Nigdy, przenigdy nie pojmę, jak ta kobieta może teraz budować swoje życie i patrzeć w lustro bez wstydu. Dla mnie jest potworem bez serca!
Odbierz, do cholery! – głośno gadałem do siebie, ale po drugiej stronie słyszałem tylko powtarzający się sygnał; byłem strasznie wkurzony. Sonia już od ponad godziny powinna być odebrana z przedszkola, a ja miotałem się po firmie, nie mogąc namierzyć swojej żony. Szef na pewno pozwoliłby mi skoczyć po małą, bo to w sumie w porządku gość, jednak akurat tamtego dnia mieliśmy na głowie Szwajcara. Do mnie należał obowiązek zajęcia się klientem.
To był dokładnie ten moment, kiedy ważyły się losy firmy i moje. I właśnie teraz Magda zniknęła. Dopiero przy czwartym telefonie z przedszkola zacząłem coś im tłumaczyć. Że sytuacja jest wyjątkowa, przyślę po Sonię babcię, tylko… No właśnie. Tylko że do babci, czyli mojej mamy, też nie mogłem się dodzwonić. Może była w ogrodzie i nie słyszała telefonu? Nie miałem pojęcia.
– Proszę się nie martwić. Zabiorę Sonię do siebie. Mieszkam blisko przedszkola – mgliście kojarzyłem kobietę, z którą rozmawiałem; podała mi adres i numer swojej komórki.
– Tylko, że ja nie wiem, o której będę mógł zabrać córkę. Chyba że uda mi się wreszcie skontaktować z żoną…
– Proszę się nie martwić. Jak będzie trzeba, położę małą. To żaden kłopot.
– Bardzo przepraszam i dziękuję. Odwdzięczę się, obiecuję.
– Nie ma potrzeby. Proszę zająć się swoimi sprawami, poradzę sobie.
Wychowawczyni zajęła się moją córką z oddaniem
Do domu wróciłem po 23. Mimo późnej pory, zadzwoniłem do pani Małgosi. Zapewniła mnie, że wszystko jest w porządku, że Sonia zasnęła, i że mogę ją odebrać rano. W sobotę zerwałem się o ósmej. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że powinienem szukać żony. Dziecko bez opieki to jedno, ale gdzie jest Magda?
Poprzedniego wieczora zupełnie o niej nie myślałem. Byłem wykończony i zasnąłem w sekundę. Obdzwoniłem wszystkie koleżanki mojej żony i nic; żadna jej nie widziała od kilku dni, żadna z nią wczoraj nie rozmawiała… Zadzwoniłem do brata Magdy. Marek bardzo się zdziwił, że pytam go o siostrę; praktycznie się ze sobą nie kontaktowali. Został jeszcze Emil. Facet, z którym moja żona miała krótki romans…
Co prawda już kilka miesięcy temu zapewniła mnie, że tamto już dawno skończone, że była z Emilem tylko po to, żeby mi zrobić na złość.
Cholera! Jak mogła?!
Odkąd mała skończyła rok, Magda wiecznie podrzucała Sonię do mojej mamy, a sama szła na plotki, do kina, zresztą cholera wie gdzie. Zawsze ją gdzieś niosło. Dawałem kasę na wszystkie jej szmatki, kosmetyki, a jej wciąż było mało. Wyjazd do Chorwacji, na Rhodos… Gdy pojawił się ten Emil, brat jej koleżanki ze szkoły, naprawdę myślałem, że to przeze mnie, bo żonę zaniedbuję…
Dopiero Jacek, mój bliski kumpel uświadomił mi prawdę:
– Magda przegięła. Jakim cudem byłoby cię stać na fundowanie jej tych luksusów, gdybyś nie tyrał jak wół i wracał z pracy o piątej po południu? Jak sobie przypomnę tamtą rozmowę, to trafia mnie szlag. Jednak byłem zakochanym głupcem. Potem niby wszystko wróciło do jako takiej normy, minął rok, a ostatnio między nami było dobrze, zdawało mi się nawet, że Magda bardziej dba o dom. Podziękowałem pani Małgosi za opiekę nad Sonią.
– Jeśli coś się stało… Jeśli żona… – kobieta była spięta, bardziej niż ja – to ja chętnie pomogę. Sonia jest rozkosznym dzieckiem, a ja poza pracą w przedszkolu nie mam zajęć.
– Dziękuję, oczywiście, gdyby coś się działo… – zawahałem się, bo przecież już się działo, Magda nie wróciła na noc, nadal nie odbierała telefonu! – Będę wdzięczny, a teraz zawiozę Sonię do babci, ale gdyby… Pani Małgosia miała zakłopotany wyraz twarzy. Chyba była bardziej zmartwiona ode mnie. Ba! Ona nie znała mojej żony tak dobrze jak ja. A ja już podejrzewałem, że Magdzie mogło coś strzelić do głowy. Że znów zapragnęła mnie ukarać…
Dziecko czuło, że dorośli ukrywają gorzką prawdę
Na posterunku policji przyjęto ode mnie zgłoszenie. Aspirant nie był jednak skłonny rzucać swoich papierkowych obowiązków i niezwłocznie ruszać na poszukiwanie Magdy.
– Może pojechała do rodziny? – zasugerował delikatnie.
– Nie, sprawdziłem, dzwoniłem do wszystkich krewnych, przyjaciółek i do koleżanek żony…
– A do kolegów? – zarżał jak koń, jednak widząc moją wściekłość, zameldował: – Zgłoszenie zostało przyjęte, czynności rozpoczniemy jeszcze dzisiaj. Mówi pan, że stracił kontakt z żoną wczoraj przed południem?
– Tak, dzwoniła wtedy do mnie w sprawie jakiejś błahostki. – Proszę sobie przypomnieć, o co chodziło, to może być ważny trop.
Pożegnałem aspiranta i poszedłem na parking przed komendą. Usiadłem za kierownicą auta i wtedy poczułem, jak ogarnia mnie rozpacz.
– Co ja, do cholery, spieprzyłem? Magda nie zginęła, nikt jej nie zamordował… Ona mi to zrobiła na złość – mówiłem do siebie i byłem pewien, że tak właśnie się stało.
Sonia spędziła u mojej mamy trzy dni. Niestety, rodzicielka nie była odpowiednią opiekunką dla wnuczki. Bardzo przeżywała zniknięcie Magdy, głośno dzieliła się z niespełna czteroletnią Sonią swoimi obawami co do możliwych nieszczęść, jakie mogły spotkać moją żonę. Sonia na każde wspomnienie mamy zanosiła się płaczem…
Musiałem zabrać córkę z Zalesia i znaleźć dla niej inną opiekę. Najbardziej sensowne rozwiązanie zaproponowała pani Małgosia; miałem przyprowadzać córkę do przedszkola, gdzie ona się małą zaopiekuje i postara się oderwać od złych myśli.
– Jestem z wykształcenia psychologiem, mam praktykę… Po piątej, jak już wszystkie dzieci pójdą do domów, będę zabierała Sonię do siebie, a pan będzie ją odbierał o dowolnej porze. Przynajmniej na razie, dopóki nie wróci żona… – powiedziała cicho, jakby była czymś zawstydzona.
To mnie było wstyd
Mimo że to nie ja porzuciłem własne dziecko, czułem się winny. Może coś ważnego przeoczyłem i dlatego Magda zniknęła, żeby dać mi nauczkę. Zgodziłem się na propozycję miłej wychowawczyni od razu. Tylko tak mogłem zapewnić mojej małej córeczce odrobinę spokoju, poczucie bezpieczeństwa.
Sonia bardzo lubiła swoją przedszkolankę i na pewno znalezienie oparcia w kimś takim było jej bardzo potrzebne. Choć zapewniałem córkę, że mama wróci lada dzień, mała instynktownie czuła, że to nieprawda. Mówiłem, że telefon mamy jest uszkodzony i dlatego nie ma z nią kontaktu, ale Sonia kręciła głową z niedowierzaniem.
– Mama ma nowy telefon. Sam mówiłeś, że nigdy się nie zepsuje. Potem zażądała, żebym przy niej zadzwonił do babci do Lublina… Musiałem zmyślać, że telefon babci też jest uszkodzony. Z teściową rozmawiałem nazajutrz po zniknięciu Magdy. Usłyszałem, że nie kontaktowała się z rodziną od kilku tygodni. Teraz szukali jej już wszyscy. Po kilku dniach z policji przyszła wiadomość, że moja żona wsiadła na Okęciu do samolotu lecącego do Sztokholmu.
– A więc nic jej się nie stało – odetchnąłem z ulgą, choć zaraz potem uświadomiłem sobie, że to potwierdza moje wcześniejsze obawy; Magda po prostu porzuciła mnie i córkę. Przez kilka dni żyłem w jakimś transie – wykonywałem wszystkie polecenia pani Małgosi, po kilkanaście razy dziennie uspokajałem Sonię, zapewniając, że mama jest zdrowa, że bardzo tęskni i niedługo wróci do swojej kochanej córeczki.
Sonia chyba już nie tęskni za mamą
Mam nadzieję. Sam nie czułem nic. Dopiero po tygodniu wpadłem w istny szał. Przypomniałem sobie, że tamtego dnia, gdy Magda zniknęła, pytała mnie przez telefon, gdzie schowałem małą torbę podróżną. Chciała niby spakować do niej jakieś ciuszki po Soni i zanieść do kościoła… A więc aspirant miał rację! I doświadczenie.
Uświadomiłem sobie, że moja żona musiała od dawna planować ten wyjazd. Nikt nie wyjeżdża ot tak sobie do Sztokholmu, żeby pozwiedzać! Nawet jeśli ma się dużo pieniędzy, z wyprzedzeniem trzeba kupić bilet, zarezerwować hotel. No właśnie! Gdzieś musiała się zatrzymać! Zacząłem dzwonić po hotelach w stolicy Szwecji i pytać o Magdę, ale wszędzie odpowiadali mi, że nie udzielają informacji o gościach.
– Paweł, nie bądź dzieckiem, Magda nie zatrzymałaby się w hotelu! Pewnie miała nagraną jakąś pracę, jest u kogoś… – usłyszałem od Lidki, najbliższej koleżanki mojej żony. Nawet jej nie pisnęła słówkiem o swoich szalonych planach???
Powoli oswajałem się z myślą, że w moim życiu nastąpiła nieodwracalna zmiana, i muszę przyzwyczaić się do tego, że jestem samotnym ojcem. Sonia coraz bardziej do mnie lgnęła. Przed wyjazdem żony zwykle czekała na mnie, żebym zbudował jej z klocków domek dla lalek, poczytał książeczki czy pobawił się pluszakami. Teraz, gdy tylko zjawiałem się, by zabrać ją od pani Małgosi, przyczepiała się do mnie jak malutki, spragniony ciepła kociak, i do zaśnięcia nie odstępowała nawet na krok.
– Sonia kilka razy powiedziała do mnie mamusiu – usłyszałem od wychowaczyni córki pewnego dnia i twarda gula nagle utkwiła mi w gardle. – Przepraszała, że się pomyliła, ale potem znowu tak mnie nazwała… Ona bardzo tęskni.
Co miałem zrobić? Nie umiałem sprowadzić żony siłą, zresztą nie wiedziałem, gdzie jej szukać. Zadzwoniła niespodziewanie po prawie trzech miesiącach od zniknięcia. Od razu domyśliłem się, że to ona. Numer był długi, na początku pokazał się kierunkowy 46. Wiedziałem, że kiedyś zadzwoni. Wiele razy układałem sobie w głowie przemowę, ale teraz mnie zatkało.
– Magda, to ty? – spytałem drżącym głosem. – Halo!
– Tak, ja… Cześć. Tylko nie próbuj prawić mi morałów – zastrzegła od razu. – Przyjadę w lipcu albo sierpniu, jak będę miała wolne, a teraz słuchaj: Sonia nie może się dowiedzieć, że znasz mój numer. To tylko pogorszy sprawę. Rozmawiałam przed chwilą z Lidką, podobno radzisz sobie.
– Nie chcesz nawet usłyszeć głosu własnego dziecka! Co z ciebie za matka?! – krzyknąłem nagle.
– Daruj sobie, Paweł. Nie zadzwonię już więcej, jak będziesz się wydzierał. Nie potrzeba ci niczego, prawda? Zresztą i tak bym ci teraz nie przysłała. Wszystkie pieniądze ci zostawiłam, nie wzięłam grosza – nabrała powietrza. – Wiesz, ja już postanowiłam: nie wrócę… – usłyszałem, że płacze. – Nie mogę, rozumiesz?
– Nie rozumiem! Dlaczego? Jesteś wredną zołzą, jak możesz?! – krzyczałem, sam będąc bliski płaczu.
– Jesteś matką! Porzuciłaś córkę!
– Ja już mam inne życie. Kiedyś ci opowiem. Nie szukaj mnie, dostaniesz rozwód, załatwimy formalności, kiedy przyjadę w lipcu… No to cześć.
– Magda, poczekaj, nie możesz! – krzyczałem jeszcze po tym, jak usłyszałem krótkie kliknięcie. Rozłączyła się.
Przyjechała latem na cztery dni
Zatrzymała się u Lidki. Spotkaliśmy się bez Soni. Zgodziłem się, że narażanie córki na tak silny stres nie ma sensu, skoro jej matka i tak za chwilę odjedzie. Dziecko już zdążyło się oswoić z nową sytuacją.
– Może kiedyś za rok, dwa… Kiedy będzie starsza, więcej zrozumie.
– Ale na pewno ci nie wybaczy. Na mnie też nie licz – spojrzałem na żonę z pogardą; tym większą, że zorientowałem się, że jest w ciąży.
– Czy to dziecko też kiedyś zostawisz? – spytałem, czując dławienie w gardle.
Usłyszałem, że jestem podłym cynikiem. Dowiedziałem się jeszcze, że nasz związek był pomyłką. Że kiedyś jeszcze zrozumiem, że w życiu liczy się prawdziwa miłość… Rozwód dostaliśmy pod koniec ubiegłego roku, zanim jeszcze moja żona została szczęśliwą matką Swena…
W tym roku Sonia spotka się ze swoim małym braciszkiem, ale za mamą już raczej nie tęskni. Małgosia wciąż stara się zastępować Soni prawdziwą mamę, choć niedługo wyjdzie za mąż i pewnie urodzi własne dzieci. A ja wciąż jestem samotnym ojcem i przyzwyczaiłem się do tej roli. Zmieniłem pracę i zanosi się na to, że od września sam będę odbierał córkę ze szkoły.
Więcej prawdziwych historii:
„Mój brat ma 40 lat na karku, a spotyka się z nastolatką. Przecież to jeszcze dziecko!”
„Nigdy nie kochałam mojego męża. Wyszłam za niego z wdzięczności, bo czułam, że tak powinnam postąpić”
„Mąż mnie zdradził, więc nie mam wyrzutów sumienia z powodu własnego romansu. Kochanek uwiódł mnie i wykorzystał”