Był taki pewny siebie, a teraz co? Siedzi skulony naprzeciwko i błaga o litość. Nie będzie tak łatwo. Pocierpi, upokorzę go, zanim z nim skończę. Ale na wszystko sobie mój Andrzejek zasłużył…
Spoglądam na męża siedzącego po drugiej stronie stołu. Kiedyś ta kuchnia z dodatkowym niewielkim stolikiem na wysokiej kolumience była ulubionym miejscem naszych rozmów. Uwielbiałam te pogaduszki, kiedy siedzieliśmy na barowych stołkach i piliśmy herbatę, a czasem wino albo nawet coś mocniejszego. Byliśmy wtedy blisko. Nie wiem czy nie bliżej niż w małżeńskim łóżku. Do czasu.
– Dlaczego to zrobiłeś? – pytam.
Milczy. Nie bardzo wie, co odpowiedzieć, i wcale się nie dziwię. Też bym pewnie na jego miejscu nie wiedziała. Jeszcze wczoraj hasał sobie jak chciał, a dzisiaj siedzi zgnębiony, zdemaskowany, żałosny.
Rzecz jasna, to „wczoraj” jest tylko przenośnią. Zdemaskowałam go jakiś czas temu, ale dopiero dzisiaj rozmawiamy. Najpierw ja nie chciałam, potem on… Dopiero kiedy pokazałam mu przygotowany do wysłania pozew rozwodowy, zmiękł. Ale teraz nie wiem, czy ja zmięknę.
– Dlaczego? – powtarzam pytanie.
– Nie domyślasz się? – odpowiada wreszcie. – Ciekawość, chęć przygody…
– To trzeba było skoczyć na bungee, a nie wskakiwać babom do łóżek! – przerywam.
Patrzy na mnie z zaciśniętymi ustami, dopiero po chwili jest w stanie mówić.
– Nie babom! – warczy. – Jednej…
Kiwam głową i uśmiecham się
– Ta jedna? Z tą jedną konkretnie cię przyłapałam. Ale mam pewność, że było ich więcej!
– Nieprawda! – podnosi głos, ale od razu go ścisza, bo unoszę dłoń w geście ostrzeżenia. Dzieci śpią. – Zbłądziłem tylko raz.
– Tylko raz, mówisz. Poczekaj, w takim razie coś ci pokażę.
Idę do małego pokoju, który ostatnimi czasy stał się moim azylem. Od kiedy się domyślałam, że Andrzej prowadzi bujne życie erotyczne? Chyba od początku, kiedy tylko zaczął, ale odpychałam to od siebie. Człowiek nie lubi wiedzieć takich rzeczy. A nuż tylko mu się zdaje?
Ale musiałam wreszcie zwrócić uwagę na pewne symptomy. Zaczął się bardzo troszczyć o swój telefon. Kiedyś zostawiał go byle gdzie, ale w pewnej chwili zaczął nosić aparat przy sobie. Zabierał go nawet do toalety. Twierdził, że tak się przyzwyczaił, a poza tym, podczas bardziej długotrwałego pobytu, robi przegląd prasy. Początkowo się nad tym nie zastanawiałam, jednak zauważyłam, że pisze sporo wiadomości. Samo to może nie byłoby jeszcze takie dziwne, ale całe życie twierdził, że nie lubi pisać na telefonie, woli normalną rozmowę.
Nie wiem, czy to by wzmogło moją czujność, gdyby nie fakt, że czasami miałam wrażenie, jakby się z tym pisaniem ukrywał. Podejrzewałam, że w ubikacji wypisuje setki wiadomości, szczególnie że to miejsce też zaczął odwiedzać o wiele częściej niż kiedykolwiek przedtem.
Zapytałam go wreszcie wprost
– Nie przesadzaj! – ofuknął mnie. – Czasy się zmieniają. Teraz większość rozmów odbywa się na komunikatorach! Koresponduję z kumplami, ze znajomymi. Szef z pracy też ostatnio wydaje polecenia taką drogą.
Tak, to było jakieś wytłumaczenie. A raczej byłoby, gdyby łaskawie zechciał mi tę korespondencję udostępnić.
– Wiesz, my tam nie przebieramy w słowach – wykręcał się. – Czasem lecą bluzgi…
– To je sobie ominę – odparłam. – Ale rozumiem, że nie pokażesz?
Oczywiście, że odmówił. Nie mogłam dłużej chować głowy w piasek, tym bardziej że nasze pożycie intymne uległo rozluźnieniu, zaczęło wręcz zamierać. Unikał też naszych posiadówek przy wysokim stoliku.
Nie chciał rozmawiać o tym, co w moich oczach wyglądało na kryzys. Dopiero przyjaciółka, Natalka, pomogła mi spojrzeć na sprawę z właściwej perspektywy.
– Nie wiesz, o co może chodzić? – spytała, kiedy zwierzyłam jej się z problemów. – Znalazł sobie kogoś! Jędruś wchodzi w okres kryzysu wieku średniego, potrzebuje potwierdzenia, że jest prawdziwym mężczyzną.
– Co ty opowiadasz?! – oburzyłam się. – Przecież do tej pory wszystko było dobrze. A kochanka? Każdy, tylko nie on!
Jednak słowa przyjaciółki zapadły mi w duszę i pamięć. Postanowiłam sprawdzić to i owo. Siadam przy stoliku z dużą kopertą. Andrzej patrzy na mnie zaniepokojony.
– Powiesz mi, dlaczego zdradzałeś mnie z tą panią? – pytam. – Dlaczego okazałeś się draniem bez honoru, bez przyzwoitości?
Widzę, że moje słowa go ranią i dlatego wypowiadam je bardzo dobitnie.
– Tak, wiem, jak to jest – mówię, kiedy on się nie odzywa. – Widziałam taki rysunek: facet wodzi palcem po biodrze leżącej przy nim kobiety o wspaniałych kształtach i mówi: „Ech, żebyś ty jeszcze była chociaż trochę obca”. Tak, kochany. Wiedziałam, że tak działa większość mężczyzn, ale do niedawna byłam przekonana, że należysz do mniejszości.
Czułam, że staję mu się obojętna
– Będziesz mnie torturować? – mruczy pod nosem.
– Należy ci się – odpowiadam. – A teraz powiedz prawdę, ile babek miałeś na boku?
– Tylko tę jedną, przysięgam!
Rzucam kopertę na stół.
– Obejrzyj sobie.
Początkowo chciałam sama sprawdzić, jakie tajemnice ukrywa przede mną mąż, ale był czujny jak żuraw. Raz upolowałam jego komórkę, ale zrobił na niej podwójne zabezpieczenie. Laptop też miał chroniony hasłem, choć kiedyś korzystaliśmy wspólnie z komputerów. Opowiadał mi dyrdymały, jak to się czasy zmieniają i jak trzeba zakładać wszędzie hasła, których nie wolno zdradzać nikomu.
– Nawet żonie? – spytałam z przekąsem.
– Nawet. A zresztą, po co ci dostęp do moich rzeczy? Po co chcesz sprawdzać telefon i komputer? Przecież to by była totalna inwigilacja! Ja tak nie robię.
„Bo masz mnie gdzieś” – chciałam odpowiedzieć, ale się powstrzymałam. Udawałam, że pogodziłam się z takim stanem rzeczy. Czułam, że staję mu się obojętna. To znaczy, okazywał mi uczucia, mówił, że mnie kocha, jednak było to mechaniczne.
Coś się działo, a ja musiałam wiedzieć, co. Miałam nadzieję, że jeśli nawet flirtuje z innymi kobietami, ogranicza się to tylko do romansów wirtualnych. Mnie samą czasem zaczepiali mężczyźni na portalach społecznościowych, wymieniałam nawet z nimi jakieś lekkie uwagi. To było całkiem miłe wiedzieć, że ma się na tyle ładne zdjęcia, aby kogoś zainteresować. Rzecz nie wychodziła jednak poza ekran i klawiaturę. Nawet by mi to do głowy nie przyszło.
Postanowiłam wreszcie załatwić sprawę porządnie i do końca, wynajęłam więc detektywa. Znalazłam ogłoszenie w internecie, gość specjalizował się w odkrywaniu zdrad małżeńskich. Zaczął od klasycznej metody – pojeździł za moim mężem. Nigdy nie zapomnę tamtego dnia, kiedy zyskałam pewność, że Andrzej kogoś sobie znalazł na boku. Zadzwonił około południa.
– Słuchaj – powiedział zmartwionym głosem – mam w pracy urwanie głowy, wrócę bardzo późno. Nie czekaj z kolacją.
To się czasem zdarzało, taką miał pracę
Przywykłam. Co prawda ostatnio zostawał częściej, ale twierdził, że to wręcz dobrze, bo mają po prostu mnóstwo zamówień. Tyle że już następnego dnia oglądałam zdjęcia z tej jego pracy. Polegała na dotrzymywaniu towarzystwa efektownej brunetce. Najpierw poszli do kawiarni, siedzieli przy stoliku, śmiali się i rozmawiali. Na jednej z fotografii trzymał ją za rękę, na innej jego dłoń zawędrowała pod stół. Widać było, że spoczęła na zgrabnym kolanie kobiety.
A potem pojechali do motelu za miastem. Detektyw uwiecznił ich wchodzących do jednego z pokojów w długim pawilonie, a potem wychodzących. W prawym dolnym rogu zdjęć widniała data i czas. Spędzili razem ponad trzy godziny.
– Wypytałem pracowników stacji benzynowej, do której należy motel – powiedział detektyw. – Trochę to kosztowało, ale dowiedziałem się, że pani mąż bywa w tym miejscu na tyle często, żeby go zapamiętali.
Pokiwałam głową, przełknęłam ślinę.
– Czy zawsze przyjeżdża z tą samą kobietą? – spytałam zduszonym głosem.
– Zazwyczaj, ale zdarzyła się też blondynka i ruda… Przynajmniej tak zapamiętała je pracownica, której dyżury często wypadają w godzinach popołudniowych i wieczornych. Oczywiście nie możemy wykluczyć, że ta sama pani była ufarbowana albo w peruce, ale to mało prawdopodobne.
Zgodziłam się z nim. Zapytał, czy chcę zdobyć więcej dowodów. Chciałam, to oczywiste. Ale pragnęłam też dowiedzieć się czegoś więcej o tajnym życiu mojej drugiej połowy.
– Hasło złamię bez trudu, muszę mieć tylko dostęp do komputera i trochę czasu
– oznajmił detektyw.
Andrzejek nie ma co odpowiedzieć
To nie był problem. Wzięłam dzień urlopu, oczywiście nikt w domu o tym nie wiedział, wyszłam do pracy jak zwykle, ale kiedy tylko mieszkanie opustoszało, wróciłam, a po kwadransie zjawił się detektyw. Włamał się do laptopa dość szybko.
– Hasło nie było zbyt skomplikowane. A teraz zobaczymy, co też pan Andrzej trzyma na dysku, na jakie strony wchodzi, co ma na poczcie i w komunikatorach.
I zobaczyliśmy… Mąż wyłożył zawartość koperty na stół. Fotografie, wydruki jego rozmów z portali randkowych i kont pocztowych, adresy różnych stron… Historia jego aktywności na serwisach dla napalonych samców i samic sięgała roku.
– Ale masz głupią minę – stwierdzam ze złośliwym uśmiechem. – Chyba jeszcze głupszą niż wtedy, kiedy zobaczyłeś mnie przed drzwiami pokoju w twoim ulubionym motelu.
Przełyka ślinę i milczy, za to ja mówię dalej:
– Bardzo ciekawa lektura, te twoje rozmowy z paniami. Obietnice niesamowitego seksu, podziękowania za cudowne chwile… Ile ich było? Trzy? Pięć? Dziesięć? Część kontaktów jest skasowana, widocznie tamtymi już się znudziłeś.
Nie może już się upierać, ze zdradził mnie tylko z jedną kobietą.
– Gdybym miała dostęp do komórki – mówię – pewnie dowiedziałabym się jeszcze paru ciekawych rzeczy. Ale to mi wystarczy. Sądowi też. Przecież język, jakim rozmawiasz z tymi kobietami, to pornografia najgorszego rodzaju! Strony, na jakie włazisz, to też ostre porno. Ale to oglądanie mogłabym jeszcze darować. Ciekawość, chęć podpatrzenia, jakie akrobacje można uskutecznić w łóżku… Jednak ty przyprawiłeś mi takie rogi, że nie mam pojęcia, jak to możliwe, że jestem w stanie przecisnąć się przez drzwi i nie zarysować framugi.
Powinnam czuć satysfakcję
– Daj spokój! – mąż wreszcie odzyskuje trochę wigoru. – To już przeszłość! Przecież mówiłem.
– Mówiłeś – potwierdzam. – Ale chodziło o tę ciemnowłosą lafiryndę. Tymczasem tego było więcej. A może i jest nadal!
Kręci gwałtownie głową, przy tym ruchu jego włosy wzburzają się, a potem opadają. Tak, to bardzo przystojny facet, a gęsta czupryna odejmuje mu lat i dodaje uroku. Panie nie miały oporów, żeby jeździć z takim atrakcyjnym żonkosiem po hotelach. Z korespondencji wynikało, że odwiedzał kilka tego typu przybytków w mieście i okolicach. Prawdziwy ogier!
– Nie! Uwierz mi – zapewnia. – Skończyłem z tym. Na początku to było podniecające, ale potem… potem stało się jak nałóg. Musiałem się potwierdzać, musiałem się umawiać. Ale mnie to gryzło, męczyło… Wyrzuty sumienia… To dlatego się z tobą nie kochałem. Kiedy byłaś blisko, przypominało mi się, jaki jestem podły.
– Naprawdę? – syczę ze złością. – A mnie się zdaje, że pasowały ci takie układy.
– To już się nie powtórzy! – patrzy na mnie wzrokiem zbitego szczeniaka. – Wiem, że to trudne, ale błagam cię, wybacz mi! Nie chcę przez głupotę stracić ciebie i dzieci…
– Po prostu nie chcesz zaczynać wszystkiego od nowa – przerywam mu. – No i bez ciepłego domku, do którego można wrócić po zaliczeniu kolejnej pani, wszystko przestaje być takie miłe, prawda?
– Nieprawda! – prawie krzyczy, ale znów go uciszam. Dzieci nie muszą wiedzieć, że coś się dzieje. – Nieprawda. Tylko ciebie kocham, te kobiety nie były i nie są dla mnie ważne! Przysięgam, że już więcej nie będę tak kombinował… Przepraszam, przepraszam, przepraszam!
Cóż, zobaczymy, jak to będzie…
Obchodzi stolik, pada na kolana, próbuje mnie wziąć za rękę. Odtrącam jego dłoń.
– O nie, mój drogi – mówię spokojnie, chociaż sama mam ochotę krzyczeć. – Tak łatwo nie będzie. Jeśli pozwolę ci zostać, to pod pewnymi warunkami. Pełny wgląd do twojej komórki i komputera. Będziesz mi się tłumaczył z każdej minuty spędzonej poza domem i pracą. Z każdej! Jeśli zostaniesz dłużej w firmie, meldujesz się co godzinę, ale ze służbowego telefonu stacjonarnego, nie komóreczki.
Kiwa gorliwie głową, zgadza się na wszystko. Naprawdę nie chce, żebym od niego odeszła. Chyba powinnam czuć chociaż cień satysfakcji, skoro postawiłam na swoim, udowodniłam mu, kim jest, i doprowadziłam do takiego upokorzenia. Ale w ustach mam tylko gorycz, a w sercu smutek.
– Zrobię, co tylko zechcesz – zapewnia Andrzej. – Tylko zostańmy razem.
Wzdycham ciężko i dodaję:
– Nie wiem, czy mogę ci wierzyć, to się jeszcze okaże. Na razie musisz się porządnie postarać, żebym spojrzała na ciebie bardziej życzliwie, jednak nie wiem, czy zdołam jeszcze kiedykolwiek ci zaufać. Musisz się z tym liczyć.
Czytaj także:
„Poznałem dziewczynę na szybkich randkach i… oświadczyłem jej po 3 dniach. Tydzień później została moją żoną”
„Mój były miał mnie za głupią kurę domową, ale gdy zaczęli go ścigać windykatorzy, to do mnie przyleciał po pomoc”
„Jestem dziadkiem, matką i ojcem w jednym. Córka zostawiła mi na wychowanie wnuczkę, a ja już ledwo zipię”