„Mąż godzinami przesiaduje w łazience z telefonem. Byłam pewna, że ma kochankę, ale prawda była zupełnie inna”

zła kobieta fot. Adobe Stock, Krakenimages.com
„– Ciebie nie ma, Jarek, rozumiesz? Uciekasz do łazienki, dzieci pytają, co z tatą, a ja nie wiem, co myśleć i co im powiedzieć. – Ja się poddaję – westchnęłam zrezygnowana. – Jeśli masz kogoś, to po prostu odejdź”.
/ 27.01.2024 19:30
zła kobieta fot. Adobe Stock, Krakenimages.com

Nie mam już pomysłu na to, jak trafić do męża. Potrafi godzinami gapić się w telefon – zabiera go ze sobą nawet do toalety, gdzie przesiaduje, dopóki nie zwróci mu się uwagi, że zajmuje łazienkę. O czułości i bliskości mogę jedynie pomarzyć, bo on woli budować bliską relację ze swoim smartfonem.

Nie podobało mi się to

– Słuchaj, może on ma kogoś – Anka posłała mi wnikliwe spojrzenie i zgrabnym ruchem ściągnęła łyżeczką piankę z kawy.

– Już ja cię proszę, weź nie kombinuj – wzdrygnęłam się na samą myśl o tym, że Jarek mógłby mnie zdradzać.

– No to mu sprawdź telefon – Anka wzruszyła ramionami i wbiła widelczyk w swoją porcję szarlotki z bitą śmietaną.

– Chyba zgłupiałaś, nigdy nikomu nie grzebałam w telefonie.

– E tam, ja Staszkowi regularnie robię przegląd – rzuciła moja przyjaciółka od niechcenia.

– Po co? – byłam ciekawa.

– Wiesz, chłop to chłop, a lepiej mieć pewność, na czym się stoi.

– Ale przecież jesteście małżeństwem od dekady.

– Więc tym bardziej – Anka uśmiechnęła się rozbrajająco.

Nie wyobrażałam sobie, abym mogła w ten sposób kontrolować męża. Niemniej z drugiej strony Anka zasiała w moim sercu ziarno wątpliwości. To nie jest normalne, że ktoś nie rozstaje się z telefonem i przez to zapomina o bożym świecie. Jarka nic innego nie interesowało. Sytuacja ta trwała od dłuższego czasu, a ja nie miałam bladego pojęcia, jak z nim gadać.

Wszelakie próby rozmów kończyły się stwierdzeniem, że jak zwykle się czepiam, bo widocznie strasznie mi się nudzi. W związku z dziwnym zachowaniem męża odczuwałam coraz większy niepokój. 

Wcześniej się tak nie zachowywał

Był piątkowy wieczór. Po cichu liczyłam na to, że spędzimy go we dwoje, ale niestety się rozczarowałam. Jarek siedział z nosem w smartfonie. Niby nie byłam zaskoczona, lecz zabolało.

– Do kogo tak ciągle piszesz? – w końcu nie wytrzymałam.

– Eee, do nikogo, do kolegi z pracy – nawet nie raczył podnieść wzroku znad ekranu.

– To pokaż – wyciągnęłam rękę.

– Chyba oszalałaś – dopiero te słowa przykuły jego uwagę.

– Chciałabym upewnić się, że to kolega, a nie jakaś kobieta – starałam się zachować spokój.

Nie sądziłam, że będzie miał coś przeciwko. Po części mówiłam serio, a po części się z nim droczyłam.

– Nie ma takiej opcji – zacisnął zęby, a jego usta ułożyły się w wąską kreskę.

– Dlaczego? – drążyłam temat. – Masz coś do ukrycia?

To nie twoja sprawa! – wykrzyknął, czerwieniąc się ze złości.

– Czy jest coś, o czym powinnam wiedzieć? – jego reakcja nie przypadła mi do gustu i uruchomiła wyobraźnię.

– Jezu, ale się z ciebie czepialskie babsko zrobiło – sapnął niezadowolony.

– Pokażesz czy nie?

– Nie – warknął. – Głucha jesteś czy jak?

– To sama sobie zobaczę.

Podeszłam do niego z zamiarem zabrania mu tego cholernego telefonu. Przez chwilę się szarpaliśmy – bronił smartfona niczym cennego skarbu. Był silniejszy, nie miałam z nim szans. Odepchnął mnie od siebie – na tyle mocno, że wylądowałam na podłodze. W ogóle się mną nie przejął. Jak oparzony pobiegł do łazienki i się w niej zamknął, a ja się rozpłakałam.

Tego było za wiele

Jesteśmy razem od tylu lat, a taka sytuacja zdarzyła się po raz pierwszy. Byłam zdruzgotana. Teraz już nabrałam stuprocentowej pewności, że Jarek ma kochankę. Nie miałam ochoty spędzić tej nocy w domu. W pierwszej chwili miałam zamiar pojechać do Anki, ale się rozmyśliłam. Nie byłam w nastroju na czyjekolwiek towarzystwo. W związku z tym udałam się do hotelu, gdzie całą noc przeryczałam jak bóbr.

Zasnęłam dopiero nad ranem, gdy nie miałam siły płakać. Obudziłam się wczesnym popołudniem. Zerknęłam na telefon. Wyświetliło się kilkanaście nieodebranych połączeń od Jarka oraz parę wiadomości, również od niego. Nie miałam chęci ani odpisywać, ani oddzwaniać. Jak taki mądry jest, to niech dla odmiany teraz on martwi się o mnie. Szybko podjęłam decyzję, że do domu wrócę dopiero w niedzielę.  Miałam nadzieję, że Jarek trochę zmięknie. Dobrze, że dzieci były u dziadków.

Był zdenerwowany

– Gdzie ty byłaś cały weekend? – nie krzyczał, ale mówił podniesionym głosem.

– U koleżanki – nie potrafiłam odmówić sobie drobnej złośliwości.

– A może masz kogoś na boku? – oczywiście się odgryzł.

– Tak, jasne, puknij się w czoło.

– Co się z tobą kobieto dzieje? – dostrzegłam, że się trzęsie.

Nie przypuszczałam, że moje zniknięcie aż do tego stopnia wyprowadzi go z równowagi. Uznałam to za dobry znak. Gdyby mu na mnie nie zależało, miałby w nosie, gdzie jestem i z kim. Raczej cieszyłby się z tego, że ma święty spokój.

– Ze mną? – popatrzyłam na niego zdumiona. – To ty od tygodni jesteś nieobecny, bo telefon stał się twoim przyjacielem.

– Nie wydaje ci się, że przesadzasz?

– Nie. Ciebie nie ma, Jarek, rozumiesz? Uciekasz do łazienki, dzieci pytają, co z tatą, a ja nie wiem, co myśleć.

Klapnęłam na kanapę.

– Ja się poddaję – westchnęłam zrezygnowana. – Jeśli masz kogoś, to po prostu odejdź.

Usiadł obok.

– Renata, no co ty…

Z jego głosu przebijały szczerość i smutek.

– To co się dzieje?

Zamilkł, a ja cierpliwie czekałam, aż się odezwie.

– Możemy teraz o tym nie rozmawiać? – poprosił cicho.

– OK, przecież nie mam wyjścia.

– Renata, uwierz, nikogo nie mam – zapewnił.

Postanowiłam, że nie będę zawracać mu głowy, dopóki nie uzna za stosowne zdobyć się na wyjaśnienia. Atmosfera w domu była jednak bardzo napięta, a ja układałam w głowie dziesiątki możliwych scenariuszy.

Wreszcie wyznał, o co chodzi

– Muszę ci się do czegoś przyznać – po niespełna dwóch tygodniach mąż wreszcie podjął temat.

– Słucham...

– Tak, przyznaję, pisałem z pewną znajomą, ale nie w romantycznym kontekście.

Serce zaczęło mi bić mocniej. Gdybym stała, nogi by się zapewne pode mną ugięły.

Co to za znajoma? – wzięłam głęboki oddech, żeby utrzymać emocje na wodzy.

– Znamy się jeszcze z liceum, ona jest lekarką. Konsultowałem z nią jeden problem. Jeśli bardzo chcesz, mogę ci pokazać całą korespondencję.

– O jaki problem chodzi? – zignorowałam to, co powiedział o dostępie do swojego telefonu.

Moje pytanie strasznie go zawstydziło, bo oblał się rumieńcem.

– Natury gastrycznej – wyznał niemalże szeptem.

– I zamiast pójść normalnie do lekarza i się przebadać wybrałeś konsultacje online, tak mam to rozumieć?

– Renata, proszę… Nie bądź zła, ja się po prostu boję.

– Czego, bo nie rozumiem...

– Głupio mi tak pójść do obcego człowieka i powiedzieć, że się wypróżnić nie mogę.

– Ale pisać o tym jakiejś babie głupio ci nie było? – teraz to naprawdę się wkurzyłam.

– Wiesz, inaczej jest napisać niż mówić.

– Przez tyle tygodni? – nie dowierzałam jego słowom. – To jakaś ściema.

Wstałam z kanapy i poszłam do sypialni. Zakomunikowałam, że nie życzę sobie, aby mi przeszkadzał.

Pomimo że Jarek dał mi smartfona do wglądu i w końcu poszedł do lekarza, niesmak pozostał. Badania, na szczęście, niczego nie wykazały, a kłopoty zdrowotne, z jakimi borykał się mąż, pojawiły się prawdopodobnie na tle nerwowym. W pracy miał nawał obowiązków, z czym nie najlepiej sobie radził. Mógł jednak pogadać ze mną, a nie z postronną osobą. Czy nadszarpnięte zaufanie da się odbudować? Czas pokaże.

Czytaj także: „Czekałam na dziecko jak na zbawienie, a teraz czuję się nieszczęśliwa. Nie chcę już być matką, to nie dla mnie”
„Na emeryturze pojechałam w podróż życia. Syn się obraził, bo musiał wynająć opiekunkę do dzieci”
„Rozwiodłam się już po roku, bo teściowa sterowała mężem jak marionetką. Zdanie mamusi było dla niego najważniejsze”

 

Redakcja poleca

REKLAMA