„W sekrecie umawiam się z ukochaną brata bliźniaka. On spotyka się z moją eks. Tylko ja wiem o wszystkim”

mężczyzna, który spotyka się z ukochaną swojego brata bliźniaka fot. Adobe Stock, staras
„Mój brat bliźniak zawsze wyśmiewał się z mojej dziewczyny. Mówił, że Gabrysia jest ładna, ale głupia. Ostatnio widziałem ich razem... Nie boli mnie to, bo ja też w tajemnicy spotykam się z jego ukochaną. Tą samą, którą kiedyś uważałem za szarą mysz”.
/ 30.01.2022 12:30
mężczyzna, który spotyka się z ukochaną swojego brata bliźniaka fot. Adobe Stock, staras

Wiedziałem, że Gabrysia gra Maćkowi na nerwach. I to tak naprawdę, dobrze znam swojego brata, wiem, kiedy jest szczery, a kiedy coś udaje. W końcu jesteśmy bliźniakami, jest między nami więź, której nikt nie potrafi zrozumieć – oprócz nas, choć i my sami nie zawsze to ogarniamy. Tym bardziej było mi przykro i czułem się źle, zwłaszcza że moja dziewczyna, właściwie pierwsza na serio, oczarowała całą rodzinę: starych, dziadków, ciotki.

Wszyscy się zachwycali: ach, Gabi to, Gabi tamto

A w moim bracie aż się jelita skręcały, czułem to.

– Ona nie jest wcale taka piękna, jak wszyscy mówicie, ale wszystko jedno, o gustach się nie dyskutuje. Gorsze, że nie jest też ani trochę mądra, to idiotka – podsłuchałem pewnego wieczoru jak perorował przy kolacji.

Nieładnie podsłuchiwać, wiem, ale jeszcze gorzej mówić w ten sposób o mojej ukochanej dziewczynie, dosłownie wryło mnie w ziemię. Ruszyć się nie mogłem, więc słuchałem dalej. Stałem pod tą kuchnią, oddzielony od nich jedynie cienkim przepierzeniem, i serce mi łkało. Więc było aż tak źle?

– Wszystkim się zdaje – Maciek nadawał niepowstrzymanie, jedzenie nie stało mu na przeszkodzie – że jak ktoś studiuje matematykę, musi być geniuszem. A jak jest przy tym długonogą blondyną o dużych cyckach, to takie połączenie każdego zwala z nóg. Sorki, ale nie mnie. Liczyć dziewczyna potrafi, ale już myśleć to nie za bardzo. Na żaden poważny temat nie da się z nią pogadać, po prostu nie ma o czym. O całkach? Różniczkach? Żeby chociaż, ha, ha, bo najlepiej o serniczkach. Mistrzyni wypieków! I to jej przewracanie gałami, aż mi skóra cierpnie. Kto powiedział, że wielkie oczy są piękne? Bzdura.
– Mówisz tak, bo żółć cię zalewa. Przyznaj się, Maciuś! – mama zachichotała złośliwie.

Może nie przepadała za Gabą aż tak, jak tata, ale trzymała z nią sztamę. Aż dziwne, że zareagowała dopiero teraz.

– Zalewa, ale nie żółć, tylko krew, gdy słyszę ten ich debilny szczebiot, te wszystkie zdrobnienia, ten sposób porozumiewania się jak u przedszkolaków. „Kanapeczka z pomidorkiem, z ogóreczkiem? Szyneczki troszkę, Gabrysiu? A może na spacerek wyjdziemy z pieskiem? Włóż kurteczkę, zimno na dworku”…
– To język zakochanych, bardzo typowy i normalny dla ludzi, którzy się kochają, dbają o siebie. Szczególnie w młodym wieku. Sam zobaczysz, jak przyjdzie twój czas – dołożyła swoje trzy grosze mama.
– Niedoczekanie! W ich towarzystwie mam zawsze ochotę rzucić mięchem, i to tak solidnie, rozwalić tę ich kryształowo-różową banieczkę. Romantyczni kochankowie, psia mać.
– No, no, tylko nie waż się tego robić. Jesteś zazdrosny i tyle. Bardzo to brzydkie i nieszlachetne. Wstydź się, Maciek – mama już nie była taka łagodna.
– Tak, jasne. Oczywiście. Skoro sam nie mam dziewczyny, muszę pękać, wprost konać z zazdrości, że Szymek przygruchał sobie jakąś głupią lalkę Barbie. Logika kobiet.
– A co ty się kobiet czepiasz? – zaperzył się wreszcie ojciec. – Chyba najważniejsze, że Szymkowi dziewczyna się podoba, nie? Tobie nie musi. Ty możesz sobie myśleć, co chcesz, to on ją kocha. I koniec tej głupiej dyskusji. Jest absolutnie niestosowna.

Po głośnym szczęku sztućców zorientowałem się, że stary jest mocno zirytowany. Odczekałem jeszcze parę chwil, szurnąłem kapciami i udając zadyszkę, wszedłem do kuchni. Chyba się nie pokapowali. Siadłem do stołu i celowo zacząłem gadać o jakichś głupotach, by wycucić ich z milczenia.

Maciek wzniósł oczy do nieba. Uważa mnie za kretyna

Tylko ja jeden z całej rodziny wiedziałem, że on też ma dziewczynę. Raczej kobietę, bo od razu się zorientowałem, że jest od nas kilka lat starsza. Uczynił z tej sprawy wielką tajemnicę, ciekawe dlaczego? Czyżby bał się konfrontacji i nie chciał, żeby ktokolwiek porównywał tę jego panią do mojej Gabinki? Widziałem ją, ich oboje, pogrążonych w rozmowie w jakiejś knajpie. Na stole świeczka i dwie lampki czerwonego wina, a oni jakby nieobecni dla świata, nieświadomi go, wpatrzeni i wsłuchani wyłącznie w siebie. Mogłem się spokojnie jej przypatrzeć, siedząc w swoim towarzystwie kilka metrów dalej.

Starszawa, na oko trzydziestka, może jeszcze gorzej. Do tego mysz – szara twarz bez makijażu, szare włosy, szare ubranie. Zero biżuterii, zero kokieterii. Masakra. Sprawiła na mnie wrażenie bardzo poważnej i małomównej, to Maciek tokował, jak zwykle, a ona w skupieniu słuchała, milcząc i okręcając wokół palca kosmyk włosów. I tak to trwało z pół godziny. W pewnym momencie ujął jej rękę i przybliżył ją do ust, zaczął całować. Było w tym geście coś bardzo staroświeckiego, a jednocześnie niesłychanie namiętnego.

Skrępowany, odwróciłem wzrok i ulotniłem się niezauważony przez nich. Fakt, nie mogłem wyobrazić sobie tej milczącej kobiety w naszym domu, w tym nieustającym chaosie, gdzie ryczą oba telewizory, w kuchni i w salonie, a każdy na innym kanale, wszyscy przekrzykują się, nawołują i kręcą jak mrówki w mrowisku. Wieczna przyziemna krzątanina i prozaiczne gadki.

Gabrysia świetnie odnajdywała się w tym klimacie jak zresztą w każdym, istny kameleon, ale ta pani wydała mi się totalnie z innej bajki. Zafascynowała mnie. Oczywiście nie urodą i swoim „antywdziękiem”, tylko czymś, co miała, co musiała mieć w sobie. Umieć TAK słuchać, umieć TAK patrzeć – czy to nie sztuka?

Poza tym, paradoksalnie, wielkie wrażenie zrobiło na mnie to, że najwidoczniej nie pragnęła się za wszelką cenę podobać, nawet mojemu przystojnemu i ewidentnie młodszemu od niej bratu. Pewnie uważa, że wygląda, jak wygląda i nie zamierza wkładać żadnych starań w to, by było lepiej – podsumowałem. Pewnie zajmują ją inne sprawy, żyje w swoim świecie. Osobiście takich kobiet wcześniej nie znałem.

Nawet moja stara matka wstaje godzinę wcześniej po to tylko, by się przed robotą umalować. Na niewiele się to zdaje. I owa tajemnicza nieznajoma, i mój brat w tej kipiącej gwarem knajpie wyglądali jak para kosmitów albo duchów przybyłych z zaświatów. Bardziej na miejscu byliby w parku, pośród płaczących wierzb i zeschłych liści szeleszczących pod butami. No cóż, na ich usprawiedliwienie powiem, że na dworze padał deszcz. Gdy nie pada, prawdopodobnie spacerują i oddają się swojemu duchowemu wyizolowaniu – myślałem sarkastycznie.

Maciek już od dawna postanowił, że zamiast latać po siłowniach, jak ja i nasi kumple, będzie raczej ćwiczył mózg. „Dlaczego ludzie tyle wagi przywiązują do ciała, a intelekt puszczają odłogiem?” – pyta często, nie czekając oczywiście na odpowiedź. Zna ją najlepiej: bo są głupi. Nasi starzy przez pół życia katowali nas sportem, czego do dziś nie może im wybaczyć. Trenowaliśmy karate, jeździliśmy na treningi i zawody, które ja kochałem i zwyciężałem, a on, jak sam przyznaje, ich nienawidził.

Teraz te wszystkie stracone lata odbija sobie z nawiązką i potrafi calutki dzień przeleżeć w swoim pokoju na kanapie, naturalnie z książką. Podobno woli Dostojewskiego niż jakąś beznadziejną imprezkę w gronie przygłupów takich jak ja. Ta kobieta pewnie to docenia, dokładnie na taką wygląda. Ona też nie zadaje się z „przygłupami”, raczej czyta Prousta albo słucha Strawińskiego.

Zostaliśmy kochankami tego samego dnia

Właściwie nie wiem, dlaczego nie powiedziałem Maćkowi, że ich razem widziałem. Zwłaszcza że zżerała mnie ciekawość. Czy naprawdę jest tak stara, jak to oceniłem? Mężatka? Łączy ich tajemny romans i dlatego brat nic o niej nie napomina czy też po prostu nie chce, byśmy ją poznali? Bo na przykład się wstydzi? Jej przed nami albo może nas przed nią?

Mój brat milczał jak grób. Puszczał mimo uszu prowokacje w rodzaju „Skoro Gabi taka beznadziejna, to przedstaw swoją dziewczynę, no proszę, zaprezentuj nam prawdziwy skarb. Takie złoto, co to się nie świeci!”. Patrzył na mnie jak na czubka. „Jaką dziewczynę, jakie złoto???”. Musiałem zadowolić się domysłami, a te paliły mi uszy. Słowo!

Wciąż miałem przed oczami pocałunek złożony przez mojego brata na spodzie delikatnej kobiecej dłoni o niepomalowanych paznokciach. W końcu dałem spokój prowokacjom. Jak nie chce, niech nie mówi, jego sprawa. A może już się z nią nie spotyka? Przestałem dywagować na ten temat, aż nagle… Zobaczyłem ją na przystanku autobusowym, stała kilka kroków ode mnie.

Dziwne, że ją dostrzegłem, bo przecież w ogóle nie rzucała się w oczy, w workowatym płaszczu bardziej nawet bezbarwna i szara niż wtedy, gdy spotkałem ich w tej kawiarni. Jeszcze nie nosiliśmy maseczek na co dzień, ale ona i tak miała na twarzy rodzaj maski czyniący ją kompletnie nieobecną i nieprzystępną. Zamyślona intelektualistka, penetrująca własne, rozległe, sobie jednej tylko znane światy. Zbliżyłem się w jej kierunku. Sam nie wiedziałem, co chcę zrobić, na razie tylko przypatrywałem się jej z ciekawością, korzystając z tego, że nie zwraca na mnie żadnej uwagi.

– Maciek?

Głos wydobył się z niej tak niespodziewanie, że aż mnie przytkało. Miękki, aksamitny, bardzo zmysłowy głos. Więc jednak, gdy przypatruje jej się facet, łapie kontakt z rzeczywistością – przeleciało mi przez głowę. Patrzyła na mnie z niedowierzaniem, wyraźnie skonsternowana, oszołomiona.

– Nie, ja jestem Szymon. Maciek to mój brat bliźniak.
– Nigdy nie wspomniał, że ma brata bliźniaka.
– No cóż, przykro mi to słyszeć. Chyba nie bardzo mnie lubi.
– Tak, faktycznie jest pan trochę inny. Wyższy, roślejszy. Przystojniejszy. I włosy bardziej kręcone?
– W ogóle jestem inny niż Maciek. Różnimy się przede wszystkim charakterem.

Kto by pomyślał, że rozmowa potoczy się gładko i przyjemnie. Jej autobus przyjechał i odjechał bez niej, mój też dawno zniknął za rogiem. Pół godziny później siedzieliśmy z Olą w przytulnej knajpce przy lampce czerwonego wina, w blasku zapalonej świeczki. W środku czułem się osłupiały i ogłupiały, ale na zewnątrz wcale nie. Opowiadałem jej o naszym dzieciństwie, o tym, czym był i jest dla mnie sport, jak bardzo odmienne mamy z bratem upodobania i oczekiwania od życia. Ona słuchała i patrzyła na mnie uważnie, okręcając wokół palca kosmyk włosów.

Nie mam pojęcia, co we mnie wstąpiło. W pewnym momencie ująłem jej dłoń – była jeszcze drobniejsza, niż sądziłem, o szczupłych palcach bez pierścionków i bardzo niedbale opiłowanych paznokciach – i przytknąłem ją do ust. Dokładnie tak samo, jak uczynił to niegdyś mój brat. I tak samo namiętnie. Wystraszyłem się swojej odwagi i tego wszystkiego, co oznaczała. Ale ona patrzyła na mnie spokojnie, tylko jej szare oczy zrobiły się jeszcze bardziej szare, mętne jak woda w wezbranej jesiennej rzece.

Szli, trzymając się za ręce, on gadał jak najęty

Została moją kochanką jeszcze tego samego dnia, w jej przytulnej kawalerce. Powiedziała mi, że z Maćkiem to nie było nic poważnego, że skończyło się, zanim na dobre się zaczęło. No nie wiem, to chyba niezupełnie prawda. Zrobił się bardziej smutny niż zwykle, przybity, nie po swojemu małomówny. A ja zakochałem się chyba pierwszy raz w życiu naprawdę. W kobiecie, która coś już o miłości wie i bardzo mi ta jej wiedza pasuje.

Nie mam najmniejszych wątpliwości, że Gabi to była zwykła pomyłka. Cóż ja w niej widziałem? Niezła laska, najładniejsza na naszym roku, ale… Mój brat miał rację. Skąd on to wszystko wiedział? Oczywiście nie przyprowadziłem Oli do naszego domu. Nie, nie jest mężatką, tu by nie było skandalu, no ale Maciek…

Odczuwałem straszliwe wyrzuty sumienia wobec brata, dostałem przecież to, o czym on chyba tylko marzył. Moje sumienie uspokoiło się jednak pewnego późnojesiennego popołudnia. Dziewczyna miała na buzi maseczkę, ale tych nóg w leginsach nie mógłbym nie poznać. I wielkich niebieskich oczu, i długich, gęstych włosów w kolorze miodu, wystających spod zabawnej włóczkowej czapeczki. Szli blisko siebie, trzymając się za ręce, mój brat znowu gadał niczym nakręcony.

Gabi nieustannie odchylała się w jego stronę, zaglądała mu w oczy. W jej oczach dało się dostrzec absolutny zachwyt. Było im ze sobą dobrze. Odetchnąłem z ulgą. Może pewnego dnia wreszcie wszyscy razem się spotkamy? 

Czytaj także:
Odrzuciłam faceta, bo dał mi pierścionek z odzysku
Rodzice zginęli, a ja od tamtej pory nie opuszczam naszej wsi
Po śmierci rodziców, zaopiekował się mną brat. Gardziłem nim

Redakcja poleca

REKLAMA