Mam dwoje przyjaciół, za którymi wskoczyłabym w ogień. Kasię i Andrzeja poznałam na początku studiów. Doskonale się dogadywaliśmy i nasza przyjaźń okazała się mocna jak skała. Skończyliśmy studia, pozakładaliśmy rodziny, ale nie przestaliśmy utrzymywać ze sobą kontaktów.
Uważał ją za objawienie, a ona...
Od czasu do czasu spotykaliśmy się w szóstkę – z naszymi, jak to Andrzej określał, przyległościami. Marcin, mąż Kaśki, był prawdziwą duszą towarzystwa. Od razu go polubiliśmy. Taki brat łata, z którym można pożartować, a jak trzeba, to i poważnie porozmawiać.
Malwina, żona Andrzeja, to zupełnie inna bajka. Była ładniutka i od początku robiła wszystko, żebyśmy ją polubili. Uwielbiała opowiadać o sobie i oczywiście ona zawsze miała wszystko najlepsze. Obie z Kasią uważałyśmy ją za pustynię intelektualną i nie mogłyśmy zrozumieć, co Andrzej w niej widzi. Ale on był w niej szaleńczo zakochany. Wszystko, co zrobiła czy powiedziała, uważał za objawienie.
Jeszcze na studiach miałyśmy z Kaśką swoje rytuały. Takie babskie spotkania, ploteczki. To zawsze był czas tylko dla nas. Nawet kiedy założyłyśmy rodziny, środowe spotkania raz na dwa tygodnie były święte. Nasi mężowie już się z tym pogodzili i kiedy zbliżała się nasza środa, podśmiewali się, że znowu zbieramy się na babski sabat. A kiedy w naszym gronie pojawiła się Malwina, jakoś nie wypadało jej nie przygarnąć. Od tego czasu spotykałyśmy się więc we trzy.
Miesiąc temu na naszym babskim spotkaniu zaczęłyśmy rozmawiać o dzieciach. Kasia ma siedemnastoletniego syna i dwa lata młodszą córkę. Ja jestem mamą dwóch bliźniaczek, które już od szesnastu lat umilają mi życie. Choć ostatnio jakby mniej, bo przechodzą okres buntu…
Uważała, że jej córeczka jest najlepsza
Najpierw ja zrelacjonowałam, co ostatnio wywinęły moje panienki, potem Kasia opowiedziała coś o swoich dzieciach. Na końcu Malwinka zaczęła wygłaszać peany na temat swojej Patrycji. Oczywiście dziewczyna jest wyjątkowa pod każdym względem.
Zanim Malwina się rozwinęła, Kasia zwiała do toalety i zostałam sama na placu boju. Na początku niezbyt uważnie słuchałam zestawu obowiązkowego o sukcesach i urodzie Pati. W pewnym momencie Malwina powiedziała coś, co mnie zszokowało.
– Ty sobie wyobraź, kochana, że ona jest tak oryginalna, że nawet ma inną grupę krwi niż my z Andrzejkiem. My mamy zero Rh-, a ona A Rh-. Nieźle, co? – powiedziała takim tonem, jakby inna grupa krwi była jakąś wyjątkową zasługą jej córeńki.
– Co ty mówisz – zaprotestowałam. – To chyba niemożliwe. Jak wy macie grupę zero Rh-, to ona też musi mieć zero – tłumaczyłam.
– A widzisz – była zachwycona swoim wywodem – a ona ma inną.
Kasia właśnie wracała do stolika i instynktownie poczułam, że powinnyśmy zmienić temat. Może porozmawiam o tym z Kasią potem. Na razie jestem zbyt zszokowana. Nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi.
Malwina poinformowała mnie właśnie, że Patrycja nie może być córką Andrzeja. Co dziwniejsze, sprawiała wrażenie, jakby w ogóle nie zdawała sobie sprawy z tego, co mówi. Przez następne dni czułam potrzebę porozmawiania z kimś o tej sprawie.
– Witek – zaczęłam, przerywając mężowi czytanie gazety – czy jakby się okazało, że Marta i Alusia nie są twoimi córkami, to chciałbyś o tym wiedzieć czy nie?
Chyba zafundowałam mu zbyt dużą dawkę adrenaliny, bo skoczył na równe nogi. Oczy miał okrągłe jak spodki.
Przez tydzień chodziłam jak struta
– Hanka, co ty mi chcesz powiedzieć? – był blady jak ściana, ręce mu się trzęsły.
– A nie, to ciebie nie dotyczy – powiedziałam spokojnie. – Tak tylko chciałam sprawdzić, jak faceci reagują na takie wiadomości.
– Może następnym razem daruj mi rolę królika doświadczalnego – powiedział, a potem wściekły wyszedł do kuchni napić się wody. Uznałam rozmowę za zakończoną, bo na razie nie chciałam mu nic mówić, dopóki się nie upewnię, że moje podejrzenia są słuszne.
Kaśka od razu się zorientowała, że coś się ze mną dzieje. Na początku się wykręcałam, ale w końcu podzieliłam się uwierającą mnie tajemnicą.
– O Boże – zareagowała bardziej żywiołowo, niż się spodziewałam. – Musimy o tym powiedzieć Andrzejowi.
– Nie bądź taka w gorącej wodzie kąpana – starałam się ją uspokoić. – A pomyślałaś, co będzie, jak ta idiotka coś pokręciła z tymi grupami krwi? Andrzej nigdy nam tego nie wybaczy.
– A wybaczy, jak mu nic nie powiemy, a Patrycja rzeczywiście nie jest jego córką? Albo może porozmawiać najpierw z Malwiną… – zaczęła się zastanawiać.
– I co jej powiemy? Zapytamy wprost, czy zdradziła Andrzeja i kto jest ojcem biologicznym Patrycji?
– No tak – zgodziła się. – Trzeba jakoś dyskretnie.
Sprzeczałyśmy się na ten temat całe popołudnie
W końcu Kaśka dała się przekonać i postanowiłyśmy na razie nic nikomu nie mówić. Obiecała skontaktować się ze swoim znajomym lekarzem i spytać, czy taka kombinacja z grupami krwi jest możliwa. Ledwo zdążyłam nazajutrz wejść do pracy, kiedy zadzwonił mój telefon.
– Musimy się natychmiast spotkać – powiedziała Kaśka. – Z tymi grupami krwi miałaś rację.
Czekała na mnie przed biurem. Sporo czasu zajęło mi ostudzenie jej emocji. Znajomy lekarz potwierdził, że jak rodzice mają grupę krwi zero Rh-, to dziecko nie może mieć innej. No to klops.
Przez następny tydzień chodziłam jak struta i biłam się z myślami. Nie wiedziałam, co mam robić. Szczera rozmowa z Andrzejem może zburzyć całe jego życie. Jeśli nawet Pati nie jest jego córką, to może lepiej, żeby o tym nie wiedział. On jest wpatrzony w nią jak w obrazek. Czy mam prawo burzyć te relacje? A z drugiej strony, jeśli cała ta sytuacja okaże się jakimś piramidalnym nieporozumieniem, to nasza przyjaźń tego nie przetrwa.
Na razie postanowiłam nic w tej sprawie nie robić. Albo samo się jakoś wyjaśni, albo los podsunie mi jakieś wskazówki. Zawsze byłam trochę przesądna i często przy podejmowaniu decyzji posiłkowałam się znakami dawanymi przez los. Trochę je oczywiście naginałam do swoich potrzeb, ale ogólnie taki sposób rozwiązywania problemów mi pasował.
Czy mamy prawo się wtrącać?
Jak się wkrótce okazało, warto było wstrzymać się ze zbyt pospiesznym działaniem. Jakiś tydzień po tych wydarzeniach wybraliśmy się na wielki rodzinny piknik. Cała nasza szóstka rozgościła się w wynajętym domku nad jeziorem.
Uznałam, że to będzie znakomita okazja, żeby porozmawiać z Andrzejem. Dłużej nie mogę tego w sobie dusić. Wieczorem zaplanowaliśmy ognisko. Kiedy impreza się rozkręci, wezmę go na stronę i pogadamy.
Panowie poszli do lasu po suche gałęzie, a my zajęłyśmy się nadziewaniem kiełbasek na patyki i krojeniem warzyw na sałatkę. Pracę przerwał nam hałas przed domkiem. Witek i Marcin prowadzili Andrzeja, który podtrzymywał rękę owiniętą koszulą.
– Co się stało? – dopytywałyśmy się jedna przez drugą.
– Andrzejowi omsknęła się siekierka i się skaleczył – wyjaśnił Witek.
Okazało się, że wszyscy wcześniej już wypili po piwku i byłam jedyną osobą, która mogła zawieźć Andrzeja do lekarza.
– Jaką pan ma grupę krwi? – zapytała pielęgniarka w rejestracji.
– Chyba zero – jęknął. – Nie pamiętam. Może ktoś się mną wreszcie zająć? – niecierpliwił się.
Chwilę później zabrali go do gabinetu. Okazało się, że było potrzebne szycie. Po założeniu opatrunku lekarz założył temblak z bandaża i wyszliśmy z ulgą ze szpitala. Zrobił się wieczór. Ciekawe, czy pod naszą nieobecność pozostali rozpalili ognisko.
Nareszcie mogłam odetchnąć z ulgą
– Wiesz, trochę się bałem, jak lekarz zapytał mnie o grupę krwi – zaczął opowiadać Andrzej. – Myślałem, że czeka mnie operacja.
– No na szczęście wszystko dobrze się skończyło – dusiłam się ze śmiechu, patrząc na Andrzeja, który siedział obok z miną rannego powstańca.
– A wiesz, jaki numer – zaczął się śmiać – całe życie myślałem, że mam grupę krwi zero, a teraz okazało się, że to AB Rh-.
– Naprawdę? – nie mogłam powstrzymać radości. – To wspaniale.
Popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
– To jakaś szczególna krew, że tak się cieszysz? – spytał.
– Bardzo dobra – nie mogłam powstrzymać radości. – Bardzo dobra krew.
Nawet nie chcę myśleć, co by było, gdybyśmy zasugerowały Andrzejowi, że żona go zdradziła, a Patrycja nie jest jego dzieckiem… Ostatecznie wszystko by się i tak wyjaśniło, ale na wybaczenie to raczej nie mogłybyśmy liczyć.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, powitało nas ognisko i zapach pieczonych kiełbasek. Andrzej ze swoim opatrunkiem był witany jak weteran wojenny. Cały wieczór byłam w doskonałym humorze.
Kiedy usiadłam na pomoście, dołączyła do mnie Kaśka. Powiedziałam jej o grupie krwi Andrzeja. Obie uznałyśmy, że ręka boska nas chroniła przed powiedzeniem mu o głupiej paplaninie Malwinki. Wtedy na pewno rozpętałoby się piekło, które pochłonęłoby naszą wieloletnią przyjaźń.
Czytaj także:
„Kiedy mój facet zaproponował, by wpuścić do naszego łóżka 3 osobę, myślałam, że śnię. Czy ja mu nie wystarczam?”
„Chciałem dorobić do pensji, żeby moim dzieciom żyło się lepiej. Kumpel wykorzystał moją naiwność i wrobił mnie w przekręt”
„Mój syn wpadł w wir imprez, który ściągnął go na dno. Czy zawiodłam jako matka? Za bardzo go kochałam?”