„Przed ślubem nosił ją na rękach, a teraz wyzywa od najgorszych. Aga zamiast uciec od tyrana, gotuje mu obiadki”

smutna kobieta fot. Adobe Stock, JackF
„– Wiesz, wszystko sobie na spokojnie przemyślałam. I doszłam do wniosku, że nie mogę zostawić Adama samego. Przecież tak naprawdę wcale nie jest taki zły. Kocha mnie i Stasia, chce dla nas jak najlepiej. A że czasem się na mnie wkurza? Widać na to zasługuję. Należy mi się”.
/ 30.09.2023 22:00
smutna kobieta fot. Adobe Stock, JackF

Wpadłam na nią na ulicy. W pierwszej chwili ucieszyła się z naszego spotkania, ale po chwili zaczęła rozglądać się nerwowo wokoło. Jakby się bała, że ktoś nas zobaczy. Chciałam ją zaprosić do pobliskiej kawiarni, ale odmówiła. Nie widziałam Agnieszki od lat. Na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniła, ale coś było z nią nie tak. Jakby przygasła, skurczyła się w sobie.

– To powiedz chociaż szybko, co u ciebie – nie ustępowałam.

– U mnie? Wspaniale! Adam jest już w zarządzie firmy, świetnie zarabia.

Nie pracuję, mogę wychowywać Stasia. Trzy lata temu przeprowadziliśmy się do domu pod miastem. Mam piękny, duży ogród, ciszę, spokój. Słowem, bajka… – mówiła szybko.

– Naprawdę? To się do ciebie wpraszam. Posiedzimy przy grillu, pogadamy, powspominamy dawne czasy…

– Przykro mi, ale to niemożliwe. Mamy teraz remont. Wszędzie pył. Bałagan. Wiesz, jak to jest. A numeru ci nie podam, bo to bez sensu. Zmieniam komórkę. Wtedy sama się odezwę – powiedziała, patrząc pod nogi.

Czułam, że kłamie

– Aga, co się dzieje? Tak naprawdę – zapytałam cicho. Milczała.

– Chcesz wiedzieć? Proszę bardzo! – odgarnęła włosy z czoła i spojrzała mi w oczy. – On mnie niszczy. Boję się, że wkrótce już mnie nie będzie.

– Kto? – przeraziłam się.

– Adam.

– Twój mąż? Ten przystojny ambitny, błyskotliwy facet, którego ci wszystkie zazdrościłyśmy? – spojrzałam na nią z niedowierzaniem.

– Tak. Przed ślubem nosił mnie na rękach. Teraz jednak obraża, krytykuje, wyzywa. Mam wrażenie, że żyję w piekle – rozpłakała się.
Nie pozwoliłam jej odejść. Choć protestowała przez łzy, chlipała, że nie ma czasu, zaciągnęłam ją do kawiarni. Chciałam, żeby się wygadała, wyżaliła. Na studiach byłyśmy przyjaciółkami. Gdy przestała się odzywać, pomyślałam, że o mnie zapomniała. Że ma teraz inne życie, innych znajomych. Usiadłyśmy w najciemniejszym rogu sali. Trochę ją to uspokoiło. Zamówiłam kawę i kremówki. Zjadła ciastko w kilka sekund, choć było duże.

– Tak dawno nie jadłam nic słodkiego – wyjaśniła, widząc moje zdziwienie. – Adam mi nie pozwala. Gdy przytyłam w ciąży siedem kilogramów, wyrzucił mnie z sypialni, bo nie mógł na mnie patrzeć. Ginekolog mnie chwalił, mówił, że to w sam raz. Ale jego to nie obchodziło. A gdy już urodziłam, to kupił wagę i codziennie mi każe na niej stawać, by sprawdzić, czy nie przytyłam. Dziś już niczego więcej nie zjem, bo ta kremówka to bomba kaloryczna.

– I ty się na to godzisz?

– Godzę się dla świętego spokoju. Nie chcę dawać mu powodów do zdenerwowania i niezadowolenia. Przecież ciężko pracuje na nasze utrzymanie, stara się. I należy mu się za to wdzięczność i posłuszeństwo.

– Chyba żartujesz!

Była zastraszona

– Nie. Słyszę to od niego każdego dnia. Ale choć staram się jak mogę, spełniam wszystkie jego zachcianki, próbuję odgadywać myśli, on wiecznie jest niezadowolony. Źle zajmuję się dzieckiem, źle gotuję, sprzątam, prasuję, wydaję za dużo pieniędzy. Nieważne, że Staś jest zadbany i zadowolony, dom zawsze lśni czystością, a kupuję tylko to, na co mi pozwala i rozliczam się z każdego grosza. Codziennie wstaję przerażona i zastanawiam się, o co się tym razem przyczepi. Gdy wyprawię go do pracy mogę odetchnąć, rozluźnić się, ale po godzinie strach wraca. Bo po południu się zjawi i wszystko zacznie się od nowa.

– O Boże, o niczym nie wiedziałam. Myślałam, że jesteś szczęśliwa. Dlaczego nie zadzwoniłaś?

– Nie wolno mi z nikim rozmawiać. Adam kupił mi komórkę, ale tylko po to, by mnie kontrolować, sprawdzać, gdzie jestem. Po przyjściu z pracy przegląda historię połączeń. Kiedyś je kasowałam, ale sprawdza bilingi. Aby uniknąć awantur przestałam dzwonić. Nawet do mamy.

– Od niej też cię odciął?

– Też. Nie cierpi jej, nie pozwala do nas przychodzić. Twierdzi, że miesza mi w głowie, wtrącą się w małżeństwo. Ostatnio, gdy zorientował się, że rozmawiałyśmy, wpadł w furię. Wrzeszczał, że jak się godzinami gada przez telefon, to nie ma czasu na obowiązki. Zamieniłyśmy kilka słów. Powiedziałam, że u mnie wszystko w porządku. Nie chcę jej denerwować, ma słabe serce – Aga znów się rozpłakała.

Musiałam ją ratować

Nie mogłam tego dłużej słuchać. Czułam, że muszę ratować przyjaciółkę. Tylko jak? I nagle mnie olśniło.

– Gdzie jest teraz twój mężulek?

– Co? W pracy. Wróci dopiero późnym wieczorem. Ma jakieś ważne spotkanie – otarła łzy.

– To świetnie. A Stasio?

– W przedszkolu.

– W takim razie jedziemy po małego, a potem do ciebie do domu.

Pomogę ci się spakować.

– A dlaczego mam się pakować?

– To chyba jasne! Czas najwyższy, żebyś zostawiła męża. Nie pozwolę, by ten bydlak nadal się nad tobą znęcał.

– Że co? – chyba nie dowierzała w to, co usłyszała. – To niemożliwe.

– Ale dlaczego? Sama powiedziałaś, że Adam cię niszczy, że wasze małżeństwo to piekło. Nie chcesz się z niego wyrwać? Zacząć wszystkiego od nowa? – wpatrywałam się w nią.

– Chcę. Pewnie. Ale… Z czego miałabym żyć? Dokąd pójść? U mamy nie ma miejsca. No i nigdy nie pracowałam… – zawiesiła głos.

– Na razie zamieszkasz ze Stasiem u mnie. A praca się znajdzie. Skończyłaś studia. I z tego, co pamiętam, z najlepszym wynikiem na roku. Poza tym są jeszcze alimenty. Twój mężulek znakomicie zarabia, więc sąd przy rozwodzie przyzna ci pokaźną sumkę.

– Tak myślisz?

– Absolutnie! Znam świetnego adwokata. O wszystko zadba, nie martw się. Adam będzie płakał i płacił. To jak, jedziemy po Stasia do przedszkola? Szkoda czasu – wstałam z krzesła, licząc na to, że Aga pójdzie w moje ślady. Ale ona nie ruszyła się z miejsca.

Nie chciała mojej pomocy

– Nie, dziś jeszcze nie. Zaskoczyłaś mnie. Muszę się zastanowić. Dokładnie wszystko przemyśleć.

– A nad czym ty chcesz myśleć, dziewczyno? Przecież wszystko jest jasne – zdenerwowałam się.

– A choćby nad tym, co mam spakować. Dzisiaj jest już na to za mało czasu. Jutro do ciebie zadzwonię i powiem, co i jak. Tylko podaj mi swój numer telefonu – poprosiła.

– Na pewno zadzwonisz? – zapytałam, podając jej wizytówkę.

– Na pewno. Proszę cię, kochana, nie bądź na mnie zła. Po prostu potrzebuję trochę więcej czasu – uśmiechnęła się przepraszająco.

Agnieszka dotrzymała słowa. Zadzwoniła do mnie przed południem. Gdy usłyszałam w słuchawce jej głos, bardzo się ucieszyłam.

– To jak? Mam po was przyjeżdżać? Jesteś już spakowana? – zapytałam.

– Nie, nie ma takiej potrzeby. Dzwonię tylko, żeby cię przeprosić. Niepotrzebnie zawracałam ci wczoraj głowę. Sama nie wiem, co mnie napadło. Najlepiej, żebyś zapomniała o tym, co ci powiedziałam.

– O czym ty mówisz?

– Wiesz, wszystko sobie na spokojnie przemyślałam. I doszłam do wniosku, że nie mogę zostawić Adama samego. Przecież tak naprawdę wcale nie jest taki zły. Kocha mnie i Stasia, chce dla nas jak najlepiej. A że czasem się na mnie wkurza? Widać na to zasługuję. Należy mi się.

– Zwariowałaś? – przerwałam jej. – Nie jesteś niczemu winna! Kobieto, obudź się w końcu!

– Jestem, jestem, kochana, dlatego muszę się jeszcze bardziej postarać. Wtedy wszystko się między nami ułoży. Jestem o tym przekonana.

– Ale… – zająknęłam się.

– Błagam cię, żadnego ale. Już postanowiłam. I nie martw się. Wszystko u mnie w porządku – powiedziała drżącym głosem i się rozłączyła.

Minęły dwa tygodnie. A ja nie mogę zapomnieć o Agnieszce. W nocy nie śpię, tylko przewracam się z boku na bok i zastanawiam się, co się z nią dzieje. Boję się o nią. Jestem pewna, że mąż nadal ją poniża i znęca się nad nią.

Na samą myśl, do czego się jeszcze posunie i czym to się może skończyć, włosy mi się jeżą na głowie. Gdybym tylko mogła, to pojechałabym do niej i siłą wyciągnęła z tego piekła. Ale nie wiem, gdzie mieszka. Telefon też nie odpowiada. Kiedy dzwonię, wiecznie słyszę komunikat: abonent niedostępny. Pewnie zmieniła numer i wyrzuciła kartę, żebym jej nie znalazła. Dlaczego nie zdecydowała się uciec?

Czytaj także: „Potrzebowałam aż 3 rozwodów i 50 lat, by dostrzec prawdziwą miłość. A Staszek podkochiwał się we mnie od przedszkola”
„Brat i bratowa zatruwają nam życie. Odłączają wodę, prąd, wyłamują zamki. Nie wiem, co robić, nie mam dokąd pójść” „Miałam wieść królewskie życie, a dałam się oszukać jak naiwna małolata. Przez jego słodkie słówka straciłam rozum”

Redakcja poleca

REKLAMA