– Cześć Lidka, może wyskoczymy coś przekąsić? – Małgosia zagadnęła mnie w okolicach dwunastej. W myślach szybko przeliczyłam stan mojego konta. Osiemnastka na kalendarzu, a do wypłaty jeszcze sporo czasu. Niestety, w portfelu została mi zaledwie garstka drobnych.
– No to jak, idziesz z nami? – moja kumpela nigdy nie należała do cierpliwych.
– Sorry, umówiłam się dzisiaj z koleżanką na wspólny posiłek – zmyśliłam na poczekaniu.
– No dobra, to smacznego w takim razie – Małgośka chwyciła marynarkę i błyskawicznie opuściła pomieszczenie.
Oszczędzałam na napojach
Niedługo po tym, jak ona wyszła, też się ulotniłam, ale zamiast podążyć w kierunku popularnych knajpek, poszłam do małego, opuszczonego parku. W tym miejscu, siedząc na betonowej ławce obok zepsutej fontanny, z dala od ciekawskich oczu koleżanek z roboty, zaczęłam konsumować przyniesioną z domu kanapkę. Oszczędzałam również na napojach. W zeszłym tygodniu zainwestowałam w małą butelkę wody mineralnej i nie pozbyłam się opakowania. Każdego poranka nalewałam do niej przegotowaną wodę, udając przed koleżankami, że to woda źródlana.
Po lunchu w parku byłam w kiepskim humorze. Natomiast koleżanki aż tryskały energią – Dorota relacjonowała, jak spędziła weekend w ośrodku odnowy biologicznej, a Małgośka pękała z dumy opowiadając o garden party, które zorganizowała w ogrodzie swojej przestronnej willi dla ponad trzydziestu gości. Jakby tego było mało, Sylwia podetknęła mi pod nos złotą bransoletkę, którą dostała od swojego małżonka. Pomyślałam sobie z przekąsem: „Jasne, dorwała chirurga, to teraz żyje jak pączek w maśle”.
Poszłam przed ołtarz zakochana po uszy, ale sielanka prędko dobiegła końca. Mój mąż miał niezłą pensję, pracując jako operator dźwigu. Niestety, na placu budowy doznał wypadku i zaczął nadużywać alkoholu. Popadliśmy w finansowe tarapaty, coraz częściej dochodziło między nami do sprzeczek, aż w końcu wdał się w romans z jakąś zamożną kobietą i zażądał rozwodu. Podobno teraz kieruje siecią jej klubów nocnych i wiedzie mu się całkiem dobrze. Ja z kolei zostałam na lodzie, bez grosza przy duszy.
Jestem właścicielką niewielkiego mieszkanka na peryferiach, ale ledwo starcza mi na podstawowe wydatki. Koleżanki z pracy mają podobne zarobki, ale ratują je zamożni małżonkowie.
– Lidka, co się dzieje? Jesteś jakaś nieobecna – usłyszałam nagle Dorotę, która przerwała moje rozmyślania. – Mówiłam przed chwilą, czy pojedziesz z nami w sobotę i niedzielę. Planujemy wypad do Sopotu – ja, Małgosia i jej siostra. Pochodzimy trochę, potańczymy. Jedziesz z nami? Małgosia ma jeszcze jedno wolne miejsce w aucie.
Wróciłam bez grosza
Mój Boże, jak fantastycznie byłoby odwiedzić Gdańsk, Gdynię i Sopot przed końcem sezonu turystycznego
Szczególnie, gdyby dopisała aura… Zdawałam sobie jednak sprawę, że wyjazd nie wchodzi w grę. Byłyśmy już kiedyś na podobnej eskapadzie… Wróciłam z niej bez grosza przy duszy.
Gośka szalała po wszystkich sklepach i wymusiła na nas drogą przejażdżkę statkiem, a Dorota ciągała nas po najdroższych knajpach na deptaku, bez mrugnięcia okiem regulując horrendalnie wysokie rachunki. Kartą swojego faceta, rzecz jasna… Wydałam w ciągu tamtego weekendu ponad sześć stówek i wpadłam po uszy w długi, żeby jakoś dotrwać do wypłaty. Całe szczęście, że akurat moja siostra miała wtedy trochę kasy, bo nie zawsze jest w stanie mi pożyczyć; ja z kolei nie przepadam za proszeniem jej o przysługi…
– I co, przekonam cię jakoś? – drążyła temat Dorota.
– Niestety, w najbliższe dni odwiedzi mnie kuzynka, która mieszka w Wiedniu. Raczej będziemy razem oglądać tutejsze atrakcje – zmyśliłam na poczekaniu.
– Wiedeń? Fantastycznie! Jakbym ja posiadała kuzynkę w stolicy Austrii, to pewnie co drugą sobotę i niedzielę latałabym tam na zakupowe szaleństwo – Dorota wpadła w zachwyt.
– Zdarza mi się czasem pomieszkiwać u Zosi przez parę dni. Jej lokum znajduje się w samym sercu miasta i zawsze spędzamy tam świetnie czas – ciągnęłam swoją wymyśloną historię.
Nie mam pojęcia, co mnie podkusiło, żeby naopowiadać im tych bzdur. Chyba chciałam, aby choć ten jeden jedyny raz popatrzyły na mnie z uznaniem? Chyba mi się udało, przynajmniej takie odniosłam wrażenie...
Plotkowały na mój temat
Następnego dnia, gdy skończyłyśmy pracę, koleżanki nabrały ochoty na pizzę.
– Może pójdziemy do tej świeżo otwartej knajpki niedaleko placu Piłsudskiego? Moja siostra była tam niedawno i wróciła zachwycona. Idziesz z nami, Lidka? – zaproponowała Dorota.
Wymamrotałam coś o umówionej koleżance, która będzie na mnie czekać w śródmieściu.
– Jak wolisz. Ominie cię pyszny obiad – Gośka machnęła ręką.
Siedziałam w ubikacji w pracy i ryczałam jak bóbr. Zdawałam sobie sprawę, że niektóre koleżanki czasem plotkują na mój temat za moimi plecami. Gadają, że mam zbyt wysokie mniemanie o sobie i nie chcę się integrować z resztą ekipy. Ale wolałam karmić je kolejnymi bajeczkami, niż otwarcie przyznać, że zazwyczaj ledwo wiążę koniec z końcem…
Kiedy zmierzałam do domu, dostałam wiadomość od Gośki. „Pizza palce lizać, szkoda, że Cię nie ma! Trzymaj się i do jutra!” Pomyślałam, że to miłe z jej strony, że dała znak życia, ale od razu zaczęły mnie dręczyć wątpliwości.
– To jakiś kiepski dowcip? A co jeśli ona wie, o co chodzi i po prostu sobie ze mnie żartuje…
Wróciłam do mieszkania, podgrzałam trochę pozostałego gulaszu, nerwowo sprawdziłam rachunki dostarczone przez listonosza i wyszłam na swój malutki balkonik.
Zrobiło mi się ich szkoda
Po nocy wstałam z łóżka mocno sfrustrowana i zdołowana. Zupełnie nie miałam ochoty na konfrontację z koleżankami z biura. Niestety, obowiązki zawodowe wzywały. Dora i Małgosia tryskały energią od samego rana. Ledwo przekroczyłam próg naszego pokoju, a one już zaczęły nawijać o nadchodzących jesiennych balangach i wypadach, a do tego jeszcze o podarunkach, jakimi zarzucali je faceci.
– Może wasi mężowie mają nieczyste sumienie, skoro bez przerwy biegają do tego złotnika? – w końcu nie wytrzymałam i dogryzłam im, bo strasznie mnie wkurzyło to ich przechwałki.
– Mój facet na sto procent nie trzyma żadnej paniusi na boku. Inaczej nie byłoby tak gorąco u nas w sypialni.... – odparła zalotnie Gośka.
– Za swojego to bym ręki w ogień nie włożyła, ale czego nie wiesz, to cię nie zaboli – Dorota tylko wzruszyła ramionami.
– Daj spokój. Przecież twój Rafał to porządny gość. Poza tym haruje od rana do wieczora, kiedy miałby znajdować czas na skoki w bok? – Gośka starała się ją podnieść na duchu.
– Kiedy? Ładnych pielęgniarek jak na lekarstwo, moja droga. Przystojny doktorek niejednej panience zawróciłby w głowie podczas nocnej zmiany – burknęła Dorota.
– Ale chyba nie myślisz, że on...
– Ej, ja tylko sobie żartowałam. – wykrzyknęłam, bo zrobiło mi się szkoda Doroty.
Odechciało mi się wszystkiego
– W najbliższy weekend planuję udać się na szaleńczą wyprawę po sklepach. Chcę zrobić porządny nalot na wszystkie centra handlowe w okolicy. A właśnie, może miałybyście ochotę mi potowarzyszyć? W babskim gronie zawsze jest weselej. Wchodzicie w to? – Gośka zdecydowała się poruszyć inny wątek.
– Ja zdecydowanie tak! – entuzjastycznie zareagowała Dorota.
– A co z tobą, Lidka? Pochodzimy sobie po butikach, poplotkujemy przy okazji – kusiła mnie Gośka.
Już mi się odechciało wszystkiego. Wzięłam głęboki oddech i z frustracją wypuściłam powietrze.
– Jestem spłukana – rzuciłam.
– Oj daj spokój, tak gadają wszyscy. Chyba znajdziesz jakieś grosze na wydatki, co? – Gośka machnęła lekceważąco ręką.
No nie, tego już było za wiele... Nie wytrzymałam.
– Wiesz w czym tkwi sedno problemu? Ja po prostu nie jestem w stanie – wycedziłam przez zęby. – Ta śmieszna kwota musi mi czasami starczyć na przetrwanie całych czterech tygodni. Spłata pożyczki, opłaty, abonament, paliwo – zapłacę za najpilniejsze potrzeby, a potem ledwo wiążę koniec z końcem.
Ale po co ja ci to tłumaczę? Przecież funkcjonujemy w zupełnie odmiennych rzeczywistościach! – wrzasnęłam i kompletnie wyprowadzona z równowagi, na oczach osłupiałych współpracownic, niespodziewanie zalałam się łzami.
Dorota, której twarz wyraźnie straciła kolor, wręczyła mi paczuszkę chusteczek, podczas gdy Małgosia rozpoczęła wyliczankę przeprosin.
Nie chciałam pożyczki
– Lidka, przenigdy nie miałam zamiaru sprawić ci przykrości. Zwyczajnie nie przyszło mi do głowy, że borykasz się z takim ogromem trudności. Przecież nigdy nie wspominałaś słowem, że jesteś w kiepskiej sytuacji…
– No jak nie rozumiesz, ci wyjaśniam – czułam się zwyczajnie zażenowana! Wy tam sobie trajkotałyście całymi dniami o jakichś wojażach na Malediwy, kosmetykach za bajońskie sumy i balangach w wypasionch hotelach, a ja w tym czasie siedziałam cicho jak myszka pod miotłą i zastanawiałam się, czy wystarczy mi kasy do końca miesiąca.
– Jakbyś kiedyś chciała skorzystać z pożyczki… – Gosia niepewnie zaczęła.
– Nie chcę żadnej pożyczki! – wykrzyknęłam. – Ja po prostu nie mam kasy na te wasze babskie wyjazdy. Nad wodę, jedzenie na mieście, zakupy. Dla was to grosze, a dla mnie ogromna kasa.
– Czuję się głupio. Chwaliłam się ciuchami, biżuterią od męża, wyjazdami, a ty…
– Ja też zawiniłam, bo nie mówiłam wam prawdy – zaczęłam ugodowo. – Nie mam kuzynki w stolicy Austrii i nie jem lunchy w knajpach. Siedzę w parku i jem kanapki.
– Hej, słyszałam, że gdzieś w pobliżu jest jakiś fajny park, to prawda? – Gośka nie kryła zaskoczenia. – Brzmi nieźle. To co powiesz na to, żebyśmy się tam jutro przeszły we trójkę?
– Dajcie spokój, nie musicie mnie niańczyć. Zależało mi tylko na tym, żeby wyjaśnić o co chodzi i oczyścić atmosferę – odparłam przyciszonym głosem.
– Przestań pleść głupoty, nikt cię nie niańczy. Myślisz, że dlaczego ciągle cię gdzieś zapraszamy? Bo cię lubimy, głuptasie. A ten park serio zapowiada się ekstra – przytaknęła Dorota. – To jak? Widzimy się dzisiaj?
– Jeśli nie będzie lało, to bardzo chętnie…
Lidia, 25 lat
Czytaj także:
„W prezencie od męża dostałam kosz na grzyby. Nie mam zamiaru łazić po lesie i szukać borowików, bo to nuda”
„Narzeczony smsem poinformował mnie, że nie wpadnie na imprezę. To był nasz ślub, a ja czekałam przed ołtarzem”
„Michał był o mnie chorobliwie zazdrosny. To co zrobił w moim biurze było absolutnym przegięciem”