„Matka zapukała do moich drzwi, by opłakiwać swój los. Szkoda, że nie martwiła się tym, gdy kiedyś porzuciła mnie dla butelki”

Załamana kobieta w ciąży fot. Adobe Stock, motortion
„Wstydziłam się, że matka tu przyszła, że tak właśnie wygląda, że wszyscy ludzie na nią patrzą, mój mąż i moi teściowie. I że to właśnie jest moja matka. Nie chciałam już nigdy więcej jej oglądać. Chciałam ułożyć sobie życie z nową rodziną, tak jakby mojej przeszłości nigdy nie było”.
/ 20.07.2022 16:30
Załamana kobieta w ciąży fot. Adobe Stock, motortion

Moja mama od zawsze piła alkohol. Już kiedy byłam małą dziewczynką, znikała często na kilka tygodni, a ja zostawałam z babcią. Ojca nie znałam, babcia twierdziła, że ona również nie wie, kto nim jest.

Słabo pamiętam matkę z tamtego okresu, może właśnie dlatego, że ciągle jej nie było. Bardziej pamiętam, kiedy wracała. Strasznie się wtedy z babcią kłóciły, a ja bardzo się bałam. Chowałam się pod stół i udawałam, że mnie nie ma, chciałam, żeby mama znowu sobie poszła. Potem przez jakiś czas udawała dobrą matkę, ale ja i tak wolałam być tylko z babcią.

Przepłakałam całą noc

W końcu wyprowadziła się na stałe, zostawiła mnie z babcią i nawet przestała mnie odwiedzać. Ja odwiedziłam ją raz, byłam wtedy w liceum i bardzo za nią tęskniłam. Znalazłam w papierach babci adres, nie wiem skąd go miała, i poszłam tam.

To była okropna, brudna i obdrapana kamienica, aż bałam się wejść. Wróciłam przerażona i obiecałam sobie, że nigdy już tam nie pójdę. Matkę zastałam pijaną, spała na brudnej kanapie przykryta brudnym kocem, a przy stole trzech, również pijanych facetów piło i chyba usiłowało grać w karty.

Mieszkanie wyglądało jak melina, jeszcze nigdy takiego nie widziałam, w mieszkaniu, w którym mieszkałam z babcią było zawsze czyściutko, pachniało zupą i proszkiem do prania. Uciekłam stamtąd, kiedy jeden z mężczyzn zaczął się do mnie zalecać, czy nawet nie wiem jak powinnam określić jego zachowanie.

Przepłakałam całą noc, byłam w rozpaczy, że moja matka tak właśnie wygląda i w takich warunkach mieszka.  Przysięgłam sobie wtedy, że nie chcę znać takiej matki, że nie jest mi do niczego potrzebna. Nie chciałam się za nią wstydzić.

Wstydziłam się, że to moja matka

Po raz kolejny zobaczyłam ją dopiero na pogrzebie babci. Byłam już wtedy mężatką w szóstym miesiącu ciąży. Stałam nad grobem podtrzymywana przez Kacpra, mojego męża, kiedy podeszła.

Mimo upływu lat od razu wiedziałam, kim jest ta kobieta. Może nie była kompletnie pijana, ale też nie całkiem trzeźwa. Położyła na trumnie jeden smutny kwiatek i podeszła do mnie.

– Witaj, córeczko – odezwała się.

– Idź sobie stąd – nie wytrzymałam. – Nikt cię tu nie chce oglądać.

– Ale przecież… – szepnęła. – Jak możesz, przecież to moja matka.

– Teraz sobie o tym przypomniałaś?

– Cicho, Aguś – Kacper pogłaskał mnie po dłoni. – Nie powinnaś się denerwować. Lepiej będzie, jak pani już pójdzie – zwrócił się do mojej matki, a swojej teściowej, którą widział po raz pierwszy w życiu.

Ja się wcale nie denerwowałam, ja się tak bardzo wstydziłam. Wstydziłam się, że matka tu przyszła, że tak właśnie wygląda, że wszyscy ludzie na nią patrzą, mój mąż i moi teściowie. I że to właśnie jest moja matka. Nie chciałam już nigdy więcej jej oglądać. Chciałam ułożyć sobie życie z nową rodziną, tak jakby mojej przeszłości nigdy nie było.

Niestety, moje życzenia nie miały szans się spełnić. Po raz kolejny matka stanęła w drzwiach naszego mieszkania kilka tygodni później.

Niby to moja matka, ale też obca kobieta

– Skąd wiedziałaś, gdzie mieszkam? – spytałam ze złością.

– Dowiedziałam się – odpowiedziała cicho, lekko zachrypniętym głosem.

– Po co tu przyszłaś? – nie zamierzałam być miła.

– Wpuścisz mnie do środka?

Byłam sama w domu, nie wiedziałam, co zrobić. Niby to moja matka, ale tak naprawdę zupełnie obca kobieta.

– No wpuść mnie – poprosiła. – Przecież nic ci nie zrobię, jestem twoją matką.

Wpuściłam ją. Wyglądała tak źle, tak ubogo. Kiedy na nią patrzyłam, zrobiło mi się żal, że tak zmarnowała sobie życie. Sobie, a przy okazji mnie, bo niby dobrze było mi z babcią, ale to przecież jednak nie to samo co z matką. W dzieciństwie tak bardzo za nią tęskniłam, tak bardzo pragnęłam mieć normalny dom…

Zrobiłam herbatę, postawiłam na stole i zaczęłam szykować kanapki. Matka była trzeźwa, ale poszarzała na twarzy, z przyklapniętymi, tłustymi włosami, podkrążonymi oczami i drżącymi rękami.

– Po co tu przyszłaś? – powtórzyłam pytanie, stawiając przed nią talerz kanapek. Patrzyła na mnie ze smutkiem i odezwała się dopiero po długiej chwili milczenia.

– Nie mam się gdzie podziać. Przyszłam do córki.

Aż mi coś podskoczyło w żołądku. Pogłaskałam się po wydatnym brzuchu, żeby uspokoić dziecko, moje zdenerwowanie na pewno mu się udzielało.

– No i czego niby od tej córki oczekujesz? – zapytałam zimno.

– Chciałam cię prosić o pomoc. Nie mam się gdzie podziać – powtórzyła.

Nie potrafiłam jej wyrzucić za drzwi

Nie wiem, dlaczego to zrobiłam, nie wiem dlaczego zaprowadziłam ją do łazienki, dałam czysty ręcznik i swoje czyste ubranie, kazałam się wykąpać i przebrać. Nie wiem, dlaczego tak właśnie postąpiłam, ale nie potrafiłam pokazać jej drzwi, nie potrafiłam powiedzieć, żeby sobie poszła nie wiadomo dokąd, choćby pod most.

Nie potrafiłam tego zrobić, chociaż w głębi duszy chciałam żeby wyszła, zniknęła. Kiedy Kacper wrócił z pracy, matka spała w pokoiku, który szykowaliśmy dla Maćka, naszego jeszcze nienarodzonego synka.

– Aga, o co tutaj chodzi? – spojrzał na mnie ze zdziwieniem w oczach.

– Nie mogłam inaczej – szepnęłam. – To moja matka, nie mogłam jej wyrzucić.

– Ale skąd ona się tu wzięła?

– Przyszła, prosiła o pomoc. Powiedziała, że nie ma gdzie się podziać. Co miałam zrobić? Pokazać jej drzwi?

– Może powinnaś – usłyszałam w odpowiedzi.

– Nie potrafię.

– No dobrze. A co dalej?

– Nie wiem.

Naprawdę nie wiedziałam. Nie wyobrażałam sobie, że mogłaby zamieszkać z nami. Nie dość, że była dla mnie obcą osobą, niby matką, ale całkiem obcą, to jeszcze była alkoholiczką. Nie wierzyłam, że nagle z dnia na dzień przestanie pić i stanie się dobrą mamusią, teściową i babcią. To było niewykonalne.

Chyba właśnie dlatego, że nie wiedziałam, co zrobić, nie zrobiłam nic. I matka została. Przez trzy dni chodziłyśmy wokół siebie, niewiele się odzywając. Kacper wracał z pracy późno i zamykał się w sypialni. Wszyscy troje wiedzieliśmy, że dalej tak być nie może.

Nie możemy mieszkać z alkoholiczką!

Matka nie wytrzymała pierwsza. Po trzech dniach wyszła na zakupy i wróciła wieczorem bez zakupów, bez pieniędzy, za to kompletnie pijana. Dobrze, że nie było wtedy Kacpra, bo pewnie wyrzuciłby ją za drzwi.

Postanowiłam, że muszę z nią porozmawiać, muszę postawić ultimatum: albo rozpocznie leczenie, albo musi się wyprowadzić. Za dwa miesiące urodzi się moje dziecko, nie może przecież mieszkać z alkoholiczką!

– Mamo… – zaczęłam rano, kiedy pojawiła się w kuchni. Była na kacu, wyglądała strasznie. – Musisz rozpocząć leczenie – oznajmiłam twardo.

– Oszalałaś? – spojrzała na mnie oburzona. – Przecież ja nie jestem chora.

– Jesteś chora, jesteś alkoholiczką.

– Daj spokój, wymyślasz – próbowała mnie zbyć.

– Nic nie wymyślam. Dobrze, że Kacper cię wczoraj nie widział.

– Bo co by zrobił? – zaperzyła się.

– Wyrzuciłby cię za drzwi – wyjaśniłam, bardzo się starając, aby zabrzmiało to spokojnie.

– I ty byś na to pozwoliła? Moja córka?

– Mamo – spojrzałam na nią z rozpaczą. – Nie możesz pić, nie możesz mieszkać u nas i pić.

– Bo twój mężuś się na to nie zgodzi? – spytała.

– To też, ale ja też się nie zgadzam. Niedługo urodzi się nasz syn. Nie chcę, żeby patrzył na pijaną babcię.

– To co? Mam się wynieść pod most? Dlatego, że raz się napiłam?

– Nie, nie musisz nigdzie się wynosić. Ale musisz przestać pić. A żeby przestać, musisz iść się leczyć.

Milczała, a ja przypomniałam sobie, jak wiele lat temu kłóciła się z babcią. Byłam wtedy małą dziewczynką, ale pamiętam, że babcia mówiła to samo co ja teraz, a matka tak samo jak dziś powtarzała, że ona nie jest chora i nie musi się leczyć. Pije, bo lubi, robi to, na co ma ochotę. I oczywiście może przestać w każdej chwili, jeśli tylko zechce.

– Zastanów się nad tym, przemyśl to, co ci powiedziałam – dodałam jeszcze.

Nie chciałam się kłócić. Nie miałam sumienia wyrzucić matki, ale naprawdę bałam się z nią mieszkać. Przez kilka dni nie wracałyśmy do tej rozmowy. Matka nie znikała ani nie wracała pijana, ale dwa razy znalazłam małą buteleczkę po wódce w koszu na śmieci.

W końcu sytuacja się powtórzyła

Tym razem Kacper był w domu. Zamarł na widok zataczającej się teściowej. Wiedział, jaka jest, ale znał to tylko z moich opowieści i chyba nie spodziewał się takiego widoku. Bałam się, że wybuchnie złością, ale nie odezwał się ani słowem. Dopiero, kiedy matka zasnęła, oznajmił:

– Trzeba z tym skończyć, Aguś.

– Niby z czym? – zapytałam niepewnie.

– Ona musi się wynieść.

– Mam wyrzucić własną matkę?

– A jak zamierzasz z nią mieszkać? Chcesz, żeby Maciuś na to wszystko patrzył? Żebyśmy my na to wszystko patrzyli?

– Nie. Przekonam ją, żeby poszła na leczenie.

Kacper tylko machnął ręką.

Daj spokój, sama w to nie wierzysz. Skoro nie zrobiła tego przez tyle lat, to i teraz nic z tego nie będzie.

– Dam radę, zobaczysz. Potrzebuję tylko trochę czasu.

Od tej pory uparcie powtarzałam matce, że musi zgodzić się na leczenie. I to leczenie na oddziale zamkniętym, bo inaczej nie da rady. Ona z kolei uparcie powtarzała, że przecież nie jest chora i wszystko kontroluje. Dopiero kolejne, tym razem kilkudniowe pijaństwo spowodowało, że Kacper, który dotychczas zupełnie się nie odzywał, stracił cierpliwość.

– Jutro załatwiam ci miejsce na odwyku – oznajmił kategorycznym tonem. – Pakujesz się i sam cię tam odwiozę.

– No pewnie, myślałby kto, że muszę się ciebie słuchać – odpowiedziała matka.

– Nie musisz. Jeśli nie chcesz, to nie. Ale wtedy również się pakujesz i się stąd wynosisz. Nie chcę cię więcej widzieć.

– Kacper… – szepnęłam błagalnie.

– Daj spokój, Aguś. Nie będziemy mieszkać z alkoholiczką. Mój syn nie będzie patrzył na pijaną babcię. Masz cały wieczór na zastanowienie się, którą opcję wybierasz – dodał jeszcze i znikł w łazience.

– Mamo, proszę cię… – szepnęłam błagalnie, ale matka również odwróciła się bez słowa i zamknęła za sobą drzwi małego pokoju.

Przyszła do kuchni... trzeźwa

Tak bardzo się bałam, że ma tam schowaną wódkę i rano znów będzie pijana…

– Zgadzam się – oznajmiła Kacprowi.

Spojrzał na nią z pytaniem w oczach.

– Zgadzam się na ten odwyk – powtórzyła matka.

Nie mogłam uwierzyć. Tyle czasu ją prosiłam, błagałam wręcz, a ona nic. A teraz tak po prostu – zgadzam się.

– On naprawdę byłby zdolny mnie wyrzucić – powiedziała, kiedy zostałyśmy już same.

– Byłby zdolny – przytaknęłam.

– A ja nie mam dokąd iść. Jestem za stara, żeby spać pod mostem albo w jakiejś melinie. Spróbuję tego odwyku, może dam radę. Chciałabym jeszcze pobawić się ze swoim wnukiem.

– Cieszę się, mamo. Obiecuję, że ci we wszystkim pomogę, że ci oboje pomożemy.

– Wiem, że byłam złą matką – ciągnęła. – Nie dbałam o ciebie, zostawiłam cię z babcią. Mogłabyś teraz mi się odwdzięczyć pięknym za nadobne i wyrzucić mnie za drzwi.

– Nie mogłabym, nie miałabym sumienia. Jesteś moją matką, mimo wszystko.

– Mimo wszystko – powtórzyła.

Dziękowała, że ją namówiliśmy

Dwa dni później Kacper odwiózł mamę na leczenie. Była smutna i najwyraźniej przestraszona, ale nie protestowała, nie zmieniła zdania.

– Nie martw się, mamo – powiedziałam.  – Jak wrócisz, będziesz już miała wnuka.

– Już go mam – powiedziała i pogłaskała mnie po brzuchu.

W oczach zakręciły mi się łzy. Zrobiła to po raz pierwszy, odkąd u nas zamieszkała. Muszę wierzyć i wierzę, że wszystko będzie dobrze, że mimo całego zła, które wydarzyło się w przeszłości, jeszcze uda mi się odzyskać matkę. I to wcale nie jest tak, że teraz, kiedy jestem dorosła, ona nie jest mi potrzebna. Jest i zawsze będzie.

Dwa tygodnie temu urodziłam syna, Maćka. Kiedy już trochę dojdę do siebie, pojadę do mamy w odwiedziny. Kacper był u niej wczoraj. Podobno podziękowała mu za to, że zmusił ją do leczenia.

Lekarz twierdzi, że jeszcze różnie może być, że mama może mieć chwile załamania, ale wygląda na to, że chce i stara się wyjść z nałogu. Trzeba wierzyć, że się uda. Ja wierzę. Dobrze się stało, że jej wtedy nie wyrzuciłam, chociaż miałam na to ochotę.

Czytaj także:
„Po bolesnej zdradzie, przestałam ufać facetom. Choć obecny chłopak nosił mnie na rękach, ja i tak węszyłam spisek”
„Mojemu chłopakowi ukradli wymarzony samochód. Przez przypadek odkryłam, kto to zrobił i... postanowiłam milczeć”
„Męża wyrzucili z zawodu chirurga, bo przyszedł pijany na operację. Jego alkoholizm zamienił nasze życie w piekło”

Redakcja poleca

REKLAMA