Zawsze wiedziałam, że mój mąż jest bawidamkiem i ogląda się za innym kobietami. I chociaż nigdy nie złapałam go na gorącym uczynku, to wielokrotnie podejrzewałam go o to, że nie był mi wierny. Jednak nigdy nie planowałam go zostawić. Z jednej strony nadal go kochałam, a z drugiej taki układ po prostu mi odpowiadał. Do czasu.
Mąż był wielbicielem kobiet
Już wychodząc za mąż za Marka wiedziałam, że mogą być problemy. Był najprzystojniejszym facetem na roku, za którym oglądały się wszystkie dziewczyny. A on skrzętnie to wykorzystywał, zmieniając je jak rękawiczki. I kiedy w końcu jego zainteresowanie skupiło się na mojej osobie, to wiedziałam, że jedyne, na co mogę liczyć, to przelotny romans. Jednak nasz związek trwał przez kolejne lata, a Marek wcale nie zamierzał się ze mną rozstawać. Co więcej – kilka miesięcy po zakończeniu studiów poprosił mnie o rękę.
– Jesteś tego pewna? – zapytała mnie przyjaciółka, której pochwaliłam się pierścionkiem zaręczynowym.
Spojrzałam na swój serdeczny palec, na którym dumnie tkwił dowód naszej miłości.
– Jestem – odpowiedziałam.
W tamtym momencie byłam przekonana, że jestem właśnie tą osobą, dzięki której Marek całkowicie się zmienił.
– Mam nadzieję, że nie popełniasz błędu – cicho westchnęła Kaśka.
Nie mogłam mieć jej tego za złe. Moja przyjaciółka doskonale znała mojego narzeczonego i była przekonana, że on nie jest w stanie być wierny jednej kobiecie.
Uśmiechnęłam się do niej i zapewniłam ją, że wiem co robię. Ale czy tak było na pewno?
Liczyłam, że zmienił się dla mnie
W głębi duszy miałam wątpliwości. Marek od zawsze uganiał się za spódniczkami i tak naprawdę nigdy nie brał żadnych związków na poważnie. Dopiero ze mną związał się na dłużej i wszystko wskazywało na to, że w końcu zapragnął stabilizacji. Jednak nie mogłam mieć stuprocentowej pewności.
– Żebyś tylko nie żałowała – ostrzegła mnie druga koleżanka.
Ona także wątpiła w to, że uda nam się z Markiem stworzyć trwały, szczęśliwy i oparty na wierności związek. Ja jednak postanowiłam zaryzykować.
Pewnego czerwcowego dnia stanęliśmy na ślubnym kobiercu i złożyliśmy sobie małżeńską przysięgę. W tamtym momencie byłam najszczęśliwszą dziewczyną pod słońcem. I nikt nie byłby w stanie mnie przekonać, że popełniam swój największy błąd.
Nie wystarczałam mu
Pierwsze miesiące naszego małżeństwa były bardzo szczęśliwe. Marek bardzo się starał i na każdym kroku udowadniał mi, że jestem jedyną kobietą w jego życiu.
– Przecież wiesz, że kocham tylko ciebie – odpowiadał mi, gdy żartobliwie pytałam go, czy jeszcze mu się nie znudziłam.
I taka odpowiedź całkowicie mi wystarczała. Pomimo wątpliwości i niepewności chciałam wierzyć, że uda nam się stworzyć rodzinę, a Marek w końcu zrozumie, że to ja jestem miłością jego życia.
Jednak moje szczęście nie trwało zbyt długo, a Marek bardzo szybko pokazał, że nigdy nie przestał być wielbicielem pięknych kobiet. Już kilka miesięcy po ślubie zauważyłam, że ogląda się za dziewczynami i kobietami i niemal każdą z nich obdarza swoim najbardziej uwodzicielskim uśmiechem.
"To jeszcze nic nie znaczy" – próbowałam sobie tłumaczyć zachowanie męża. Ale Marek nie pozwalał mi zapomnieć o tym, z czego był znany na studiach. Coraz dłużej zostawał w pracy i coraz częściej wyjeżdżał w delegacje. To oczywiście jeszcze o niczym nie świadczyło, ale we mnie już wtedy zapaliła się czerwona lampka.
Byłam podejrzliwa
– Taką mam pracę – odpowiadał za każdym razem, gdy pytałam go o powód nieobecności na kolacji czy przyczynę weekendowego wyjazdu. I tutaj akurat musiałam się z nim zgodzić. Marek był przedstawicielem handlowym i sporą część tygodnia spędzał poza domem. I tak naprawdę nie mogłam mieć do niego pretensji, bo dzięki jego zarobkom żyliśmy na naprawdę wysokim poziomie.
– Złapałaś go na gorącym uczynku? – pytała mnie Kaśka, gdy żaliłam się jej ze swoich podejrzeń. Nigdy nic takiego nie miało miejsca. Swego czasu nawet przejrzałam telefon męża, a nawet próbowałam go śledzić. Jednak nic podejrzanego nie znalazłam. Albo mój mąż był czysty jak łza albo dobrze się krył.
Spędzaliśmy wakacje osobno
Tego lata pierwszy raz od wielu lat musieliśmy spędzić wakacje oddzielnie. Okazało się, że nasze terminy urlopów się nie zgrały, a żadne z nas nie mogło ich przełożyć.
– Nawet nie wiesz, jak jest mi przykro – powiedział Marek gdy poinformowałam go, że tym razem nie pojedziemy razem nad morzem. – To może odwołam ten wyjazd? – zapytał ze zbolałą miną.
– Nie rób tego – odpowiedziałam.
Marek bardzo lubił polskie morze i nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdyby przeze mnie miał zrezygnować z wyjazdu.
– Po porostu pojedziesz sam. I przynajmniej na chwilę ode mnie odpoczniesz – dodałam z uśmiechem.
Marek zrobił zaskoczoną minę, a potem zapewnił mnie, że nigdy nie chciał ode mnie odpoczywać.
– Ale faktycznie potrzebuję tego wyjazdu – powiedział. – Muszę odpocząć i nabrać energii na nowe wyzwania w pracy. Nie będziesz mieć nic przeciwko? – zapytał. Zapewniłam go, że spokojnie może jechać.
Zaskoczyłam go
Jeszcze tego samego dnia Marek potwierdził rezerwację i pod koniec tygodnia już się opalał nad polskim morzem. Codziennie do siebie dzwoniliśmy, co utwierdzało mnie w przekonaniu, że mój mąż bardzo za mną tęskni. Dlatego gdy udało mi się zdobyć wolny piątek, to postanowiłam go odwiedzić. I oczywiście nic mu nie powiedziałam. "To będzie niespodzianka" – pomyślałam. I rzeczywiście to była niespodzianka. Ale niestety niezbyt przyjemna.
Nad morze dotarłam późnym wieczorem. I od razu udałam się do pokoju męża. Jednak gdy otworzyłam drzwi, to nie zobaczyłam stęsknionego małżonka. Moim oczom ukazał się rozbawiony Marek, który zabawiał się z jakąś młodą dziewczyną.
– Co tu się dzieje? – zapytałam zszokowana.
Marek poderwał się z łóżka jak oparzony i próbował zebrać porozrzucane wszędzie ubrania. Natomiast jego towarzyszka spojrzała na mnie ze zdumieniem.
– Co pani tu robi? – zapytała. A potem spojrzała na Marka.
– Przyjechałam odwiedzić męża – odpowiedziałam spokojnie, chociaż do spokoju było mi bardzo daleko.
Dziewczyna spojrzała na mnie zaskoczonym wzrokiem. Najwidoczniej mój niewierny mąż nie powiedział jej, że jest żonaty.
Byłam wściekła
– Bardzo proszę, aby opuściła pani ten pokój – powiedziałam zimno. I młoda dzierlatka uczyniła dokładnie to, o co ją poprosiłam. A ja odwróciłam się w stronę Marka.
– Od dawna mnie zdradzasz? – zapytałam zimno.
I chociaż bałam się odpowiedzi, to tak naprawdę wiedziałam, że może być tylko jedna.
– To był tylko jeden raz – odpowiedział jednak mój mąż.
Nie uwierzyłam mu. Byłam przekonana, że Marek tak naprawdę nigdy nie zrezygnował ze swoich nawyków.
Chciałam wybaczyć
Długo zastanawiałam się, jak mam postąpić w tej sytuacji. Przyjaciółka radziła mi rozstanie z Markiem, ale ja nie mogłam się na to zdecydować. Z jednej strony cały czas coś do Marka czułam. Ale nie tylko to zaważyło na mojej decyzji. Nie chciałam przyznać sama przed sobą, że poniosłam w tym małżeństwie porażkę i że spełniły się wszystkie najczarniejsze przewidywania.
– Wybaczam ci – powiedziałam Markowi.
I zgodziłam się na jego powrót do domu. Jednak nie przewidziałam najważniejszego – że romans mojego męża będzie miał konsekwencje. Kilka tygodni po tym, jak pozwoliłam Markowi wrócić do domu, w progu stanęła jego kochanka. I nie dało się ukryć, że sytuacja uległa zmianie.
– Jest pani w ciąży – stwierdziłam, patrząc na jej brzuch. – Który to miesiąc? – zapytałam, aby dokonać w myślach pewnych obliczeń.
Jednak wcale nie musiałam tego robić, bo byłam przekonana, że ojcem tego dziecka jest mój mąż.
Czułam się upokorzona
– Pozwoli mu pani odejść? – zapytała cicho.
W pierwszym momencie chciałam zamknąć jej drzwi przed nosem i zapomnieć o tym spotkaniu. Ale potem doszłam do wniosku, że nie da się zmienić tego co się stało.
– Pozwolę – odpowiedziałam.
I gdy tylko mąż wrócił do domu, to poprosiłam, aby się spakował. Początkowo patrzył na mnie ze zdziwieniem, ale gdy tylko zobaczył kto siedzi na naszej kanapie, to od razu wszystko zrozumiał.
– Ale to niczego nie zmienia – powiedział. Dla mnie zmieniało to wszystko.
– To koniec – odpowiedziałam cicho.
I wtedy dotarło do mnie, że właśnie zakończyłam swoje małżeństwo.
Marek próbował namówić mnie do zmiany decyzji. Ale ja byłam nieugięta. Zdałam sobie sprawę z tego, że przez wiele lat byłam bardzo naiwna. Mój mąż zapewne zdradzał mnie wielokrotnie, a ja przez cały ten czas nie chciałam przyjąć tego do wiadomości. I dopiero ciąża jego kochanki uświadomiła mi, że nie warto dłużej tkwić w tym związku. Teraz to niech ona się martwi, że ma w domu faceta, który jest psem na baby. A ja w końcu rozpocznę nowe życie.
Marta, 35 lat
Czytaj także: „Były narzeczony wracał do mnie w podskokach, gdy wygrałam 500 tysięcy. Wierzyłam, że to przypadek”
„Wakacje na Mazurach były czystą przyjemnością. Do czasu, aż zobaczyłem swoją dziewczynę baraszkującą w krzakach”
„Przed śmiercią żona wyznała, że byłem dla niej tanim zamiennikiem miłości. Pozbyła się ciężaru, a ja się załamałem”