„Mam 20 lat młodszą partnerkę, która żąda ode mnie dzieci. Jak mam jej wytłumaczyć, że jestem już za stary na pampersy?”

zamyśony mężczyzna fot. Getty Images, Westend61
„Oliwia na wiele spraw patrzyła inaczej. Przyzwyczaiłem się do tego. Ostatnio jednak wkroczyła na grząski grunt. Dzieci. Ona naprawdę myślała, że chcę się jeszcze bawić w tatusia? No fakt, może gdyby miała już syna lub córkę, jakoś bym to zniósł. Ale że z niemowlakiem? No chyba kpiła”.
/ 05.03.2024 21:15
zamyśony mężczyzna fot. Getty Images, Westend61

Nie umawiałem się z nią na dzieci, więc nie rozumiem, dlaczego nagle do głowy wpadł jej taki pomysł. Jak ona sobie to wyobraża? Mam być dziadkiem dla tego dziecka?

Urzekła mnie od pierwszej chwili

Poznałem ją na jakiejś większej imprezie u znajomego znajomych. Właściwie znaczna część uczestniczących w niej osób była mi kompletnie obca, czym nie bardzo się przejmowałem. Z początku trochę się pokręciłem, skosztowałem tego i owego, a kiedy zaczęło mi się nudzić, uznałem, że wrócę sobie do domu i lepiej spędzę resztę wieczoru przed telewizorem. Zwłaszcza że większość towarzystwa była młodsza ode mnie. Nie tylko nie mieliśmy wspólnych tematów – momentami po prostu czułem się trochę wykluczony, gdy na mój widok zapadała niezręczna cisza.

Byłem już w korytarzu, kiedy na mnie wpadła. Chciałem ją ofuknąć, kazać uważać, jak chodzi, ale głos uwiązł mi w gardle, gdy zauważyłem, że jest cała zapłakana. Mimo że makijaż jej się rozmazał, i tak wyglądała pięknie w tej krótkiej czarnej sukience. Okazało się, że akurat facet ją zostawił. No, a skoro już trafiło na mnie, postanowiłem ją natychmiast pocieszyć. Zaofiarowałem jej pomoc, swoje ramię, podwózkę do domu. Po drodze trochę porozmawialiśmy, na koniec nawet udało mi się ją rozbawić.

To nie było nasze ostatnie spotkanie. A kiedy okazało się, że mamy ze sobą znacznie więcej wspólnego, niż ktokolwiek mógłby podejrzewać, zdecydowaliśmy się na związek. Dość szalony, może i w naszym otoczeniu budzący kontrowersje, ale z mojego punktu widzenia idealny.

Nasz związek nie wszystkim pasował

Kiedy przedstawiłem Oliwię znajomym, byli skonsternowani. Nikt nic nie powiedział, ale kiedy później spotkałem się z kolegami, od razu poruszyli jej temat.

– Stary, ty tak na poważnie z tą młodą laską? – zapytał Daniel, przyglądając mi się z niedowierzaniem.

– Zazdrościsz, że taka panienka się Jonaszem zainteresowała, a za tobą to się nawet panie w naszym wieku nie obejrzą – dogryzał mu Piotrek.

– Weźcie się nie wygłupiajcie – poirytował się natychmiast Daniel. – Pytam po prostu, bo stałe związki z takimi kobietami to raczej nic mądrego.

– Niby dlaczego? – odezwałem się po raz pierwszy. – Świetnie mi się z nią rozmawia, ogólnie dobrze się bawimy…

– Już ja tam wiem, jak wy rozmawiacie – zarechotał Piotrek. – I wiadomo, że ktoś taki jak ty nie da się wykiwać.

– Gorzej, jak go tak omota – mruknął Daniel nieco ciszej. – Znajomy też miał taką na chwilę, niby że nic zobowiązującego, a potem, kiedy się zakochał, ona go kopnęła w tyłek. A ile kasy z niego wydoiła!

Ja tam majętny nie byłem, więc nieszczególnie przejmowałem się takimi tekstami – Oliwia, nawet gdyby nie była najcudowniejszą kobietą na świecie, nie miałaby zwyczajnie czego kraść. Uznałem więc, że najlepiej zrobię puszczając słowa kolegów mimo uszu. Tyle tylko, że przyczepiła się do mnie też moja dwa lata młodsza siostra.

– Jonasz, kto to widział – burczała, kręcąc głową. – Żeby trzydziestoletnia kobieta, ładna, atrakcyjna, z takim ramolem jak ty… Przecież ty skończyłeś pięćdziesiąt lat! Jak ci nie wstyd?

– A czemu miałoby mi być wstyd? – obruszyłem się. – Bo jestem wreszcie szczęśliwy?

Skrzywiła się.

– Taki związek jest nienaturalny – upierała się. – I przekonasz się o tym, prędzej czy później. Najpierw nastawisz się na nie wiadomo co, a potem będziesz żałować. Zobaczysz!

Koleżanka nagadała jej głupot

Nie przejmowałem się gadaniem siostry ani znajomych, zwłaszcza że dobrze nam się żyło z Oliwią. To ona zaproponowała, żebym wprowadził się do niej – miała większe mieszkanie, w zacisznej dzielnicy, w samym sercu jednego z nowszych apartamentowców. Moją klitkę wynająłem, dzięki czemu miałem trochę więcej kasy dla nas „na różne przyjemności”, jak lubiłem mawiać.

Lata mijały, a my nie myśleliśmy o ślubie – dobrze nam było razem, ale nie potrzebowaliśmy naszego związku w żaden sposób potwierdzać. Nie w każdej sprawie się oczywiście zgadzaliśmy, ale było nam ze sobą dobrze i nie rozważaliśmy żadnych zmian. Aż pewnego dnia Oliwia wróciła do mieszkania ze spotkania z jakąś swoją koleżanką cała nakręcona.

– Jonasz, musimy koniecznie porozmawiać – stwierdziła. – To bardzo ważne!

– No słucham, kochanie – odezwałem się natychmiast, lekko zaniepokojony. Bałem się trochę, że coś się stało – że ma jakieś kłopoty albo ktoś jej znów powiedział coś przykrego.

– Widzisz, ja mam już 34 lata! – oznajmiła, jakbym co najmniej nie zdawał sobie z tego sprawy. – To… to już dla mnie ostatni dzwonek!

– Ostatni dzwonek na co? – Wciąż nie rozumiałem, do czego zmierza.

– No na dziecko, Jonasz! – wyrzuciła z siebie. – Na dziecko!

Zamrugałem.

Ty chyba nie mówisz poważnie.

Wyglądała na głęboko zdumioną.

– Niby dlaczego? – spytała. – Ostatnio… ostatnio obudził się we mnie instynkt macierzyński. A dziś Julcia uświadomiła mi, że nie zostało mi zbyt wiele czasu, żeby działać.

Tak, Oliwia na wiele spraw patrzyła inaczej. Przyzwyczaiłem się do tego. Ostatnio jednak wkroczyła na grząski grunt. Dzieci. Ona naprawdę myślała, że chcę się jeszcze bawić w tatusia? No fakt, może gdyby miała już syna lub córkę, jakoś bym to zniósł. Ale że z niemowlakiem? No chyba kpiła.

– Żadnego dziecka – stwierdziłem stanowczo. – Na pewno nie ze mną. Nie chcę być ojcem. I nie umawialiśmy się na dzieci.

Zapowietrzyła się.

– Ty to sobie lepiej przemyśl – rzuciła złowrogo. – I najlepiej sprawdź, czy nie ma cię za drzwiami. Nie mam dziś już ochoty na ciebie patrzeć!

Nie wiedziałem, co robić

Gwałtowny przebieg naszej rozmowy nieco zbił mnie z tropu. Nie przypuszczałem, że kiedykolwiek się pokłócimy, ale… dzieci? Skąd w ogóle wziął jej się ten temat? Nigdy nawet nie wspominała, że chciałaby być matką!

Jako że z braku lepszego pomysłu snułem się bezmyślnie po mieście, spróbowałem złapać któregoś z kumpli. Daniel akurat nie mógł, bo był gdzieś z rodziną, ale Piotrek zgodził się spotkać bez oporów. Zaczekałem więc na niego w naszym ulubionym barze i zamówiłem sobie piwo.

– Co tam, Jonasz? – zagadnął, gdy tylko przyszedł. – Powiem ci, że nie brzmiałeś najlepiej przez telefon.

– A, szkoda gadać – mruknąłem. – Wiesz, co wymyśliła sobie dzisiaj Oliwia? Że chce mieć dziecko!

Piotrek uśmiechnął się pod nosem.

– No wiesz, kobiety tak całkiem często…

– I że ja miałbym być ojcem? – przerwałem mu pewnie trochę zbyt ostro. – W wieku 54 lat? Wyobrażasz to sobie w ogóle? Przecież… przecież jakby ten dzieciak dorósł, to ja bym był jakimś dziadkiem!

Wzruszył ramionami.

– E tam. Teraz to te nowoczesne rodziny coraz dziwniejsze – przyznał. – Na twój wiek to pewnie nawet by nikt nie zwrócił uwagi.

– Ale ja nie chcę! – jęknąłem w panice. – Rozwrzeszczany bachor, pieluchy, zarwane noce? Teraz?! No nie, nie i jeszcze raz nie!

– To jej to powiedz.

– Powiedziałem – wymamrotałem niechętnie. – To się obraziła i wyrzuciła mnie z domu.

Piotrek pochylił się w moją stronę.

– Więc może jednak rzeczywiście powinieneś przemyśleć ten związek? – zasugerował. – Bo wiesz, ja to widzę tak: albo Oliwia i dziecko, albo brak dziecka i brak Oliwii. Raczej tego nie przeskoczysz.

Na pewno nie będę tatusiem

Kupiłem kwiaty, jakąś bombonierkę i po kilku godzinach wróciłem do mieszkania. Oliwii co prawda nie było, ale uznałem, że na nią zaczekam. I poważnie porozmawiam o naszej przyszłości. Zamierzałem ją przeprosić za to, że ją zdenerwowałem, ale zdania nie zmienię.

Nie wiem, czy ona jest w stanie pójść na jakieś ustępstwa. Nie mam pojęcia, czy ten zryw instynktu macierzyńskiego to jakiś głupi kaprys, czy jednak coś poważnego. Nie potrafię określić, czy Oliwia naprawdę myślała, że się z tego ucieszę, czy w ogóle nie interesowało ją moje zdanie – w końcu zwykle robiłem dokładnie to, co chciała.

Wiem natomiast, że nie dam się wmanewrować w dziecko. Nie będę w tym wieku zarywał nocy, wysłuchiwał nieustającego płaczu i latał na spacerki po osiedlu z wózeczkiem. Nie zamierzam bawić się w pampersy i chwalić kolegom, jak to przeżywam drugą młodość. Nie zostanę żadnym ojcem. A ona albo to uszanuje, albo będziemy musieli się rozstać.

Czytaj także:
„Na panieńskim zaszalałam i przespałam się z tancerzem. Teraz mój mąż wychowuje nie swoje dziecko”
„Marzę o rodzinie. Jestem atrakcyjna, mam 35 lat i nie mogę nikogo poznać. Może powinnam obniżyć standardy?”
„Na każdej imprezie teść smoli do mnie cholewki i rzuca niewybredne komentarze. Mój mąż jest albo ślepy, albo się boi”

Redakcja poleca

REKLAMA