„Marzyłyśmy o bracie, ale rodzice byli na to za starzy. Nie sądziłam, że nieślubny syn ojca zapuka do naszych drzwi”

Mężczyzna, który odnalazł ojca fot. Adobe Stock, sebra`
„Żartowałyśmy często z Asią, że może gdzieś na świecie żyje nasz starszy brat albo siostra. Okazało się, że los zna się na żartach. Przed naszymi drzwiami stał Tomek, który podawał się za mojego przyrodniego brata, a mnie zatkało. Ojciec zataił przed nami jego istnienie i porzucił syna?”.
/ 07.10.2021 11:30
Mężczyzna, który odnalazł ojca fot. Adobe Stock, sebra`

Akurat była niedziela. Tradycyjnie siedziałyśmy z siostrą u rodziców na obiedzie. Niespodziewanie zadzwonił domofon.

– Chyba jakiś, sąsiad, nie dosłyszałem – powiedział tata.

I już miałam go zbesztać, że musi być ostrożniejszy, nie może każdego wpuszczać, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Poszłam otworzyć. Na progu stał wysoki mężczyzna, na oko starszy ode mnie.

– Czy to mieszkanie pana Zbigniewa Mazura? – zapytał.

– Tak. Zbigniew Mazur to mój tata. A o co chodzi? – spytałam i nie wiem czemu, zaczęłam domyślać się odpowiedzi.

– Hm. To w takim razie jest szansa, że jestem pani bratem – wypalił mężczyzna.  – Przyrodnim bratem – dodał.

Choć nieraz z siostrą fantazjowałyśmy na temat nieznanego rodzeństwa, teraz mnie zatkało. Tata ożenił się z mamą, gdy był już po czterdziestce. Stąd czasem żartowałyśmy, że przecież ciężko sobie wyobrazić, że zanim poznał mamę, to tak nic i nigdy z nikim. Tata lubił opowiadać o dzieciństwie, młodości, ale już o sprawach sercowych nie. Miał szufladę, gdzie trzymał swoje szpargały i choć nie było to powiedziane wprost, nie życzył sobie, żebyśmy tam grzebały.

Oczywiście – gdy kiedyś zostałyśmy w domu same – natychmiast rzuciłyśmy się do tej szuflady. Dokumenty, umowy o pracę, papierzyska… Nuda. W samym rogu stało kartonowe pudełko po butach. W środku – pełno fotografii. Tych, które zawsze chciałyśmy zobaczyć. Tata na żaglówce przytula blondynkę w ciemnych okularach… Tata niesie tę samą panią na barana. Tata z dziewczyną na nartach… Oglądałyśmy fotki z wypiekami na twarzy. A więc jednak mama nie była tą pierwszą!

Kim jest tajemnicza blondynka ze zdjęć?

Kilka razy próbowałyśmy tatę pociągnąć za język.

– Tatuś, a z kim ty jeździłeś na te Mazury? – podpytywałyśmy, ale zawsze się jakoś wykręcił.

– Ze znajomymi, z całą paczką, z kolegami ze studiów… – mówił.

Nigdy nie udało nam się dowiedzieć nic więcej o blondynce ze zdjęć. Mama zawsze nam powtarzała, że nie obchodzi jej, co tata robił, zanim ją poznał. Ale obie podejrzewałyśmy, że to nieprawda. Oczywiście miałyśmy rację. Gdy raz odwiedził nas wuj Rysio, kolega taty z Radomia i po kolacji tata poszedł wyprowadzić psa – mama dolała panu Rysiowi koniaku i zagaiła:

– Opowiedz mi coś o dziewczynach Zbyszka… Zastanawiam się czasem, dlaczego nie ożenił się wcześniej. Któraś mu złamała serce?

Obie z siostrą jak zwykle podsłuchiwałyśmy rozmowy dorosłych. Siedziałyśmy w przedpokoju pod wieszakiem. Gdy usłyszałyśmy to pytanie, wstrzymałyśmy oddech. Pan Rysio wypił już kilka koniaczków, więc był skory do zwierzeń.

– Wiesz, Tereska, była taka jedna Krysia… Chodzili ze sobą trzy lata. Nawet po tym, jak Zbyszka przenieśli do Łodzi. Już byliśmy pewni, że Zbyszek wreszcie został usidlony. I nagle, po powrocie z weekendu w Mikołajkach, o Krysi zrobiło się cicho. Zniknęła z horyzontu. Ani ja, ani nikt z naszych kumpli wtedy tam z nimi nie był, więc nie wiedzieliśmy, co się stało. A Zbyszek wszystkie pytania zbywał krótkim: „to już przeszłość, dajcie spokój”.

Wszystkie te wspomnienia wróciły tej niedzieli, gdy na naszym progu stanął domniemany przyrodni brat. Zanim zdecydowałam, czy wpuścić go do środka, przyjrzałam mu się uważnie. Nie wyglądał na psychopatę ani seryjnego zabójcę. Lekko siwiejące na skroniach ciemne włosy, sportowa, ale elegancka kurtka, wyprasowane dżinsy. Uśmiechał się niepewnie. „No podobny to on ani do nas, ani do taty nie jest” – przemknęło mi przez myśl. Ale w końcu zdecydowałam, że nie mogę zamknąć mu drzwi przed nosem.

Zaprowadziłam gościa do jadalni.

– Mamo, tato, ten pan podejrzewa, że jest moim i Asi starszym bratem – wypaliłam od razu z grubej rury.

Mama zakrztusiła się śledziem. Tata wylał wodę. Siostra zaczęła nerwowo chichotać. A nasz gość przestępował z nogi na nogę, czerwony i speszony. Niezręczną sytuację uratował tata.

– Zbigniew Mazur – wyciągnął rękę.

– Proszę siadać, może wody?

– Tomek – gość się zawahał. – Tomek Lebecki…

Spojrzałam na ojca. Widać było, że zna to nazwisko. Miałam wrażenie, że zaszkliły mu się oczy.

– Lebecki… No tak. A mama?

– Mama zmarła miesiąc temu. Dlatego tu jestem.

– Krysia nie żyje? – dziwnym głosem zapytał tata. – Nigdy bym nie przypuszczał, że ją przeżyję. Boże, tak mi przykro.

Krysia. Wszystkie trzy przypomniałyśmy sobie to imię. Wielka miłość taty, o której wspominał kiedyś wujek Rysio.

– Panie Tomaszu – odezwała się mama. – bardzo współczujemy. Proszę zostać na obiedzie i wszystko nam opowiedzieć od początku. Jak widzę, mój mąż dobrze znał pana mamę. Wszystko musimy sobie wyjaśnić.

Atmosfera trochę się rozluźniła. Mama nałożyła Tomaszowi porcję śledzi.

– Moją starszą córkę już pan poznał – pokazała na mnie.

– Anka – bąknęłam.

– A to jest młodsza, Joanna – siostra kiwnęła głową i aż poczerwieniała z zakłopotania.

Zaczęliśmy jeść. Kiedy przystąpiliśmy do deseru i kawy, znaliśmy już historię Tomka. I wiedzieliśmy, dlaczego uważa, że nasz tata może być i jego tatą.

Brat czy nie brat? Oto jest pytanie!

Gdy Tomek był mały, było dla niego normalne, że jest tylko on i mama. O ojca zapytał po raz pierwszy, gdy poszedł do przedszkola. Bo tam okazało się, że wszystkie dzieci mają mamę i tatę. Gdy zaczęli się z niego śmiać, zdesperowany wykrzyczał, że jego mama jest lepsza niż ich wszyscy rodzice razem wzięci i pobiegł się wypłakać w najdalszym kącie korytarza. Tego wieczora zapytał mamę:

– Wszystkie dzieci w przedszkolu mają tatusiów. Dlaczego ja nie?

Mama powiedziała mu, że oczywiście ma ojca, ale zmarł, ona była jeszcze w ciąży. I że kiedyś mu o nim opowie, ale jeszcze nie teraz. Polska żyła wtedy lotem Mirosława Hermaszewskiego na Księżyc. Tomek był zafascynowany kosmosem, więc następnego dnia opowiedział w przedszkolu, że jego tata był kosmonautą i gdyby nie zmarł, to on poleciałby na Księżyc jako pierwszy Polak. I że wcześniej o nim nie mówił, bo to tajemnica.

Tomek jeszcze kilka razy pytał mamę o ojca, ale zawsze go zbywała. Gdy skończył 18 lat i miał wyrabiać dowód osobisty, dostał do ręki akt urodzenia. Natychmiast zajrzał do rubryki ojciec. Niestety, nic się nie dowiedział. W rubryce był wpis: „nieznany”. Tego dnia zażądał od mamy stanowczo, żeby mu powiedziała prawdę o tacie.

– Bo zacznę podejrzewać, że naprawdę nie wiesz, a to nie świadczy najlepiej o tobie, prawda? – krzyczał.

Mama przeczekała jego atak.

– Synu. Okłamałam cię. Twój ojciec żyje. Ale nie mogę ci powiedzieć, kim jest. Ma rodzinę, poukładane życie. Nie będziemy tego niszczyć. Nie teraz.

Tomek próbował z matką rozmawiać jeszcze kilka razy. W końcu dał sobie spokój. Był dorosły, założył własną rodzinę. Był moment, że zaczęło mu się wydawać, że nie ma to już dla niego znaczenia. Oczywiście oszukiwał sam siebie.

– Ale to zrozumiałem dopiero teraz, gdy nagle zmarła mama. Znalazłem ją w sypialni z pudełkiem po butach na kolanach. Zawał. Wyraźnie robiła porządki w starych papierach. Gdy zajrzałem do pudełka, zrozumiałem, że albo szykowała się, żeby powiedzieć mi prawdę, albo chciała ją na dobre przede mną ukryć. Nie zdążyła.

W pudełku były listy i zdjęcia. Listy od pana, panie Zbigniewie. I fotografie podpisane „Ze Zbyszkiem, Mikołajki 1972”. „Zbyszek i ja na imieninach Ryśka, 1973” – Tomek wyciągnął z kieszeni zdjęcie.
No tak. Ta sama blondynka, co na wielu fotografiach z szuflady taty. Krystyna.

– Ostatnia koperta, sądząc ze stempla, wysłana na jakieś dziewięć miesięcy przed moim urodzeniem, zawierała plik listów mamy do pana. Najwyraźniej odesłał je pan mamie. I potem już nic.

Wszyscy spojrzeliśmy na tatę. Najwyższa pora, żeby coś powiedział.

– Krysia. Byłem w niej zakochany po uszy. W ostatni weekend, który razem spędziliśmy, miałem się oświadczyć. Kupiłem pierścionek. Niestety, posprzeczaliśmy się, powiedzieliśmy za dużo i wszystko się rozpadło – tata zawiesił głos. – Panie Tomaszu, jeżeli rzeczywiście jestem pana ojcem, to proszę mi wierzyć, nie miałem pojęcia o pana istnieniu. Po tamtym weekendzie Krysia więcej się do mnie nie odezwała. Odesłałem jej wszystkie listy. Straciliśmy kontakt. Panie Tomaszu…

– Tomku. Proszę do mnie mówić po imieniu – przerwał tacie nasz gość.– I proszę się nie martwić, nie zamierzam nazywać pana tatą. Na pewno nie dziś.

– Rozumiemy, że musi pan znać prawdę – odezwała się mama. – Każdy by chciał w pana sytuacji. Musicie iść obaj na badania i wszystko będzie jasne.

– Dziękuję. Dziękuję za zrozumienie. I zapewniam, że nie chodzi mi o spadek. Ja chciałbym tylko poznać prawdę.

Tata położył mu rękę na ramieniu.

– Proszę się nie martwić. Nic takiego nie myślimy. Zresztą, moi spadkobiercy raczej nie mogą liczyć na zbyt wiele – spojrzeli sobie w oczy i uśmiechnęli się.

W tym momencie przez chwilę wydali mi się jednak podobni.

Jeden wieczór zmienił wszystko…

Panowie uzgodnili, że Tomek spyta o badania DNA i nas powiadomi. Gdy wyszedł, tata sięgnął do barku po nalewkę. Nalał wszystkim po kieliszku. Swój wypił jednym haustem i napełnił go od nowa…

– A to się porobiło. No kto by pomyślał – pokiwał z niedowierzaniem głową.

– Powinieneś się cieszyć. Może się okazać, że jednak masz syna. I to pierworodnego – odezwała się Aśka.

To miał być żart, ale tata się przejął.

– Dziewczynki, musicie wiedzieć, że cokolwiek się zdarzy, to wy jesteście dla mnie najważniejsze. Rozumiecie?

Gdy przytaknęłyśmy, pocałował każdą z nas w czubek głowy, mamę w policzek i zabrał kieliszek do sypialni. Zza zamkniętych drzwi dobiegł odgłos otwieranej szuflady. Mama odprowadziła nas do drzwi. Wiedziałyśmy, że przed rodzicami długa noc wypełniona poważną rozmową. Ja i Aśka w drodze na parking nie powiedziałyśmy nic do siebie. Wszystkie te żarty o starszym bracie, nagle teraz, gdy zjawił się naprawdę, wydały nam się infantylne.

Od mamy dowiedziałam się, że tata i Tomek byli na badaniu.

– Umówili się, że jak przyjdą wyniki, to spotkamy się i otworzymy kopertę wspólnie – zakomunikowała mi.

Wyniki przyszły pocztą w piątek. Umówiliśmy się na niedzielny obiad.

– Nie czekajmy do deseru. Otwórzmy tę cholerną kopertę już – zaproponował Tomek jeszcze w przedpokoju.

Zgodziliśmy się. Tomek rozerwał kopertę, tylko rzucił okiem i wyraźnie wściekły podał tacie.

– Wynik jest negatywny. Tomasz nie jest moim synem – cicho powiedział tata i jakby ta kartka go parzyła, podał ją mnie. Zapanowała cisza. Nikt nie zaprotestował, gdy Tomek sięgnął po płaszcz. Już miał rękę na klamce, gdy odezwał się tata.

– Tomek, stój. Muszę tobie i wszystkim tutaj coś wyznać. Do tej pory wolałem o tym milczeć, bo dla mnie to przykra historia. Jednak teraz zaczęło to wszystkich dotyczyć, więc należą się wam wyjaśnienia.

Wszyscy spojrzeli na ojca pytająco, a on zwrócił się do Tomka:

– Otóż możliwe, że jednak łączy nas bliskie pokrewieństwo… – zawiesił głos.

Tomek stał z rozdziawionymi ustami.

– Tomek, zdejmij płaszcz. Siadajcie.

Zanim tata, zaczął mówić, sięgnął do szafki po nalewkę. Gdy już wszyscy mieliśmy trunek w kieliszkach, zaczął opowiadać.

– Teraz jestem pewien, twoim ojcem jest mój młodszy brat, Tadek. Niestety, nie poznasz go, zginął sześć lat temu w wypadku. Wcześniej od dawna  ze sobą nie rozmawialiśmy. A dokładniej od tamtego weekendu, po którym rozstałem się z twoją mamą. Tadek nie należał do naszej żeglarskiej paczki. Był ode mnie pięć lat młodszy, miał swoje towarzystwo. I tak się złożyło, że przyjechał do Mikołajek w tym samym czasie, co ja z Krysią. Zobaczył nas w knajpie i się dosiadł. Był wstawiony i zaczął czarować Krysię. Nie wiem, czy mu się nagle spodobała, czy to alkohol, czy chciał mi zrobić na złość. Co gorsza, jego awanse podobały się Krysi. Wywijała z nim na parkiecie, piła stawiane drinki, a ja siedziałem wściekły przy stoliku i ściskałem w pięści pudełko z pierścionkiem. Nie mam pojęcia, czy Krysia podejrzewała, jakie mam plany na ten wieczór. Może tak – i zrobiła to celowo. Nie chciała, żebym jej się oświadczał? Długo tak uważałem, i dlatego z nią zerwałem. Dziś już nie jestem taki pewny. Była młoda, wino uderzyło jej do głowy. A mój brat był przystojniakiem i czarusiem. Dziewczyny nie umiały mu się oprzeć. Ostatni raz widziałem Krysię, gdy wychodziła z knajpy z Tadkiem. Odwróciła się i zawołała, że idą tylko na spacer i posłała mi całusa.

Po chwili milczenia tata kontynuował:

– Tamtej nocy Krysia nie wróciła do naszego pensjonatu. Poszedłem jej szukać, klucz zostawiłem w recepcji. Gdy wróciłem, jej rzeczy nie było. Myślałem, że zostawiła chociaż kartkę z wyjaśnieniem. Nic. Wściekły wróciłem do domu. Dzwoniłem do Radomia kilka razy. Odebrała po czterech dniach. Prosiła, bym się na nią nie gniewał, ale z nami to już koniec. Mówiła, że chce zamieszkać z Tadkiem w Warszawie, że zakochała się. Dodała, że było jej ze mną dobrze. Ale że z Tadkiem to szaleństwo. Przeprosiła i odłożyła słuchawkę. Po tej rozmowie odesłałem jej wszystkie pamiątki.

Później tata dowiedział się, że Krysia nigdy nie wyjechała do Warszawy. Kuzynka ze stolicy opowiedziała mu, że w tym czasie Tadek miał inną dziewczynę. Krysia próbowała się jeszcze skontaktować z tatą miesiąc później. Pewnie wtedy dowiedziała się, że jest w ciąży. I sama nie wiedziała, który z braci jest ojcem.

Z tatą nie chciała o tym rozmawiać, czując, że jest niewiarygodna. Na Tadka była wściekła, bo ją oszukał. Została więc sama. A tata chciał o niej zapomnieć. Zerwał kontakty z radomskim towarzystwem. Przez parę lat żył w przekonaniu, że zostanie starym kawalerem. Aż spotkał mamę. Widziałam, jak mówiąc to, czule na nią patrzył.

Tymczasem mama podeszła do Tomka.

– Witaj w rodzinie. Już się od nas nie uwolnisz – uśmiechnęła się.

Widać było, że Tomek jest wzruszony.

– No tak. Nie poznam ojca, ale mam stryja. I stryjenkę. I siostrzyczki stryjeczne. To napijmy się za rodzinę – podnieśliśmy kieliszki i tatusiową nalewką uczciliśmy nowy rozdział w naszym życiu.

Wieczorem, gdy leżałam w łóżku, naszła mnie taka refleksja: „Gdyby tata odebrał telefon od Krysi. Gdyby dowiedział się, że ona jest w ciąży. Wtedy nie było testów DNA, jedynie badania krwi. Tata i jego brat mogli mieć taką samą grupę. Gdyby tata uwierzył, że jest ojcem dziecka Krysi, na pewno by się z nią ożenił. Nie poznałby naszej mamy… A mnie i Aśki nie byłoby na świecie. Dziwne to życie.

Czytaj także:
„Miałem skok w bok z prostytutką. Boję się, że mogłem się czymś zarazić. Co jeśli narażę teraz żonę na chorobę?”
„Mój mąż 5 lat po ślubie znalazł sobie kochankę. Była nią... moja młodsza siostra. Zniszczyli mi życie”
„Mój mąż miał wypadek, gdy jechał z kochanką. Tak dowiedziałam się o trwającym 2 lata romansie”

Redakcja poleca

REKLAMA