„Mąż chciał rozwodu, a ja chciałam ciągnąć tę rodzinną farsę dla dobra dziecka. To się nie mogło udać”
„W głębi duszy już wiedziałam. Zbyt długo tłumaczyłam jego obojętność stresem, pracą, zmęczeniem. Miłość dawno wyparowała, a nasze małżeństwo było tylko pustą skorupą, którą trzymaliśmy razem ze względu na Filipa”.

- Redakcja
– Marek, może byśmy coś razem obejrzeli? Jak kiedyś? – zapytałam cicho, choć wiedziałam, jaka będzie odpowiedź.
Mąż nawet nie oderwał wzroku od ekranu telefonu. Westchnął ciężko, jakbym go właśnie zmusiła do jakiegoś niewyobrażalnego wysiłku.
– Nie mam czasu. Mam spotkanie z klientem.
– Spotkanie o dwudziestej drugiej? – uniosłam brwi.
– Tak. Nie wtrącaj się w moje sprawy.
Kiedyś byliśmy szczęśliwi
Wtedy jeszcze łudziłam się, że to kryzys, że chwilowe zmęczenie, które minie. Ale w głębi duszy już wiedziałam. Zbyt długo tłumaczyłam jego obojętność stresem, pracą, zmęczeniem. Miłość dawno wyparowała, a nasze małżeństwo było tylko pustą skorupą, którą trzymaliśmy razem ze względu na Filipa.
Pięć lat temu byłam szczęśliwa. Byliśmy szczęśliwi. Mieliśmy dom, plany, śmialiśmy się z byle czego. A teraz? Teraz Marek wracał późno, pachniał innymi perfumami i coraz częściej zapominał o synu. Jeszcze nie powiedział tego wprost, ale czułam, że jego „spotkania” mają twarz innej kobiety.
Mąż chciał się rozstać
– Nie kocham cię. Chcę rozwodu.
Powiedział to tak po prostu. Bez emocji, bez złości. Jakby mówił o pogodzie. Zatkało mnie. Trzymałam w dłoni kubek z herbatą, który nagle wydał mi się absurdalnie ciężki.
– Co ty mówisz? – wydusiłam.
Marek wzruszył ramionami. Stał w kuchni w rozpiętej koszuli, oparty o blat, jakby ta rozmowa nic dla niego nie znaczyła.
– Mówię, że to koniec.
Zaczęłam się śmiać. Nerwowo, histerycznie.
– Przecież mamy Filipa. Jesteśmy rodziną. Nie możesz tak po prostu...
– Lepiej, żeby miał szczęśliwego ojca osobno niż nieszczęśliwego w jednym domu – przerwał mi.
Serce waliło mi jak oszalałe.
– Czyli to przez nią? – syknęłam.
Marek spojrzał na mnie obojętnie. Nie zaprzeczył. Czułam, jak we mnie wrze. Tyle lat. Dziecko. Wspólne życie. A on tak po prostu to wyrzuca, jak śmieć?
– Nie masz prawa tego robić – powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
– To było dawno. Przestańmy się oszukiwać – odparł spokojnie.
Chciałam coś powiedzieć, ale w gardle miałam gulę. Patrzyłam na człowieka, którego kiedyś kochałam, i uświadamiałam sobie, że już go nie znam. Że może nigdy go nie znałam.
Chciałam o nas walczyć
Marek mówił, że to koniec, ale ja nie chciałam tego przyjąć. Nie mogłam. Nie dla siebie – dla Filipa. Przecież rodzina to nie tylko uczucia, to także odpowiedzialność. A on chciał po prostu wszystko przekreślić?
Więc zaczęłam walczyć. Gotowałam jego ulubione dania, dbałam o dom, próbowałam rozmawiać. Może jeśli zobaczy, że jeszcze możemy być szczęśliwi, to zmieni zdanie? Tylko że Marek był gdzieś indziej. Siedzieliśmy przy jednym stole, ale on jadł w milczeniu, jakby mnie tam nie było. Wychodził wcześnie, wracał późno. I już nawet nie próbował się tłumaczyć. W końcu nie wytrzymałam.
– Masz kogoś? – zapytałam ostro, gdy po raz kolejny wrócił po północy.
Marek zmierzył mnie spojrzeniem, w którym nie było ani wyrzutów, ani skruchy.
– Tak.
Tylko jedno słowo. Ale czułam, jakby ktoś wbił mi nóż prosto w serce.
– Więc wszystko było kłamstwem? – wyszeptałam.
– Po prostu się wypaliło.
– Nie można tak po prostu przestać kochać! – krzyknęłam.
– Można. I ty też to czujesz, tylko nie chcesz przyznać.
Patrzyłam na niego, próbując znaleźć w nim coś znajomego. Ale nie było tam już nic. Tylko obcy człowiek, który miał mnie za głupią, bo wciąż trzymałam się złudzeń.
Synek zaczął pytać
Filip wpatrywał się w drzwi wejściowe, jakby czekał, aż wydarzy się cud i tata jednak wróci wcześniej. Była prawie dwudziesta druga.
– Mamo, czemu tata już z nami nie śpi? – zapytał nagle.
Zamarłam. Wiedziałam, że ten moment nadejdzie, ale nie byłam gotowa.
– Tata ma dużo pracy, kochanie – powiedziałam ostrożnie.
Filip ściągnął brwi.
– Ale kiedyś miał mniej pracy, prawda? Wtedy bawiliśmy się razem. Teraz tata jest jak pan z telewizji. Pojawia się i znika.
Serce mi pękało. Jak miałam mu to wytłumaczyć? Że tata znalazł sobie inną rodzinę? Że podjął decyzję, której my nie mogliśmy zmienić?
– Tata cię kocha, Filipku. Zawsze będzie cię kochał.
Syn spuścił wzrok.
– To czemu nie chce być z nami?
Nie odpowiedziałam. Zamiast tego przytuliłam go mocno. W nocy długo nie mogłam zasnąć. Myślałam o Filipie, o tym, co czuł. Wierzyłam, że rodzina powinna być razem dla dziecka. Ale co, jeśli to tylko moje złudzenia? Jeśli przez tę walkę o iluzję robiłam mu jeszcze większą krzywdę? Filip już rozumiał, że coś jest nie tak. I nie mogłam go dłużej okłamywać.
Zgodziłam się
Siedzieliśmy naprzeciwko siebie w kuchni. Marek pił kawę, ja bawiłam się łyżeczką, wbijając wzrok w stół. W końcu przerwałam ciszę.
– Zgadzam się na rozwód.
Nie drgnął nawet o milimetr. Spodziewał się tego. Może nawet czekał.
– Rozsądna decyzja – powiedział spokojnie.
Zacisnęłam palce na kubku, żeby powstrzymać się od rzucenia czymś w jego niewzruszoną twarz.
– Nie będę cię zatrzymywać, ale nie pozwolę, żeby Filip myślał, że go porzuciłeś – dodałam.
Marek w końcu podniósł wzrok.
– Nigdy bym tego nie zrobił.
– To się jeszcze okaże – odpowiedziałam zimno.
Bo widziałam, jak to wygląda w praktyce. Marek mówił piękne słowa, ale w rzeczywistości jego priorytety były jasne. Kiedy ostatnio zapytał Filipa, co u niego w przedszkolu? Kiedy spędził z nim więcej niż godzinę? Nie chciałam, żeby moje dziecko żyło w kłamstwie. Skoro Marek wybrał inną kobietę, niech przynajmniej będzie ojcem, jakiego Filip potrzebował.
– Ustalimy harmonogram spotkań – oznajmiłam, patrząc mu prosto w oczy.
Marek skinął głową, jakby właśnie podpisywał umowę biznesową.
– Jasne. Chcę być w jego życiu.
Tyle że ja już mu nie wierzyłam. Widziałam, jak wyglądała jego „chęć” przez ostatnie miesiące. I czułam, że dla Filipa już teraz stawał się kimś, kto pojawia się i znika.
Zostaliśmy sami
Mieszkanie było ciche. Za ciche. Marek zabrał swoje rzeczy w sobotę rano. Filip siedział w swoim pokoju i nie chciał wychodzić. Zostały tylko puste półki i szafa, w której wisiało kilka jego starych koszul, jakby część niego jeszcze tu była. Wyszłam na balkon, zapaliłam papierosa, choć rzuciłam palenie lata temu. Nie płakałam. Już nie.
Filip w końcu wyszedł.
– Mama, a tata teraz mieszka z tamtą panią?
Zabolało.
– Tak, kochanie.
– I już nie wróci?
Przykucnęłam przed nim, patrząc mu w oczy.
– Nie wróci do nas, ale zawsze będziesz mógł do niego pojechać.
Filip przytaknął, ale wyglądał na starszego, niż powinien. Jakby w jednej chwili zrozumiał więcej, niż chciałam, żeby rozumiał.
Zasnął wtulony we mnie. A ja patrzyłam w sufit, próbując sobie wmówić, że będzie dobrze. Ale prawda była taka, że przegrałam. Nie walkę o Marka. Przegrałam coś ważniejszego – iluzję, że można trzymać rodzinę razem tylko siłą woli.
Anna, 36 lat
Czytaj także: „Znaleziony wiosną list miłosny zburzył mój spokój. Bałam się, że idealne małżeństwo dziadków było czystą fikcją”
„Żona zażądała rozwodu, żeby nie dzielić się ze mną fortuną. Wygrana w totka migiem zajęła moje miejsce w jej sercu”
„Ciężko pracowałam na awans, wyrabiając nadgodziny z szefem. Teraz zamiast na wymarzoną premię czekam na 800 plus”