Minęły co najmniej 3 miesiące, odkąd ostatnio widziałam się z moją kumpelą, Kaśką. Ciągle powtarzała, że ma urwanie głowy. Wszyscy wiedzą, że to moja najlepsza przyjaciółka i powiem szczerze, że bardzo mi jej brakowało. Tęskniłam za naszymi babskimi ploteczkami. Dlatego kiedy pewnego dnia usłyszałam w telefonie, że ma wolne po południu i możemy się zobaczyć, bardzo się ucieszyłam. Miałam nadzieję, że fajnie spędzimy razem parę godzin.
Punktualnie dotarłam do naszego ulubionego lokalu. Kaśka była już na miejscu, ale, ku mojemu zaskoczeniu, nie miała swojego zwyczajowego, promiennego uśmiechu. Wyglądała na przygnębioną.
– Hej kochana, jakoś kiepsko wyglądasz... Coś się dzieje? Masz jakieś problemy? – zagadnęłam, gdy tylko zajęłam miejsce naprzeciwko niej.
– Trafna uwaga, mam spore kłopoty. Tak poważne, że nawet nie daję rady zasnąć w nocy – odpowiedziała, wzdychając ciężko.
– No to mów, o co chodzi? Coś w pracy? A może w domu? – dopytywałam, nie odpuszczając tematu.
Przez dłuższy moment nie odezwała się ani słowem.
– Strach mnie ogarnia na myśl, że Paweł może mnie porzucić i związać się z kimś innym – w końcu wyznała.
Zupełnie mnie zaskoczyła.
– Mowa o twoim mężu? Daj spokój, Kasia. To się nigdy nie zdarzy! On jest w tobie tak samo zakochany jak w dniu, gdy braliście ślub!
– Sama tak myślałam. Ale ostatnio nachodzą mnie pewne obawy…
– Z jakiego powodu?
– Ech, to dość skomplikowane. Co powiesz na to, żebyśmy najpierw zamówiły sobie coś pysznego? – posłała mi błagalne spojrzenie.
Aneta to atrakcyjna, młoda singielka...
Skinęłam na obsługę i poprosiłam o dwie kawy oraz ogromne ptysie. Ten duet niezmiennie wprowadzał nas w lepszy nastrój i odprężał. Kasia w mgnieniu oka wsunęła ciastko i przeszła do rzeczy:
– To wszystko wzięło swój początek jakieś dwa miesiące temu, kiedy do mieszkania obok przeprowadziła się nowa sąsiadka. Ta zołza nazywa się Aneta... – urwała nagle.
– Zakładam, że młodziutka, atrakcyjna i wolna? – odgadłam bez problemu.
– Dokładnie tak! Nie ma więcej niż trzydziestkę na karku, a wygląda jak jakaś modelka. Nie znajdziesz faceta, który by się za nią nie obejrzał.
– A Paweł też się gapi?
– Gapienie się to najmniejszy problem. On nawet do niej zagląda. I to wcale nierzadko.
– Słucham?!
– Rzekomo w celu udzielenia jej pomocy przy jakichś naprawach albo przenoszeniu mebli.
– Że co?
– Ano właśnie... Ostatnio przestawiał u niej jakieś graty, a wcześniej instalował pralkę, majstrował przy gniazdku i naprawiał spłuczkę w toalecie, a teraz podobno ma u niej wieszać jakieś półki...
– A może faktycznie była jej potrzebna męska ręka? – podsunęłam.
– Serio w to wierzysz? Bo ja jakoś niespecjalnie! Raz czy dwa można zwrócić się do sąsiada z prośbą o pomoc. Ale ona zagarnia Pawła niemalże każdego dnia. Mam wrażenie, że wpadł jej w oko i próbuje mi go sprzątnąć sprzed nosa. A wszystkie te naprawy to tylko wymówka... Wiesz, o co chodzi... Kawa, herbatka w ramach wdzięczności, a potem może kieliszek winka...
– Poruszałaś z nim tę kwestię?
– Chciałam, ale kiedy przeszłam do sedna sprawy, wyśmiał mnie. Uznał, że to nic innego jak koleżeńska przysługa, że Aneta nie knuje żadnych niecnych planów. Dodał też, że nawet jeśli miałaby jakieś zamiary, to i tak nic by z tego nie było, bo jego serce należy tylko do mnie.
– A nie mówiłam?
– Tak, mówiłaś to... Ale co mi z tego przychodzi? Zdradzający mężowie zawsze wciskają swoim żonom kit, zapewniając o bezgranicznym uczuciu. Nieświadome niczego kobiety dowiadują się o niewierności swoich partnerów jako ostatnie, przeważnie w momencie, gdy jest już za późno. Obawiam się, że to początek końca naszego małżeństwa.
– Daj spokój, na sto procent sytuacja nie będzie taka zła.
– Daruj sobie te gadki, daj już spokój. Doskonale zdaję sobie sprawę ze swojego wyglądu i wieku. Nie mam najmniejszych szans przy Anecie…
– Jest coś, co mogę zrobić, żeby ci pomóc?
– Muszę sama stawić temu czoła. W każdym razie wielkie dzięki za to, że mnie wysłuchałaś… – głęboko westchnęła, po czym wstała i opuściła lokal, nawet nie oglądając się za siebie.
Zagrożenie nadal nie minęło...
Kaśka przez kolejne dni milczała jak zaklęta. Kilka razy miałam ochotę do niej zatelefonować, ale za każdym razem się powstrzymywałam. Nie chciałam jeszcze bardziej komplikować sytuacji. Doszłam do wniosku, że kiedy będzie potrzebowała wsparcia i ramienia do wypłakania, to sama da mi znać i wtedy wszystko mi opowie. Jeśli mam być szczera, to nie liczyłam na szczęśliwe zakończenie tej historii. Im dłużej analizowałam położenie mojej kumpeli, tym bardziej byłam pewna, że jej obawy są jak najbardziej uzasadnione. I że Paweł w końcu wystawi ją do wiatru i wybierze tę młodszą pannę. Złożyłam sobie nawet obietnicę, że kiedy to już nastąpi, to będę ją pocieszać i służyć pomocą, ile tylko będę w stanie.
Zadzwoniła po dwóch tygodniach i zaproponowała, byśmy zobaczyły się w tym samym miejscu co ostatnio. Myślałam, że będzie przygnębiona i bez życia, ale ona promieniała szczęściem.
– Miałaś rację, wcale nie jest tak źle! Prawdę powiedziawszy, jest super, naprawdę super! – wykrzyknęła podekscytowana, kiedy tylko usiadłam na krześle.
– Czyżby sąsiadka się wyprowadziła?
– Nie, wciąż mieszka obok. Ale wyszło na jaw, że ma chłopaka, którego szalenie kocha. Pracował gdzieś za granicą i dlatego nie mógł jej pomóc z przeprowadzką i tymi wszystkimi remontami. Ale dwa dni temu się zjawił, z trzema wielkimi walizami. Wygląda na to, że zostanie na dłużej!
– No i jak? Wreszcie jesteś spokojniejsza? Ciasto zbędne? Wystarczy ci sama kawa?
– Bez dwóch zdań. Ale fajnie by było jeszcze jakieś niezłe wino zamówić! Żeby uczcić tę fantastyczną nowinę. Ja stawiam – jej usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu.
Nim jednak zdołała przywołać obsługę, zadzwonił jej telefon.
– Słucham, skarbie? Coś ty powiedział? Chyba sobie ze mnie kpisz! No dobra, jak nie masz wyjścia, to leć! – warknęła i przerwała połączenie.
Momentalnie radosny wyraz zniknął z jej twarzy, a zastąpiła go wkurzona mina.
– Coś się stało? – spytałam.
– Dzwonił mój drogi mąż.
– Tak myślałam. O co chodziło?
– Zadzwonił tylko po to, żeby przekazać mi wiadomość, że wpadła do nas Aneta. Kolejny raz zwróciła się do niego z prośbą o pomoc. Teraz potrzebowała jego wsparcia przy wymienianiu baterii kuchennej.
– Aha, twierdziłaś, że jej chłopak już przyjechał i że Paweł nie będzie dłużej niezbędny...
– No właśnie, tak sądziłam. Ale ten gość to chyba jakiś niedorajda, totalnie zielony w męskich obowiązkach domowych. No i mój stary naturalnie zgodził się go wyręczać. Uwierzysz w to? Bo mnie chyba zaraz szlag jasny trafi!
– Taaa... Faceci w dzisiejszych czasach są mało przydatni! Twój to naprawdę rzadki okaz – skwitowałam i migiem przywołałam kelnera.
Poprosiłam o kawę, winko i ogromne napoleonki dla nas obu. Choć miałyśmy całkiem niezły powód do fetowania, pomyślałam sobie, że coś na nerwy też dobrze nam zrobi. Zagrożenie jest mniejsze, ale wciąż realne...
Anna, 43 lata
Czytaj także:
„Mąż mojej przyjaciółki miał miłą twarz, ale lepkie rączki. Skradł nie tylko jej serce, ale także nasz drogi sprzęt”
„Wydałem fortunę na urlop, a po kilku dniach miałem dość. Nie mogłem patrzeć na to, jak zachowuje się moja żona”
„Mój chłopak nie myślał o ślubie, więc sama mu się oświadczyłam. Zamiast >>tak<<, usłyszałam dźwięk opadającej szczęki”