„Matka skutecznie odstraszała wszystkie moje kobiety. Kto teraz zechce starego kawalera, który cały życie mieszkał z mamą?”

Żona zarabiała na dom, a ja zajmowałem się dziećmi fot. Adobe Stock, auremar
„Odkąd mama odeszła, Halinka uczepiła się mnie jak rzep psiego ogona: najpierw zagadywała, potem zaczęła mi podrzucać flaczki i bigosy, w końcu zaproponowała, żebym jej towarzyszył na jakichś chrzcinach. Wiem, że jest zdesperowana, na wsi nazywają ją nawet etatową wdówką do wzięcia, ale już bez przesady, żeby człowiek musiał wracać do domu bokiem”.
/ 04.12.2022 20:30
Żona zarabiała na dom, a ja zajmowałem się dziećmi fot. Adobe Stock, auremar

Mama by się ucieszyła, gdyby zobaczyła, że wypucowałem auto przed wizytą na cmentarzu – zawsze się obawiała, że po jej śmierci popadnę w skrajną abnegację. Chociaż, z drugiej strony… Zawsze powtarzała także, że „jak się nie obrócić, zawsze tyłek z tyłu”, i proszę, na bramie cmentarza, który, było nie było, jest teraz jej domem, jacyś smarkacze namalowali bohomazy sprayem.

Mam nadzieję, że nie oczekujesz, że to też wyczyszczę – mruknąłem, wznosząc oczy w bliżej nieokreślone rejony nieba. – Masz teraz ludzi od tego.

– A ty, Heniu, jak zwykle do mamusi – znienacka zza pomnika wynurzyła się Halinka. – Jakie piękne kwiaty… Czy mi kiedyś takie ktoś przyniesie?

Nie dowiesz się, póki nie umrzesz – nie zdążyłem ugryźć się w język.

Prychnęła i spojrzała z wyrzutem

Podreptała ku bramie, ciągnąc za sobą zakupową torbę na kółkach. No, dobra, może to nie było zbyt grzeczne, ale, na Boga, dość już miałem jej podchodów. Odkąd mama odeszła, Halinka uczepiła się mnie jak rzep psiego ogona: najpierw zagadywała, potem zaczęła mi podrzucać flaczki i bigosy, w końcu zaproponowała, żebym jej towarzyszył na jakichś chrzcinach. Wiem, że jest zdesperowana, na wsi nazywają ją nawet etatową wdówką do wzięcia, ale już bez przesady, żeby człowiek musiał wracać do domu opłotkami. Sprawiła mi niemal tyle kłopotu, co Stach z kolonii: temu dla odmiany się ubzdurało, że jak przyjdzie zamienić kilka słów co jakiś czas, zacznę finansować jego nałóg, bo przecież „nie ma to jak pogadać przy piwku, gdy człowiek sam jak kołek”…

– Jedno ci, mamo, trzeba przyznać – położyłem kwiaty na płycie, by opróżnić wazon ze starych. – Umiałaś trzymać ludzi na dystans. Nie popieram – dodałem natychmiast, przypominając sobie, jak skutecznie wypłaszała osoby, z którymi próbowałem utrzymywać kontakty. – Ale doceniam, czasem się przydają takie umiejętności.

Między Bogiem a prawdą, może to nie była żadna specjalna zdolność, tylko wręcz przeciwnie, podejrzliwość i węszenie wszędzie niecnych pobudek? Ale nie kłóciłem się z matką wcześniej, to nie będę teraz zaczynał. Wyrzuciłem zwiędły wiecheć, zmieniłem wodę i wstawiłem nowy bukiet.

Dalie, twoje ulubione – poinformowałem. – Ciężko było dostać, ale się postarałem, bo podobno są trwałe, a nie będę mógł przychodzić przez najbliższe tygodnie.

Rozejrzałem się, cmentarz na szczęście był pustawy, tylko w odległym końcu kręciła się para starszych ludzi. Wiem, że to idiotyczne tak gadać z nieboszczką, ale, jak to mówią, przyzwyczajenie jest drugą naturą.

Przez całe życie mieszkałem z matką

Regularnie więc zdawałem jej raport ze wszystkiego, co wydarzyło się w moim życiu – czy można to przerwać, ot tak sobie, i nie czuć się jak zdradziecka szumowina? Raz zresztą spróbowałem, kilka tygodni po pogrzebie, i zgadnijcie, kto mi się przyśnił cały we łzach pomstujący na ludzką niewdzięczność? To już wolę mieć wszystko pod kontrolą, a mamę na cmentarzu, nie we własnym łóżku.

Iwona pisała ostatnio, wciąż nie może przyjechać – przeszedłem do konkretów. – Australia jest cały czas zamknięta z powodu zarazy, tak, tej samej, na którą zmarłaś. W każdym razie Iwona żałuje, że nie mogła być na pogrzebie. Dołożyła się do pomnika, ale i tak ma poczucie winy… Przysłała papiery od prawników, dom jest teraz tylko mój, zrzekła się roszczeń.

Nie powtórzyłem matce słów siostry, że należy mi się ta chałupa jak psu micha za lata spędzone ze „starą zołzą”, bo po co, skoro i tak od lat ich wzajemne stosunki dalekie były od doskonałości. Poza tym widziałem to inaczej: ktoś się musiał zająć matką na stare lata i padło na mnie. I co Iwonie z mężem Australijczykiem po spadku w Polsce? Kłopot tylko.

Zająłem twój pokój – oświadczyłem, rozglądając się za piorunem z jasnego nieba, który niechybnie powinien zaraz uderzyć.

Nic, tylko ptak przeleciał. Nawet nie kruk czy inna sowa, tylko zwykły gołąb. Albo życie pozagrobowe nie istnieje, albo zmarli nie mają żadnych mocy, pomyślałem i postanowiłem brnąć dalej niebezpieczną ścieżką.

Lepsze ubrania oddałem do kontenera PCK, resztę wyrzuciłem. Wywalę też chyba komodę, bo zamierzam tam sobie zrobić gabinet. Nie mogę całe życie poprawiać sprawdzianów w kuchni! Swoją drogą, nie miałem pojęcia, że nazbierałaś tyle gazet… Listonosz powinien też dorzucić się do pomnika, nieźle musiał zarobić na tych prenumeratach.

Wypatrywałem znaków, ale wciąż nic się nie działo

Może mamie nie przyszło do głowy, że chciało mi się przeglądać jej kolorowe pisemka? W sumie nie chciało mi się, tajemnicę odkryłem dopiero, gdy zacząłem ich używać jako podpałkę w piecu. Trochę się rozrzewniłem, widząc krzyżówki wypełniane do połowy drżącym pismem, trochę zastanowiłem, dlaczego wciąż jadamy to samo, skoro matka wycinała i trzymała osobno przepisy kulinarne, a potem kartka się odwróciła i zobaczyłem zaznaczone długopisem niektóre ogłoszenia w rubryce „Matrymonialne”.

Bardzo, bardzo byłem ciekaw, czy odpowiedziała na któreś w moim imieniu. Czy napisała na przykład do „czterdziestoośmioletniej panny, katoliczki, bez nałogów, szukającej solidnego mężczyzny, który będzie jej podporą w jesieni życia”? Albo do „gospodarnej, oszczędnej pani, która przedkłada zalety ducha ponad wady ciała”? Przekopałem cały pokój od podłogi po sufit, sprawdziłem nawet, czy nie ma skrytki za meblami, ale nie znalazłem żadnych listów.

Nie przypuszczałem nigdy, że chciałaś, żebym się ożenił – wyznałem. – Sama wiesz… Kiedy jeszcze kiedyś zdarzyło mi się zaprosić jakąś kobietę, żadna nie odważyła się powtórzyć tego doświadczenia.

Zerwał się wiatr i gałązka brzozy rosnącej przy ścieżce smagnęła mnie po twarzy. Że co, nie były gospodarnymi katoliczkami, nie doceniały zalet ducha i dlatego zostały bezlitośnie wypłoszone? Stanąłem po drugiej stronie pomnika z daleka od drzewa. Nie daj się zastraszyć, Heniek, powiedziałem sobie. Chłop jesteś czy kalesony?

– Ale skoro się dowiedziałem, że jednak życzyłabyś sobie, bym kogoś miał – powiedziałem, zbierając się w sobie – postanowiłem sam poszukać. Nie w babskich gazetach, tylko na portalu randkowym. W komputerze – poprawiłem się, żeby mama dobrze mnie zrozumiała.

Nie było sensu się rozwodzić na temat internetowego chłamu, w który musiałem zanurkować, lepiej było przejść do rzeczy.

– Nie uwierzysz, mamo, kogo znalazłem – przełknąłem ślinę i brawurowo ciągnąłem opowieść. – Pamiętasz Elżbietę? Tę polonistkę, którą zaprosiłem kiedyś na niedzielny obiad… Wymaglowałaś ją o rodzinę jak agent śledczy, a potem nazwałaś patologią. Wkrótce potem przeniosła się do Gdańska i straciłem ją z oczu. Napisała do mnie, zaczęliśmy wymieniać wiadomości. Okazało się, że zdążyła przez te trzynaście lat wyjść za mąż i się rozwieść. Spotkaliśmy się, potem znów i znów…

Przypomniałem sobie jak siedziałem naprzeciw Elżbiety i nie mogłem się nadziwić, że jest tak, jakbyśmy rozstali się wczoraj. Wciąż kosmyk jasnych włosów opadał jej na twarz i niecierpliwym ruchem wkładała go za ucho, wciąż tak samo mrużyła oczy przy uśmiechu…

No i właśnie dlatego nie będę na razie przychodził – zakończyłem. – Wyjeżdżam na moje pierwsze w życiu wczasy, razem wyjeżdżamy – poprawiłem się.

Nawet wiatr się uspokoił, zapadła taka cisza, jaka musi panować w oku cyklonu. Pomyślałem o Elżbiecie, wyobraziłem sobie, że ściskam jej szczupłą, opaloną dłoń. Dobrze, Heniek, dodałem sobie animuszu. Dzielny z ciebie chłop!

– No to na razie, mamo – niechętnie dotknąłem zimnego kamienia. – Widzimy się za jakieś trzy tygodnie. Pa! 

Szedłem szybko, zdawkowo odpowiadając na pozdrowienia. Zatrzymałem się dopiero w samochodzie i wtedy huknął pierwszy grzmot.

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Zostawiłam syna z babcią, żeby zarobić w Stanach na jego przyszłość. Gdy wróciłam, zastałam zepsutego, rozpuszczonego egoistę”
„Mściłam się na byłym mężu dojąc go z kasy. Jego dzieci z drugą żoną nosiły ciuchy po kuzynach, a moje miały najnowsze smartfony”

Redakcja poleca

REKLAMA