Lada dzień skończę 30 lat. Nie mam męża i dziecka, co dla moich rodziców jest katastrofą. Wiem, że niczego tak nie pragną, jak wnuka, ale ja nie chcę małżeństwa z pierwszym lepszym facetem. Skoro mam mu zapewniać uciechy cielesne i rodzić dzieci, to mam prawo wymagać, żeby był przystojny i świetnie zarabiał. Nie ma opcji, żebym związała się z biedakiem.
Zawsze uważałam, że atrakcyjny wygląd to najlepsza wizytówka kobiety i przepustka do lepszego życia. Nie ma się co czarować – faceci przywiązują do tego ogromną wagę i prędzej zainteresują się kimś, kto ma znakomitą prezencję, niż szarą myszką. Dla wielu pań prawda ta jest do zniesienia. Zresztą, widzę to po wielu moich koleżankach.
Regularnie odwiedzam kosmetyczkę
Te mniej urodziwe związane są z typowymi Januszami, użerają się z gromadką maluchów i raczej nie wydaje mi się, żeby były szczęśliwe w takich relacjach. Staram się dbać o siebie – zdrowo się odżywiam i pięć razy w tygodniu ostro trenuję na siłowni.
Sporo inwestuję w swoje ciało, nie wyobrażam sobie, abym miała oddać je byle komu. Zdarzyło mi się słyszeć, że jestem strasznie wybredna, ale w mojej opinii małżeństwo jest czymś w rodzaju transakcji. Mój przyszły mąż musi mieć nie tylko przyjemną aparycję, ale i odpowiedni stan konta – w końcu powinien zapewnić mi i dzieciom byt na wysokim poziomie.
Uważam, że rodząc, kobieta poświęca się w takim stopniu, w jakim facet nie poświęci się nigdy. Jest więc chyba zrozumiałe, że w zamian oczekuję finansowej rekompensaty. Chcesz mieć piękną i zadbaną żonę, której wszyscy koledzy będą ci zazdrościć, to płać.
Nie mam szczęścia do facetów
Z żadnym z nich nie związałam się na dłużej. Schemat jest zawsze ten sam. Na początku jest słodko i bajkowo, a potem wszystko się psuje. Nie mam pojęcia, dlaczego tak się dzieje. Wiem, że mam spore wymagania, ale nie widzę w tym niczego niestosownego – zwłaszcza że najwięcej wymagam od siebie.
Faceci są po prostu beznadziejni. Chcą mieć tylko służącą, która będzie rodzić im dzieciaki, gotować obiadki i prać skarpetki. Jakoś nie widzę siebie w takiej roli i nie zamierzam skończyć jako czyjaś praczka, sprzątaczka i kucharka. Jeśli mężczyzna ma wymagania wobec kobiety, to jest to w porządku, jednak w drugą stronę nie działa. Kobieta wówczas dowiaduje się, że jest roszczeniową materialistką.
Niby w imię czego miałabym się aż tak poświęcać? Historii kobiet, które dały się wpuścić w maliny, czyli w usługiwanie mężowi, jest na pęczki. Jeśli mam zostać matką czyichś dzieci, to na pewno nie za darmo. Moje podejście do tematu przeraża rodziców.
– Zobaczysz, zostaniesz sama i na starość nikt ci szklanki wody nie poda – mama często ma w zwyczaju tak mawiać, czym doprowadza mnie do szału.
– Nie martw się, poradzę sobie – to słyszy w odpowiedzi.
– No nie wiem – mama kręci głową – młódką to ty już nie jesteś, a zegar tyka.
Nie wiem, dlaczego tak jej zależy, ale presja jest ogromna. Ojciec zachowuje się podobnie. A ja przecież nie jestem od tego, żeby spełniać ich oczekiwania – szkoda, że tego nie rozumieją i nawet nie próbują spojrzeć na to z nieco innej perspektywy.
Okazał się inteligentnym człowiekiem
Dzień, w którym poznałam Adama, pamiętam bardzo dokładnie. Dobra znajoma zaprosiła mnie na urodzinową imprezę, którą organizowała w modnym klubie. Czasami po pracy zdarzało się nam zaglądać tam na drinka. Ludzi przyszło całkiem sporo, a jednym z zaproszonych gości był właśnie Adam. Od razu przykuł moją uwagę – przystojny, z czarującym uśmiechem, fajnie ubrany.
Zakręciłam się koło niego i szybko nawiązaliśmy rozmowę. Błyskawicznie przekonałam się, że jest to mężczyzna, którego chciałabym poznać bliżej. Okazał się niezwykle inteligentnym człowiekiem, na dodatek z dużym poczuciem humoru i dystansem do siebie. Pretekstem do dyskusji był film, który oboje niedawno obejrzeliśmy. Adam miał na jego temat odmienne zdanie, co tylko dodawało pikanterii naszej pogawędce. Postanowiłam kuć żelazo, póki gorące i poprosiłam go o numer telefonu.
– Będziesz miał coś przeciwko jeśli zadzwonię? – zapytałam wprost.
– Oczywiście, że nie – uśmiechnął się promiennie. – Z przyjemnością wybrałbym się z tobą na kawę, a może do kina byśmy wyskoczyli?
– Super! – nie kryłam radości. – W takim razie jesteśmy wstępnie umówieni.
Po powrocie domu nie mogłam zasnąć – pomimo że godzina była bardzo późna, a ja czułam się zmęczona. Myślałam o Adamie. Nie mogłam się oprzeć wrażeniu, iż jest on zupełnie inni, niż mężczyźni, których dotychczas spotykałam na swojej drodze. Nie chciałam wyjść na jakąś namolną idiotkę, więc zwlekałam tydzień z wykonaniem telefonu.
Nie ukrywam, że przez tych kilka dni przeżywałam istne tortury, gdyż pragnęłam spotkania natychmiast, tu i teraz. Adam szczerze się ucieszył, słysząc mój głos w słuchawce. Potem już tylko odliczałam godziny do naszej pierwszej randki.
Mój entuzjazm opadł
Do tej pory do żadnego faceta nie czułam tego, co do Adama. Zakochałam się w nim – wpadłam niczym śliwka w kompot. Zaskakiwał mnie na każdym kroku. Był szarmancki i nie miał węża w kieszeni. Często umawialiśmy się w miejscach, które do tanich nie należały. Pomimo moich protestów nie życzył sobie, abym partycypowała w kosztach.
– Jesteś wspaniałą kobietą – powtarzał – i zasługujesz na to, żeby cię rozpieszczać.
Takie słowa były dla mej duszy jak kojący balsam. Wreszcie trafiłam na kogoś, komu opiekowanie się mną sprawiało autentyczną przyjemność. Nasza znajomość szybko przerodziła się w coś poważniejszego. Zaczęłam nawet wyobrażać sobie nasz ślub, ale rzecz jasna nie mówiłam o tym na głos.
Adam dawał mi poczucie bezpieczeństwa, a to miało niebagatelne znaczenie w kontekście rozważań o wspólnej przyszłości. Adam również o niej rozmyślał i coraz częściej to sygnalizował. Byłam praktycznie na sto procent pewna, że się pobierzemy i będę u jego boku wiodła fantastyczne życie.
– Na czym właściwie polega twój biznes? – zapytałam go któregoś dnia. – Wybacz, zwykła ciekawość.
– To żadna tajemnica, przecież i tak byś się dowiedziała – odparł spokojnie. – Po rodzicach odziedziczyłem gospodarstwo rolne.
Spodziewałam się czegoś bardziej spektakularnego. Gospodarstwo rolne nie kojarzyło mi się z prestiżem, a z prostym chłopem w gumowcach karmiącym świnie i kury oraz rozrzucającym gnój po polu.
– Znaczy się, jesteś rolnikiem? – rozczarowanie usiłowałam nadrobić miną, ale raczej z kiepskim skutkiem.
– Tak – potwierdził – i autentycznie kocham to, czym się zajmuję.
Zauważył, że mój entuzjazm opadł.
– Coś nie tak? – zapytał.
– Nie, wszystko w porządku – skłamałam.
Dwa dni później zawiózł mnie do swojego gospodarstwa, żeby pokazać, jak to wszystko wygląda. Nie byłam w stanie nic powiedzieć, ponieważ sparaliżowało mnie przerażenie. Miałabym zostać żoną rolnika? Marzyłam o prawniku, lekarzu albo jakimś architekcie. Nagle ujrzałam siebie jako gospodynię, która haruje od rana do nocy i wpadłam w panikę. Oznajmiłam Adamowi, że źle się czuję i poprosiłam, żeby odwiózł mnie do domu.
Do dziś za nim tęsknię
Nie odzywał się prawie tydzień, aż w końcu zadzwonił.
– Muszę z tobą porozmawiać, ale w cztery oczy – jego głos brzmiał poważnie.
Nie miałam najlepszych przeczuć i się nie pomyliłam. Zerwał ze mną, co było gorsze, niż policzek w twarz – zwłaszcza że to ja zwykle byłam stroną kończącą relacje. Wyznał, że nie może być z kobietą, która wstydzi się tego, czym on się zajmuje.
– Znajomi ostrzegali, że jesteś pusta, ale im nie wierzyłem – dodał na odchodne. – Teraz jednak widzę, że mieli rację.
Do dziś za nim tęsknię i nie mogę przeboleć własnej głupoty. Życie dało mi gorzką lekcję, dzięki której uświadomiłam sobie, jak traktowałam mężczyzn. Przeprosiny nic nie dały – Adam nie chciał mieć ze mną niczego wspólnego. Z powodu zwykłej pychy i próżności straciłam człowieka, którego pokochałam – nie mam pojęcia, czy kiedykolwiek nauczę się funkcjonować bez niego.
Czytaj także:
„W rok zrobiłem 100 tysięcy i mam kasy jak lodu. Rodzice myślą, że robię karierę w korpo, a ja zarabiam ciałem”
„Na delegacji miałam przyuczać świeży narybek do pracy. Za pokazanie kilku łóżkowych sztuczek przyszło mi dużo zapłacić”
„Wyszłam za mąż za rolnika i pożałowałam. Byłam zmęczona i czułam się jak parobek, dopóki się nie zbuntowałam”