berlin

Kiedyś wydawało mi się, że tworzymy szczęśliwą rodzinę. Razem z Olkiem budowaliśmy nasze życie cegła po cegle. Mieliśmy wspólne plany, marzenia, a nasze dzieci były najpiękniejszym owocem tej miłości. Ale czy to naprawdę była miłość?

Wszystko zniknęło

Jeszcze rok temu staliśmy w kuchni i piliśmy kawę. Olek mówił o remoncie łazienki, o wakacjach nad morzem. Wierzyłam w każde jego słowo. Dziś wiem, że już wtedy w jego głowie były plany na zupełnie inne życie. Życie beze mnie.

Wszystko zaczęło się psuć powoli. Nie było jednej kłótni, po której drzwi trzasnęły z hukiem. Były drobne gesty, których wcześniej nie zauważałam – mniej spojrzeń, rzadsze dotknięcia, wymówki i znikanie na coraz dłużej.

Kiedy tamtego dnia weszłam do domu, od razu poczułam, że coś jest nie tak. Cisza – ta głucha, przytłaczająca cisza, której nigdy wcześniej tu nie było. Dzieci były jeszcze w przedszkolu, a ja właśnie wróciłam z pracy, gotowa rzucić się w wir domowych obowiązków. Ale tym razem nic na mnie nie czekało.

Rzuciłam klucze na komodę i odruchowo zajrzałam do salonu. Przystanęłam w miejscu, jakbym wpadła w jakąś pułapkę. Zamiast naszego dużego, wygodnego narożnika zobaczyłam pustą przestrzeń. Zabrakło też telewizora. Na podłodze zostały tylko ślady po nóżkach mebli i plamy, które kiedyś ukrywały się pod dywanem. Pobiegłam do kuchni – lodówka zniknęła. Nawet mikser, który kupiliśmy w promocji kilka miesięcy temu, przepadł.

– Co do diabła… – wyszeptałam.

Zabrał cały majątek

Zaczęłam się trząść. Nie z zimna, bo w domu wciąż było ciepło, ale z czystej, pierwotnej paniki.

– Nie, nie, nie… – powtarzałam, jakbym tymi słowami mogła odwrócić rzeczywistość.

Telefon wyciągnęłam z kieszeni trzęsącymi się dłońmi. Wybrałam numer Olka. Pierwszy raz – cisza. Drugi – cisza. Trzeci – głos automatycznej sekretarki. Już wszystko rozumiałam. Chciałam krzyczeć, rzucić telefonem o ścianę, ale wtedy przypomniałam sobie, że muszę odebrać dzieci z przedszkola.

Usiadłam na podłodze w pustym salonie, próbując uspokoić oddech. Serce waliło mi jak młotem, a w głowie rozbrzmiewało jedno pytanie: „Jak on mógł nam to zrobić?”.

Kiedy odbierałam dzieci z przedszkola, widok ich uśmiechniętych buzi rozdzierał mnie na pół. Wiedziałam, że za chwilę te uśmiechy znikną, a ja będę musiała odpowiedzieć na pytania, na które nie miałam odpowiedzi.

– Mamusiu, a gdzie są moje zabawki? – spytała Ania, kiedy weszliśmy do domu.

Zawahałam się. Co miałam powiedzieć? Że ich ojciec zabrał je dla swojej kochanki? Że zostawił nas z niczym? Nie mogłam.

– Tata pożyczył je komuś na chwilę. Niedługo je odzyskamy. – Uśmiechnęłam się, choć łzy paliły mnie pod powiekami.

Nic nie rozumiały

– Ale dlaczego pożyczył moją lalkę? – Dopytywała Ania. – Przecież to była moja najlepsza lalka!

Nie wytrzymałam. Pochyliłam się nad nią i przytuliłam tak mocno, jak tylko mogłam.

– Wszystko będzie dobrze, obiecuję – wyszeptałam, choć sama w to nie wierzyłam.

Kiedy dzieci zasnęły, usiadłam przy stole z telefonem w dłoni. Napisałam do Olka: „Co ty sobie wyobrażasz? Jak mogłeś nas tak zostawić? Zabrałeś wszystko, nawet rzeczy dzieci! Skontaktuj się ze mną natychmiast”. Nie odpowiedział. Ale ja już wiedziałam, że tego tak nie zostawię.

Odezwał się dopiero następnego dnia. Zadzwonił, jakby nic się nie stało.

– To już nie twoje sprawy. Potrzebuję tego wszystkiego do nowego życia – oznajmił chłodno.

– Nowego życia?! Z czego ty chcesz budować to swoje nowe życie? Z rzeczy naszych dzieci?! – wykrzyczałam.

– Moje dzieci nie będą cierpieć – odparł. – Wszystko im wynagrodzę.

Śmiałam się gorzko. Wynagrodzi? Czym? Nową kobietą, która urządza się naszym kosztem? Wiedziałam, że to Kasia, jego nowa partnerka, jest odpowiedzią na wszystkie moje pytania.

Poszłam do nich

Dowiedziałam się, gdzie mieszkają. Kasia wstawiła na media społecznościowe zdjęcie nowego salonu. Na stoliku kawowym rozpoznałam nasz wazon, a za nim… nasz telewizor.

Nie mogłam dłużej czekać. Pojechałam tam, zostawiając dzieci u sąsiadki. Otworzył mi Olek.

– Co ty tu robisz? – Zmarszczył brwi, jakbym to ja była tą, która przegięła.

– Co robię?! – warknęłam, wpychając się do środka. – Oddawajcie moje rzeczy!

Kasia pojawiła się w drzwiach salonu. Patrzyła na mnie z udawaną niewinnością.

– To już jest nasze – powiedziała słodkim tonem. – Ustaliliście to chyba między sobą?

Poczułam, jak wzbiera we mnie wściekłość. Wzięłam wazon i rzuciłam nim na ziemię.

– Te rzeczy wrócą tam, gdzie ich miejsce. A jeśli nie, to zobaczymy się w sądzie – wycedziłam.

Kasia zbladła. Olek stał zaskoczony, jakby nie wierzył, że naprawdę się na to odważę. Ale ja już wiedziałam – tym razem wygram.

Po wizycie u Olka wróciłam do domu z jednym postanowieniem: czas działać. Następnego dnia skontaktowałam się z prawnikiem. Wyłożyłam całą historię – od zniknięcia rzeczy po nowe życie Olka z Kasią.

– Czy mogę coś odzyskać? – spytałam z nadzieją.

– To zależy. Jeśli macie wspólnotę majątkową, jest szansa. Możemy złożyć wniosek o podział majątku i roszczenie o zwrot rzeczy zabranych z domu. Ale proszę się przygotować, to może potrwać – wyjaśnił.

Chciałam zemsty

Właśnie tego najbardziej potrzebowałam – działać szybko, żeby dzieci nie czuły, że ich świat się zawalił. Wieczorem opowiedziałam im część prawdy.

– Tata zabrał nasze rzeczy, ale prędko je odzyskamy – zapewniłam.

Ania spojrzała na mnie poważnie.

– A jeśli tata nie zechce ich oddać?

– To ja o to zadbam – odpowiedziałam pewnie, choć w środku drżałam. Wiedziałam jedno: jeśli Olek myśli, że zniszczy nasze życie, to jeszcze nie wie, z kim zadarł.

Wniosek sądowy był gotowy, ale zanim cokolwiek ruszyło, Olek znów się odezwał. Zadzwonił późnym wieczorem.

– Co ty wyprawiasz? Po co ci prawnik? – Zapytał oschle.

– Po to, żebyś przestał myśleć, że możesz robić, co chcesz – odpowiedziałam spokojnie, choć w środku czułam narastającą złość.

– Chcesz wojny? – syknął. – Dzieci na tym ucierpią.

– To ty je skrzywdziłeś – przerwałam mu. – Okradłeś je w ich własnym domu.

Wystraszył się

Przez chwilę milczał, potem westchnął ciężko.

– Możemy się spotkać i porozmawiać?

Zgodziłam się, choć wiedziałam, że nie zrobił tego z poczucia winy, tylko z lęku przed sądem. Spotkaliśmy się w kawiarni, na neutralnym terenie.

– Kasia nie chce problemów – zaczął Olek, rozglądając się nerwowo. – Możemy zwrócić kilka rzeczy, ale nie wszystko.

– Wszystko – poprawiłam go stanowczo. – I jeszcze dodatkowo pokryjesz koszty, które poniosłam.

Patrzył na mnie z niedowierzaniem. Może myślał, że odpuszczę, ale ja już nie miałam złudzeń. Ten człowiek nie był tym samym, którego kiedyś pokochałam. Teraz był tylko wrogiem.

Kilka tygodni później odzyskałam część rzeczy – tylko te, których Kasia i Olek najwyraźniej już nie potrzebowali. Reszta przepadła. Zgłosiłam wszystko do sądu, choć wiedziałam, że bitwa o resztki majątku to dopiero początek.

Odegrałam się

Najważniejsze, że dzieci zaczęły się uśmiechać. W ich pokoju znów pojawiły się zabawki, nowe, wybrane razem w sklepie. Może nie tak piękne jak te, które zabrano, ale były nasze – symbolem nowego początku.

Wieczorem, kiedy siedzieliśmy razem na kanapie, Ania przytuliła się do mnie.

– Mamusiu, naprawdę wszystko się ułoży? – spytała cicho.

Spojrzałam na nią i pogładziłam po włosach.

– Tak, kochanie. Będziemy szczęśliwe, obiecuję.

Wiedziałam, że nie czeka mnie łatwa droga. Ale teraz, bardziej niż kiedykolwiek, czułam siłę. Olek nie mógł już mnie zranić. Zrozumiałam, że walka o siebie i dzieci to nie tylko kwestia rzeczy materialnych, ale przede wszystkim naszej godności.

Patrycja, 33 lata

Czytaj także:
„Przez 8 lat kombinowałem, jak zdobyć ukochaną. Postawiłem wszystko na jedną kartę i zrobiłem z siebie pośmiewisko roku”
„Po 40. chciałem posmakować wolności. Nie dość, że zostałem z niczym, to jeszcze straciłem szacunek do samego siebie”
„Sąsiedzi wytykali mnie palcami, bo byłam panną w ciąży. Do dziś nie mogę uwierzyć w to, jak zachowali się moi bliscy”

Redakcja poleca

REKLAMA