„Mąż codziennie chodził na ryby. Tak długo moczył kija w stawie, że z wędkowania wrócił z kochanką”

Zatroskana kobieta
„Chciałam, żeby Janek miał jakąś pasję, zamiast gnić przed telewizorem. Dwoiłam się i troiłam, aż udało mi się namówić go na wędkowanie. Na wędkę złapał nie tylko szczupaka, ale też piękną młódkę”.
/ 17.09.2023 22:00
Zatroskana kobieta

– Janek, obiad – zawołałam męża zniecierpliwiona.

– Co? A, tak, zaraz – mruknął Janek, ewidentnie wybudzony z kolejnej drzemki tego dnia.

– Jan, zrobiłbyś coś, naprawdę... Wiem, że emerytura i w ogóle, czas na wypoczynek, ale dziadziejesz!

– Daj spokój, Gosia, pracowałem ciężko całe życie, więc chyba mam prawo sobie teraz pospać przed telewizorem – westchnął.

Normalnie nie miałabym z tym problemu

Nie należałam do zrzędzących żon, które wiecznie rozkazują i musztrują swoich mężów. Jednak martwiło mnie to, co działo się z Jankiem. Do momentu przejścia na emeryturę był pełen energii, radosny, miał masę pomysłów. W weekendy chodził na długie spacery albo na rower, a potem jeszcze naprawiał coś w domu. Przyzwyczaiłam się do tego, że można na niego liczyć, bo sama byłam dość aktywną i dynamiczną osobą. „Może faktycznie jest zmęczony po tych wszystkich latach harówy? Może powinnam mu odpuścić?”, myślałam.

Od koleżanek wiedziałam, że mężowie różnie znoszą „odstawkę”. Niektórzy zaczynali wydawać oszczędności życia na jakieś nowe hobby, a jeszcze inni odkrywali w sobie drugą młodość i żądali rozwodów. Z dwojga złego, już lepiej, że mój tylko leży na kanapie, ogląda filmy i drzemie z gazetą pod pachą...

Jednak gdy ten stan się przedłużał, postanowiłam, że czas działać. Jeszcze mi mąż wpadnie w jakiś prawdziwy dołek! Zaczęłam podsuwać mu różne hobbystyczne gazetki i książki. Niektóre przeglądał bez większego zainteresowania, ale kilka wyraźnie wpadło mu w oko.

Jeden z magazynów był o wędkarstwie

Wydawało mi się, że właśnie ten najbardziej zainteresował Janka. Kilka dni później kupiłam mu więc książkę o podstawach tego sportu. Bo to chyba sport, prawda? Tak mi się przynajmniej zdawało.

Faktycznie, mąż zaczął coraz bardziej wczytywać się w tajniki wędkarstwa. Miesiąc później po raz pierwszy wybrał się do sklepu wędkarskiego. Chociaż wycieczka niebezpiecznie zwiastowała duże wydatki, cieszyłam się, że przynajmniej ruszył się z kanapy. Wrócił z wędką, ale wcale nie jakąś najdroższą, i oznajmił, że jutro jedzie nad staw. Byłam zachwycona!

– Janek, to świetnie, odetchniesz świeżym powietrzem, zajmiesz się czymś fajnym! – powiedziałam. – Zrobię ci kanapki na rano!

Przygotowałam mężowi porządne śniadanie na wynos: dwie kanapki ze schabem, czekoladki i kawę w termosie. Janek wstał już o piątej, a wyszedł zaledwie dwadzieścia minut później. Wrócił dopiero po południu, zmęczony i... podekscytowany! Po raz pierwszy od dawna.

– Mówię ci, Gosia, jak brały! Naczytałem się o tych zanętach różnych i wszystko się sprawdziło. Dzisiaj sprzedałem wszystkie do smażalni, ale jutro mogę przywieźć jakąś na obiad, już wypatroszoną!

– Jasne, przywoź – odpowiedziałam mu równie podekscytowana.

Życie męża wydawało się wracać do normy

Najpierw jeździł na ryby dwa razy w tygodniu, ale latem zdarzało mu się i cztery albo pięć. Po powrocie z radością zjadał cały obiad i opowiadał mi o rodzajach żyłek, haczyków i innych części wędkarskich. Oczywiście, z czasem postanowił zainwestować w swój sprzęt nieco więcej. Nie miałam z tym żadnego problemu, bo wędkarstwo wydawało się być ogromną pasją dla mojego męża; przywracało mu energię i chęci do życia, więc było warte każdej złotówki.

Kilka miesięcy później, Janek poinformował mnie, że wybiera się na weekendowy zjazd wędkarski organizowany przez jakieś hobbystyczne koło.

– Ależ jedź, baw się dobrze – cieszyłam się, ściągając mu walizkę z regału. – Poznasz nowych ludzi, będziesz miał z kim porozmawiać o tych rybach, bo wiesz, ja to chętnie posłucham, ale niewiele rozumiem... – zaśmiałam się.

– No właśnie tak pomyślałem, że ciekawie byłoby wymienić się wrażeniami z innymi wędkarzami. Może polecą mi jakieś nowe stawy w okolicy? Albo zaplanują ze mną wycieczkę na łowienie poza Polską?

Mąż wyjechał w piątek, a ja postanowiłam, że wykorzystam weekend na nadrobienie zaległości towarzyskich. Zaprosiłam koleżanki na wieczór z winem i ciastem. Niestety, szybko zepsuły mi humor...

Były przekonane, że mąż mnie zdradza

– Gośka, zwariowałaś? Pozwalasz mu szlajać się po tych stawach całymi dniami? I puściłaś go na weekend z jakimiś obcymi ludźmi? – dziwiła się Luiza.

– Luiza, no co ty... Mam być jakąś żoną–zrzędą, która nie pozwala mężowi realizować swoich pasji? Jego to cieszy, uszczęśliwia! – argumentowałam.

– Tak, jeśli faktycznie w ogóle jeździ na te ryby, a nie na panienki... – mruknęła Julia.

– Dziewczyny, dajcie spokój, skąd ten pesymizm?

– Wiesz skąd! Po prostu poznałyśmy się już na facetach i nie chcemy, żebyś powtarzała nasze błędy – zaatakowała Luiza.

– To się tak właśnie zaczyna: nowa pasja, nowa energia, częste wyjazdy, a potem, nawet się nie obejrzysz, a nakrywasz męża we własnym łóżku z jakąś trzydziestką! – psioczyła Julia.

– Dziękuję za waszą troskę, ale naprawdę nie wszyscy mężczyźni są tacy sami. Janek jest naprawdę dobrym facetem, nigdy w życiu nie podejrzewałam go o żadne zdrady – odpowiedziałam i zmieniłam temat.

Przyjaciółki spojrzały na siebie porozumiewawczo, jakby uważały mnie za naiwną, a wręcz głupią. Postanowiłam to zignorować i reszta wieczoru upłynęła nam już na rozmowach o innych rzeczach, ale jednak dalej siedziało we mnie rozgoryczenie ich pesymizmem. Czy tak zachowują się przyjaciółki? Rzucają bezpodstawne podejrzenia na męża jednej z nich, bo same przejechały się na mężczyznach?

Nie popierałam takiego biadolenia. Wspólny wieczór zakończył się dosyć wcześnie i bardzo dobrze, bo od tamtej konfrontacji straciłam ochotę na babskie ploty.

Resztę weekendu spędziłam na wylegiwaniu się w łóżku i czytaniu książek, a w niedzielę wieczorem wrócił Janek: rozemocjonowany, zarumieniony i pełen opowieści.

– Było świetnie, za tydzień chyba też pojadę! – zaanonsował już na wstępie.

– Jedź, jedź... Ale znajdziesz też w tej pasji trochę czasu dla mnie? – zapytałam z uśmiechem.

– Tak, pewnie... Ale nie w najbliższym czasie, mam pełno zjazdów rybackich. Jeden na Śląsku, drugi na Mazurach. Pełen kalendarz – odparł nieco zamglonym głosem mąż.

Zaniepokoiło mnie, choć normalnie by tak nie było. Byłam zła, bo poczułam, że pesymistyczne wizje moich przyjaciółek zaczynają mi się udzielać. Janek zawsze miał dla mnie czas i nigdy nie odmawiał, gdy proponowałam wspólne wyjścia czy zwyczajnie spokojny wieczór w domu we dwójkę. Zazwyczaj oglądaliśmy wtedy filmy albo graliśmy w karty.

Pasja go pochłania

Obawy nie opuściły mnie jednak na długo. Następnego dnia, rozpakowując torbę męża i sortując ubrania do prania, znalazłam damską koszulkę.

– Janek? Skąd to się tu wzięło? – zapytałam nieco podejrzliwie.

– To? Aaa, tak, kolega miał starą koszulkę żony do wycierania sprzętu. Pożyczył mi, kiedy ścierka wpadła mi do wody. Upierz i wrzuć mi do torby, oddam mu przy najbliższej okazji – wyjaśnił bez słowa zająknięcia mąż.

Uwierzyłam, bo Janek nie dał mi nigdy wcześniej żadnych powodów do zazdrości czy niepewności. Oczywiście zataiłam znalezisko przed przyjaciółkami, bo już składałyby w moim imieniu papiery rozwodowe... Kiedy jednak następnym razem znalazłam w wyjazdowej torbie Janka damski biustonosz, nie byłam już tak wyrozumiała.

– A to? Też ci pożyczył kolega? – zapytałam wściekła, trzymając bieliznę w dłoniach.

– Gosia, nie denerwuj się... Wszystko ci wyjaśnię. Proszę, usiądź. To był jednorazowy wyskok. Za dużo wypiliśmy po rybach, Arleta przyciągnęła mnie swoją znajomością tematu, spodobało mi się to, poczułem dreszczyk emocji... Od tamtego momentu zastanawiałem się, jak ci to powiedzieć.

– Najlepiej tak, jak to zrobiłeś. W ogóle. Aż nie zostałeś złapany na gorącym uczynku – odparłam, rzucając w niego biustonoszem. – To po to te twoje wszystkie wyjazdy? Weekendy z kolegami na rybach? A tak naprawdę obracasz jakieś przypadkowe panny?

– Gosia, nie, to wcale nie jest tak! Przysięgam, że to był raz i nawet nie skończył się w łóżku! Przerwałem to, gdy zaczęło się robić poważnie... – Janek tłumaczył się gorączkowo, ale nie słuchałam.

Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i wyniosłam się na dwa dni do Luizy. A tam czekała mnie kolejna przeprawa...

Czytaj także:
„Rodzice na wędkowaniu zamiast szczupaka, złowili dla mnie dorodnego męża. Rybka połknęła haczyk i wpadła w me ramiona”
„Zakochałam się w przyjacielu rodziców. Mój kochanek zmieniał mi kiedyś pieluchy! Czy to jest normalne?”
„Mąż twierdził, że kobiety nie potrafią wędkować, więc postanowiłam utrzeć mu nosa. Co za sztuka zamoczyć kija w wodzie?”

Redakcja poleca

REKLAMA