„Matka to zaborcza kobieta, która chce układać mi życie po swojemu. Nawet w moim domu zaczęła rozstawiać mnie po kątach”

Kobieta, która ma natrętną matkę fot. Adobe Stock, JackF
„Kocham moją mamę, ale jej wizyty w moim domu są dla mnie prawdziwym wyzwaniem. Nie ma bowiem takiej siły, która by ją powstrzymała od urządzania wszystkiego po swojemu. Nie interesuje jej, że ktoś sądzi inaczej. Musi być tak, jak ona chce. Zresztą to bez znaczenia, bo i tak znajdzie sposób, by dopiąć swego”.
/ 05.09.2022 11:15
Kobieta, która ma natrętną matkę fot. Adobe Stock, JackF

Kiedyś po świętach przez dwa tygodnie szukałam salaterki, bo schowała mi ją do innej szafki niż powinna. Już nawet podejrzewałam córkę i męża, że któreś z nich ją zbiło i nie chce się przyznać. Kiedy odkryłam ją przypadkiem, wrzasnęłam:

Do późnej nocy robiłam jedzenie

– Kto ją tutaj wsadził?!

– No jak to kto? Babcia – moja piętnastoletnia córka wzruszyła ramionami. – Mnie robi to samo, układa mi rzeczy w szafie według swojego widzimisię, kiedy nie patrzę. Milion razy mówiłam, żeby tego nie robiła, a ona na to, że tak będzie lepiej. Przestałam się już nawet gniewać. Po prostu kiedy wyjeżdża, to wywalam wszystko na podłogę i układam od nowa.

Oczywiście, zadzwoniłam do mamy, aby jej powiedzieć, że nie postawiła salaterki na swoim miejscu, ale usłyszałam tylko:

– U mnie takie rzeczy stoją pod oknem. Tak jest wygodniej.

Nie nastawiałam się jednak źle, kiedy przyjechała na dwa tygodnie przed moimi urodzinami. Oczywiście, postanowiła posprzątać mi dom. W sumie byłam zadowolona. Spodziewałam się gości, a miałam tyle pracy w kuchni, że mama ścierająca kurze i polerująca klamki była mi akurat na rękę.

W czwartek wzięłam urlop z pracy i już od rana uwijałam się w kuchni, ale pomimo pomocy córki i tak zeszło mi do nocy. Było bardzo późno, wszyscy zdążyli się już położyć, tylko ja robiłam jeszcze moje popisowe danie, czyli śledzie w galarecie.

W końcu wszystko miałam już przygotowane, pyszny bulion warzywny ugotowany. Wystawiłam go na kilka minut na dwór, aby się nieco przestudził, potem dodałam żelatynę, a na koniec zalałam nim śledzie udekorowane marchewką, groszkiem i kukurydzą. Z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku poszłam spać.

Te śledzie jakoś dziwnie pachniały

Rano zrobiłam sobie kawę, zastanawiając się, co jeszcze mam do zrobienia, a co może zrobić za mnie córka. Uznałam, że Asia świetnie poradzi sobie z dekorowaniem tortu, co zresztą od dziecka bardzo lubiła. Zajrzałam do lodówki, by zrobić śniadanie i mój wzrok przykuła salaterka ze śledziami. Poruszyłam nią lekko i ze zdumieniem stwierdziłam, że bulion ani trochę się nie ściął!

„To dziwne, przecież dodałam tyle żelatyny co zawsze” – pomyślałam.

– Mamo, mogłabyś spojrzeć, co jest nie tak z tymi śledziami? – poprosiłam moją rodzicielkę, która w tym momencie pojawiła się w kuchni.

Mama podeszła, popatrzyła, pociągnęła nosem, a potem zapytała:

– A czemu one tak dziwnie pachną?

– Jak dziwnie? – powąchałam śledzie i rzeczywiście… pachniały wanilią!

– Co do nich dodałaś? – spytała mama, patrząc na mnie z rozbawieniem.

– No jak to co? Żelatynę! – sięgnęłam do szafki i wyjęłam pojemnik, w którym zawsze była żelatyna.

Stawiałam ją po lewej stronie, lekko w głębi. Mogłabym ją wyjąć z zamkniętymi oczami! Ot, przyzwyczajenie!

– Kochana, przecież to jest cukier waniliowy! – zaśmiała się mama.

Cukier? Jakim cudem? Przecież powinien stać po prawej stronie… Tu gdzie teraz stoi… pieprz czarny?!

– Boże, kto mi poprzestawiał te wszystkie pudełka? – wykrzyknęłam.

Chyba niepotrzebnie, bo przecież doskonale znałam odpowiedź na to pytanie.

Moja kochana mamusia!

– Mamo, jak mogłaś to zrobić bez mojej wiedzy i zgody? – jęknęłam.

– No cóż, tak moim zdaniem jest znacznie wygodniej. A pojemniki masz przecież podpisane. Trzeba było czytać – odparła rodzicielka takim tonem, jakbym to ja zrobiła coś złego.

– Ja nie czytam napisów! – wrzasnęłam. – Sięgam po przyprawy intuicyjnie, bo stoją na tych samych miejscach od wielu lat!

– No to teraz będą stały na innych – oznajmiła mama dumnie.

Ręce mi opadły. Nie miałam nawet siły się z nią kłócić.

– Tyle śledzi pójdzie do śmieci… – prawie się popłakałam.

– A dlaczego? – zainteresowała się moja córka, wchodząc do kuchni.

– Bo pachną wanilią! – poinformowałam ją. – Kto je śledzie na słodko?

– Szwedzi… – odparła rezolutnie.

– A mamy w rodzinie jakiegoś Szweda? Bo jakoś sobie nie przypominam – odparłam niezbyt grzecznie.

– Nie, ale może znajdę jakiś fajny przepis w internecie. Jest dużo fajnych opcji. Poczekajcie… – córka już sięgała po swojego smartfona.

Jakoś nie wierzyłam, że jej się to uda, ale… znalazła! Przepis na śledzie z wanilią, w rodzynkach, daktylach i mandarynkach. Coś niesamowitego.

– Przedziwna kombinacja, ale wiesz co? Jest nawet całkiem niezła! – oceniłam, kiedy już zasiedliśmy do stołu i spróbowałam tego wynalazku.

Czytaj także:
„Syn wymusił, żebyśmy zameldowali w domu jego dziewczynę. Spraszała gości i kochanków, a my nie mogliśmy się jej pozbyć”
„Miałam kiepską pracę, a moje życie uczuciowe kulało. Rodzice myśleli, że będę starą panną, ale wszystko zmienił... wypadek”
„Dzięki koleżance z siłowni czułem się jak król. Chwaliła mnie i ciągle flirtowała. Żona przestała się dla mnie liczyć”

Redakcja poleca

REKLAMA