„Macocha stawała na rzęsach, bym ją zaakceptowała. Nie było szans. Czekałam na powrót matki, której nawet nie pamiętałam”

macocha próbuje przekonać do siebie pasierbicę fot. Adobe Stock, fizkes
„Zaczęły do mnie przychodzić listy podpisane jej imieniem. Wiele mądrych, ciepłych słów. Czasem list był odpowiedzią na moje problemy. Tak, jakby mama dobrze mnie znała, wiedziała, co się ze mną dzieje, co czuję. Te słowa naprawdę wiele dla mnie wtedy znaczyły”.
/ 23.11.2022 09:38
macocha próbuje przekonać do siebie pasierbicę fot. Adobe Stock, fizkes

Mój ojciec zaczął się spotykać z Igą, gdy miałam osiem lat. Chyba. Dokładnie nie wiem, bo przez dłuższy czas skrzętnie to ukrywał. Odprowadzając mnie do babci, mówił, że ma spotkanie służbowe do późnej nocy, albo wyjeżdża w delegacjęWracał zawsze taki rozpromieniony, wesoły. Wtedy myślałam, że jest trochę pokręcony, bo kto normalny cieszyłby się z dodatkowych godzin pracy, ale dziś już wiem, że to spotkania z Igą tak go odmieniały…

Potem zaczął zapraszać ją do nas na niedzielne obiady

Na początku nie protestowałam. Byłam już przecież „dorosła”, rozumiałam, że facet, z pewnych względów, musi mieć przyjaciółkę. Ale któregoś dnia zaprosili mnie do salonu i oświadczyli, że biorą ślub. Dostałam histerii.

– Tato, nie możesz tego zrobić! Co będzie, jak mama wróci? – krzyczałam. Próbował mnie uspokajać, mówił, że kocha Igę i ma nadzieję, że stworzymy razem prawdziwą rodzinę, ale ja nie chciałam słuchać. Zakryłam uszy rękami i uciekłam do swojego pokoju. Przepłakałam całe popołudnie.

Nie pamiętałam matki. Czasem w nocy, gdy długo nie mogłam zasnąć, próbowałam odnaleźć w pamięci jakiś fragment z naszego wspólnego życia. Jak mnie przytula, całuje, opowiada bajkę. Ale nic nie przychodziło mi do głowy. Nieraz pytałam ojca, co się z nią stało. Robił się wtedy dziwnie nerwowy.

– Przecież ci mówiłem, że wyjechała za granicę, gdy byłaś jeszcze bardzo mała – zbywał mnie.

Za to babcia ciągle mi o niej opowiadała. Często siadałyśmy razem nad albumem ze zdjęciami i przekładałyśmy kolejne kartki.

– O, tu Basia na rowerku, gdy miała cztery latka, a tu w białej sukience, gdy przystępowała do Pierwszej Komunii. Miała takie piękne, długie, kręcone włosy – wspominała.

– Babciu, czy mama do mnie kiedyś wróci? – pytałam wtedy.

– Na pewno! Któregoś dnia się odezwie. I powie, że bardzo cię kocha – odpowiadała zawsze.

Wciąż wierzyłam, że wróci

Potem babcia zmarła. Nagle. Bardzo przeżyłam jej śmierć. Brakowało mi jej ciepła, czułości. No i tych opowieści o mamie. Z jej mieszkania zabrałam tylko jedną rzecz – album ze zdjęciami. Kiedy mi było źle, wyciągałam go z szuflady i oglądałam. Przypominały mi się wtedy słowa babci: „Któregoś dnia mama się odezwie i powie, że bardzo cię kocha”. Wierzyłam w to, wierzyłam z całego serca. Nawet wyobrażałam sobie czasem to nasze spotkanie…

Nic dziwnego, że nie chciałam zgodzić się na małżeństwo ojca. Moje protesty na nic się jednak zdały. Kilka miesięcy później Iga i tata wzięli ślub. Nie potrafiłam się z tym pogodzić. Stałam się arogancka, złośliwa. Zwłaszcza dla Igi.

– Nigdy nie będziesz moją mamą! – krzyczałam, gdy próbowała ze mną porozmawiać, zbliżyć się do mnie.

– Wiem, ale mogę być twoją przyjaciółką – odpowiadała.

– Nie! Nie! – wrzeszczałam dalej.

Najgorsze było to, że znosiła to moje zachowanie ze stoickim spokojem. Nie obrażała się, nie skarżyła ojcu. Gdy próbował mnie strofować, stawała zwykle po mojej stronieKiedyś nawet przemknęła mi myśl, że tak naprawdę nie mam Idze nic do zarzucenia. Ale szybko ją od siebie odpędziłam. Przecież liczyła się tylko mama! Wciąż wierzyłam, że wróci.

Mijały miesiące. Zaczęły nachodzić mnie czarne myśli

Zapytałam ojca, czy mama na pewno żyje. Spojrzał na mnie zrezygnowany.

– Daj wreszcie spokój, przecież mówiłem ci, że wyjechała – odparł.

– Kłamiesz! Gdyby żyła, na pewno by się do mnie odezwała – z płaczem uciekłam do swojego pokoju.

Za chwilę przyszła za mną Iga.

– Współczuję ci… Tak bardzo chciałabym ci pomóc – powiedziała ciepło.

Spojrzałam na nią z wściekłością.

– Wynoś się! Nie możesz mi pomóc! Nie jesteś moją mamą! – krzyknęłam.

Cicho zamknęła za sobą drzwi.

Kto pisał do mnie te listy?

Kilka tygodni później znalazłam w skrzynce pocztowej list. Z Australii. na kopercie widniało moje nazwisko. Otworzyłam go i aż podskoczyłam z radości. List był od mamy! Obracałam go w dłoniach, oglądałam ze wszystkich stron, nie mogąc uwierzyć własnemu szczęściu. 

„Kochana córeczko, nie mogę ci niczego wyjaśnić, powiedzieć, gdzie jestem… Nie mogę podać ci adresu… Kiedyś to zrozumiesz… Wiedz jednak, że zawsze myślami jestem przy tobie. I będę cię wspierać” – pisała. Nie zastanawiałam się wtedy nad tą niezwykłą tajemniczością mamy. Nie wydawała mi się dziwna. Grunt, że napisała! Tylko to się liczyło! Przeczytałam list setki razy, a potem z triumfem w oczach pokazałam go Idze.

– Widzisz? Mama się odezwała, nie jesteś tu potrzebna – zakrzyknęłam.

Potem zaczęły przychodzić kolejne listy. Wiele mądrych, ciepłych słów. Czasem list był odpowiedzią na moje problemy. Tak, jakby mama dobrze mnie znała, wiedziała, co się ze mną dzieje, co czuję. Sądziłam, że to jakaś telepatia, braterstwo dusz…

Nie potrafię dziś wyrazić, jak wiele dla mnie wtedy znaczyły, jak bardzo mi pomogły. Dzięki nim zmądrzałam, wydoroślałam, wiele się nauczyłam. Nawet moje relacje z ojcem się poprawiły. Tylko wobec Igi pozostałam nieprzejednana. Nienawidziłam jej tak samo mocno, jak na początku. Może nawet mocniej. Była przecież przeszkodą na drodze do rodzinnego szczęścia. Wierzyłam, że wcześniej czy później mama się ujawni i wróci, zamieszka ze mną i tatą…

Któregoś dnia przeglądałam rodzinne papiery. Pani od historii kazała nam narysować drzewo genealogiczne i szukałam informacji o moich pradziadkach i prababciach. Ojca ani Igi nie było, więc szukałam na chybił trafił. W pewnej chwili wpadła mi w ręce teczka z napisem: sprawa rozwodowa. Zaczęłam czytać i… moje marzenia prysły jak bańka mydlana.

Dowiedziałam się, jaka naprawdę była moja matka. Że zdradzała ojca, piła, że nie chciała się mną zajmować. A pewnego razu zabrała wszystkie cenne rzeczy, pieniądze i zniknęła. Zostawiła kartkę, że wyjeżdża za granicę. Więcej nikt jej nie widział.

Mój świat runął. Osoba, którą tak kochałam, okazała się tylko ułudą, wytworem mojej wyobraźni. Zaraz, ale kto w takim razie pisał te listy?” – zaczęłam się zastanawiać. I nagle mnie olśniło. Iga! Wysyłała je do swojej siostry w Australii, a ona odsyłała je do mnie. To stąd „mama” znała wszystkie moje problemy, to dlatego tak dobrze umiała mi doradzić…

Długo siedziałam skulona na podłodze

Po raz pierwszy nie myślałam jednak o kobiecie, która mnie urodziła, ale o tej, która bardzo chciała być moją mamą. Ale jej nie pozwoliłam.

Ojciec i Iga wrócili kilka godzin później. Czekałam na nich w kuchni.

– Znalazłam teczkę rozwodową. Wiem wszystko – powiedziałam.

Popatrzyli na mnie z niepokojem.

– Chciałem ci powiedzieć prawdę, już dawno. Ale ty tak bardzo wierzyłaś w opowieści babci. Ona do śmierci czekała na powrót twojej matki. Nie wiedziałem, co robić – zaczął ojciec.

– A te wszystkie listy… – odezwała się Iga. – Wiem, że to nie w porządku, tata był przeciwny. Wybacz mi. Nie powinnam oszukiwać… Ale tak bardzo chciałam, żebyś była szczęśliwa.

– Nie oszukałaś mnie! Przecież naprawdę pisała je… moja mama. Dziękuję… – powiedziałam i po raz pierwszy się do niej przytuliłam.

Czytaj także:
„Kolega z pracy został moim kochankiem. Kłamał, że jego żona to życiowa niedorajda i szukał pocieszenia w moim łóżku”
„Szukałem miłości na portalu randkowym. Padłem ofiarą oszustki, a moja wymarzona kobieta okazała się... dzieckiem”
„Siostra mną gardziła i traktowała jak popychadło. Zemściłam się. Była w szoku, gdy brzydkie kaczątko odbiło jej chłopaka”

Redakcja poleca

REKLAMA