„Majówka w Hiszpanii zmieniła moje życie na zawsze. Wróciłam do domu z brzuchem, bo taki miałam plan”

kobieta w ciąży fot. Getty Images, Tetra Images
„– Oszalałaś? Naprawdę zrobiłaś to celowo? Uwiodłaś obcego faceta, żeby zajść z nim w ciążę?! – spytała koleżanka. – Tak i uważam, że po tym wszystkim co mnie spotkało, naprawdę miałam do tego prawo! – oznajmiłam stanowczo”.
/ 01.05.2024 18:30
kobieta w ciąży fot. Getty Images, Tetra Images

Jestem bystrą, pracowitą i zadbaną kobietą. Może nie mogłabym startować w konkursach miss, ale wiem, że jestem niebrzydka. Potrafię gotować, lubię zajmować się domem, kocham dzieci, a do tego mam masę pasji i fajną pracę. Więc dlaczego ktoś taki jak ja musiał uciekać się do takich gierek, żeby założyć rodzinę?

Małżeństwo było pomyłką

Pochodzę z bardzo tradycyjnej rodziny, więc potrzebę bycia matką i żoną wyssałam chyba jeszcze z mlekiem matki. Ale naprawdę tego pragnęłam. Tak bardzo, że po raz pierwszy wyszłam za mąż już w wieku dziewiętnastu lat. Co ja mogłam wtedy wiedzieć o miłości czy małżeństwie? Zupełnie nic.

Nie powinno więc nikogo dziwić, że nasz związek szybko okazał się  porażką. I to tak wielkim, że nie potrafiłam go naprawić swoją anielską cierpliwością i wielką, szczeniacką miłością do męża. Patryk był zwyczajnie kompletnie niedojrzały, uzależniony i rozpuszczony przez swoją matkę, a do tego przeświadczony o własnej wspaniałości.

– Czy mógłbyś poprosić swoją mamę, żeby nie układała nam w szafie bielizny? Ja przecież chętnie zrobię to sama, zwłaszcza, że to dosyć prywatne rzeczy… – napomknęłam któregoś wieczoru.

– Jak chcesz to sama jej powiedz, ja żadnych problemów za ciebie nie będę rozwiązywał. Jeszcze się na mnie obrazi – parsknął tylko.

Nie miałam wsparcia w mężu

Takich sytuacji i rozmów było coraz więcej. Czarę goryczy przekroczyła jednak ciąża, w którą szybko zaszłam i którą szybko straciłam. Byłam absolutnym wrakiem, gdy okazało się, że moje marzenie o rodzinie się nie spełni, dlatego nie potrafiłam zaakceptować tego, że Patryk nie okazuje mi w tym procesie żadnego wsparcia i żadnej empatii.

– Cały dzień leżałaś? To naprawdę obiadu nie mogłaś zrobić? – pytał mnie z wyrzutem, gdy wracał z pracy.

A jedynym co ja mogłam tego dnia zrobić było wstanie do toalety i wczołganie się z powrotem do łóżka, w którym przepłakiwałam całe godziny.

Coś we mnie pękło

To było dla mnie zbyt wiele. Nie chciałam spędzić reszty życia z mężczyzną, który traktuje mnie jak zwykłego śmiecia, darmową służącą i popychadło, które można poniżać. Złożyłam pozew o rozwód i wyjechałam do innego miasta. Oczywiście, Patryk wielokrotnie powtarzał mi, że bez niego już nigdy nie będę miała szansy na rodzinę.

– Kto cię teraz zechce? Rozwódkę? W tym wieku? Od razu będzie wiadomo, że coś jest z tobą nie tak – drwił.

Wiedziałam, że to zwykłe bzdury, ale nadal bolały i gdzieś przenikały do głębi mojej podświadomości, przez co zupełnie straciłam poczucie własnej wartości. Zwłaszcza gdy już rok później dowiedziałam się, że Patryk znalazł już sobie nową żonę, która jest z nim w ciąży…

Byłam samotna

A ja? Dzielnie budowałam swoje nowe życie, tym razem w Krakowie. Znalazłam pracę jako przedszkolanka, a w weekendy sprzątałam mieszkania, żeby jeszcze trochę dorobić do swojej, jak można się domyślić, przeciętnej pensji. Pracowałam dużo, ale miałam w sobie dużo radości z niezależności i równie dużo nadziei, że czeka mnie jeszcze w życiu coś dobrego.

Przez kilka pierwszych lat poznawałam nowych ludzi, chodziłam na randki, czasem się zakochiwałam… Ale wszystko zawsze kończyło się tak samo. Złamanym sercem albo frustracją i rozczarowaniem.

– Co jest ze mną nie tak? – płakałam koleżankom po kolejnym gorzkim rozstaniu.

– Aga, absolutnie nic! Naprawdę! To z facetami jest coś nie tak! – pocieszała mnie.

Niby próbowałam jej wierzyć, ale fakty nie potwierdzały jej teorii. Cały czas byłam samotna albo uwikłana w przelotne związki, z których finalnie nic nie wychodziło. A czas leciał i moje marzenia o pełnej rodzinie powoli odchodziły w zapomnienie.

Aż w końcu, zanim się obejrzałam, stuknęła mi czterdziestka. Nadal byłam atrakcyjna i koleżanki twierdziły, że mam równie dobre szanse na znalezienie męża, jak za młodu, ale nie dało się ukryć, że nadzieje na zostanie matką coraz bardziej mnie opuszczały. I wtedy wpadłam na pewien pomysł...

Chciałam być mamą

Na dobre skreśliłam szanse na założenie pełnej rodziny. “Ale czy to oznacza, że nie mogę spróbować chociaż spełnić marzenia o dziecku?”, myślałam. Wiedziałam, że jako samotna matka miałabym niewielkie szanse na adopcję, ale... przecież istniały inne, bardziej naturalne metody. A okazja do ich zrealizowania nadarzyła mi się w zeszłoroczną majówkę.

Zaplanowałam wyjazd do eleganckiego hotelu w Hiszpanii. Chciałam wypocząć i po raz pierwszy od lat nie miałam ochoty oszczędzać na własnym komforcie, więc zadbałam o wszystkie możliwe wygody: duży basen, nowoczesny pokój, nielimitowane drinki na plaży.

Poderwałam boskiego Hiszpana

Już pierwszego dnia wakacji w oko wpadł mi hotelowy ratownik. Był po prostu boski: wyrzeźbiony, z pięknym, lśniąco białym uśmiechem i o przenikliwych brązowych oczach. Od razu zagięłam na niego parol. Gdy zauważyłam, że odwzajemnia mój subtelny flirt, prawie wpadłam w ekstazę. Miałam szczęście, że Hiszpanie słyną ze swojej uwodzicielskiej natury i lubią korzystać z cielesnych uciech...

Tak więc przez trzy dni pobytu robiłam podchody. Rozkładałam swój leżak coraz bliżej nieco, rzucałam zalotne spojrzenia, a czasem zagadywałam. I zadziałało. Już czwartej nocy przenieśliśmy naszą znajomość do sypialni – w której zamykaliśmy się codziennie, a nawet kilka razy dziennie, aż do końca mojego dwutygodniowego wyjazdu.

– Jesteś niesamowita! Nie wiedziałem, że Polki mają w sobie tyle ognia – mówił łamaną angielszczyzną gładząc mnie po włosach.

– Dziękuję. Aż szkoda, że za dwa dni wyjeżdżam... – westchnęłam.

– To nic. Trzeba doceniać to, że mieliśmy okazję się poznać. Mam nadzieję, że do końca życia będziesz dobrze wspominać nasze wspólne chwile – odparł z uśmiechem.

Cieszyło mnie, że nawet nie wspomniał o kontynuacji znajomości. Dla niego było naturalne, że nasza relacja jest tylko wakacyjną przygodą. Zresztą, pewnie miał podobną z wieloma innymi samotnymi wczasowiczkami. Nie przeszkadzało mi to. Przecież związek nie był moim celem.

Udało się!

Gdy wróciłam do domu, nie nastawiałam się na żadne cuda. A jednak: jakieś trzy tygodnie po powrocie zauważyłam, że moja miesiączka znacząco się opóźnia. Zrobiłam test ciążowy i... myślałam, że oszaleję ze szczęścia, gdy zobaczyłam wyraźne dwie kreski.

– Aśka, jestem w ciąży! – wykrzyczałam do słuchawki telefonu, na którym od razu wykręciłam numer przyjaciółki.

– Co ty mówisz! Ale... jak to? Z kim? Kiedy? – zasypała mnie pytaniami.

– Ach, taka tam majówkowa przygoda – zachichotałam.

– I co teraz? Masz w ogóle kontakt z tym facetem? – zaniepokoiła się.

– Nie i po co mi on? Ja nic od niego nie chcę. To, czego chciałam, już mam – odpowiedziałam nie mogąc przestać się uśmiechać.

– Oszalałaś? Naprawdę zrobiłaś to celowo? Uwiodłaś obcego faceta, żeby zajść z nim w ciążę?!

– Tak i uważam, że po tym wszystkim co mnie spotkało, naprawdę miałam do tego prawo! – oznajmiłam stanowczo.

– No... W sumie czy to coś złego? Skoro wszystko było za obopólną zgodą... I nikt nikomu nie łamie serca. Jesteście dorośli to obydwoje wiedzieliście jakie mogą być konsekwencje, on też... – powiedziała Aśka w zamyśleniu.

– Dokładnie. A teraz ciesz się razem ze mną!

Spełniłam swoje marzenie

Oczywiście, bałam się, że ciąża w moim wieku może nie rozwijać się prawidłowo, ale wszystko szło zaskakująco dobrze. Tak jakby los mówił do mnie: “Już się wycierpiałaś! Czas, żeby i ciebie spotkało coś pięknego”. I spotkało: na przełomie zimy i wiosny urodziła się moja gwiazda. Sens mojego życia. Najcenniejszy dar, jaki kiedykolwiek otrzymałam. Moja córeczka Zosia. Zdrowa, pulchna, radosna. Z główką pokrytą ciemnymi, gęstymi włoskami i orzechowymi oczami, które na zawsze pozostaną pamiątką po jej tacie.

Ani razu nie pożałowałam, że wybrałam taką drogę do macierzyństwa. Co zrobię, kiedy córeczka zapyta mnie kiedyś o ojca? Nie wiem. Myślę, że powiem jej prawdę, bo zrobię wszystko, żeby nigdy nie odczuła jego braku i nie czuła się gorsza, że wychowała się tylko z mamą.

Pewnie, są momenty, że jest mi ciężko, bo jednak co dwójka rodziców, to nie jeden. Ale znoszę trudy bycia samotną matką bez słowa narzekania. Bo przecież życie podarowało mi tak wiele, że chyba wstydem byłoby jeszcze jęczeć, prawda?

Agnieszka, 41 lat

Czytaj także: „Narzeczony długo trzymał nasz związek w tajemnicy. Dopiero po zaręczynach poznałam jego ponury sekret”
„Romans z synową był bardzo gorący. Teraz nie wiem, czy za 9 miesięcy urodzi się mój syn czy wnuk”
„Kuba był moim przyjacielem >>z bonusem<<, dzwoniłam do niego, gdy miałam chętkę. Ten układ działał tylko do czasu”

 

Redakcja poleca

REKLAMA