„Mąż miał pretensje, że nie zachodzę w ciążę. Czułam, że pod taką presją zostanie rodzicami graniczy z cudem"

kobieta nie może zajść w ciążę fot. iStock, dolgachov
„Bartek nie miał żadnych wątpliwości. Dla niego dziecko było priorytetem. I tego samego oczekiwał ode mnie”.
/ 14.04.2024 14:30
kobieta nie może zajść w ciążę fot. iStock, dolgachov

Posiadanie dziecka zawsze było moim ogromnym marzeniem. Dlatego gdy tylko wyszłam za mąż za Bartka, to od razu postanowiliśmy, że nie będziemy z tym zwlekać zbyt długo. Jednak ja nie nakładałam na siebie zbyt dużej presji.

Stwierdziłam, że wszystko powinno toczyć się swoim torem. Zupełnie inaczej podchodził do tego mój mąż. On zupełnie zafiksował się na punkcie dziecka, które stało się jego obsesją. A gdy zaczął mieć do mnie pretensje, że nie zachodzę w ciążę, to poczułam, że pod taką presją zostanie rodzicami jest niemal niemożliwe.

Powinniśmy jak najszybciej mieć dziecko

Bartek nigdy nie ukrywał, że chce zostać ojcem. Mnie to zupełnie nie przeszkadzało, bo ja też nie zamierzałam zwlekać z macierzyństwem zbyt długo. Często o tym rozmawialiśmy i oboje doszliśmy do wniosku, że kilka miesięcy po ślubie rozpoczniemy starania. A że byliśmy już po studiach, mieliśmy mieszkanie i całkiem niezłe warunki finansowe, to taka decyzja wydawała się bardzo rozsądna.

— To kiedy zostanę ciocią? — zapytała mnie siostra, gdy umówiłam się z nią na popołudniową kawę.

— Kto to wie — odpowiedziałam melancholijnie. I sama zaczęłam zastanawiać się nad odpowiedzią. W ostatnim czasie dostałam w pracy bardzo poważny projekt i tak szczerze powiedziawszy, to ciąża trochę pokomplikowałaby mi plany zawodowe.

— Rozmyśliłaś się? — Aneta uważnie na mnie spojrzała.

— Nie — odpowiedziałam.

— Ale? — dopytywała siostra.

Zastanawiałam się, jakiej odpowiedzi jej udzielić.

Po prostu nie mam presji z zajściem w ciążę — odpowiedziałam. — Chcę mieć dziecko, ale nie musi być to w tej chwili — dodałam.

Siostra popatrzyła na mnie ze zdziwieniem, ale nic nie powiedziała. Ja już też nie wracałam do tematu. Powiedziałam prawdę — w tamtej chwili dziecko nie było dla mnie priorytetem. Jednak nie chciałam kontynuować tematu, bo musiałabym przyznać, że tak jest tylko w moim przypadku. U mojego męża nic się nie zmieniło.

On bardzo chciał zostać ojcem

— To jest najlepszy czas na zostanie rodzicami — powtarzał mi niemal codziennie. — Naprawdę nie ma na co zwlekać.

Bartek nie miał żadnych wątpliwości. Dla niego dziecko było priorytetem. I tego samego oczekiwał ode mnie. Bartek z każdym miesiącem coraz bardziej naciskał na dziecko. Czasami miałam wrażenie, że przybiera to postać obsesji.

— Zrobiłaś test ciążowy? — pytał mnie każdego miesiąca. I co więcej — samodzielnie kupował te testy i razem ze mną je przeprowadzał. Na dłuższą metę zaczynało się to robić mocno irytujące.

— Mogę pójść spokojnie do łazienki? — zapytałam nerwowo, gdy kolejny raz chciał mi towarzyszyć w comiesięcznym rytuale.

Bartek spojrzał na mnie oburzony.

To przecież także moja sprawa — powiedział podniesionym tonem głosu.

I wtedy nie wytrzymałam.

— Chciałabym na spokojnie skorzystać z ubikacji. Mogę? — zapytałam. I chyba dopiero wtedy mój mąż zrozumiał, że jest nazbyt nachalny. Podniósł ręce do góry w ramach przeprosin i wycofał się do salonu. A ja mogłam wreszcie odetchnąć i na spokojnie wziąć prysznic.

Tego dnia test ciążowy dał wynik negatywny. Podobnie było przez kolejnych kilka miesięcy. I nagle okazało się, że zajście w ciążę wcale nie jest takie proste.

— Może potajemnie bierzesz tabletki antykoncepcyjnie? — zapytał mnie podejrzliwie Bartek, gdy kolejny raz na teście nie chciały pokazać się dwie kreski.

— Zwariowałeś?! — wykrzyknęłam. Nie mogłam uwierzyć, że mój mąż podejrzewa mnie o coś takiego. Owszem, może nie do końca byłam gotowa na dziecko, ale nigdy nie zrobiłabym mu czegoś takiego.

— Przepraszam — powiedział po chwili. Chyba zorientował się, że jego oskarżenia poszły o krok za daleko. — Ja po prostu nie rozumiem, dlaczego to trwa tak długo.

Ja też nie znałam odpowiedzi na to pytanie. I coraz bardziej mnie to niepokoiło.

Mąż miał coraz większe pretensje

Po kilku kolejnych niepowodzeniach postanowiłam zapisać się do lekarza. Wprawdzie wszyscy mnie uspokajali, że to nie musi być nic groźnego, ale ja wolałam się upewnić.

— Wszystko jest w porządku — zapewnił mnie lekarz, który wykonał mi szereg bardzo specjalistycznych badań. — Czasami trzeba po prostu dłużej poczekać na swojego wymarzonego malucha — powiedział z uśmiechem. A potem zasugerował, że mój mąż także powinien się przepadać.

„I jak ja mam mu to powiedzieć?” — pomyślałam przerażona. Doskonale wiedziałam, że Bartek nigdy nie zgodzi się na takie badania.

Jednak po powrocie do domu postanowiłam z nim porozmawiać. Powiedziałam mu o wizycie u lekarza i o tym, co się u niego dowiedziałam.

— Nie ma takiej opcji, żeby to ze mną było coś nie tak — powiedział butnie. A potem wspomniał, że to pewnie ze mną jest coś nie tak.

— Większość kobiet nie ma problemu z zajściem w ciążę — poinformował mnie. — To tylko z tobą jest coś nie tak — dodał.

Te słowa bardzo zabolały Poczułam się jakbym była wybrakowana, i to mimo że lekarz zapewniał mnie, że ze mną jest wszystko w porządku.

— Jak możesz tak mówić? — zapytałam ze łzami w oczach. A potem wybiegłam z mieszkania i pojechałam do siostry, aby wypłakać się na jej ramieniu.

 Znowu się nie udało?

— On pewnie tak nie myślał —  pocieszała mnie. Jednak ja wcale nie była tego taka pewna.

Gdy wróciłam do domu, to Bartek przeprosił mnie i obiecał, że zmieni swoje zachowanie. I owszem, zmienił, ale tylko na chwilę.

— Znowu się nie udało? — zapytał przy kolejnym nieudanym teście. W jego głosie wyczułam nie tylko rozczarowanie, ale też pretensję. Bartek zachowywał się tak, jakbym to ja byłam winna.

Pokręciłam tylko głową. Nie miałam ochoty prowadzić z nim dyskusji. Po kilku kolejnych niepowodzeniach mój mąż wpadł w prawdziwą obsesję. Zaczął wyliczać moje dni płodne i namawiał mnie do współżycia w ściśle określonych dniach. Przez to wszystko straciłam całą radość z seksu, który kojarzył mi się już jedynie z prokreacją.

Pewnego dnia nie wytrzymałam.

— Bartek, tak się nie da żyć! — wykrzyknęłam. Mój mąż przyniósł do domu kolejny zestaw testów ciążowych. Dodatkowo w swoim zeszyciku wyliczał kolejne dni płodne.

Ale o co ci chodzi? — zapytał oburzony. — Ja po prostu robię wszystko, aby zwiększyć nasze szanse na dziecko — dodał.

— Ale ja już tak nie mogę — wyszeptałam. Byłam już tak zmęczona tą całą sytuacją, że powoli przechodziła mi chęć na macierzyństwo.

— Nie chcesz zmieć dziecka? — zapytał Bartek. Na jego twarzy ujrzałam emocje, które wcale mi się nie podobały.

— Chcę — odpowiedziałam cicho. — Bardzo chcę.

— To w czym problem? — zapytał zdziwiony.

I wtedy puściły mi nerwy

Wykrzyczałam mu wszystko — że wywiera na mnie presję, że sprowadził seks do prokreacji, że ma do mnie pretensje o to, że nie mogę zajść w ciążę, że nie chce zrobić badań i że traktuje mnie nie jak człowieka, ale jak inkubatora.

— A ja już nie mam siły na to wszystko! — zdenerwowałam się. A potem zamknęłam się w sypialni. Nie chciałam rozmawiać z nikim, a już najmniej z Bartkiem. I pomyśleć, że jeszcze niedawno byliśmy szczęśliwym małżeństwem, które planowało powiększenie rodziny.

„Co się z nami porobiło?” — pomyślałam smutno.

Na pewne rzeczy nie mamy wpływu

Przez kolejne tygodnie mieliśmy ciche dni. Bartek odpuścił temat dziecka, ale całymi dniami chodził zły i obrażony na cały świat. Zaczęłam się zastanawiać, czy nasze małżeństwo ma jeszcze przed sobą jakąkolwiek przyszłość.

I wtedy nastąpił zwrot o 180 stopni. Któregoś wieczoru Bartek przyszedł z pracy i usiadł obok mnie na kanapie.

— Nie chcę się kłócić — powiedziałam. Chwilę wcześniej zastanawiałam się, czy znowu usłyszę sugestie, że jestem wybrakowana.

— Ja też nie chcę — odpowiedział mój mąż. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.

„Ktoś mi podmienił męża?” — pomyślałam. Jednak nie odzywałam się ani słowem.

— Postanowiłem zapisać się na badania — usłyszałam po kilku sekundach milczenia.

— Na jakie badania? — zapytałam. Tak naprawdę to domyślałam się, o jakie badania dokładnie chodzi.

Do kliniki — powiedział mój mąż. A potem dodał, że mnie przeprasza. Tego się nie spodziewałam.

Badania mojego męża wyszły dobrze

Okazało się, że jest zupełnie zdrowy i nie nie stoi na przeszkodzie, aby został ojcem.

— To, co jest z nami nie tak? — zapytał lekarza, który przekazywał mu te wieści.

Czasami trzeba czasu — powiedział. — Czasu, spokoju i luzu — dodał z uśmiechem. A potem zapewnił nas, że nie ma żadnych przeciwwskazań, żebyśmy spełnili swoje marzenie.

Postanowiliśmy wziąć słowa lekarza do serca. Przestaliśmy obsesyjnie myśleć o dziecku, wyliczać dni płodne i każdego miesiąca robić test ciążowy. I po jakimś czasie okazało się, że to była najlepsza metoda. Obecnie jestem w szóstym miesiącu ciąży i razem z Bartkiem czekamy na przyjście na świat naszej córeczki. 

Czytaj także:
„Na awans zapracowałam w sypialni szefa. Wiele osiągnęłam dzięki umiejętnościom w łóżku i znajomości języka miłości”
„Żyję od pierwszego do pierwszego, bo kocham zakupy. Całą wypłatę roztrwaniam w drogeriach i butikach”
„Odeszłam od narzeczonego miesiąc przed ślubem, bo okazało się, że miał kochankę. Była nią moja siostra”

Redakcja poleca

REKLAMA