Odkąd pamiętam dbałam o swoje oszczędności i interesy. Jako 11-latka założyłam swoją małą „firmę” - oferowałam pranie dywaników, wyrzucanie śmieci czy robienie zakupów za symboliczne pieniądze, a potem „zatrudniałam” młodsze dzieciaki z blokowiska, by obsługiwały większy rejon. Odpalałam im złotówkę czy dwie, były zachwycone, a ja w ten sposób gromadziłam pierwsze oszczędności.
Niestety mój ojciec - teraz wiem, że ojczym - choć był człowiekiem-zerem, zupełnym beztalenciem i obibokiem, a w dodatku hazardzistą i zwykłym pijaczyną, to miał sokoli wzrok. Zawsze wypatrywał moich powrotów ze szkoły, słysząc jak w kieszeniach pobrzękują monety, wyrywał się jak dzikus do drzwi, by mi je odebrać.
Im byłam starsza, tym rzadziej byłam w domu, szukałam też ucieczki przed nieuchronną utratą oszczędności. Musiałam się z czegoś utrzymywać. Mama pracowała na 3 zmiany przy pakowaniu kosmetyków w magazynach. To była ciężka fizyczna praca, a pensja - niewielka. Czułam się odpowiedzialna za swój los.
W szkole nader dobrze szły mi przedmioty ścisłe, jak i języki obce. Uznałam, że skoro z łatwością przychodzi mi nauka angielskiego, to będę go też uczyć innych. Tak rozpoczęłam kolejną „działalność” - korepetycje. Moim znakiem rozpoznawczym był obklejony rower, rozdawałam też ulotki. Miałam 18 lat, kiedy zaczęłam „zatrudniać” kolejne osoby, które pod moim szyldem szkoliły uczniów.
W odpowiednim czasie założyłam swoją działalność nieświadoma, że mam we krwi przedsiębiorczość i zaradność. Sąsiedzi pukali się w głowę, że jak to możliwe, że córka takiego nieudacznika pojawia się w biuletynach i lokalnej prasie jako wzór do naśladowania.
Rok cieszyłam się samorozwojem i z radością zerkałam w przyszłość. Wynajęłam mieszkanie. Dowiedziałam się niestety, że mama jest ciężko chora. Większość oszczędności przeznaczyłam na onkologów i leczenie - niestety nowotwór piersi był w zaawansowanym stadium i były przerzuty do nerek.
Uznała, że podzieli się ze mną swoją tajemnicą…
Zakochała się w synu pracodawcy. Okazało się, że mama, będąc w moim wieku, zaczęła pracować w firmie zajmującej się produkcją elementów i części do okrętów, statków, maszyn.
- Składałam, polerowałam, weryfikowałam jakość wyprodukowanych śrub, wierteł, tarczy. Rokowałam jak żadna inna pracownica i wpadłam w oko synowi właściciela. Zakochaliśmy się w sobie - wyznała mama. - To była szalona miłość, ale nie miała perspektyw - dodała.
Mama kochała Jana, ale wiedziała, że nigdy nie będą mogli być razem.
- Miał przejąć międzynarodową firmę, mieć żonę z dobrego domu, a nie z robotniczego blokowiska - powiedziała.
Czułam, że to nie koniec historii…
- Kilka miesięcy potem zaszłam w ciążę. Musiałam zrezygnować z pracy i szkoły. Ojciec omal nie wyrzucił mnie z domu, dał alibi: albo wyjdziesz za mąż, albo szukaj szczęścia w świecie. Znalazł mi twojego ojca, tzn. ojczyma. Szybko się pobraliśmy, on zresztą nigdy nie dowiedział się, że nie jest twoim ojcem - wyznała. - Musiałam, musiałam…
Mało nie zemdlałam
Ale nie ze smutku, a z ulgi. Poczułam ogromną ulgę. A więc nie jestem genetycznie obciążona, nie jestem córką tego bezużytecznego człowieka. Jestem wolna! Wolna od niego, wolna od wstydu za niego.
- Czy ten.. Janek. Wiedział o mnie? -zapytałam.
- Nie. Nigdy mu o tobie nie powiedziałam. Uznałam, że tak będzie fair w stosunku do ojca i twojego ojczyma. Ale napisałam do niego list, proszę, spotkaj się z nim i wręcz mu go - powiedziała.
Wróciłam do domu i zaczęłam szukać
Od razu zaczęłam szperać w internecie kim jest mój ojciec. Z ekscytacji pociły mi się nawet palce. Czytałam o jego wyróżnieniach, nagrodach, fuzji z wielkim koncernem, ulepszeniach. Jego firma zatrudniała ponad 2000 osób…
Nie mogłam w to uwierzyć. Byłam córką prawdziwego potentata, milionera! A co jeśli ma swoją rodzinę? Co jeśli nie uwierzy, że jestem jego córką? Miałam tak wejść do recepcji, poprosić o spotkanie z prezesem i co? Powiedzieć „cześć, jestem twoją córką?”.
Postanowiłam zwrócić na siebie uwagę w inny sposób - na stronie internetowej znalazłam zakładkę „Kariera”, było tam sporo ofert pracy, w tym handlowca, doradcy klienta, specjalisty produkcji... - nauka od podstaw. Wysłałam CV na każde stanowisko, napisałam 3 osobne listy motywacyjne.
Kilka dni później zadzwonił telefon
Zostałam zaproszona na rozmowę. Firma była bardzo nowoczesna - pomyślałam, że to naprawdę spełnienie zawodowych marzeń. Na rozmowę zaprosiła mnie menadżerka, spodobałam się, zaczęłam pracę na stanowisku administracyjnym, ale 8 miesięcy później awansowałam na kierownika ds. zakupów firmowych i inwestycji.
Tym sposobem zwróciłam uwagę szefa, pana Jana. Jak się okazało, „starego kawalera”, ale ciepłego, mądrego człowieka. Każdego dnia sprawdzałam w szufladzie, czy list od Mamy wciąż tam jest i zastanawiałam się, czy odważę się pójść do niego i mu go przekazać. Jutro mam z nim spotkanie w cztery oczy. Czy uda mi się porozmawiać o wydarzeniach sprzed 21 lat?
Więcej prawdziwych historii:
„Wyjechałem na urlop z miłą i skromną dziewczyną. Godzinę później wracałem z narzekającym, rozwydrzonym babsztylem”
„Miałam wszystko, ale zostawiłam kochającego męża dla kochanka, bo mnie nudził. Teraz zmieniłam zdanie i chcę wrócić”
„Mąż nagle zaczął dawać mi drogie prezenty i stał się wyjątkowo czuły. Dziad mnie zdradza - jestem tego pewna”
„Podczas imprezy firmowej wdałam się we flirt z klientem. Zupełnie zapomniałam, że w domu czeka na mnie mąż”