„Mam 40 lat i nigdy nie byłem na randce. Mama mówi, że i tak najlepiej mi będzie z nią, a ja jej wierzę”

matka z synem fot. Adobe Stock, H_Ko
„Egzotyczne romantyczne wakacje, zaręczyny, ślub... A ja niczego z tego nie doświadczyłem. Wstyd się przyznać, ale nawet na randki nie chodziłem. Najgorzej czułem się wieczorami. Widziałem w mediach społecznościowych zdjęcia szczęśliwych par. Czułem się życiowym przegrywem, jak to mawiają młodzi ludzie”.
/ 04.02.2024 21:19
matka z synem fot. Adobe Stock, H_Ko

Przez całe życie sądziłem, że wreszcie poszczęści mi się w miłości. Tymczasem lata mijają, mam już czterdziestkę, a na horyzoncie nie pojawia się żadna partnerka. Nie wiem, co może być powodem takiego stanu rzeczy, chociaż się domyślam... Może to kwestia mojej zaborczej, zazdrosnej mamy? W końcu mieszkam z nią już tyle lat.

Mama o mnie dba

Choć wiele osób uważa mnie za faceta spokojnego i wyważonego, czyli w teorii idealnego do stworzenia związku, moje życie uczuciowe to istna tragedia. Od najmłodszych lat byłem związany z mamą, nie tylko emocjonalnie, ale także materialnie. Po śmierci taty, kiedy miałem zaledwie dziesięć lat, mama stała się moim jedynym oparciem. Wtedy to właśnie rozwinęła się nasza niezwykle bliska więź, która z czasem stała się moim przekleństwem.

Nigdy nie odczuwałem potrzeby opuszczania domu rodzinnego, bo czemu miałbym, skoro miałem tu wszystko, czego potrzebowałem? Mama dbała o mnie w każdym calu, choć teraz widzę, że jej troska była też swoistym więzieniem. Nie pozwalała mi doświadczać samodzielności ani zrodzić w sobie potrzeby poszukiwania własnej drogi. Może dlatego tak trudno mi teraz znaleźć partnerkę – bo nie nauczyłem się tego, co tak ważne w dorosłym życiu.

Mama zawsze powtarzała:

– Gdzie będzie ci tak dobrze jak u mnie? Tu masz wszystko.

– Oj, mamo – odpowiadałem. – Fakt, ty to potrafisz mnie rozpieszczać.

– Nigdy nie rozumiałam, czemu młodzi mężczyźni tak uciekają od matek. A komu przeszkadzają wielorodzinne domy?

Wydawało mi się, że to układ idealny

Uśmiechałem się na takie uwagi, ale w głębi duszy przyznawałem mamie rację. Bo przecież nawet ze względów czysto ekonomicznych dużo łatwiej żyło się we dwójkę. Mamusia gotowała mi obiadki i prała moje koszule. Wszystko miałem podstawione pod nos. A gdy przychodziło do płacenia rachunków, dzieliliśmy się po równo. To był układ idealny.

Zawsze stawiałem mamę na pierwszym miejscu. Jej zadowolenie było dla mnie najważniejsze. Nawet kiedy zacząłem pracować, nie myślałem o wyprowadzce. Przecież zawsze było mi dobrze w jej towarzystwie. Ale teraz, gdy patrzę w lustro i widzę czterdziestoletniego mężczyznę, który nadal nie potrafi się odnaleźć w życiu osobistym, zaczynam sobie zadawać pytania.

Egzotyczne romantyczne wakacje, zaręczyny, ślub... A ja niczego z tego nie doświadczyłem. Wstyd się przyznać, ale nawet na randki nie chodziłem. Najgorzej czułem się wieczorami. Widziałem w mediach społecznościowych zdjęcia szczęśliwych par. Tu wspólne wyjścia do restauracji, na basen, wypady w góry, za miasto. Czułem się życiowym przegrywem, jak to mawiają młodzi ludzie.

Poszedłem na randkę w ciemno

Pewnego dnia uznałem, że muszę spróbować szczęścia. No i dałem się wmanewrować w randkę w ciemno. Namówił mnie kolega. Potem bardzo żałowałem, bo było okropnie... Ale po kolei.

Przed samym wyjściem mama zrobiła mi całe przesłuchanie. Gdzie idę, z kim, na jak długo. Jakbym był dzieckiem... W końcu nie wytrzymałem i wyszedłem z domu. Randka miała odbyć się w restauracji nieopodal mojego domu. To tak na wypadek, gdyby mama do mnie zadzwoniła i musiałbym szybko się zbierać.

Przy stoliku w restauracji siedziała już i czekała na mnie sympatycznie wyglądająca blondynka.

– Cześć, jestem Anna. Ty musisz być Adam, tak? – powiedziała dziewczyna z uśmiechem, gdy spotkaliśmy się wzrokiem.

– Tak, to ja. Miło mi cię poznać, Anna. – odpowiedziałem, usiłując zapanować nad nerwami. – Jak się masz? Mam nadzieję, że nie czekałaś zbyt długo? – zapytałem, siadając przy stoliku. – Jak minął ci dzień? – próbowałem nawiązać luźną rozmowę.

– Dzień minął całkiem standardowo. Praca, trochę zakupów... – odpowiedziała, rzucając okiem na kartę menu. – Gdzie pracujesz?

– Jestem... programistą. A ty co robisz zawodowo? – spytałem, starając się być dla niej kimś interesującym. Było mi głupio, ale tak naprawdę... pracowałem w call center.

– Ja pracuję w biurze podróży. Organizuję wycieczki, rezerwuję bilety... – mówiła, a ja słuchałem z zainteresowaniem, choć niezbyt znałem się na temacie.

– To brzmi ciekawie. Lubisz podróżować? – zapytałem, próbując znaleźć wspólne tematy.

– Oczywiście, uwielbiam podróże! Zwiedzanie nowych miejsc, poznawanie różnych kultur... A ty? Gdzie ostatnio byłeś? – zainteresowała się, spoglądając na mnie.

Zaniemówiłem na chwilę i zbierałem myśli. Czułem się nudziarzem do kwadratu.

Nie miałem, o czym rozmawiać

– No właśnie... hm, ostatnio nie miałem okazji podróżować. Bardzo dużo pracy... – wyjąkałem, czując się coraz bardziej zakłopotany.

– Ach, szkoda. Ale na pewno znajdziesz czas na podróżowanie. Trzeba sobie czasem odpocząć, prawda? – próbowała być optymistyczna.

– Tak, oczywiście... – odpowiedziałem, czując, że rozmowa toczy się w złym kierunku.

– Może chcesz zobaczyć menu i coś zamówić? – zaproponowała, próbując ratować sytuację.

– Tak, oczywiście. Poproszę... hm, poproszę herbatę z cytryną – zamówiłem, próbując skończyć ten kłopotliwy dialog.

Niestety, mimo starań rozmowa nie kleiła się, a atmosfera była coraz bardziej niezręczna. Choć próbowaliśmy znaleźć wspólne tematy, to nasze zainteresowania i doświadczenia wydawały się być zupełnie odmienne.

Byłem rozczarowany sobą

Po chwili niezręcznej ciszy uświadomiłem sobie, że randka w ciemno nie była najlepszym pomysłem. Zasmucony wróciłem do domu. Po powrocie mama chciała wszystkiego się dowiedzieć. Była do tego stopnia irytująca, że w końcu powiedziałem jej coś niemiłego pod nosem i zamknąłem się w pokoju. Chciałem po prostu zostać sam.

Po tej porażce już nigdy potem nie poszedłem z nikim na normalną randkę. Ale miałem dużo czasu na przemyślenia. Czy to właśnie z powodu mojej zbyt silnej więzi z mamą nie potrafię znaleźć partnerki? Czy może to właśnie jej zazdrość i kontrola sprawiają, że nie potrafię oderwać się od domu rodzinnego? Być może jestem zbyt uwikłany w przeszłość i związany z domem, który znam od zawsze, żeby otworzyć się na coś nowego. Która kobieta umówi się z maminsynkiem? Żadna.

Ale może to także ja jestem winny tej sytuacji. Może powinienem odważyć się na krok w nieznane, na wyprowadzkę, na budowanie własnego życia. Może muszę odnaleźć siebie, zanim będę gotowy na zaangażowanie w związek.

Patrząc wstecz, widzę za sobą wiele błędnych decyzji, które mogły mnie do tego momentu doprowadzić. Czy teraz nadszedł czas na zmianę? Na wyprowadzkę, na odnalezienie siebie, na otwarcie się na nowe możliwości? Może wtedy, kiedy będę wewnętrznie gotowy, pojawi się ktoś, kto będzie chciał podzielić ze mną życie. Niezależne, dorosłe, na własnych warunkach.

Tak, może to jest właśnie ten krok, który muszę podjąć – odejście z domu, od matczynej opieki, od bezpieczeństwa, którego tak długo szukałem pod skrzydłami mamy. Może jeszcze mam szansę, choć mama twierdzi, że żadna kobieta nie będzie dla mnie tak dobra jak ona. Niestety, wciąż jeszcze za bardzo w to wierzę.

Czytaj także: „W aplikacji randkowej poznałam faceta marzeń. Zdębiałam, gdy miesiąc później udzielał ślubu mojej siostrze”
„Udawałam przed teściową, że jestem w ciąży. Wiedziałam, że nigdy nie zaakceptuje adoptowanej wnuczki”
 „Nie mogę przestać myśleć o synowej, a jej młode ciało śni mi się każdej nocy. Syn i żona mnie znienawidzą”

 

Redakcja poleca

REKLAMA