Niedawno zostaliśmy rodzicami Michaliny. Córeczka była wyczekana, a gdy w połowie ciąży lekarz oznajmił mi w końcu, że nie mam się czym martwić i wszystko przebiega prawidłowo, rozpłakałam się ze szczęścia.
Kilka moich poprzednich ciąż zakończyło się poronieniem, więc przez pierwsze miesiące z Misią w brzuchu, bałam się nawet zbyt gwałtownie wstać z kanapy. Mąż traktował mnie jak księżniczkę: podawał wszystko pod nos, nie pozwalał dźwigać, stresować się ani nadmiernie męczyć. Ta ciąża tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że Adam jest mężczyzną mojego życia –idealnym mężem, a wkrótce i doskonałym ojcem.
Nie wiodło nam się źle
Oczywiście, gdy urodziła się Michalinka, otrzymaliśmy nie tylko drobną wyprawkę od miasta, ale także zostaliśmy beneficjentami programu 500 plus – a obecnie 800 plus. Nie wiodło nam się źle, więc te pieniądze nie były naszym „być albo nie być”.
Mąż był programistą i zarabiał tyle, że spokojnie wystarczało nam na spokojne życie we dwójkę – nawet gdy sama zrezygnowałam z pracy, jak tylko zaszłam w ciążę. Może i nie byliśmy milionerami, nie mieliśmy mieszkania kupionego za gotówkę, ale zarobki Adama były wystarczające, żeby pokryć rachunki, bieżące potrzeby, kredyt, a i sporadyczne wyjścia na miasto czy drobne upominki dla przyjemności.
– Naprawdę? Chcesz odejść z pracy, bo jesteś w ciąży? Idź po prostu na zwolnienie – dziwiły mi się koleżanki.
– Nie, nie uważam, żeby to było w porządku siedzieć całą ciążę na zwolnieniu, a potem jeszcze rok na macierzyńskim – oznajmiłam. – Poza tym, kto wie, może spędzę z dzieckiem więcej niż rok w domu? Chcę mieć spokój i wolność. Jak trzeba będzie, to znajdę inną pracę, a teraz nie chcę mieć takiego zobowiązania wiszącego nad głową. Dziecko jest najważniejsze.
Widziałam, że dziewczyny nie rozumieją mojego podejścia, ale nie mogłam nic na to poradzić.
– No, dostaniesz teraz 800 miesięcznie, to faktycznie nie ma co pracować... – skomentowała jedna z nich, zanim zdążyła ugryźć się w język.
– Faktycznie, to prawie tyle, co cała moja wypłata... – skomentowałam z przekąsem. – Żeby mi się nie poprzewracało w głowie z tego dobrobytu.
800 plus było dla nas bonusem
Irytował mnie stosunek ludzi do 800 plus. Przecież dzieci rodzą się masie ludzi. Te krytyczne, niesmaczne komentarze w sieci, zarzucające beneficjentom programu bycie darmozjadami, były zwyczajnie krzywdzące. Jak można zakładać, że wszyscy, którzy korzystają z tego świadczenia, to „patologia”, „margines” i „lenie”?
Oczywiście, na pewno zdarzali się i tacy, którzy nadużywali uprzejmości państwa i przeznaczali te pieniądze na coś niezwiązanego z dziećmi, ale, jak świat długi i szeroki, oszuści zawsze byli i będą. Czy to znaczy, że przez takich ludzi, całej reszcie rodziców nie należy się pomoc? Absurd! Sama byłam zdania, że 800 złotych powinno być wydawane albo na bieżące potrzeby dzieci i całej rodziny, jeśli wiodło się gorzej, albo odkładane na przyszłość maluchów.
Jako że ja i Adam niewątpliwie należeliśmy do tych rodaków, którym żyło się spokojnie i wiodło całkiem stabilnie finansowo, byłam przekonana, że nasze 800 plus będzie automatycznie odkładane na konto oszczędnościowe czy inną lokatę. Dzięki temu Misia za kilkanaście lat będzie miała już jakieś pieniądze na start, których nie będziemy nawet musieli odkładać z własnej kieszeni.
W życiu bym się nie spodziewała, że Adam może mieć inne zdanie na ten temat, o czym boleśnie przekonałam się już po pierwszym przelewie świadczenia...
Mąż był pazerny
– Przyszło już 800 plus? – zaciekawił się mąż.
– Tak, dzisiaj – oznajmiłam.
– Ooo, to cudownie! To chodź, zamówimy dziś sushi i kupimy szampana! – ucieszył się.
– No, i jeszcze wiadro kawioru i limuzynę... – zachichotałam.
– Czemu się śmiejesz? Przecież mówię serio – zdziwił się. – Nie mamy czego świętować?
– Mamy, oczywiście, ale chyba nie będziemy na to wydawać pieniędzy Michaliny – odpowiedziałam spokojnie.
– Michalina ma dwa miesiące, Kaśka. To są nasze pieniądze – odparł Adam.
– Nie, nie są.
– Ależ są! Czy ktoś rozlicza rodziców z tego, na co je wydają? Czy gdzieś jest zapisane, na co konkretnie mają iść? – wytykał.
Chciałam odkładać te pieniądze
Nie wiedziałam, czy to nadal wina hormonów, czy zwyczajnie zuchwałości mojego męża, ale robiłam się coraz bardziej poirytowana.
– Nie, ale nie uważasz, że tak nakazuje przyzwoitość? Te pieniądze dostają rodzice na dzieci, a nie na swoje zachcianki. Takie jest założenie. Uważam, że powinniśmy odkładać je na lokatę albo konto i w przyszłości ofiarować Michalinie.
– I nie mieć z tego niczego, nawet złotówki? Oszalałaś? Ta kasa ma chyba też nieco ułatwiać życie rodzicom, nie sądzisz?
– A czy nam się tak ciężko żyje, żebyśmy potrzebowali wydawać pieniądze własnej córki? – odparłam chłodno.
Tego wieczoru po raz pierwszy poważnie się pokłóciliśmy. Poszliśmy spać odwróceni do siebie plecami i milczący.
Nie wiedziałam tego
Kilka godzin później Michalinka obudziła mnie swoim płaczem. Wstałam z łóżka, żeby podgrzać jej mleko i nakarmić. Gdy jednak wróciłam do sypialni z butelką, zobaczyłam Adama siedzącego na łóżku z zamyślonym wyrazem twarzy.
– Kaśka, musimy porozmawiać – powiedział, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
– Teraz? – ziewnęłam.
– Tak, chyba tak, skoro i tak obydwoje nie śpimy... – odparł.
Usiedliśmy razem na łóżku, a atmosfera była napięta. Michalina wtuliła się w moje ramiona i zachłannie ssała smoczek od butelki, a w sypialni zapanowała cisza.
– Nie chcę, żebyś myślała, że jestem pazerny czy nie dbam o przyszłość Michaliny. Ja po prostu nie mówiłem ci wszystkiego przez te ostatnie miesiące... Pewnie, dajemy radę, ale to nie tak, że żyje nam się zupełnie bez zmartwień. Często brałem dodatkowe zlecenia, żeby na pewno nie zabrakło nam kasy, gdyby coś się wydarzyło. Chciałem być gotowy na wszystko, nawet gdyby, nie wiem, Misia urodziła się chora, albo tobie się coś stało... Wiesz, byłem naprawdę zestresowany przez całą twoją ciążę. I chyba po prostu teraz poczułem zew luzu, wolności. Miśka jest zdrowa, ty jesteś zdrowa, wszystko skończyło się dobrze, a ja chciałem to jakoś uczcić, odreagować – wyznał.
– Dlaczego mi nie mówiłeś? Przecież mogłam po prostu bardziej oszczędzać, jeśli martwiłeś się o pieniądze. Mogłam też trochę dłużej popracować, żebyśmy mogli odłożyć więcej oszczędności na czarną godzinę – odparłam.
– Nie, nie chciałem cię do tego zmuszać, chciałem, żeby ta ciąża przebiegła możliwie jak najbardziej spokojnie i beztrosko. Po prostu... Kiedy przypomniałem sobie o tej kasie, którą teraz dostaniemy, podekscytowała mnie myśl: „Rany, w końcu jakieś pieniądze, na które nie muszę wypruwać sobie żył”.
Znaleźliśmy kompromis
– Ale ja nadal uważam, że to jest dla Michaliny. Na jej przyszłość... – ripostowałam, starając się zachować spokój.
– Oczywiście, że tak, ale czy możemy umówić się, że 90% odłożymy dla Miśki, a 10% wydamy na siebie? Kupimy sobie coś, zjemy dobrą kolację, po prostu zrobimy coś dla siebie?
Rozmawialiśmy długo, wyjaśniając swoje punkty widzenia. Adam tłumaczył, że chce, abyśmy nie zaniedbywali siebie jako małżeństwa i rodziców. Ja jednak utrzymywałam, że odkładanie pieniędzy na przyszłość Michaliny jest dla niej najlepszym rozwiązaniem.
Zdecydowaliśmy się odłożyć większą część świadczenia na konto dla Michaliny, a pozostałe pieniądze dorzucaliśmy do budżetu na coroczne rodzinne wakacje.
Chociaż częściowo ustąpiłam Adamowi, jeszcze długo czułam dziwny dyskomfort na myśl o jego propozycji. Dopiero po pewnym czasie zrozumiałam jego intencje. Chciał po prostu, abyśmy i my cieszyli się życiem i nie zaniedbywali swoich potrzeb, a przez to byli lepszymi małżonkami i rodzicami dla Michaliny.
Tak zaczęliśmy naszą przygodę z rodzicielstwem – ucząc się kompromisu i szanując różnice w naszych podejściach do finansów i życia rodzinnego. A ja wiem, że Michalina, wyrastając w tej atmosferze zrozumienia i szacunku, ma szansę na zdrowy rozwój. Bo przecież to jest w życiu najważniejsze, a nie żadne pieniądze.
Czytaj także: „Czekałam na dziecko jak na zbawienie, a teraz czuję się nieszczęśliwa. Nie chcę już być matką, to nie dla mnie”
„Mąż porównywał mnie do swoich kochanek i gonił do sprzątania. Zemściłam się i wskoczyłam sąsiadowi do łóżka”
„Ja byłam sprzątaczką, a mój brat wielkim panem z kasą. Los się odmienił, gdy odkryłam jego przekręt”