„Marzyłam o mężu, dzieciach i domu z ogrodem. Los jednak płata figle i muszę wymyślić swoje życie na nowo”

Załamana kobieta fot. iStock by GettyImages, Deagreez
„Kiedy dowiedziałam się, że Tomek nie może mieć dzieci, mój świat się zawalił. Teraz już nigdy nie stworzymy prawdziwej rodziny”.
/ 08.03.2024 19:15
Załamana kobieta fot. iStock by GettyImages, Deagreez

Odkąd pamiętam, zawsze chciałam zostać matką. Kochałam dzieci i mocno wierzyłam w to, że w niedalekiej przyszłości doczekam się wesołej gromadki. Mój mąż miał dokładnie takie samy plany, bo jeszcze przed ślubem zapowiedział, że nie ma zamiaru czekać z powiększeniem rodziny.

— To kiedy zaczynamy starania o naszego brzdąca? — zapytałam ze śmiechem zaraz po powrocie z podróży poślubnej.

— Może teraz? — Tomek mrugnął do mnie okiem i zaciągnął mnie do sypialni. Roześmiałam się wesoło i z wielką ochotą przystąpiłam do realizacji naszych planów.

Tomka poznałam na kursie prawa jazdy — był moim instruktorem, który podjął się niemożliwego. I okazało się, że mój przyszły mąż nie tylko zrobił ze mnie kierowcę, ale także zdobył moje serce.

Pojawił się w ciężkim momencie swojego życia. Kilka dni wcześniej rozstałam się z narzeczonym, a dodatkowo straciłam pracę, z którą wiązałam duże nadzieje. Tymczasem on pokazał mi, że na kilku porażkach świat się nie kończy i że czeka mnie jeszcze wiele dobrego. Zakochałam się i byłam pewna, że to właśnie z nim chcę spędzić resztę swoich dni.

Traciłam nadzieję na bycie matką

Początkowe niepowodzenia w zajściu w ciążę nie za bardzo mnie martwiły. Na tamtym etapie starań byłam przekonana, że wszystko wymaga czasu i że wcześniej czy później doczekamy się malucha. Jednak każdy kolejny miesiąc bez sukcesu coraz bardziej zmuszał mnie do zastanowienia się nad przyczynami.

— Dlaczego to tak długo trwa? — pytałam Tomka za każdym razem, gdy test ciążowy dobitnie pokazywał, że tym razem także się nie udało.

— Kochanie, tylko spokojnie — uspokajał mnie mój mąż. — Im bardziej będziemy się stresować, tym gorsze będą rezultaty. Przecież wiesz, że nerwy nie są dobrym doradcą — mówił. O tym akurat doskonale wiedziałam. Jednak to nic nie zmieniało, bo nie potrafiłam zapanować nad negatywnymi emocjami.

— Może powinniśmy zrobić jakieś badania? — zapytałam w końcu męża. Wcześniej nie dopuszczałam do siebie myśli, że coś z nami mogłoby być nie tak, ale wraz z kolejnymi rozczarowaniami dochodziłam do wniosku, że jednak dobrze byłoby to sprawdzić.

— Poczekajmy jeszcze trochę, dobrze? — zaproponował Tomek. Doskonale go rozumiałam. Sama nie byłam pewna, jak zareagowałabym na niepomyślne wyniki takich badań.

Nie mam dobrych wiadomości

Przez kolejne miesiące nic się nie zmieniło. Nadal staraliśmy się o dziecko, ale z tych starań nic nie wychodziło. W końcu nie wytrzymałam i postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce.

— Zapisałam nas do kliniki niepłodności — oświadczyłam Tomkowi, gdy kolejny raz test ciążowy nie chciał pokazać dwóch kresek.

— Szkoda, że nie uzgodniłaś tego ze mną — odpowiedział mój mąż zdenerwowanym głosem. Ewidentnie było widać, że nie ma ochoty na takie badania.

— Nie ma na co czekać — odpowiedziałam stanowczo.

Tomek jeszcze trochę ponarzekał na to, że niczego z nim nie ustaliłam, ale ostatecznie poszedł ze mną do kliniki. A tam od razu się nami zajęto i przeprowadzono nam szereg specjalistycznych badań. Wyniki okazały się fatalne.

— Niestety nie mogę przekazać państwu dobrych wiadomości — powiedział lekarz, kiedy po kilkunastu dniach badań zaprosił nad do gabinetu.

— Nie mogę mieć dzieci? — zapytałam z rozpaczą w głosie. Nie wiem dlaczego, ale od razu założyłam, że problem leży po mojej stronie.

Lekarz spojrzał na nas z uwagą, a potem delikatnie westchnął.

— Z panią jest wszystko w porządku — odpowiedział po chwili. A potem spojrzał na mojego męża. — To pan jest bezpłodny — dodał.

Spojrzałam na Tomka, który chyba nie do końca wierzył w usłyszaną diagnozę.

— Ja? — zapytał. — To niemożliwe — dodał po chwili głuchym głosem.

Lekarz próbował mu wytłumaczyć, że to się niestety zdarza, ale Tomek nie chciał go słuchać. Podniósł się z krzesła i bez słowa opuścił gabinet.

— Proszę z nim porozmawiać — odezwał się lekarz. W jego głosie wyczuwałam troskę i współczucie.  — To trudna sytuacja, ale można sobie z nią poradzić. Istnieją inne sposoby na zostanie rodzicami.

Nie słuchałam dalej. Wybiegłam za Tomkiem. Chciałam mu powiedzieć, że ta diagnoza nic nie zmienia w naszych relacjach. Ale sama przed sobą musiałam przyznać, że nie jest to prawdą.

Powinniśmy się rozstać

Tomek bardzo ciężko przyjął diagnozę. Przez kilka dni nie wychodził z domu, nie odbierał telefonów, a ze mną nie chciał nawet rozmawiać. Nie wiedziałam, jak mu pomóc. Dodatkowo próbowałam uporać się ze swoimi myślami i emocjami. Właśnie dowiedziałam się, że nigdy z Tomkiem nie zostaniemy rodzicami i tak szczerze powiedziawszy, to zupełnie nie wiedziałam, co mam z tym zrobić.

— Podjąłem decyzję — powiedział Tomek po kilku dniach. Wyglądał okropnie. Był nieogolony, miał rozczochrane włosy i podpuchnięte oczy. Widać było, że przez ostatnie dni dbanie o siebie to była ostatnia rzecz, na jaką miał ochotę.

— Tak? — zapytałam. Miałam nadzieję, że mój mąż znajdzie jakieś wyjście z sytuacji. Ja byłam gotowa rozważyć adopcję, chociaż kilka lat temu Tomek wspomniał, że nie byłby w stanie przygarnąć cudzego dziecka.

— Myślę, że powinniśmy się rozstać — powiedział tymczasem mój mąż. Osłupiałam.

— Co to za bzdury? — zapytałam oburzona. Jednak Tomek miał już wszystko przemyślane.

— Wiem, jak bardzo zależy ci na tym, aby zostać matką — powiedział po chwili. — A ponieważ ja nie mogę spełnić tego marzenia, to nie będę marnował ci życia. Jesteś jeszcze młoda, więc na pewno znajdziesz sobie kogoś, kto będzie mógł uczynić cię szczęśliwą.

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.

— Ale ja cię kocham — powiedziałam zgodnie z prawdą. Mój mąż był największą miłością mojego życia i ta niefortunna diagnoza nie mogła zmienić moich uczuć. — I nie zamierzam cię zostawiać — powiedziałam z pełną mocą, na jaką było mnie stać.

Tomek podszedł do mnie i mocno mnie objął.

— Przemyśl to jeszcze — wyszeptał. — Zaakceptuję każdy twój wybór i nie będę utrudniał ci nowego życia — dodał.

Podziwiałam go za taką decyzję, gdyż nie każdy byłby w stanie ją podjąć. Jednak ja nie zamierzałam go zostawiać. W imię miłości byłam gotowa zaakceptować fakt, że nigdy nie zostanę matką.

Zgadzam się na adopcję

Decyzja o rezygnacji z macierzyństwa była dla mnie bardzo trudna. Jednak jeszcze trudniejsza byłaby ta dotycząca rozstania z Tomkiem.

— A myśleliście o adopcji? — zapytała mnie przyjaciółka, która wiedziała, z jakimi problemami się mierzymy.

— Tomek nie chce — westchnęłam. Już jakiś czas temu próbowałam porozmawiać z mężem o adopcji, ale natychmiast urywał rozmowę. A ja nie chciałam go do niczego zmuszać.

— Może jeszcze zmieni zdanie — powiedziała Magda, ale z jej miny łatwo było wywnioskować, że sama w to nie wierzy.

Przez kolejne miesiące nie wracałam do tematu dziecka. Nie chciałam zaczynać rozmowy, która byłaby dla nas bolesna. I chociaż każdego dnia pojawiały się wątpliwości, czy dobrze zrobiłam, zostając z Tomkiem, to szybko odsuwałam od siebie takie myśli.

I kiedy już myślałam, że mój los jest przesądzony, to mój mnie zaskoczył.

— Możemy porozmawiać? — zapytał od razu po powrocie z pracy.

— Stało się coś? — zapytałam zaniepokojona.

— Tak. Nie. Sam nie wiem — powiedział mój mąż, nie mogąc zdecydować się na jednoznaczną odpowiedź. Teraz zaniepokoiłam się już nie na żarty.

— Mów, co się stało! — zażądałam.

Tomek spojrzał na mnie i się uśmiechnął.

— Umówiłem nas do ośrodka adopcyjnego — powiedział po chwili. Myślałam, że się przesłyszałam.

— Ale przecież jesteś przeciwny adopcji — wydukałam. Domyślałam się, że Tomek robi to specjalnie dla mnie. — A ja nie chcę, żebyś robił coś z przymusu — dodałam szybko.

— To nie jest z przymusu — usłyszałam. — Musiało minąć trochę czasu, abym zrozumiał, że adopcja to dla nas ogromna szansa. I nie myśl, że robię to wbrew sobie. Ja też pragnę dziecka. A jeżeli to jest jedyny sposób na to, żebyśmy zostali rodzicami, to nie widzę żadnych przeciwwskazań — Tomek wyrzucał z siebie słowa niczym karabin maszynowy. A ja patrzyłam na niego i czułam, jak oczy zachodzą mi łzami. "Czyżby nie wszystko było jeszcze stracone?" — pomyślałam.

Następnego dnia udaliśmy się do ośrodka adopcyjnego. Spotkaliśmy się z pracownikami, którzy obiecali nam, że zrobią wszystko, abyśmy mogli spełnić swoje marzenie. I nawet jeżeli miałam jakiekolwiek wątpliwości dotyczące tego, czy Tomek faktycznie chce zostać rodzicem adopcyjnym, to teraz mam już pewność, że tak właśnie jest. Mój mąż bardzo zaangażował się w cały ten proces i wiem, że będzie najlepszym tatą na świecie. 

Czytaj także:
„Zdradziłam męża i nie żałuję. Mam ochotę draniowi o tym powiedzieć, gdy znów mnie upokorzy. Niech teraz on cierpi”
„Krewni uważali, że bez faceta jestem bezwartościowa. Chcieli mi zabrać kota, bo twierdzili, że przez niego jestem sama”
„Oglądałam kasetę z wesela koleżanki i oniemiałam. Moja miłość do przystojniaka ze szkolnych czasów odżyła”

Redakcja poleca

REKLAMA