Należę do klasy wyższej i nigdy nie mogłam narzekać na swoją sytuację finansową. Pochodzę z dobrego domu, a moi rodzice nie zamierzali wydać mnie za byle kogo. Choć w liceum spotykałam się z sympatycznym uczniem szkoły samochodowej, rodzice odprawili go z kwitkiem, gdy tylko poznali jego perspektywy. Mnie, z rosnącym brzuchem, zamknęli zaś w domu na rok. Załamana zaakceptowałam swój los i dwa lata później zgodziłam się na małżeństwo z Antonim.
Był dobrą partią
– Antek, ale się cieszę, że będziemy mieć własny dom! – choć nie byłam zbyt zakochana, nie mogłam ukryć radości, gdy rodzice postanowili ufundować nam budowę.
– Żaden Antek, tylko Antoni. Będę prezesem po ojcu – oburzył się.
„Co za gbur” – pomyślałam. Żadna Kasia w wieku 19 lat nie kazała nazywać się Katarzyną. Nie znałam też żadnego Kazimierza, który nie chciałby być Kazikiem.
– Dobrze, panie Antoni. A ja prezesową, tylko muszę mieć trochę pieniędzy na utrzymanie domu – odparłam zręcznie.
Musiałam mieć trochę radości z życia w tej nudnej sytuacji. W sercu czułam żal po moim ukochanym Danielu i życiu, które mogłam z nim prowadzić. „Ciekawe, czym się teraz zajmuje” – myślałam.
– Dostaniesz, ile będziesz potrzebowała. W pracy muszą zazdrościć mi ładnej żony...
No cóż: na urodę nie mogłam nigdy narzekać. Jasne niebieskie oczy w porównaniu z czarnymi włosami to nietypowe połączenie. Sylwetkę zawsze miałam zaś kobiecą, ale szczupłą, z widocznie podkreśloną talią i dekoltem.
– Mówisz, że na wyprawkę pójdziemy nie tylko do meblowego? Znam fajny butik.
Mąż się mną nie interesował
Tak też minęło mi 25 lat małżeństwa. Antek, czy też, o zgrozo, Antoni, bywał w domu rzadziej z roku na rok. Widziałam go głównie na obiadokolacjach (a wracał nieraz prawie o północy) i w nieliczne weekendy. W całości poświęcił się pracy w firmie, którą przepisał na niego ojciec.
– Kupiłam złote kolczyki – rzucałam po prostu, przynosząc mu rachunki.
– Aha.
„Aha” – właśnie tyle interesowała go własna żona. Nie mógł nawet poświęcić chwili na sprawienie mi przyjemności kilkoma miłymi słowami.
– A mogę jechać do SPA?
– Jedź. Zamów Tatianę, żeby w tym czasie sprzątała i gotowała.
Miałam nudne życie
Z czasem zdziadziałam. Znudziły mi się wypady do galerii handlowych i drogie wakacje. I tak nie dawały mi żadnej radości. To znaczy – radość była, ale tylko na 5 minut. Potem wracały myśli związane z moim beznadziejnym życiem.
– Pani Teresko, ale ja pani zazdroszczę – słyszałam zawsze na osiedlu. Może i mieliśmy najbogatszy dom, ale zdecydowanie najsmutniejszy.
– Ach, nie ma czego. Siedzę tylko w tym domu.
Sam dom też zaczął mnie w końcu denerwować. Wpadłam w manię przesuwania mebli raz tu, raz tam. Zapragnęłam też zrobić coś sama z ogrodem, zamiast wiecznie płacić ogrodnikowi.
Zaprzyjaźniłam się z kurierem
Odkryłam w tym czasie piękno zakupów online: i tak nie chciało mi się już wychodzić z domu. Właśnie wtedy poznałam Karola, sympatycznego kuriera. Przypominał mi mojego ukochanego z przeszłości...
– Dobrze, że to nie ósme piętro. Ciężko by było z tą ziemią do kwiatków... – zażartował, gdy przyjechał do mnie któryś raz. – Ale i tak bym wniósł. Sam wybrałem tą pracę.
– Jakby pan wniósł na ósme, byłby wyższy napiwek. Może czas postawić blok zamiast domku jednorodzinnego? – odpowiedziałam, chichocząc.
– Oj tam, z tymi napiwkami. Nie chcę być uczynny dla kasy – odpowiedział. Cóż za prostolinijny człowiek.
Przez kolejny miesiąc dzień w dzień przywoził mi nawał paczek związanych z ogrodnictwem. Potem zainteresowała mnie ceramika i dmuchane szkło. W rzeczywistości nie potrzebowałam tych wszystkich rzeczy, tylko wizyt Karola. Instynkt podpowiadał mi, że coś łączy mnie z tym człowiekiem.
– Wywieść pani te kartony? To znaczy, poczekam, aż pani pootwiera, a ja zabiorę śmieci.
– Ależ ty uczynny, Karolku – powiedziałam, bo w tym momencie byłam z nim już na „ty”. – Rodzice muszą być z ciebie dumni.
– Tata jest dumny. Bo mam tylko tatę. Moja mama zostawiła mnie zaraz po urodzeniu.
– A jak nazywa się twój tata...?
Podał nazwisko, a ja zdębiałam.
Los go do mnie skierował
Od pół roku wiem już, że jest moim synem. Przyjął to z niespodziewaną życzliwością. Nie potrafił mnie nienawidzić, kiedy dowiedział się, że moja matka kazała mi oddać dziecko Danielowi. Musieliśmy jednak się kryć i zwracać się do siebie, jak kurier i klientka.
– No więc tak. Niedługo przeprowadzam się wraz z dziewczyną. Na następny rok chcę kupić własne auto, bo wtedy więcej płacą...
Zanotowałam to w myślach. To dobry chłopak: uznałam, że prędzej czy później dołożę się do jego interesów.
– Jak można jeździć tak bez tylnego lusterka? – zapytałam szczerze zaciekawiona.
– Kwestia przyzwyczajenia. Mnie dziwnie jeździ się teraz zwykłym autem.
Rozmawiałam z nim o motoryzacji kolejne kilka minut. Dopiero wtedy, spoglądając w bok, zauważyłam zasuwającą się firankę. „No nie, to ta stara jędza” – pomyślałam.
Kilka dni później rozmawialiśmy o dywanikach meksykańskich. Popełniłam ogromny błąd: postanowiłam zamówić autentyczny, meksykański dywan, co prawda z chińskiej strony. Nie przeczytałam jednak dokładnie opisu. Zamiast dywaniku przyszło do mnie... jego zdjęcie. Karol strasznie się przejął i uznał, że musi zaznajomić mnie z technologią i metodami oszustw. Obiecał, że przyjedzie po pracy. Zaprosiłam go na herbatę i rozmawialiśmy przez dobrą godzinę.
Sąsiadka była wścibska
– Zakłada pani własną firmę, albo jakiś magazyn? – spytała któregoś dnia sąsiadka, która ewidentnie podglądała nas przez okno.
– Nie, dlaczego? – jej pytanie zupełnie zbiło mnie z tropu.
– Kurier bywa tu tak często, że już myślałam, że szykuje się jakiś biznes! A on taki młody, przystojny...
– To nie tak! Lubię zamawiać rzeczy, a ten chłopak jest naprawdę pomocny.
Na jej pomarszczonej twarzy zauważyłam uśmiech niedowierzania. Czy ta raszpla naprawdę nie ma co robić?! Uważa, że w wieku 45 lat interesowałby mnie dwudziestolatek? Chcę po prostu spędzać czas z synem, a ten dziwny układ służy jedynie zatuszowaniu prawdy przed światem.
Karol bardzo mi pomagał
Tak naprawdę przez całe życie nie umiałam zrobić nic sama. Kupowałam głównie ciuchy, dodatki i biżuterię, a życiowymi sprawami zajmowali się fachowcy. Miałam tego dosyć. Miałam swoją porcelanę i dywaniki, czas na totalną zmianę wystroju wnętrz. Zamówiłam komplet mebli. Właściwie jednak zleciłam jego kupno Karolowi. Takiej machinerii nie dostarczyłaby mi jego firma kurierska.
– Mam chyba wszystko – powiedział, wyjmując pakunki z busa. – No to co, czas to zmontować.
– Nie mów, że będziesz jeszcze skręcał mi meble...
– Skręcimy je razem. Mam wkrętarkę. Chcę robić z tobą jak najwięcej rzeczy.
Przez resztę dnia udało nam się skręcić gablotkę i dwie szafki. Część pracy wykonałam faktycznie własnymi rękoma, ku uciesze mojego zdolnego nauczyciela. Robienie nawet takich rzeczy wspólnie sprawiało mi wielką radość. Uniezależniałam się też w ten sposób od męża.
Mąż był zaskoczony
– A co to za przemeblowanie? Czemu meble skręca kurier? – usłyszałam głos męża. Wreszcie łaskawie pojawił się w domu. No tak, była już prawie 22...
– Uczy mnie ważnych umiejętności – pochwaliłam się.
– Myślałem, że twoje życiowe zdolności to wyglądanie ładnie na spotkaniach z moją firmą – zaśmiał się.
Dla mnie jednak to niezbyt śmieszny żart.
– Pańska żona jest nie tylko ładna, ale też mądra – odpowiedział dumnie Karol. – Można porozmawiać z nią o wszystkim.
Mój mąż poczerwieniał na twarzy. Był jednak na tyle zmęczony, że nie chciało mu się ciągnąć dyskusji. Ja też odpuściłam. Cieszę się, że mój syn, pomimo tego, że go opuściłam, jest w stanie stanąć w mojej obronie.
Pojawiły się plotki
Kilka następnych dni minęło na przyjemnych i rozwijających rozmowach. Trochę się zagalopowaliśmy – Karol bywał u mnie każdego dnia po pracy. Nie mogło to ujść uwadze sąsiadów.
– Pani Teresko, wyjeżdżam na studia, więc mi wszystko jedno – usłyszałam głos dziewczyny sąsiadów. – Muszę to powiedzieć. Pani spod szóstki ciągle gada o pani romansie z kurierem. Ten facet z naprzeciwka też już o tym trąbi.
– To totalne głupoty! – wykrzyczałam, chowając twarz w dłoniach.
– Ja się tego domyślam, ale słyszałam, że chcą pójść z tą nowiną do pani męża. Nie wie pani tego ode mnie. I tak zresztą wyjeżdżam, tylko dlatego o tym mówię.
– Dziękuję pani za szczerość.
Przyznałam się mężowi
Pożegnałam się z nią i pognałam do domu. Na szczęście nie było tu jeszcze wścibskiej staruszki i innego sąsiada, wiecznie hałasującego kosiarką. Poczekałam na męża i przeprowadziłam z nim szczerą rozmowę.
– To nie mój kochanek, tylko syn! Powinnam była zawalczyć o Daniela i dziecko, ale stchórzyłam i skończyłam w beznadziejnym małżeństwie! Matka kazała mi oddać dziecko, a potem wyjść za ciebie! – wykrzyczałam.
Mój mąż pobladł. Przez całe życie myślał, że wystarczają mi jego pieniądze, ale w rzeczywistości najbardziej tęskniłam za prawdziwą rodziną, którą utraciłam jeszcze przed jej prawdziwym założeniem.
– I co teraz zamierzasz?! Zejdziesz się z tym, pożal się Boże, mechanikiem?
– Zostanę przy tobie, sama zgotowałam sobie taki los. Ty też nie chcesz utracić obrazu idealnej rodziny. Będę więc dalej udawać dobrą żonę przed twoimi kolegami, w zamian chcę tylko kasę. Na jego przyszłość.
Wściekłe spojrzenie Antoniego dostarczyło mi masę satysfakcji. Nigdy nie zadbał o to, żebym czuła się przy nim dobrze, więc niech teraz płaci. Za kilka miesięcy kupię synkowi jego wymarzone auto kurierskie za pieniądze tego padalca. Nie mogę doczekać się też, aż poznam narzeczoną Karola.
Teresa, 45 lat
Czytaj także: „Na rodzinnym obiedzie mama podała rosół z niespodzianką. W jednej chwili przestaliśmy być normalną rodziną”
„Żałuję, że całe życie spałam tylko z mężem. Po 12 latach przyznał się, że kalorie z moich obiadów spalał w łóżku innej”
„Nigdy nie pożyczam pieniędzy, ale było mi żal sąsiadki. Żałuję, bo udaje głupią i nie chce oddać 1000 zł”