„Matka ciągle truła mi o męża i dzieci, choć nie wiedziała, co przeżywam. Świąteczną tyradę pomogła mi przeżyć babcia”

Kobieta z babcią fot. iStock by Getty Images, Choreograph
„Różniłam się od reszty rodziny i nie umieli tego zrozumieć. Zdawałam sobie sprawę, że rodzice chcieliby, abym przypominała moją siostrę Angelikę, której marzeniem było wyjście za mąż za bogacza. Mnie w ogóle nie interesowały typowe babskie tematy”.
/ 12.12.2024 19:30
Kobieta z babcią fot. iStock by Getty Images, Choreograph

Święta Bożego Narodzenia od zawsze wydawały mi się nudne. Spotkania z najbliższymi, godziny rozmów i jedzenia – to wszystko było dla mnie męczącym obowiązkiem. Natomiast wprost uwielbiałam mikołajki, bo gdy byłam mała, ten dzień zwykle spędzałam z ukochaną babcią.

Rodzice w imieniu świętego Mikołaja kładli mi jakiś podarunek pod poduszkę albo do butów, ale to babcia zajmowała się organizacją całej zabawy aż do wieczora. Chodziłyśmy razem na sanki lub jeździłyśmy na łyżwach.

Później raczyłyśmy się ciepłym kakao i zajadałyśmy wypiekami babci. Właśnie te chwile wspominam najlepiej z całego dzieciństwa. Nie tylko dlatego, że świetnie się bawiłam i mogłam pałaszować łakocie, ale głównie z powodu bliskości i poczucia jedności.

Pośród całej rodziny tylko babcia naprawdę mnie rozumiała. Rodzice i siostra może mnie kochali, ale zawsze podchodzili do mnie jak do jakiegoś odmieńca.

Różniłam się od reszty rodziny i nie umieli tego zrozumieć. Zdawałam sobie sprawę, że rodzice chcieliby, abym przypominała moją siostrę Angelikę, którą fascynowała moda i faceci, a jej największym pragnieniem było wyjście za mąż za bogacza.

Mnie w ogóle nie interesowały typowe babskie tematy. Moją pasją były komputery. Bliscy kpili z tego, uprzedzając mnie, że przez te moje „fanaberie” na zawsze zostanę singielką. Jedynie babcia stawała w mojej obronie.

– Dajcie dziewczynie święty spokój. Ona jest mądrzejsza od was wszystkich razem wziętych!

Babcia miała rację

Już jako nastolatka wykazywałam się inteligencją i pracowitością, co zaowocowało sukcesem w dorosłości. Zrobiłam zawrotną karierę w świecie IT. Przed ukończeniem trzydziestego roku życia moje zarobki sięgały trzykrotności średniej pensji w kraju, a co ważniejsze, cieszyłam się szacunkiem i uznaniem w swojej branży. Niestety, w oczach rodziców te osiągnięcia nie znaczyły nic, bo nie miałam u swojego boku męża ani potomstwa.

– Popatrz na Angelikę, dała nam już dwójkę wnucząt, a teraz znowu jest w ciąży. A co z tobą?

Faktycznie, nie mogłam równać się z siostrą, bo posiadanie dzieci nie było dla mnie najważniejsze. W ich mniemaniu to oznaczało, że przegrałam swoje życie. Było mi przykro, ale powinnam się już do tego przyzwyczaić. Na całe szczęście w moim życiu była babcia Helenka. Tylko jej naprawdę na mnie zależało.

Jako jedyna potrafiła mnie pochwalić, zamiast krytykować i prawić mi morały. Zawsze powtarzała mi, jak bardzo jest ze mnie dumna. Jej ogromna miłość, zaufanie, jakim mnie darzyła, czułe słowa i nieustające wsparcie ukształtowały mnie na kobietę, którą jestem obecnie. Niezależną, znającą swoją wartość i przepełnioną wdzięcznością.

Zabrałam ją do siebie

Gdy usłyszałam o planach rodziców, żeby umieścić babcię w domu spokojnej starości, od razu zdecydowałam, że zaopiekuję się nią u siebie. Mama starała się wybić mi ten pomysł z głowy, twierdząc, że nie mam pojęcia, w co się pakuję.

Towarzystwo babci to dla mnie czysta przyjemność – upierałam się przy swoim. – Poza tym mogę zatrudnić najlepsze, choćby najdroższe opiekunki, a wy nie macie funduszy na przyzwoity ośrodek dla seniorów.

Matka dłużej nie protestowała. Zapewne przekonały ją względy ekonomiczne, bo moja decyzja pozwalała jej odłożyć trochę grosza. W rezultacie babcia wprowadziła się do mnie. Nie stanowiła żadnego obciążenia, wręcz odwrotnie: dzięki niej z radością wracałam do mieszkania po pracy.

Dotarło do mnie, jak bardzo brakowało mi towarzystwa i pierwszy raz pomyślałam, że chyba nadszedł czas, by stworzyć własną rodzinę. W końcu babcia nie będzie tu zawsze, choć ciężko mi było wyobrazić sobie rzeczywistość bez niej.

Gdy moja babcia była już starsza, stała się nieco nieobecna myślami, odrobinę zdezorientowana i coraz częściej wspominała swoje młode lata. Potrafiła opowiadać o minionych czasach przez cały wieczór, a ja uwielbiałam słuchać tych historii, nawet jeśli się powtarzały. Nierzadko sięgała po opasły album ze zdjęciami i dzieliła się wspomnieniami związanymi z konkretnymi fotografiami.

Tylko o jednej czarno-białej fotografii nie mówiła zbyt wiele. Widać na niej było jabłoń pokrytą śniegiem, bez liści, ale za to całą udekorowaną jabłkami.

Zimowe jabłka. Pomarszczone, lecz nadal czerwone. Otulone błyszczącą szadzią, sprawiały wrażenie jakby zostały pokryte srebrem. W życiu nie natknęłam się na bardziej urokliwy widok – westchnęła z nostalgią. Mimo moich dociekań gdzie i kiedy powstało to zabytkowe zdjęcie, nie zechciała zdradzić mi więcej szczegółów. – Przyjdzie pora, kiedyś ci opowiem. 

Uwielbiałam jej słuchać

Wreszcie nadszedł ten upragniony moment, gdy mogłam wysłuchać opowieści o zimowych jabłkach. Zdecydowałam się wziąć urlop w czasie świąt, aby cały dzień poświęcić babci. Zależało mi na tym, by ją rozpieścić i podarować jej te drobne, świąteczne przyjemności, których nie zaznała będąc dzieckiem z powodu biedy.

Obok poduszki zostawiłam dla niej prezent od Mikołaja – bransoletkę wykonaną z jej ukochanego bursztynu. Później delektowałyśmy się gorącą czekoladą z dodatkiem wanilii.

– Wiesz co, mam dla ciebie niespodziankę. Dzisiaj możesz zażyczyć sobie, czego tylko chcesz, a ja to dla ciebie zrobię – oznajmiłam.

– Och, skarbie, ja mam już wszystko, czego mi potrzeba. Choć w sumie... – babcia zamyśliła się na moment – a zresztą, nieważne, to tylko taka błahostka!

– Ależ skąd. Przecież sama mnie uczyłaś, że nie ma głupich marzeń.

– Racja... – na jej twarzy zagościł uśmiech. – Wiesz, chciałabym jeszcze raz ujrzeć ten sad z jabłkami, które dojrzewają zimą. Ciekawe, czy wciąż istnieje...

– Nie ma sprawy, wybierzemy się tam i go odnajdziemy.

– Ale zanim to zrobimy, opowiem ci, dlaczego to miejsce tak wiele dla mnie znaczy.

W młodości, tuż po ukończeniu nauki, moja babcia udała się do większej miejscowości, aby tam poszukać zatrudnienia. Mimo że od razu znalazła pracę, otrzymywana płaca ledwo starczała na podstawowe potrzeby. Z uwagi na ciężką sytuację finansową, zdecydowała się poszukać tańszego lokum na obrzeżach miasta, pytając o wolne pokoje w domach, gdzie mieszkało wiele rodzin. Pewnego mroźnego dnia dotarła do wiekowej posesji z przylegającym do niej sadem. Gdy tylko przekroczyła bramę, jej wzrok przykuło drzewo jabłoni uginające się pod ciężarem dojrzałych owoców.

Zatrzymała się i z podziwem wpatrywała się w budowlę. Kolejną rzeczą, która zapierała dech w piersiach był młody mężczyzna stojący na podwórku, przystojny niczym z najpiękniejszego snu. To był syn gospodarzy i... mój przyszły dziadek, Stefan! Podobno od razu strzała amora trafiła ich serca. Przez kilka pierwszych lat po ślubie żyli w rodzinnych stronach dziadka, jednak potem przyszedł czas, gdy musieli sprzedać posiadłość. Nadeszły ciężkie czasy.

Babcia już nigdy nie miała okazji tam powrócić, choć bardzo chciała. Marzyła o tym, by przed odejściem z tego świata, jeszcze raz ujrzeć to miejsce, w którym zaznała tyle szczęścia.

– Ale nie chcę ci, skarbie, robić kłopotu. To kawał drogi, wcale nie musimy jechać dziś. Możemy przełożyć to na inny termin – babcia poczuła się niezręcznie i zaczęła się wycofywać.

– Kilkaset kilometrów to idealna odległość na fantastyczny wypad! – powiedziałam energicznie.

– Zajmę się przygotowaniem prowiantu, a ty się spakuj do podróży.

Za chwilę byłyśmy już w trasie

W radiu leciały świąteczne piosenki, a my nuciłyśmy je sobie, jeśli znałyśmy słowa. Za szybą roztaczał się piękny, zimowy pejzaż, który podziwiałyśmy. Bez problemu odnalazłyśmy wioskę, której szukałyśmy, gorzej było z trafieniem do konkretnego domu. Na to wyglądało, że cała miejscowość przeszła gruntowną przebudowę i babcia kompletnie straciła orientację, dokąd mamy się udać.

– Nic nie szkodzi, babciu, w razie czego przeszukamy tę wioskę wzdłuż i wszerz. 

– Ale... skoro wszystko tak się pozmieniało, to w miejscu, gdzie kiedyś stał nasz dom, teraz może być zupełnie inny. Może już go przejechałyśmy – posmutniała.

Nie martw się na zapas.

Wreszcie udało nam się odnaleźć to miejsce! Gdy przybyłyśmy, noc już zapadła. Bezchmurne niebo lśniło milionem gwiazd, a mroźne powietrze przyjemnie odświeżało. Po domu, w którym babcia mieszkała ze świeżo poślubionym ukochanym, pozostały jedynie ponure ruiny.

Dach runął, a mury popękały. Ani płotu, ani stodoły już nie było. Natomiast sad, choć opuszczony i zdziczały, rozrósł się wspaniale i oszałamiająco. Przyszło mi do głowy, że musi tu być cudownie na wiosnę, gdy wszystko budzi się do życia.

Widzę ją! Faktycznie tam jest! Spójrz tylko! – zawołała babcia, a wzruszenie słychać było w jej przyciszonym głosie. – Ale się zmieniła, ale urosła...

Mój wzrok podążył za kierunkiem wskazanym przez jej trzęsącą się dłoń. I wtedy ją dostrzegłam: wiekową, rozłożystą jabłoń, uginającą się pod ciężarem owoców, mimo panującej zimy! Szron pokrywający jabłka odbijał blask pobliskiej latarni, nadając im lśniący, iskrzący wygląd. Widok ten przewyższał nawet ten, który sobie wyobrażałam, zainspirowana opowieścią babci. Zerknęłam w jej stronę. Stała nieruchomo, wpatrując się w zimową jabłoń z uśmiechem na ustach, a po jej twarzy spływały łzy. Sięgnęłam po telefon i uwieczniłam na zdjęciach zarówno babcię, jak i to niezwykłe drzewo.

Po pewnym czasie babcia przetarła zapłakane powieki.

Wracajmy już do domu – oznajmiła krótko.

W drodze powrotnej babcia smacznie drzemała. Zmęczona wrażeniami dnia i wielogodzinną podróżą, pogrążyła się w głębokim śnie. Ja natomiast oddałam się rozmyślaniom. Przepełniała mnie radość, że zrealizowałyśmy nasz plan i udało mi się spełnić marzenie babci, dając jej powód do takiego szczęścia. Równocześnie jednak poczułam bolesny ucisk w sercu, uświadamiając sobie, jak bardzo nasze życie jest ulotne i delikatne. Dziadek odszedł już dawno temu, a co dopiero mówić o jego rodzicach, którzy zasadzili tę niezwykłą jabłoń, zwaną „zimową”.

– Nie przejmuj się, kochanie – dobiegł mnie głos babci, która najwyraźniej obudziła się po cichu i zdawała się odgadywać moje myśli. – Ludzie odchodzą, ale uczucie trwa wiecznie. Ty również odnajdziesz swoją drugą połówkę, zobaczysz.

Moja ukochana i mądra babcia po raz kolejny trafiła w sedno. Chociaż od jej odejścia upłynęło już sporo czasu, to zawsze podczas Bożego Narodzenia, gdy podkładam prezent dla synka pod choinkę, wspominam ją z czułością.

Jagoda, 36 lat

Czytaj także:
„Myśleliśmy, że mama na emeryturze będzie umierać z nudów. Jednak zamiast robótek i przetworów, zgotowała nam szok”
„Po 30 latach żona uznała mnie za wadliwy towar. Jestem pewien, że stara baba szybko pożałuje bycia singielką na rencie”
„Odwiedziłam syna bez zapowiedzi i aż się przeżegnałam. Ten widok zapamiętam do końca życia”

Redakcja poleca

REKLAMA