„Mam żonę, ale i tak flirtuję z dziewczynami z pracy. Dzięki temu czuję, że żyję, a i moja luba jest zadowolona w łóżku”

Mężczyzna fryzjer fot. iStock by Getty Images, didesign021
„Zamiast ustawiać się grzecznie w kolejce, dziewczyny wręcz biły się o moją atencję. Poznałem wtedy Darię, stanowczą blondynkę z klasy mechaników. Ubrana w ciężkie buty i kombinezon, zaprowadziła porządek na korytarzu i... podbiła moje serce”.
/ 30.09.2024 11:15
Mężczyzna fryzjer fot. iStock by Getty Images, didesign021

Mam pod sobą kilka salonów fryzjerskich i dziesiątki pięknych pracownic. Wydawać by się mogło, że pociągnie mnie to w kierunku zdrady, ale mam swoje granice – mój zmysł artystyczny pozwala mi przeistoczyć Darię w dowolną z wymarzonych kochanek...

Byłem jedynym chłopakiem w klasie

Choć ojciec chciał zrobić ze mnie budowlańca, miałem inny plan na życie. Nie uważałem, żeby wymachiwanie młotkiem i mieszanie zaprawy mogło uczynić ze mnie mężczyznę. Tym bardziej, że męskość postrzegaliśmy ostatecznie w dość podobny sposób: chodziło tylko o to, by zostać chodzącym wabikiem na panienki...

– Ubrudzisz się, spocisz, to kobiety od razu się zlecą. One lubią, kiedy facet nie boi się ciężkiej pracy – mawiał ojciec.

– Nie będę łaził umazany szpachlą. Mogę zrobić z siebie maczo w inny sposób – mówiąc to, naprężyłem biceps. – Rozumiejąc kobiety.

– No i co, zostaniesz ich psiapsi?

Nic nie rozumiał. „Już ja pokażę mu, o co mi chodzi” – pomyślałem.

– Nie, ojciec, gadasz głupoty. Docenię ich piękno, a one docenią mnie.

Po miesiącach batalii udało mi się przeforsować wymarzoną szkołę fryzjerską. Kiedy tylko przekroczyłem próg technikum, ubrany w motocyklową skórę, z odrobiną żelu na włosach, wszystkie koleżanki były już moje.

– Dzień dobry, dziewczynki. Czeka nas ciężki rok – usłyszałem głos wychowawczyni.

 I chłopaki – dodałem, puszczając do niej oko, otoczony wianuszkiem dziewczyn. Nic dziwnego, że mnie nie zauważyła...

– Ach, rodzynek. A co tu się dzieje? – spojrzała na pięć krzeseł przysuniętych na siłę do mojej ławki. – Zdecydujcie się, kto gdzie siedzi, nie mamy czasu na głupoty.

„Spoko, psze pani. Zajmę się nimi na przerwie. W końcu muszę nauczyć się na kimś pleść warkocze...” – pomyślałem. I tak też zrobiłem. Pomiędzy lekcjami, jak i po szkole, chadzałem odtąd regularnie z Weroniką, Beatą, Mają, Klaudią... i innymi, których nawet nie pamiętam, bo jedynie ćwiczyłem na nich swoje palce. No, i usta...

Kobieta-mechanik otworzyła mi drzwi do kariery

Od dziecka byłem błyskotliwy i wymyślałem tysiąc sposobów na to, jak wyciągnąć z ludzi ostatni grosz. Sprawdzało się na ojcu, matce, babci, kolegach, którzy zazdrościli mojego roweru – a teraz naturalnie nadszedł czas na śliczne koleżaneczki.

Byłem najzdolniejszy z klasy: w końcu ćwiczyłem fryzjerstwo regularnie na dwudziestu trzech modelkach. Zapragnąłem więc brać pieniądze za swoje usługi. Dziewczyny były w stanie płacić mi nawet, jeśli wcale nie zależało im na metamorfozie, byle tylko się spotkać...

Niestety, zamiast ustawiać się grzecznie w kolejce, dziewczyny często wręcz biły się o moją atencję, wyrywając sobie włosy i łamiąc paznokcie. Poznałem wtedy Darię, stanowczą blondynkę z klasy mechaników. Ubrana w ciężkie buty i kombinezon, zaprowadziła porządek na korytarzu, zaczęła prowadzić kalendarz i zgarniać haracz.

– Z tobą tak łatwo nie będzie, co? – zażartowałem pewnego dnia, rozmawiając z moją „menadżerką”.

– Phi. Widziałeś mnie kiedyś w innej fryzurze, niż kok? No i nie zobaczysz, moich włosów nie dotkniesz. Zależy mi na nauce, nie na podrywach.

Faktycznie: Daria przykładała się do nauki równie mocno, jak ja... ale w nieco inny sposób. Bez gadania wchodziła pod maski, nie bacząc na pot i brud. Spodobała mi się, bo jako jedyna stanowiła dla mnie jakiekolwiek wyzwanie.

To ona od razu po szkole pomogła mi znaleźć pierwszą pracę, wciąż werbując do mnie klientki. Była cwana i pobierała sporą prowizję, ale nie zamierzałem narzekać. Dzięki niej szybko zatrudniłem się w lepszym salonie, a kilka lat później stałem się menadżerem cenionej sieci.

Wiedziałem już wtedy, że musi zostać moją żoną. Widziałem triumf w jej oczach, gdy pierwszy raz pozwoliła mi musnąć swoją dłoń czy usta. do ślubu nie dotknąłem zaś jej włosów. Przez tyle lat nie miałem okazji przekonać się, że sięgają pasa... W przeciwieństwie do wszystkich innych kobiet w moim życiu, była piekielnie trudna do zdobycia, co tylko wzmagało moje pożądanie.

– Hamuj się. Na głaskanie włosów trzeba zasłużyć – mówiła w noc poślubną. – Najpierw musisz pokazać mi, co takiego wyczyniałeś z wszystkimi innymi dziewczynami...

Flirt w pracy pomaga mi utrzymać ogień w łóżku

Kocham swoją żonę i nie zamieniłbym jej na żadną inną kobietę. Fakt, że kobieciarz związał się z nieco niedostępną dziewczyną, sprawia jednak, że muszę ciągle się starać. To prawda: flirtuję w pracy, ale robię to poniekąd po to, by testować sztuczki, które mogę wykorzystać potem do zadowolenia Darii. Oczywiście człowiek nie może zmienić swojej osobowości i ciągle ciągnie mnie do innych kobiet. Traktuję to jednak jako zabawę, która tylko podkręca temperaturę w sypialni.

– Anka, serio bierzesz ślub z tym frajerem? Co, jak wpadnę przed ołtarz i przerwę ceremonię? – żartowałem ze znajomą fryzjerką. Nie, żebym zamierzał zrobić cokolwiek głupiego. To wszystko to plan, nieświadoma gra.

– Spróbuj. Ciekawe, co na to ksiądz...

– Podejrzewam, że sam chętnie zabawiłby się z tobą w zakrystii.

– Och, więc takie masz plany? – spytała ni to zalotnie, ni to żartem.

Zaśmiała się kokieteryjnie. Wiedziałem, że jej się podobam; w przeciwieństwie do nudziarza, z którym zaręczyła się chyba tylko dla pieniędzy.

– Kto wie. Właśnie, a zaproszenie już dostałem? – zorientowałem się, że nie uwzględniłem żony. – No tak, przepraszam... Dostaliśmy?

Po każdej z takich sytuacji puszę się przed żoną, opowiadając jej o tym, jakich miłosnych podbojów mógłbym dokonać. Ona zaś staje na wysokości zadania i namiętnie wybija mi je z głowy. Na ślubie Anki, gdy tylko spojrzałem zalotnie na pannę młodą, Daria sama zaciągnęła mnie w ustronne miejsce.

Innym razem podziwiałem sylwetkę koleżanki, która lubi przychodzić do pracy w sportowym topie i legginsach. Daria pokazała mi wtedy, z jaką siłą i zręcznością wiąże się praca mechanika. Zafundowała mi prywatny trening w blasku świec, udowadniając mi dobitnie, że to jej ciała najbardziej pożądam. Starałem się wtedy zaprezentować swoją fizyczność jak najlepiej, a żona wydawała się wcale nie narzekać...

Nic dziwnego: żona prowadzi własny warsztat i musi znaleźć ujście dla swych emocji i frustracji. W naszym cudnym, nietypowym układzie, dajemy sobie w ten sposób wszystko, czego potrzebujemy.

Mam tysiąc żon, czy może jedną?

Jako ceniony fryzjer, a zarazem menadżer sieci salonów, często kontroluję pracę innych placówek. Za każdym razem, gdy spodoba mi się nieznana dotąd pracownica, przechodzę okres fascynacji. Następnie chwytam za farbę, nożyczki i pędzle do makijażu i przeistaczam moją śliczną żonę w imitację wymarzonej kochanki.

– Mam być ruda? Chyba zgłupiałeś – droczyła się ze mną ostatnio Daria.

Zrobiłem maślane oczy i poczekałem na reakcję. Wyciągnąłem już farby i pędzle: musiała się zgodzić...

– No, chyba że dopasuję charakter do koloru włosów. Wiesz, tak stereotypowo: będę wredna, władcza i pokażę ci, gdzie twoje miejsce – odpowiedziała.

– Dobrze, kochanie. Płomienne włosy to w końcu ognisty charakter.

Cholera, właśnie za to ją kocham. Potrafi przekształcić każdą moją fantazję w sytuację, w której to ona przejmuje kontrolę. Nie powiem, że nie – podobało mi się to od zawsze. Podczas gdy wszystkie inne dziewczyny były na wyciągnięcie ręki, Daria stawiała przede mną szereg wyzwań. Ich spełnienie zapewnia satysfakcję, jakiej nie doświadczałem nigdy wcześniej...

Gdy spodobała mi się młoda fryzjerka o mocno alternatywnym stylu, zrobiłem Darię na bóstwo, a moja prywatna gwiazda rocka postawiła mnie w roli zagorzałego fana, który ubiega o jej atencję. Robiłem wszystko, by dostać się na backstage w postaci miękkiego łóżka...

– Proszę, chcę tylko autograf... – błagałem wręcz na kolanach.

– Piszę autografy jedynie na ciałach fanów. W dolnych partiach...

Mam cudowne życie i nie śmiem na nie narzekać. Ciągle przyciągam rzeszę klientek, pracownice mnie uwielbiają, a ja mogę spełniać się w roli kochanka dowolnej kobiety, którą odegrać zgodzi się Daria. Mam żonkę z charakterem – również dziś myślę tylko o tym, jaką scenkę odegrać w pracy i jak przełoży się to na scenariusz odgrywany w moim własnym domu...

Emil, 28 lat

Czytaj także:
„Moja dziewczyna była aniołem w ludzkiej skórze. Gdy już nacieszyłem oczy, odkryłem jej fatalną wadę”
„Muszę mierzyć się z podejrzliwymi spojrzeniami, bo jestem samotnym ojcem. Ludzie myślą, że nie umiem zająć się córką”
„Mój facet pachniał drogimi perfumami, ale ukradkiem żył na kredyt. Myślał, że nigdy się nie dowiem”

Redakcja poleca

REKLAMA