„Mam 58 lat i zostawiłem żonę dla młodszej prawie o 30 lat stażystki. Teraz widzę, jaki byłem głupi”

Mężczyzna, który nie doceniał swojej żony fot. Adobe Stock
„Agnieszka ma prawie 30 lat mniej ode mnie i… 30 razy większy temperament. Uwielbia zakupy (na moje konto), niestety, nie znosi gotować. Jestem głodny i zmęczony”.
/ 30.11.2021 09:49
Mężczyzna, który nie doceniał swojej żony fot. Adobe Stock

Kiedy w sąsiednim pokoju znowu rozległ się ogłuszający łomot, zacząłem rozważać możliwość włożenia do uszu zatyczek. Kupiłem sobie ostatnio takie w aptece – gumowe, idealnie przylegające do małżowiny, nie tak jak te samolotowe – gąbczaste i nieszczelne. Nad pragnieniem spokoju wzięło jednak górę poczucie obowiązku.

Aga zostawiła dwoje swoich dzieci pod moją opieką. Nie miałem siły zaprotestować, chociaż przerażała mnie perspektywa upojnego sam na sam z tymi bachorami – jak je w duchu nazywałem.

Dla innych ludzi być może były to słodkie aniołki. Nie przeczę, że dopóki ich się dobrze nie poznało, miały w sobie wiele uroku. Siedmioletnia Julia odziedziczyła olśniewającą urodę po matce i czarowała wielkimi, błękitnymi oczami oraz miękkimi lokami okalającymi jej pulchną jeszcze twarzyczkę.

O rok młodszy Kacper był małym wojownikiem i przypominał mi zbuntowanego chłopca z bajki o Piotrusiu Panu. Wciąż niesamowicie ruchliwy, umorusany, miał wyzywające spojrzenie i zawsze odrobinę zbyt długą grzywkę.

Tak więc dzieci mojej kobiety mogły się podobać i wzbudzać ciepłe uczucia. Dla mnie jednak były tylko małymi potworkami, które uparły się, żeby uprzykrzyć mi życie, i to na każdym kroku! Czy mściły się w ten sposób za mój związek z ich matką?

Wykańcza mnie opieka nad dziećmi kochanki

Słyszałem wielokrotnie, że dzieci są zazdrosne o rodziców i potrafią być bardzo zaborcze. Nie pamiętam jednak, aby mój syn, Maciek, tak się zachowywał. Może dlatego, że nie miał ku temu powodów, bo kiedy był mały, stanowiliśmy z jego matką zgodne małżeństwo.

Dzisiaj jest dorosły i kilka lat temu wyprowadził się z domu. Nasz rozwód nie wpłynął na jego poczucie bezpieczeństwa. Syn nie obdarzył mnie jeszcze wnukami, więc nie mam porównania, czy całe młode pokolenie jest takie głośne i nieznośne, czy też trafiłem na dwa wyjątkowe egzemplarze.

W każdym razie duet Julia i Kacper skutecznie mnie prześladuje. O! Znowu coś zwalili z łomotem na podłogę! Na szczęście, mieszkanie jest na parterze, więc z pretensjami o hałas mogą przyjść chyba tylko koty buszujące po piwnicy.

Nie pójdę do dzieciaków z awanturą, bo wiem, że to może odnieść odwrotny skutek. Zamiast się uspokoić, zaczną jeszcze bardziej broić i hałasować. Chyba testują moją odporność psychiczną.

Agnieszka powinna już niedługo wrócić z miasta. Powiedziała, że ma coś ważnego do załatwienia
i zostawia mi dzieci pod opieką, bo to doskonała okazja, aby nasze wzajemne stosunki wreszcie uległy zacieśnieniu.
– Romeczku, uważam, że powinniście się w końcu zaprzyjaźnić! – stwierdziła jakimś dziwnie karcącym tonem.

Zupełnie, jakby to była moja wina, że smarkacze mnie nie lubią.
Prawdę mówiąc, podejrzewałem, że nie istnieją żadne ważne „sprawy na mieście”. Aga chciała sobie polatać po sklepach bez obciążenia w postaci brykających maluchów.

Pewnie znowu wyda mnóstwo pieniędzy na „bardzo potrzebne rzeczy”. Tak sobie  rozmyślałem, oglądając jednym okiem Eurosport. Tylko na tym kanale okrzyki kibiców skutecznie tłumiły hałasy  dochodzące z dziecięcego pokoju.

W pewnym momencie jednak diabelskie rodzeństwo postanowiło mnie nawiedzić i oboje z hukiem zwalili się obok mnie na kanapie. Mała od razu sięgnęła po pilota i przełączyła telewizor na jakąś bajkę.
– Ale zaraz! Ja oglądam! – zaprotestowałem wychowawczo.
– To nie twój telewizor – zgasiła mnie natychmiast stanowczo smarkula.

Zaczęła zmieniać kanały, wyraźnie starając się zrobić mi na złość.

„Spokojnie. Jestem starszy i mądrzejszy” – pomyślałem i zacisnąwszy zęby, podniosłem się z kanapy i wyszedłem z pokoju.
– No! Wykurzyliśmy go! – usłyszałem triumfujący głosik Julki.
Zatrzymałem się tuż za drzwiami i wytężyłem słuch.
– Na razie tylko z tego pokoju, ale zobaczysz, kiedyś wykurzymy go z naszego mieszkania – obiecała bratu, nawet nie zniżając głosu do szeptu.
– Ale kiedy to będzie? – zapytał lekko płaczliwie Kacper. – Ja go chyba nie lubię.
– Ja też go nie lubię! Po co on mieszka z nami, skoro nie jest naszym tatą? Prędzej już dziadkiem… – zachichotała złośliwie i zaraz zaproponowała Kacprowi: – Wiesz co? Od dzisiaj będziemy do niego mówili „dziadziusiu”, dobrze?
Mały się nie odezwał, pewnie tylko ochoczo pokiwał głową. Zawsze się zgadzał ze swoją siostrą, wpatrzony w nią jak w tęczę.
„No, to dopiero teraz mi dadzą popalić! – zaniepokoiłem się. – Narobią mi wstydu.
I po co mi było to wszystko?”

Agnieszka szybko została moją „osobistą” asystentką

Kiedy rok temu poznałem Agnieszkę, wpadłem po uszy. Przyszła na szkolenie do mojej firmy i okazała się najlepsza w grupie, więc z czystym sumieniem zaproponowałem jej staż. Z czystym, bo i tak bym ją chciał zatrzymać, tak bardzo mi się spodobała.

Ona od razu wyczuła, że mam do niej słabość, więc wyraźnie starała mi się przypodobać. Jakby stanowisko mojej osobistej asystentki było dla niej szczytem marzeń.

Spełniłem to marzenie, a potem jeszcze kilka innych, jak choćby weekendy w luksusowym spa czy modne i drogie ciuchy od znanych projektantów. O perfumach nawet nie wspomnę, bo dostała ich tyle, że mogłaby się w nich kąpać!

Mam 58 lat, ale bardzo dbam o kondycję i wszyscy twierdzą, że wyglądam nawet na 10 lat mniejDlatego wcale nie uważałem za niestosowne ani śmieszne pokazywać się w towarzystwie o blisko 30 lat młodszej Agnieszki. W każdym razie na pewno nie można mnie wziąć za jej ojca!

Teraz, kiedy zamieszkaliśmy razem i chodzimy na spacery z jej dziećmi, wcale już nie jestem tego taki pewien. Idąc po parku z takimi szkrabami, muszę się prezentować raczej wiekowo, i mam tego świadomość.

A jeśli jeszcze zaczną mówić do mnie „dziadku”, Agnieszka natychmiast się zorientuje, że popełniła błąd, wiążąc się ze starcem, i bez skrupułów mnie porzuci.

„Nie bój się! Ona zrezygnuje z ciebie dopiero wtedy, gdy już wyda wszystkie twoje pieniądze!” – jakiś głos odezwał się w mojej głowie.

Kochanka wydaje bez opamiętania moje pieniądze

Rzeczywiście Aga przepuszczała kasę w sposób ekspresowy. Jako dyrektor, bez zobowiązań alimentacyjnych wobec byłej żony i dorosłego syna, miałem wprawdzie spore dochody, ale moja ukochana miała jeszcze większe wydatki. Ten nieszczęsny telewizor, po prawdzie, także ja kupiłem… Najlepszy, LCD, z ekranem 50 cali. Żeby dzieciaki miały „kino w domu”.

Nagle sobie uświadomiłem, że dzisiaj Agnieszka też zabrała ze sobą moją kartę bankomatową. Znała do niej PIN, bo tak nam było wygodnie, a zresztą miałem do Agi zaufanie. W każdym razie dopóki nie zaczęła bez opamiętania czyścić mi konta…

Myśląc o debecie, coraz bardziej nerwowo czekałem na jej powrót. Nie mówiąc o tym, że byłem zwyczajnie głodny. Przez wiele lat małżeństwa Danusia przyzwyczaiła mnie do stałych godzin posiłków i mój żołądek domagał się teraz ciepłej strawy. Miałem już dosyć kanapek.

Tymczasem dzieciaki jadały jakieś swoje ulubione wynalazki, ostatnio na okrągło tylko naleśniki z kremem czekoladowym, Agnieszka zaś notorycznie się odchudzała, przy okazji skutecznie odchudzając także mnie. Od tygodni marzyłem o porządnym kotlecie z kapuchą. Albo pieczonym kurczaczku z górą frytek. Bez zdrowej sałaty! Z colą, a nie wodą do popicia.

Na obiad jem sałatę lub naleśniki

Wreszcie usłyszałem zgrzyt klucza w zamku i jak wierny pies wyskoczyłem do przedpokoju. Jak przypuszczałem, Agnieszka ledwo zmieściła się w drzwiach ze swoimi torebkami oznakowanymi licznymi logo. Tylko jęknąłem w duchu, widząc znaczek „Chloe”. Najmarniejsza kiecka kosztowała tam powyżej dwóch tysięcy.

– Mam coś dla ciebie! – rozpromieniła się ukochana na mój widok.

Głodna wyobraźnia podsunęła mi natychmiast obraz smakowitej goloneczki ze sklepu z ekskluzywną wiejską żywnością w centrum handlowym. Nie miałbym nic przeciwko temu, aby właśnie na takie frykasy Aga wydawała moje ciężko zarobione pieniądze.

Ona zaczęła jednak z zapałem grzebać w swoich torbach i po chwili wyciągnęła różowe pudełko z koronkową bielizną.
– Podoba ci się, dziubasku? – zapytała, wyciągając z niego miniaturowy staniczek oraz kuse majteczki; przyłożyła je do siebie i uśmiechnęła się kusząco.

A więc obiadu nie będzie… Poczułem, jak mi wszystko opada, nie tylko ręce. Za to wieczorem czeka mnie erotyczno-bieliźniane show w sypialni!

Ja wiem, że każdy facet na widok Agnieszki w koronkowych stringach pomyślałby, że właśnie trafił do nieba. Ale, na Boga, ja miałem takie przedstawienie każdego dnia! Zamiast godziwego posiłku…

Agnieszka paradowała dookoła łóżka, wdzięcznie się wyginając, a potem wymagała ode mnie pomysłowości i inicjatywy przez co najmniej dwie godziny. Jej apetyt na seks rósł, że tak powiem, w miarę jedzenia.

Owszem, na początku naszej znajomości podniecało mnie to jak diabli. Wydawała mi się demonem seksu, a teraz… Chyba już tylko demonem.

Ja mam jednak swoje lata i nie jestem w stanie harować w łóżku jak wół! Czy ona w ogóle nie słyszała o wyrażaniu uczuć poprzez trzymanie się za ręce i przytulanie? Bez tej wyczerpującej gimnastyki?

Tęskniłem za żoną, którą dla niej zostawiłem

Nagle zatęskniłem za Danusią, która zawsze tak pięknie pachniała wanilią… Sam jej kupowałem takie perfumy, ale kiedy próbowałem wcisnąć je Agnieszce, to się obraziła, że nie chce pachnieć jak jakaś kucharka!

Pierwszy raz też pomyślałem, po co ja się właściwie wpakowałem w ten dziwny układ? Czy nie wystarczyłoby po prostu hołubić  Agnieszki jako swojej utrzymanki, a nie od razu rozwalać sobie całe swoje dotychczasowe życie? Po co było się rozwodzić i przeprowadzać do kochanki?

Teraz nie dość, że nie mam swojego zacisznego gabinetu, to jeszcze telewizor wciąż okupuje duet rozwydrzonych gówniarzy, więc mecze muszę oglądać na 12-calowym gówienku stojącym na lodówce w kuchni!

Nagle zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo musiałem zranić moją byłą żonę. Dbała o mnie przez ponad 25 lat… Sama nie zrobiła kariery, bo musiała pogodzić pracę z prowadzeniem domu… A po rozwodzie uniosła się honorem i nawet nie wystąpiła o alimenty!

Powinienem był zostawić jej jakąś sumkę, a nie tylko niewielki domek, którego i tak wkrótce nie będzie w stanie utrzymać przy swoich skromnych dochodach. Czy go sprzeda? Odda w obce ręce? Nie chciałbym tego… Z tym domem wiąże się tyle miłych wspomnień!

Na myśl o Danusi, która być może będzie musiała opuścić swoją przytulną, ulubioną kuchnię, całą w niebieskich kafelkach, nagle ścisnęło mi się serce.
– Dziadziu! Obiad! – usłyszałem radosny głosik Julki i jej chichocik.

Dzieci Agnieszki wołały do mnie „dziadku”

A więc jednak będzie coś do jedzenia! Mina mi jednak zrzedła na widok kanapek z żółtym serem, które dzieciaki właśnie obficie polewały ketchupem. Gdy się w nie wgryzły, smugi pomidorowego sosu zaczęły im ściekać po brodach, więc wyglądały jak dwa bezlitosne wampirki. Brr!

– No, częstuj się, dziadziu! – zaprosiła mnie uprzejmie Julka.
Kacper popatrzył na nią z podziwem. Byłem pewien, że zaraz i on się ośmieli i zacznie mówić do mnie w ten sposób.

Spojrzałem na Agnieszkę, szukając u niej ratunku, ale tylko lekko wzruszyła ramionami, jakby chciała powiedzieć: „No i co ja mogę na to poradzić, że nie umiesz zdobyć u dzieci autorytetu”. Dałbym sobie głowę uciąć, że w jej oczach dostrzegłem błysk rozbawienia. Fantastycznie. Nawet kochanka naśmiewa się ze mnie.

„Jak się teraz wścieknę, to wyjdę na skończonego idiotę, który się nie zna na niewinnych żartach” – pomyślałem zrezygnowany.

Powiodłem okiem po skupionej wokół stołu rodzinie, która nigdy nie będzie moja. Poczułem to teraz bardzo wyraźnie.

„I po co mi to wszystko było? – pomyślałem znowu. – Mogłem przecież u boku żony poczekać na własne wnuki, zamiast wychowywać na starość cudze dzieci, które mnie nie lubią i nie szanują! I jeszcze muszę znosić ich impertynencje.”

Spojrzałem na stos ohydnych kanapek z serem… Kurczę. Nie powiedziałem jeszcze Agnieszce, że ostatnio zacząłem mieć drobne problemy z prostatą. Na razie biorę leki, które skrzętnie przed nią ukrywam, ale wkrótce moja niedyspozycja może stać się bardziej widoczna… A co wtedy? Wiadomo!

Agnieszka znajdzie sobie zdrowszego faceta z większym portfelem. Może więc lepiej zawczasu ewakuować się do Danusi? Rąbnąć przed nią na kolana i błagać o przebaczenie? Tylko… czy ona mnie jeszcze zechce?

Czytaj także:„Mój mąż jest wierny i dobry, ale zapomniał że jestem kobietą. Wszystko się zmieniło, gdy wyjechałam do sanatorium”„Zmyśliłam, że mam faceta idealnego, który traktuje mnie jak królową. Wymyśliłam go, by koleżanki mi zazdrościły”„Eksmąż Dagmary wciskał ich córce głupoty, żeby mała mnie znienawidziła. Prał jej głowę, bo chciał zniszczyć nasz związek”

Redakcja poleca

REKLAMA