Rany, ależ mi się nie chciało iść na to wesele! Żeby to chociaż była jakaś bliska rodzina, tobym może była bardziej chętna, ale to był ślub pary, którą znaliśmy z Damianem z kilku wycieczek w góry. Naprawdę, nie wiem, czemu nas zaprosili, chyba że byli zwolennikami wesel na trzysta osób, które potem spłaca się latami.
Ja zastanawiałabym się nad delikatną odmową – coś w stylu, że mam wtedy jakiś wyjazd w delegację czy ważną uroczystość rodzinną. Niestety, Damian to taki typ człowieka, który uwielbia wesela. Trochę mnie to dziwi, bo normalnie nie jest zbyt wylewny i rozmowny, typowy informatyk, jednak na weselach – jakby coś w niego wstępowało! Rozmawia z wujkami o uprawie roli, z ciotkami o plotkach ze świata gwiazd, obtańcowuje wszystkie dziewczyny, a z chłopakami nie wylewa za kołnierz. Słowem – dusza towarzystwa.
Nic więc dziwnego, że kiedy tylko Magda i Paweł stanęli w naszych drzwiach z zaproszeniami na ślub, to mój mąż od razu potwierdził nasze przybycie, i jeszcze tak się przy tym cieszył, jakby już miał przed oczami te tłuste kotlety i kiepską muzykę. Ja ucieszyłam się mniej – nie oszukujmy się, taka impreza to teraz jednak niemały wydatek. Już nawet nie mówię o prezencie, ale co z sukienką, dodatkami, fryzjerem, makijażystką, paznokciami? Nikt już na takie imprezy nie przychodzi bez profesjonalnego przygotowania!
– Dawno nie byliśmy na weselisku! – cieszył się Damian wieczorem.
– No właśnie – przytaknęłam. – A to oznacza, że nie mam żadnej odpowiedniej sukienki…
– Chyba żartujesz – prychnął mąż. – Szafa się nie domyka, tak że codziennie muszę prasować koszule do pracy, bo są wiecznie wymięte…
– Co ty tam wiesz – przewróciłam tylko oczami. – To trzeba coś na czasie, modnego, no i ostatnio przecież trochę przytyłam – dodałam z żalem.
Kiecka sięgała za kolano, była błękitna
Ale czy jakiś facet jest w stanie zrozumieć kobietę? Ma jeden garnitur od matury aż do ślubu, potem drugi i to starcza mu na całe życie! Ale Damian się uparł, że on na wesele musi pójść, a wiadomo, że samego go nie puszczę, więc, chcąc nie chcąc, musiałam wybrać się na zakupy.
Niby to dla kobiety zawsze jest przyjemność, jednak ja widać należę do wyjątków od reguły. O wiele bardziej preferuję zakupy przez internet, gdzie nie muszę walczyć z innymi klientami i znosić ciągłego, natrętnego zainteresowania pań z obsługi. Niestety, do wesela pozostało niewiele czasu, więc musiałam ruszyć na łowy do sklepu.
Od razu założyłam, że nie chcę przepłacać, tylko kupić coś, co przyda mi się nie tylko na wesele, ale również na zwykłe wyjście, czyli nic specjalnie wystrzałowego. Z moim pechem nie było to łatwe. Nagle okazało się, że chyba wszystkie kobiety pragną, żeby spełnić marzenie z dzieciństwa i wyglądać jak księżniczka, bo wszystkie sukienki były tiulowe, miały koronki bądź falbanki. Aż jęknęłam w duchu, kiedy to zobaczyłam. W końcu, może trochę na odczepnego, w niewielkim sklepiku na uboczu kupiłam nie taką najgorszą sukienkę.
Przyznam sama, że nie byłam nią zachwycona, bo była błękitna, a to nie jest mój kolor, ale obawiałam się, że nic lepszego nie znajdę. Przynajmniej była skromna, tak więc mogłam potem ją włożyć na spacer czy do pracy. No i nie kosztowała majątku. Kiedy wróciłam do domu, Damian już był, więc od razu wbiłam się w moją nową kieckę, żeby się nią pochwalić.
– I jak ci się podoba? – okręciłam się wokół własnej osi. Damian patrzył na mnie spode łba.
– Ty chyba żartujesz? – powiedział, jakby trochę zły. – Wyglądasz jak moja babcia! Miała prawie identyczną, kiedy wybierała się do kościoła!
– To chyba dobrze, że mam taki gust jak twoja ukochana babcia – próbowałam rozładować atmosferę, ale nic to nie dało. – Jak ty pójdziesz w takiej sukience, to ja z tobą nie idę – powiedział prosto z mostu Damian. Zawrzała we mnie krew i myślałam, że zaraz eksploduję.
– Ja w ogóle nie zamierzam iść z takim dupkiem – wysyczałam. – A ubiorę się tak, jak będę chciała! Szybko się przebrałam, wcisnęłam nieszczęsny łaszek do torebki i pobiegłam się wyżalić przyjaciółce. Na szczęście była też naszą sąsiadką.
– Ale palant! – oburzyła się na Damiana, kiedy tylko wyłuszczyłam jej całą historię. – Jak on mógł! Co, sam ma się za Clooney’a czy co? Kiedy jednak na poparcie swoich słów wyciągnęłam sukienkę i pokazałam się w niej Gośce, zrzedła jej mina.
– Aaa… – westchnęła. – No to muszę przyznać, że Damian miał trochę racji. Oczywiście nie powinien reagować w ten sposób – dodała szybko, widząc moją minę. – Ale spójrzmy prawdzie w oczy, kochana, wyglądasz w niej na dziesięć kilo więcej, nie masz biustu ani nóg, i w dodatku ten kolor zupełnie ci nie pasuje!
– No wiesz co?! – oburzyłam się. – Więc teraz powinnam wrócić tam z podkulonym ogonem i udawać, że nic się nie stało? On mnie śmiertelnie obraził, prawie powiedział, że się mnie wstydzi!
– Więc trzeba mu dać nauczkę – Gośce zaświeciły się oczy. – Niech nie myśli, że może się tak zachowywać! Kiedy wróciłam do mieszkania, czekał na mnie bukiet kwiatów i kajający się Damian.
– Kochanie, nie chciałem… – zapewniał mnie. – Tak mi się głupio wymsknęło, jak chcesz, to pójdę z tobą, kupimy coś innego…
Minęłam go tylko w pełnym pogardy milczeniu. Niech drań nie liczy na to, że tak łatwo mnie zmiękczy. Jakaś kara musi być!
Tym razem włożyłam suknię „bardzo blisko” ciała
Następnego dnia rano zapowiedziałam mężowi, że zamierzam iść sama, żeby przypadkiem nie narobić mu wstydu. A on niech idzie sobie z kim chce! I choć kajał się, to ja twardo obstawałam przy swoim. Doszłam do wniosku, że musi dostać nauczkę! Nastąpiły ciche dni. I choć Damian robił wszystko, żeby mnie udobruchać, ja jednak byłam nieugięta.
Za to Gośka przeczołgała mnie po tylu sklepach, że do domu wracałam ledwo żywa. Uparła się, że znajdzie mi sukienkę, w której będę wyglądać jak milion dolarów. W końcu nam się udało – ale dopiero wtedy, kiedy omal nie opadłam z sił i miałam już sobie dać z tym wszystkim spokój. Sukienka, nie powiem, istne cudo, i do tego świetnie w niej wyglądałam – ale kiedy przyszło do płacenia, musiałam z żalu zamknąć oczy, bo tyle pieniędzy mnie kosztowała…
Są jednak w życiu rzeczy ważniejsze od pieniędzy i jedną z nich jest honor kobiety oraz utarcie nosa męskiemu szowiniście!
Gośka, co prawda, proponowała mi, żebym wzięła jakiegoś jej kolegę i pokazała się na weselu w pełnej krasie i z partnerem u boku, ale uznałam, że to byłaby już przesada. Mimo wszystko nie chciałam zranić Damiana, kocham go…
W dniu wesela ostentacyjnie ubrałam się w pierwszą, błękitną sukienkę, niedbale przeczesałam włosy i tak wystrojona w dumnym milczeniu ruszyłam na ślub. Kiedy obejrzałam się w lustrze, musiałam przyznać, że wyglądałam jak własna ciotka. Ale Damian zacisnął zęby, nawet rzucił mi jakiś komplement, i powiedział, że samej mnie nie puści, bo zaraz zawrócę komuś głowie. Zbyłam go jednak i pobiegłam cichaczem do Gośki, która czekała już w pogotowiu, żeby zrobić mnie na bóstwo.
Na sam ślub się spóźniłam, więc usiadłam ukradkiem w ostatniej ławce, żeby nie robić zamieszania. Damian zauważył mnie dopiero po ceremonii. Dosłownie opadła mu szczęka i wyglądał jak jakaś postać z komiksu z wytrzeszczonymi oczami.
– Teraz już chyba nie wyglądam jak twoja babcia? – skwitowałam złośliwie, podchodząc do niego. Sądząc po spojrzeniach innych facetów, prezentowałam się całkiem nieźle.
– Babcia Krysia przy tobie nie ma szans – zapewnił mnie Damian. – Ale wiesz przecież, że nie ma znaczenia, jak się ubierzesz, bo dla mnie zawsze jesteś najpiękniejsza.
Widziałam, że mówi serio, ale przecież nie zaszkodzi, żeby od czasu do czasu przekonał się o tym na własne oczy, prawda?
Zobacz więcej prawdziwych historii:
Śmierć psa przeżyłam mocniej, niż śmierć matki
Córka w wieku 6 lat zobaczyła, jak uprawiam seks z kochankiem
Przyłapałam na zdradzie moją 80-letnią babcię