Chyba nigdy nie jest łatwo podjąć decyzję, że się odchodzi od ukochanej osoby. Mój mąż jednak mi to zadanie nieco ułatwił. Dziś naprawdę nie mam pojęcia, dlaczego kochałam taką karykaturę człowieka. Cóż, mówią, że miłość zakłada klapki na oczy.
Zbyt wiele lat kurczowo trzymałam się tej miłości. W naszym związku to ja prowadziłam firmę, ogarniałam rachunki, zakupy, zobowiązania, organizowałam życie, słowem – byłam odpowiedzialna.
Kobieta i do tańca i do różańca
Nigdy przez myśl mi nie przeszło, że Karol mnie wykorzystuje, prześlizguje się przez życie pewny, że wyciągnę go z każdej opresji i zawsze może na mnie liczyć.
– Misiu, na bank się nie wyrobię. Mam kupę roboty, a na jutro muszę zrobić prezentację dla klienta i przygotować się do niej. Pomożesz? – prosił, robiąc maślane oczy.
Pomogłam. No bo jak mogłabym nie pomóc. Gwoli ścisłości, to zrobiłam całą prezentację za niego. Skoro miałam fajniejsze pomysły na produkt, który miał zaprezentować i lepiej znałam program do prezentacji, to byłabym fatalną żoną, gdybym nie pomogła. Zresztą, prowadziliśmy razem agencję reklamową, więc znałam nasze produkty. On był dyrektorem sprzedaży, bo umiał czarować jak nikt, a ja po prostu prezeską całej firmy.
Karol zasypywał mnie całusami i pochwałami, a ja, jak ten pies, cieszyłam się i merdałam ogonem. Żywiłam się świadomością, że mój mąż mnie potrzebuje. Z perspektywy czasu wydaje mi się, że w ten sposób próbowałam potwierdzić swoją wartość. Wydawało mi się, że jestem niewystarczająca, a uznanie Karola było najwyższą nagrodą.
Byłam gotowa szorować nosem po podłodze ze zmęczenia, byleby tylko go uszczęśliwić. I pewnie do dziś robiłabym za wół pociągowy, gdyby Karolowi nie powinęła się noga. Tak się facet potknął, że wpadł między nogi dwudziestoletniej blondynki z sarnimi oczami i biustem DD.
Dziewczyna bardzo ładna i niegłupia, wiem, bo sama ją zatrudniałam na stanowisko stażystki. Po czasie jednak okazało się, że nie miała ochoty się czegokolwiek nauczyć, po prostu przychodziła, odbijała przysłowiową kartę i odbębniała godziny.
– Nie rozumiem tej młodzieży. Taka szansa, w takiej firmie, a ona z tego nie korzysta. Bananowe dziecko – podsumowała ją któregoś dnia Jolka, szefowa działu księgowości.
Nie powiem, uśmiałam się, choć nie do końca zrozumiałam, o co jej chodzi z tym bananowym.
– Oj tak się mówi o dzieciakach, które mają bogatych rodziców. Tatuś naszej Dominiki to potentat blachy falistej. Mają taki majątek, że ta mała nie musi pałać się pracą. Może tatuś ją wysłał do „normalnej pracy”, żeby nauczyć ją szacunku do pieniądza, czy coś – dywagowała.
Cóż, niewiele mnie obchodziło, czym zajmuje się tatuś Dominiki, ani ona sama. Miałam tyle roboty, że zupełnie nie zaprzątałam sobie tym głowy.
Cóż, może gdybym się zainteresowała, czym zajmują się nasi stażyści, nie musiałabym przeżywać tego wszystkiego. Nie dowiedziałabym się też ostatnia tego, o czym od tygodni plotkowała cała firma.
Byłam ślepa
W ogóle nie zwracałam uwagi na współczujące spojrzenia moich pracowniczek, ani podejrzanego zachowania Karola. Byłam tak pochłonięta pracą, że na nic nie miałam siły. Karol też był bardzo zajęty, bo przygotowywaliśmy się do ważnego przetargu. Także zupełnie nie zaprzątałam sobie głowy jego późnymi powrotami do domu.
Któregoś dnia przy śniadaniu Karol zrzucił na mnie bombę. Nie powiem, zbierałam szczękę z podłogi.
– Dłużej tak nie mogę – oznajmił. – Będzie lepiej jeśli odejdę. No co tak patrzysz? Zakochałem się.
Tak właśnie dowiedziałam się o romansie z Dominiką.
Ludzie nie mogli się nadziwić, jakim cudem niczego nie podejrzewałam. Dziewczyna chwaliła się na Instagramie swoim nowym facetem, a Karol specjalnie się nie ukrywał. Chyba tylko ktoś głuchy i ślepy mógłby nie zauważyć, co się dzieje.
A teraz najlepsze, mój kochany mąż pozostawał przy mnie tak długo, tylko z szacunku. Myślał, że ja wiem i tylko udaję, że nie wiem. A on, lwie serce, nie miał siły dłużej już ciągnąć tej farsy. To są jego słowa.
Teraz to przesadził
Postanowiłam się jak najszybciej wyprowadzić z naszego mieszkania. Na razie zostanę w hotelu, a w międzyczasie rozejrzę się za kupnem czegoś nowego. Nie mogłabym spać w tym łóżku ani nocy dłużej.
Po wiadomości, którą sprzedał mi Karol, po prostu poszłam się spakować. Nie było sensu tego komentować, ani pytać dlaczego. Mam jeszcze resztki honoru.
– Wiolka, zaczekaj – Karol podreptał za mną do garderoby.
Jeszcze przez chwilę myślałam, że może zechce mnie przeprosić, będzie błagał o wybaczenie. Przeliczyłam się.
– Mogłabyś jeszcze w tym miesiącu zapłacić rachunki?
Jeśli jeszcze przed chwilą kochałam Karola, to tym pytaniem ostatecznie dobił tę miłość.
– Od dziś sam zajmujesz się tymi sprawami – wycedziłam. – Zadzwoń do kadr i weź bezpłatny urlop na kilka tygodni. Nie chcę cię na razie widzieć w firmie – oświadczyłam.
– Co ty gadasz za bzdury? To też moja firma – oburzył się.
– Formalnie wszystko jest na mnie – odparłam i wróciłam do pakowania
Przezornie zabrałam ze sobą cenniejszą biżuterię i kilka torebek.
Uwolniłam się od drania
Jadąc do hotelu, zadzwoniłam do Jolki.
– Bierz urlop, i przyjeżdżaj. Zaraz wyślę ci adres. Muszę ci coś opowiedzieć – powiedziałam i się rozłączyłam.
Kiedy opowiadałam jej wszystko przy butelce szampana, poczułam, że kamień spadł mi z serca i dziwne brzemię z ramion.
– Wiesz co, mi się wydaje, że dopiero teraz zaczniesz prawdziwe życie – powiedziała Jolka, podnosząc kieliszek. – Jesteś kobietą sukcesu, do tego atrakcyjną. Możesz mieć, co tylko zechcesz. Szkoda, że zmarnowałaś szmat czasu na tego gnojka.
Tego dnia Jolka była naprawdę dobrą przyjaciółką i dzięki niej odzyskałam choć trochę wiary w siebie.
Byłam jej wdzięczna
W pracy zaczęłam załatwiać wszystkie formalności, żeby pozbyć się Karolka i z firmy i z życia. Ciągle byłam na łączach z prawnikami. Także ta sprawa i sprawy firmy skutecznie wypełniały cały mój czas.
Karol schodził mi z drogi, ale ta mała kręciła się w pobliżu. Nie wiem, na co liczyła, że wywalę ją na zbity pysk? Zupełnie niczego by jej to nie nauczyło. A tak, niech jeszcze kilka tygodni pobędzie sobie w stresie.
Za namową Jolki poszłam też na kilka sesji z terapeutą. Po kolejnym spotkaniu poczułam się naprawdę wdzięczna tej głupiutkiej blondynie. Gdyby nie ona, pewnie nadal tkwiłabym w związku, w którym byłam wykorzystywana.
Na szczęście nie zdążyliśmy się dorobić dzieci, ale zostało mi jeszcze kilka lat. Mam nadzieję, że poznam mężczyznę, który będzie dla mnie wsparciem, a nie pijawką.
Nawiasem, jestem ciekawa, kto teraz płaci Karolkowi rachunki, leasingi i ogarnia mu życie.
Wioletta, 36 lat
Czytaj także:
„Mąż mówił, że mam obsesję, skoro podejrzewam go o romans. W końcu przyłapałam go w łóżku z przyjaciółką”
„Moja mama ma łeb do interesów. Taka z niej bizneswoman, że ma w nosie urzędy i sanepid. Zdziwię się, jeśli to nie rypnie”
„Zgubiłam się w drodze do domu i trafiłam na wypadek. Gdyby nie ta pomyłka, nie uratowalibyśmy życia biednej kobiecie”