– Czemu tak narzekasz? – zapytała mnie matka. – Przecież twój ojciec zawsze chrapał, a i mój pierwszy mąż, świeć Panie nad jego duszą, też nie dawał mi spać. Wcale nie z tego powodu, o jakim myślisz – matka zaśmiała się jakoś tak niesfornie i młodzieńczo. – Co zrobić, taka to już męska natura – podsumowała.
To znaczy, że mam się męczyć z tym moim, bo taki los ślubnej małżonki? Mnożyłam pytania, ale nie przynosiło mi to ulgi, tylko rozsierdzało coraz bardziej.
Dobra rada, tylko nie dla mnie
– Dłużej nie mogę – żaliłam się sąsiadce. – Dojdzie do tego, że będziemy spać oddzielnie i Artur wyląduje na kanapie.
– Lepiej uważaj, bo stary znajdzie sobie zaraz taką, co go przytuli – puszczając oko, powiedziała Baśka.
– Nie byłoby ci do śmiechu, gdyby twój tak chrapał, a ty byś chodziła niewyspana – powiedziałam i zabrałam się za zmywanie, bo dzieciaki cały zlew zostawiły pełny.
Ile ja się naproszę, żeby przynajmniej talerz albo kubek po sobie umyły, ale nie, zawsze wszystko zostawiają i biegną do tych swoich komputerów. Zresztą tak jak Artur, też wiecznie wlepia oczy w laptop. Co on tam takiego ogląda, że nawet telewizja nie jest już dla niego ciekawa jak dawniej. W ogóle teraz się nie kłócimy o pilota… Z zamyślenia wyrwał mnie głos sąsiadki:
– A może spróbuj spać z zatyczkami do uszu – poradziła.
Dobra rada, tylko nie dla mnie. Bo Artur chrapał tak głośno, że ściany się trzęsły. Ale czasami tak nagle się uciszał, jakby w ogóle przestawał oddychać, a na dodatek ostatnio zaczął przez sen gwałtownie poruszać nogami i rękami, jakby topił się w jeziorze. Musiałam uważać, by nie oberwać albo nie wypaść z łóżka, bo leżał od ściany. Coraz częściej wstawaliśmy niewyspani.
Zawlokłam go do lekarza
Iwona, moja koleżanka z biura, której się skarżyłam, przyniosła mi ziołowe tabletki nasenne. Pierwszej nocy padłam po nich jak kamień. Ale czy to rozwiązanie na długo? W końcu i tak spałabym dobrze, gdyby nie te decybele, na które narażał mnie mąż.
W końcu miałam dosyć tej sytuacji i zagroziłam mężowi, że jeśli nie pójdzie na wizytę do naszej pani doktor, to ja się wyprowadzam z dzieciakami do mamy. Artur się tylko uśmiechnął. Jednak po trzech dniach, kiedy chodziłam jak chmura gradowa, zrozumiał, że to nie przelewki.
– No to umów mnie z tą lekarką rodzinną – powiedział wreszcie i odetchnęłam z ulgą.
Nazajutrz siedziałam przed gabinetem i czekałam na Artura. Wpadł dosłownie w ostatniej chwili. Wepchnęłam go do środka i od razu przystąpiłam do opisywania gehenny, jaką mąż funduje mi co noc.
Opowiedziałam, że koleżanka przyniosła nawet tabletki nasenne od swojej pani magister z apteki, żeby Artur spokojniej spał, ale się po nich źle czuł. Ja wręcz przeciwnie, spałam jak niemowlę.
– A czy często wstaje pan w nocy do łazienki? – zapytała lekarka Artura.
– No, zdarza się – mąż spuścił głowę.
– Tu się nie ma czego wstydzić, to jeden z objawów… – pokiwała głową.
– A co ma oddawanie moczu do chrapania? – mój słodki mężuś roześmiał się nie wiadomo czemu zadowolony z siebie a może po prostu zawstydzony, że kobieta pyta go o takie sprawy; w końcu z tej naszej pani doktor to zupełnie niezła laska.
– To poważna sprawa, bo zaburzenia oddychania. Każda przerwa w oddychaniu powoduje podniesienie ciśnienia krwi i przyśpieszone bicie serca, co może skończyć się zawałem albo wylewem.
Widziałam, że Artura zatkało.
– A zaczyna się tak niewinnie – ciągnęła pani doktor. – Po prostu chrapaniem podczas snu… I pewnie poci się pan w nocy?
Teraz Artur przeraził się nie na żarty i zaczął odpowiadać, a nawet sam przypominać sobie różne niepokojące objawy, na które dotąd przymykał oko.
– Wszystko zależy teraz od pana – przerwała nasze wypominki pani doktor.
– To będzie gorzej? – jęknął Artur.
– No, jeśli nie zacznie się pan leczyć…
– Leczyć? Ale co tu leczyć – chrapanie? Przecież to nie choroba, żeby leczyć.
– Samo chrapanie nie, ale jeśli dochodzą inne objawy, a u pana to widać jak na dłoni, to wtedy trzeba najpierw zmienić tryb życia.
– Jak to obserwowała w nocy? – wtrąciłam się. – Pani doktor, ja przyszłam po pomoc, żeby wreszcie móc spać w nocy, a nie jakieś obserwacje prowadzić – powiedziałam szczerze rozżalona.
– Chyba że pan nie chce próbować. Wtedy od razu skieruję pana do laryngologa ze wskazaniem na zabieg.
– Nie, nie! – krzyknął Artur. – Przekonam żonę – powiedział i uśmiechnął się tak czule jak to tylko on potrafi, a to zawsze robiło na mnie wrażenie.
Chyba dlatego za niego wyszłam, żeby tak patrzył na mnie tkliwie i pieszczotliwie.
Mąż mruknął coś niewyraźnie
„Niby taki twardziel, kiedy o kogoś innego chodziło, to zawsze udzielał mądrych rad i puszył się, a jak przyszło co do czego, to jaki pokorniutki się zrobił” – myślałam.
Nie żebym mu źle życzyła, interesu w tym nie miałam żadnego, no i kochałam go przecież, a jednak coś, jakby malutka satysfakcja, rozgrzało moje serce.
– Przy mnie to chrapiesz jak zwierz, ale w takim laboratorium snu to pewnie oka byś przez całą noc nie zmrużył przy pielęgniareczkach, co? – rzuciłam do męża, gdy z plikiem recept wyszliśmy z gabinetu.
Artur się tylko uśmiechnął pod nosem. Kiedy dzieciaki poszły spać i sprzątałam po kolacji, mąż zajrzał do kuchni i przymilnie się uśmiechnął.
– O co ci chodzi, mów – mruknęłam.
– Myszko, będziesz mnie obserwować?
– Mam cię na oku od dnia ślubu, ty lepiej nic nie kombinuj.
– Ale mi chodzi o nocne zapiski dla pani doktor. Zajrzałem do Internetu i tam rzeczywiście piszą o takich aparatach i laboratoriach snu. Musiałbym tam ze trzy dni spędzić… – zawiesił głos.
Wiedziałam, że coś go nurtuje i raczej nie o chrapanie tym razem chodziło.
I nie pomyliłam się.
– Myszko, jak szukałem czegoś o śnie, to znalazłem jeszcze ciekawsze strony. Takie o tym, co można robić przed snem.
– Jakie strony? O czym ty mówisz?
– No, takie strony z dziewczynami poprzebieranymi za pielęgniarki.
Muszę go obserwować
Przerwałam sprzątanie i przyjrzałam się Arturowi zdziwiona, co on plecie.
– Oj, wiesz o czym mówię. Ale co schorowany człowiek może? Najwyżej popatrzeć.
– To sobie sam odpowiedziałeś – zaakcentowałam dobitnie i krzyknęłam, mimo że dzieciaki już spały: – Marsz do sypialni, zaraz przyjdę na obserwację!
Artur odwrócił się na pięcie i pognał do pokoju. Zdążyłam jeszcze zobaczyć, że uśmiechnął się od ucha do ucha.
Czytaj także:
„Wszyscy pytali, kiedy zostanę mamą. Jak? Skoro mam umowę na czas określony, a mój mąż też nie zarabia kokosów”
„Sąsiadka wyznała mi, że mój mąż niedługo odejdzie z kochanką. Nie mogłam w to uwierzyć, ale musiałam zacząć działać”
„Mój mąż to anioł, a ja? Zaciążyłam z kolegą z pracy. Jedna szalona noc przekreśliła moje wspaniałe małżeństwo”