Ładnie się wkopałem. Mam czwórkę dzieci z trzema żonami i chwili spokoju. Wszystkie byłe wydzwaniają do mnie z byle problemem i sądzą się o alimenty. Ale ja też swój rozum mam i nie dam wystrzyknąć się na dudka tym zachłannym babom.
Justyna wydzwania z każdą pierdołą
Na ekranie telefonu mam dokładnie 12 nieodebranych połączeń. Większość z nich od Justyny. To moja ex. To znaczy nie ta ostatnia, ale pierwsza żona. Tak, bo na ślubnym kobiercu, a raczej przed urzędnikiem stanu cywilnego, stawałem trzy razy. Sądzicie, że to dużo? A czy to moja wina, że wciąż źle trafiałem?
Naprawdę chciałem dobrze, ale nie wiedzieć czemu, zawsze na mojej drodze stanęła jakaś złośliwa zołza, która po ślubie ze słodkiej księżniczki zamieniała się w prawdziwą jędzę mającą do mnie o wszystko pretensje. A to, że w każdy poniedziałek, środę i czwartek mam siłownię. A to, że w piątki lubię wyskoczyć z kumplami na meczyk, do pubu czy na dyskotekę. A to, że zamiast spędzać niedziele na nudnych obiadkach u teściów, wolę odespać męczący tydzień, pograć na kompie i obejrzeć jakiś odmóżdżający film, żeby nieco zresetować się na poniedziałek.
Wracając do tych nieodebranych połączeń od Justyny. Okazało się, że była żona dobijała się do mnie, bo Kacper złamał rękę i trzeba było jechać z nim na pogotowie. Wczoraj poszedłem z Maćkiem i Arkiem na piwko do tego nowego lokalu w centrum. Zimne kufle, świetna muzyka i jakaś blond panienka z nogami do samego nieba wyraźnie podrywająca mnie na parkiecie sprawiły, że nie byłem zainteresowany dzwonkiem komórki.
Chyba nawet zarejestrowałem, że ktoś się do mnie dobija, ale machnąłem na to ręką. A teraz widzę rozpaczliwe SMS-y od Justynki, że nie miał kto zawieźć ich na SOR. No ludzie kochani, przecież Kacper to duży chłopak. Skończył już dziesięć lat, a tak się mazgai o rękę? Co niby takiego się stało? Założyli mu gips i tyle.
Przyzwoitość kazała mi jednak zadzwonić. Justyna odebrała cała w nerwach i tuż po kliknięciu słuchawki, zaczęła na mnie wrzeszczeć.
– Jesteś kompletnie nieodpowiedzialnym dupkiem – poszła w wysokie tony, które doskonale pamiętam jeszcze z naszych małżeńskich kłótni. – Wczoraj pewnie znowu poszedłeś w miasto i zapomniałeś, że masz syna i obowiązki względem niego, co?
– Przecież już opanowałaś sytuację – próbowałem mówić spokojnie, ale Justyna widocznie już się nakręciła na słowne przepychanki ze mną, bo nie dała spokoju.
– Jasne, opanowałam. Jak zawsze. Ale Kacper zdaje się, że ma dwoje rodziców, a nie tylko matkę, która jest na każde zawołanie, bo ojciec to niedorosły gówniarz, który nie umie wziąć odpowiedzialności za swoje dziecko – wrzeszczała.
– Daj spokój. Jak niby miałem pomóc ci w tym szpitalu? Przecież nie jestem chirurgiem i ręki dziecku nie złożę – powiedziałem i rozłączyłem rozmowę, bo głowa mnie strasznie bolała, a ta gotowa tutaj krzyczeć przez najbliższą godzinę.
Rzeczywiście, wczoraj nieco zaszalałem i za dużo wypiłem. A tu człowiek na karku ma już prawie czterdziestkę i siły nie te, co jeszcze tych dziesięć lat temu. Wyjąłem butelkę z wodą z lodówki, odkręciłem ją i wypiłem zachłannie duszkiem. No, wreszcie ugasiłem trochę to pragnienie. Co to było? Czyżby kac gigant? Przecież nigdy nie miałem z tym problemu. Spojrzałem na łóżko z pomiętą pościelą i w duchu podziękowałem, że nie wziąłem wczoraj na chatę tej blondynki. Wydawała się całkiem sensowna i bezproblemowa, ale moje byłe też na początku takie były.
Ostatnio obiecałem sobie, że żadnych bab. Wystarczy mi, że te, które już pojawiły się w moim życiu, bez przerwy domagają się podwyższania alimentów. No słowa daję, czy one myślą, że ja będę pracował tylko po to, żeby one mogły sobie biegać do fryzjera i na tipsy?
Wrobiła mnie w dzieciaka
Kacper to mój syn z pierwszego małżeństwa. Z Justyną poznaliśmy się jeszcze na studiach. To od początku był burzliwy związek. Rozstawaliśmy się, kłóciliśmy, a potem czule godziliśmy i znowu do siebie wracaliśmy. I tak przez dobre kilka lat. Aż okazało się, że moja dziewczyna jest w ciąży. Przyznam szczerze, że nie miałem ochoty się oświadczać, ale rodzice nie chcieli mi dać spokoju.
– Marcin, tak być dalej nie może. Swoje lata już masz, a bujasz się po tym świecie niczym nastolatek. Teraz los dał ci szansę, żebyś pokazał, że jesteś odpowiedzialnym mężczyzną, który umie wziąć odpowiedzialność za byt swojej rodziny. Koniec z wiecznym chłopcem w typie Piotrusia Pana – ojciec był nieubłagany, a że obiecał dołożyć się do własnego mieszkania, w końcu zgodziłem się na ten ślub i pobiegłem z pierścionkiem do Justyny.
Chciałem się jeszcze wyszaleć, a nie siedzieć grzecznie w domku i zajmować maluchem. Z Justyną już tuż po ślubie znów zaczęliśmy drzeć koty. Ciągłe awantury o późne powroty, brak stałej pracy, spotykanie się z kumplami i beztroskę doprowadzały mnie do szału. Naprawdę starałem się łagodzić te konflikty.
– Wiesz, Marcin, ty nie nadajesz się do dorosłego życia. Lepiej mi będzie jako samotnej matce. Przynajmniej będę miała na głowie jedno dziecko, a nie dwoje. Czasami to myślę, że Kacper jest bardziej dorosły od ciebie – wysyczała i wyprowadziła się do swojej matki, podając mnie o alimenty.
Wtedy dorabiałem u kumpla w sklepie ze sprzętem sportowym. Sąd przyznał pieniądze na dziecko, które co miesiąc karnie płaciłem. Justyna jednak wcale tego nie doceniała, twierdząc, że to marne grosze.
– Jak jesteś taka mądra, to sama zarób więcej – w końcu jej wykrzyczałem, ale ona i tak nie odpuściła.
Od tego czasu co jakiś czas podaje mnie do sądu, żądając podwyżki kwoty zasądzonej na Kacpra. Mimo że sama pracuje jako księgowa i naprawdę dobrze zarabia. Zatrudniona jest jednak w biurze rachunkowym swojej siostry i jestem pewien, że obie kombinują w papierach, bo oficjalnie moja była ma zaledwie najniższą krajową.
Kamila po ślubie zamieniła się w zołzę
Następna była Kamila. Poznałem ją podczas meczu i zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Nie dość, że typ modelki, to jeszcze kibicowała mojej ukochanej drużynie. No jednym słowem, ideał. Myślałem, że wspólnie będzie świetnie się bawić i biegać na mecze. A tu klops. Kama, po zaledwie trzech miesiącach związku oświadczyła mi, że jest w ciąży.
Miałem niemiłe wspomnienia, ale ojciec mojej lubej przekonał mnie do małżeństwa. A że gość miał sieć dobrze prosperujący sklepów, postanowiłem skusić się na to małżeństwo.
– Z Kamilą całkiem fajnie się dogadujemy. Do tego ma swój dom po babci, a teść obiecał przepisać na nas jeden ze sklepów. Stary, będę ustawiony. Koniec z liczeniem każdej złotówki i spłacaniem rat za tę moją klitkę – opowiadałem Tomkowi, a kumpel tylko kiwał głową.
– Nie wiem, czy to dobry pomysł, ale sam zdecydujesz, co jest dla ciebie najlepsze – powiedział dyplomatycznie.
Z Kamą wzięliśmy ślub cywilny. W końcu byłem rozwodnikiem. Jej matka nieco kręciła na to nosem. Gdy jednak dowiedziała się, że córka urodzi bliźniaki, odpuściła. Po porodzie miałem powtórkę z rozrywki. Monika i Agnieszka cały czas płakały, a moja żona w ogóle nie radziła sobie z opieką. Do tego teściowa bez przerwy siedziała nam na głowie i się szarogęsiła w naszym domu, a teść zaangażował mnie do pracy przy dostawie towaru do jego warzywniaków.
– Teraz jesteś ojcem rodziny, musisz udowodnić, że jesteś w stanie zarobić na żonę i dzieci – ględził i ku mojemu niezadowoleniu cały czas doganiał mnie do roboty. A na giełdę trzeba było wyjeżdżać bladym świtem.
O przepisaniu sklepu na mnie zrobiło się cicho, a ja poczułem się niczym jakiś najemnik, z którego podśmiewały się nawet zatrudnione ekspedientki.
– Ale ta Kamila się wkopała, nie ma co. Dziewczyna z dobrej rodziny, a tu za męża takie ladaco. Co ona miała w głowie to ja nie wiem – pewnego razu usłyszałem, że pani Danusia, jedna ze starszych sprzedawczyń, szepce do jakiejś stałej klientki.
W końcu moje małżeństwo skończyło się dokładnie tak jak pierwsze – rozwodem z powodu niedopasowania stron i braku wzajemnego porozumienia, jak to wyraziła się pani sędzia, zasądzając mi kolejne alimenty.
Z Sabiną naciąłem się ostatni raz
Tak, wiem, na trójce dzieciaków mogłem skończyć. Ale podczas wyjazdu na narty poznałem Sabinę i znowu się zakochałem. Nim się obejrzałem, moja kolejna ukochana była w ciąży, a ja podpisywałem akt małżeństwa. Z nią wytrzymałem dwa lata. Naprawdę się starałem, ale to nic nie dało.
Tak się nie dało żyć. Ciągłe kłótnie o pieniądze, bałagan w domu, wyjścia na siłownię, mecz. No przecież nie jestem jakimś więźniem. Teraz już wiem, że zupełnie nie nadaję się na ojca i nie powinienem brać tych ślubów w nadziei, że wszystko będzie dobrze.
Ale jest już za późno. Mam czwórkę dzieciaków z trzema byłymi żonami i ich wieczne pretensje na głowie. Do tego wszystkie się uparły i sądzą się o alimenty, odkąd wyczaiły, że zacząłem całkiem dobrze zarabiać na handlu samochodami. Ale nie zarejestrowałem firmy na siebie. O nie, aż taki głupi to ja nie jestem. Te baby wyrwałyby ode mnie ostatni grosz i zostawiły bez butów pod pretekstem dziecięcych wydatków.
A co niby potrzebne jest takim maluchom? Bliźniaczki mają ledwie sześć lat, Paweł trzy. Do tego matki pracują, mają dodatki od państwa i duże wsparcie od swoich rodziców. Nie rozumiem, czego one wszystkie ode mnie chcą. Myślę, że to z zemsty robią mi na złość i ciągają po sądach. Chociaż wiedzą, że oficjalnie mam niewielkie dochody i na pewno nie uda się im wyciągnąć ode mnie więcej.
I czy naprawdę te wszystkie dzieci są moje? Też nie mam pewności. Przemyślałem pewne sprawy i w mojej rodzinie nigdy nie było bliźniaków. A czytałem, że ciąże mnogie to cecha genetyczna. Ech, nie wierz człowieku nigdy kobiecie, bo nawet ta uchodząca za najbardziej uczciwą może wystrychnąć cię na dudka.
Marcin, 39 lat
Czytaj także:
„Przegapiłem maturę córki. Mam wyrzuty sumienia, że zarabianie kasy zawsze było ważniejsze od rodziny”
„Po 20 latach małżeństwa muszę mieszkać kątem u brata. Mąż zostawił mnie dla młodej sekretarki i wykopał z domu”
„Eks powtarzał mi, że jestem bezwartościowa. Teraz każdy komplement jest dla mnie jak siarczysty policzek”