„Leżąc w gipsie, przeszkadzałem żonie w zabawach z kochasiem. Kombinowała jak mogła, żebym się nie domyślił”

para zdrada rozwód fot. Adobe Stock, georgerudy
„Mnóstwo rozmów z jakimś Adamem. Zaraz, zaraz. Czy nie tak ma na imię ten jej kumpel z pracy, z którym pojechała na tę imprezę? Drżącymi palcami wszedłem w historię w komunikatorze i znalazłem dokładnie to, czego się spodziewałem”.
/ 16.08.2023 21:30
para zdrada rozwód fot. Adobe Stock, georgerudy

Dużo pracowałem i całe tygodnie spędzałem w podróżach po Polsce. Gdy złamałem nogę i musiałem zostać w domu, odkryłem, że nasze rodzinne szczęście jest już fikcją.

Tylko przeszkadzałem żonie w planowaniu spotkań z kochankiem. W końcu zażądała ode mnie rozwodu.

Wszystko przez przypadek

Wszystko zaczęło się od niefortunnego wypadku. Jestem przedstawicielem handlowym pracującym w firmie produkującej przyprawy. Moja praca polega głównie na jeżdżeniu po całym kraju i utrzymywaniu dobrych relacji ze stałymi klientami – hurtowniami, sklepami, restauracjami i barami, hotelami. Zarabiam dość dobrze, ale całe dnie spędzam za kółkiem, a w domu jestem praktycznie gościem.

Tego dnia byłem wyjątkowo spóźniony. Kierowniczka supermarketu w małym miasteczku na wschodzie Polski miała pilne wyjście i uprzedziła, że niestety spóźni się na nasze spotkanie.

– Panie Marku, poczeka pan około godzinki? Wiem, że pewnie zależy panu na czasie, ale naprawdę nie zdążę wcześniej – usłyszałem w słuchawce telefonu.

– Dobrze, jakoś damy radę, pani Agato – odpowiedziałem, ale dobrze wiedziałem, że jej spóźnienie zaburzy mi harmonogram pracy, bo dzisiaj miałem umówionych jeszcze kilka innych spotkań w okolicy.

W oczekiwaniu na spotkanie wypiłem kawę w pobliskiej knajpce i zamówiłem do niej ciasto. Klientka spóźniła się jeszcze więcej niż przewidywała, a nasza rozmowa się przedłużyła. Później okazało się, że utknąłem w korku spowodowanym pracami drogowymi i objazdem.

W efekcie do kolejnego klienta to ja byłem poważnie spóźniony. Mimo że uprzedziłem go wcześniej o tym drobnym poślizgu, nie chciałem wystawiać jego cierpliwości na jeszcze większą próbę. Po zaparkowaniu samochodu niemal wbiegłem na schody prowadzące do hurtowni i tak niefortunnie postawiłem nogę, że potknąłem się na stopniu i wyłożyłem jak długi.

Efekt? Złamanie nogi z przemieszczeniem i 2 miesiące przymusowego wolnego z dużym prawdopodobieństwem przedłużenia zwolnienia, gdy noga będzie źle się zrastać.

– Musi pan teraz o siebie dbać. Po zdjęciu gipsu zobaczymy, czy nie będzie potrzebna dalsza rehabilitacja. Nie będą ukrywał, że uraz jest dość poważny – ortopeda nie dał mi wielkich nadziei na szybki powrót do pracy.

Zwaliłem się żonie na głowę

I tak utknąłem na wiele kolejnych tygodni w domu. To szybko zaczęło irytować nie tylko mnie, ale także moją żonę. Monika pracowała na pół etatu w pobliskim biurze i to ona ogarniała domowe sprawy.

– Wszystko jest na mojej głowie. Ty tylko ciągle w tych swoich rozjazdach. Czy chociaż wiesz, ile ja muszę się nagimnastykować, żeby ten nasz domowy kierat w ogóle się kręcił? – często powtarzała z pretensją w głosie.

Wiedziałem, że w pewnym sensie miała rację. Tylko co miałem zrobić? Ona zarabiała jakąś symboliczną kwotę, która nawet na ratę naszego kredytu nie bardzo wystarczała. A córki rosły i miały coraz większe potrzeby. Kasia rok temu wyjechała na studia do Poznania i co miesiąc posyłaliśmy jej okrągłą sumkę. Agata chodziła do liceum i też cały czas wymyślała nowe wydatki.

Żaden z domowników nie kwapił się, żeby oszczędzać, a całe utrzymanie spadało praktycznie na mnie. Musiałem więc dbać o swoją bazę klientów, żeby co miesiąc nie tylko wyrabiać normę, ale i zbierać punkty potrzebne do kwartalnych i rocznych premii. To one w naszej firmie były naprawdę pokaźnym dodatkiem do pensji i dużym zastrzykiem gotówki.

Razem, a jednak osobno

Myślałem, że żona teraz się ucieszy. Wprawdzie początkowo byłem unieruchomiony w mieszkaniu, ale szybko zacząłem poruszać się o kuli i wziąłem na siebie nastawianie prania czy gotowanie obiadów. Szybko jednak zauważyłem, że przez te lata moich ciągłych podróży, z Moniką bardzo się oddaliliśmy.

Rozmawialiśmy głównie o domowych wydatkach, sprawach dzieci czy kwestii remontu. Dawno przestaliśmy już wychodzić na randki tylko we dwoje, organizować coś fajnego w domu czy chociażby szczerze rozmawiać przy wieczornej lampce wina o naszych marzeniach.

Żona po powrocie z pracy była poirytowana, starsza córka (jak to studentka) przyjeżdżała do domu naprawdę rzadko, a młodsza wciąż gdzieś biegała.

– Gdzie jest Agata? Znowu nie ma jej po szkole? A może wieczorem zamówię pizzę i zrobimy sobie rodzinny wieczór przy dobrym filmie? – zaproponowałem któregoś dnia Monice.

– Ty sobie żartujesz, prawda? Agata w czwartki ma korepetycje z angielskiego, a wieczorem pewnie wychodzi gdzieś z Marcinem. Jak zawsze. A ty teraz chcesz udawać dobrego tatusia i bawić się w szczęśliwą rodzinkę? – wysyczała ze złością żona. – Miałeś na to czas, gdy dziewczyny były młodsze. Ale wtedy ciągle cię nie było. Czułam się jakbym w ogóle nie miała męża.

– Przecież wiesz, że na tym polegała moja praca. Kiedyś wspólnie to ustaliliśmy i byłaś zgodna ze mną. Nie chciałaś wracać do biura na cały etat, a ja się zgodziłem, bo zależało mi, żebyś miała więcej czasu dla dzieci – próbowałem użyć racjonalnych argumentów.

– Jasne, jasne. To niby moja wina? Weź przestań. Teraz nagle bierzesz się za przeorganizowywanie nam życia. Jak go sobie same już dawno zorganizowałyśmy po swojemu – krzyczała.

– Ale o co ci chodzi? Wiesz, że zrobiłaś się nieznośna? Staram się spędzić trochę czasu z wami póki mam okazję, wymyślić coś fajnego, a ty torpedujesz moje pomysły.

Szybko między nami rozpętała się kłótnia. W efekcie przeniosłem się na kanapę do salonu, a Monika zamknęła się w sypialni obrażona.

Miały swoje życie, beze mnie

Ciche dni trwały kolejne dwa dni. W sobotę rano postanowiłem wyciągnąć rękę na zgodę. Wstałem wcześnie rano i przygotowałem jej ulubione śniadanie – naleśniki na słodko z owocami. Owszem żona je zjadła, ale bez jakiegoś szczególnego entuzjazmu. Później oświadczyła, że umówiła się z przyjaciółką na zakupy i pewnie wróci późnym wieczorem.

Normalnie w soboty pracowałem, dlatego nie bardzo wiedziałem, jak wygląda plan dnia Moniki.

– Nie czekaj na mnie. Po zakupach wpadnę na chwilę do Olki. Ma problemy z córką i chce się wygadać. Posiedzimy trochę u niej i spróbuję jej pomóc – Monika rzuciła, zakładając buty w przedpokoju.

Po chwili usłyszałem trzask drzwi i dźwięk klucza przekręcanego w zamku.
Córka wyszła na imprezę ze znajomymi i zapowiedziała, że będzie około 1-2 w nocy.

– A ty nie jesteś za młoda, żeby wracać po nocy do domu? I gdzie w ogóle się wybierasz? – dopytywałem, gdy robiła makijaż przed lustrem. – A ta szminka to nie za ciemna dla nastolatki? – dodałem.

– Weź, tata nie marudź. Mama wie, że wychodzę. Już dawno się tak umówiłyśmy i nie ma nic przeciwko temu. Zresztą za 2 miesiące kończę 18 lat. Nie jestem już dzieckiem. Nie zauważyłeś tego? – prychnęła i wróciła do malowania swojej dziwnej kreski, która niby ma podkreślać oko.

Żona wróciła prawie o północy. Poczułem od niej alkohol, ale humor miała za to wyśmienity.

– Trochę się zasiedziałyśmy z Olką. Wpadła jeszcze jej siostra, to otworzyłyśmy wino i zrobiłyśmy sobie babski wieczór – paplała. – Wiesz, że Agata wyszła na jakąś imprezę umalowana i odstrzelona w taki sposób, że wygląda na minimum 25 lat?

– Nie przesadzaj, jest młoda. Musi dobrze wyglądać i się bawić. Kiedy, jak nie teraz. Przecież idzie ze znajomymi ze szkoły. Co jej niby ma się stać? – odpowiedziała, a mnie zdawało się, że w ogóle ją to nie interesuje.

Żona wykąpała się i poszła spać. Gdy chciałem się do niej przytulić, tylko się odwróciła i mruknęła, że jest zmęczona.

Zacząłem coś podejrzewać

Moje dziewczyny miały własne sprawy. Dla mnie nie było w nich miejsca
Szybko zauważyłem, że rodzina mnie nie potrzebuje. Dziewczyny mają swoje własne sprawy, a moja niespodziewana obecność w domu chyba im przeszkadza. Monika wracała z pracy coraz później, twierdząc, że musi zostawać w biurze, bo dopinają ważny projekt. Ze mną niemal nie rozmawiała. Czasami coś mruknęła, ale raczej ją irytowałem, a każda próba szczerej rozmowy kończyła się fiaskiem.

Codziennie rano stroiła się do biura. Niemal dwie godziny spędzała przed lustrem, poprawiając makijaż i dobierając bluzki do spódnic. Przymierzała, potem rzucała na oparcie fotela i jak nie poskładałem tego do szafy, to ubrania leżały do kolejnego poranka.

W kolejny weekend znowu umówiła się z Olką na babskie spotkanie, a w następny stwierdziła, że wyjeżdża na służbową imprezę. 

– Szef chce uczcić zakończenie projektu i sukces. Zaprosił naszego kontrahenta i wszystkich, którzy brali udział w pracach dla niego. To jest takie kameralne spotkanie w pensjonacie 40 km od naszego miasta. Tam ponoć mieli przystępne ceny. Mamy jechać bez partnerów, bo dyrektor twierdzi, że nie chce robić dużego spędu – wyjaśniała. –  Tobie zresztą i tak wszystko jedno. Z tą swoją nogą nigdzie nie możesz iść.

– Rozumiem. Czasami nie wypada nie iść. Ja posiedzę w domu, może obejrzę jakiś mecz w TV.

W sobotę już od rana Monika chodziła podekscytowana. Umówiła się nawet do fryzjera na odświeżenie pasemek. Wyjechała po południu z walizką, którą pakowała tak jakby wyjeżdżała co najmniej na tydzień, a nie na 2 dni.

– Przyjedzie po mnie kumpel z pracy. Jedziemy służbowym samochodem z Adamem, Kamilą i Zośką. Tak będzie taniej i wygodniej niż tłuc się pociągiem – poinformowała mnie.

Przez okno zobaczyłem, że podjeżdża ciemny sedan. Za kierownicą dostrzegłem zarys sylwetki bruneta i ogromny uśmiech żony, gdy otwierała drzwi auta.

Monika wróciła w niedzielę późnym wieczorem w wyśmienitym humorze.

– I jak impreza? Udała się? Kontrahent był zadowolony? – spytałem.

– Co? A tak, tak. Było nieco nudno. Wiesz, jak to jest na służbowych wyjazdach – odpowiedziała z roztargnieniem i pobiegła do łazienki.

Kiedy zorientowałem się, że coś jest nie tak? Dziwne przeczucie miałem już od czasu tej imprezy. Zacząłem wnikliwiej obserwować żonę. To poranne strojenie się do pracy, coraz późniejsze powroty, ukradkowe odbieranie wiadomości i ciągłe chodzenie z telefonem.

Niemal wszystkie soboty spędzała ze swoją przyjaciółką. Gdy zadzwoniłem do Olki, spytać, czy za tydzień też umówiła się z Moniką, poczułem wahanie w jej głosie.

– Tak. Wiesz, mam teraz trudny czas, a twoja żona mi pomaga to wszystko ogarnąć – powiedziała, ale jakoś bez przekonania.

To mi dało jeszcze bardziej do myślenia. W końcu, gdy Kamila nieopatrznie zostawiła telefon na kuchennym stole i poszła szukać czegoś w szafie w sypialni, zajrzałem do historii jej połączeń.

Zabawiała się z kolegą z pracy

Mnóstwo rozmów z jakimś Adamem. Zaraz, zaraz. Czy nie tak ma na imię ten jej kumpel z pracy, z którym pojechała na tę imprezę? Drżącymi palcami wszedłem w historię w komunikatorze i znalazłem dokładnie to, czego się spodziewałem.

– Było super. Nie mogę doczekać się naszej kolejnej nocy, kochanie – tak brzmiała najmniej pikantna wiadomość, na którą natrafiłem.

Moja żona tłumaczyła swojemu kochankowi, że teraz nie mogą spotykać się tak często, jak wcześniej i muszą być bardziej ostrożni. Dopóki mnie nie zdejmą tego gipsu i nie wyjadę ponownie w trasę.

– Jak Marek wróci do pracy, to będziemy mieć znów spokój. Agata ma swoje sprawy. Zresztą ona chyba coś podejrzewa, ale ją to zupełnie nie interesuje. Zresztą nie jest jakoś przywiązana do ojca. Zakochana nastolatka raczej nie myśli o rodzicach, ale o swoim związku – jedna z wiadomości napisanych przez Monikę dobitnie ukazała mi to, co już od dawana podejrzewałem.

Gdy żona zobaczyła mnie z jej telefonem w ręce, od razu wiedziała, że już wiem o jej zdradzie.

– Ile to trwa? Od dawna? – tylko tyle chciałem wiedzieć.

– Od jakiegoś roku – Monika zrezygnowała ze ściemniania. – Ciebie i tak zawsze nie było w domu. Kasia wyjechała na studia, Agata ma swoje zajęcia. A ja zwyczajnie się nudziłam. Adam rzeczywiście ze mną pracuje. Jest kierownikiem innego działu. Kilka razy zjedliśmy ze sobą lunch i coś zaiskrzyło

– I co, tak po prostu zdradzałeś mnie z nim? W czasie, gdy ja pracowałem, żeby naszej rodzinie żyło się lepiej?

– Marek ja się w nim zakochałam. On ma dla mnie czas,  zawsze planuje coś super. Wreszcie czuję, że żyję. Z tobą już od dawna wiało chłodem. Kiedy byliśmy na randce? Kiedy zaplanowałeś dla mnie jakiś spontaniczny wypad we dwoje czy chociażby romantyczną kolację w restauracji?

–  Chcesz powiedzieć, że to moja wina? – nie mieściło mi się w głowie, że ona po tym wszystkim jeszcze śmie mieć do mnie pretensje.

–  Tak, to jest twoja wina. Ja jestem kobietą i potrzebuję odrobiny romantyzmu, dreszczyku emocji, a nie tylko ciągłych obowiązków i małżeńskiej nudy – mówiła jednym tchem. – A ty tym swoim wypadkiem wszystko zepsułeś. Nagle obudziłeś się i przypomniałeś sobie, że masz żonę. Ale teraz to jest już za późno.

– To co będzie z nami?

– Chyba najlepiej, gdy na jakiś czas wyprowadzę się do Adama. A  ty zacznij szukać sobie jakiegoś mieszkania – Monika chyba miała już wszystko zaplanowane.

Czekam na rozwód

Co było dalej? Złożyliśmy pozew o rozwód. Ale okazało się, że wcale wszystko nie będzie tak pięknie, jak moja żona sobie wyobrażała. Adam, owszem dobrze się z nią bawił podczas niezobowiązujących spotkań, ale wcale nie chciał budować trwałego związku.

To ja wynająłem mieszkanie i wyprowadziłem się z naszego domu. Monika została z Agatą. Córki wcale nie stanęły po jej stronie. Mają do matki pretensje, że przez nią zburzył się ich bezpieczny i wygodny świat. Bo teraz już nie możemy tyle na nie wydawać i Kasia musiała znaleźć sobie dorywczą pracę, a Agata zacząć liczyć się z wydatkami.

Wróciłem już do pracy i czekam na kolejną rozprawę rozwodową, bo na pierwszej niewiele się wyjaśniło. Czy oskarżam moją żonę? Nie do końca. Wiem, że też nieco zawiniłem. Teraz żałuję, że oboje bardziej nie skupiliśmy się na rodzinie. Ciągła pogoń za pieniędzmi sprawiła, że rzeczywiście zaniedbałem najbliższych. A związek wymaga, żeby o niego dbać.

Nie chciałbym jednak wrócić do Moniki. Oboje doskonale wiemy, że dawny żar pomiędzy nami dawno już się wypalił. Teraz możemy jedynie postarać się ułożyć między sobą poprawne stosunki. Dla naszych córek. Wprawdzie obie są już dorosłe, ale potrzebują rodziców. Jak każde dziecko.

– Za jakiś czas być może będziemy mieć wnuki. Nie chcę, żeby babcia i dziadek byli na tyle skłóceni, że nie będą mogli wspólnie uczestniczyć w ich ważnych chwilach – tłumaczyłem mojej matce, która jest przerażona tym rozstaniem.

– Ale w naszej rodzinie nigdy nie było rozwodów. Przysięgaliście sobie przed ołtarzem. Nie możecie spróbować do siebie wrócić? – przekonuje mnie przy każdej możliwej okazji.

– Czasami rozwód jest jedynym wyjściem. Ale to nie jest koniec świata, mamo – mówię jej.

I naprawdę tak sądzę. Jeszcze spory kawał życia przede mną. Mam nadzieję, że natrafię na kogoś, z kim będę chciał pokonywać dalszą drogę ramię w ramię. A nie gdzieś obok siebie, ale osobno. Bo tak było z Moniką.

Czytaj także:
„Chciałam się zemścić, bo mąż zdradził mnie z młodą lalą. Wyjazd z przyjaciółką był świetną okazją, by zrealizować plan”
„Mąż mnie nie szanował, dlatego zdradziłam go bez wahania. Chciałam nim wstrząsnąć, a wtedy on wytoczył ciężkie działa”
„Chciałem połechtać swoje ego i zdradziłem żonę. To miał być jeden skok w bok, ale kochanka nie dała o sobie zapomnieć”

Redakcja poleca

REKLAMA