„Kuracjusz podawał się za psychoterapeutę, żeby uwodzić kobiety… Kłamstwa wyszły na jaw, gdy jedna cwaniara go okradła”

Chciałam rozbić małżeństwo fot. Adobe Stock, Krakenimages.com
„– Jestem ogromnie wdzięczna panu Rysiowi za znalezienie nowego lokum – wyjaśniła. – Mój narzeczony okazał się damskim bokserem. Kto wie, co by mi zrobił, gdyby pan Rysio nie zagroził policją! – Nie ma powodu, by wartościowa osoba przyciągała podobne typy – stwierdził z kolei on. – Wszystko się da przepracować, pani Karinko, i my tego dokonamy”.
/ 23.12.2022 09:15
Chciałam rozbić małżeństwo fot. Adobe Stock, Krakenimages.com

Piekło i szatani, ledwo człowiek ruszy cztery litery na urlop, a paraliżujące upały znikają jak sen złoty i pozostaje jedynie szum deszczu i sterta książek, które równie dobrze można byłoby przeczytać we własnym domu. Uznałam, że mżawka się nie liczy – w końcu Brytyjczycy żyją mimo niej i podobno nawet nieźle się bawią, ale rosnąca ilość suszących się ubrań na prowizorycznej suszarce ze sznurka napawała mnie zniechęceniem…

Sąsiedzi zza ściany też niezbyt dobrze znosili aurę

Coraz częściej słyszałam trzaśnięcia drzwiami, a wczoraj zaliczyli regularną kłótnię. Chyba jedynie młodzi po drugiej stronie wykorzystywali czas w zaplanowany sposób. Widziałam ich tylko raz, gdy wracali z zakupów, dźwigając wielkie siaty z prowiantem, i nawet mi ulżyło, że w ferworze seksualnych zapasów nie zapominają o jedzeniu.

Za kilka dni ma być u was ładniej – pocieszyła mnie córka przez telefon. – Albert mi tu mówi, żebyś szukała bursztynów, bo zaczęli z młodym zbierać kamienie i przydałyby im się do kolekcji. Zresztą, rób cokolwiek, tylko błagam cię, żebyś tam broń Boże nie zaczęła kogoś z nudów terapeutyzować… Jesteś na urlopie, mamo!

Ośrodek był niewielki, kilka szeregowo połączonych domków i wspólna jadalnia, gdzie spotykałam się raz dziennie na obiedzie z towarzyszami niedoli. Raczej nikogo interesującego, przynajmniej dopóki nie pojawił się on. Wysoki, siwiejący, wszedł na salę i mrużąc oczy w sposób typowy dla krótkowidzów, szukał wolnego miejsca. Z kieszeni sztruksowej marynarki wystawała mu książka i nich mnie kule biją, jeśli to nie była „Psychologia nieświadomości” Freuda. Rozejrzałam się ukradkiem znad talerza: za dużego wyboru nie miał. Wolne miejsca były tylko przy mnie i matce, która najwyraźniej nie radziła sobie z opanowaniem rozdokazywanych bliźniąt.

– Można? – zapytał, podejmując jedyny racjonalny wybór.

– Ależ proszę – zgodziłam się, licząc wreszcie na jakąś intelektualną rozrywkę.

– Ryszard.

– Agata – podałam mu dłoń.

I wtedy książka wysunęła mu się z kieszeni, spadając miękko na wykładzinę. Podniósł ją i położył na stoliku.

Mam nadzieję, że nie zamierza pan czytać przy jedzeniu – zażartowałam.

– Ależ skąd – oburzył się. – Po prostu zapomniałem wyjąć lekturę z marynarki, idąc na obiad. Jestem psychoterapeutą – oznajmił. – W naszym zawodzie trzeba się cały czas doszkalać, nawet na urlopie.

Mało nie zakrztusiłam się zupą

A potem przedstawiłam się jako emerytowana księgowa spółdzielni mleczarskiej.

– Co niby miałam powiedzieć innego? – opowiadałam wieczorem córce. – Jeszcze mnie poinformował, że obecnie zajmuje się analizowaniem snów! To mogą być, wbrew pozorom, najciekawsze wakacje w życiu.

Fajnie, to ja na razie nie będę dzwonić. Bez internetu rozmowy kosztują majątek.

Całe moje dziecko – pragmatyczne do bólu. No nic, jeszcze się nagadamy, gdy przyleci jesienią z Francji.

„I tak warto żyć” – podśpiewywałam sobie teraz za każdym razem, gdy szłam na stołówkę.

Cóż za niezwykły towarzysz mi się trafił! Nie mogłam się nadziwić, że chce mu się rozpościerać pawi ogon przed starą babą jak ja. Wieść jednak szybko się rozchodziła i już wkrótce większość wczasowiczów w ośrodku traktowała go jak świętego, który zstąpił na umęczoną klęskami ziemię. Spisywał nasze sny, analizował nawyki i mowę ciała. Człowiek orkiestra! Któregoś wieczoru, gdy spacerowałam po plaży, natknęłam się na sąsiadkę z domku obok – siedziała pod wydmami, popłakując. Za późno było, by się wycofać, ukłoniłam się więc.

Bardzo przepraszam za hałasy – usłyszałam za plecami. – Staramy się rozmawiać cicho, ale te ściany są jak tektura.

– Nic nie szkodzi– powiedziałam. – Mam stopery.

– Chwała Bogu – odetchnęła. – Możemy chwilę porozmawiać?

Usiadłam obok, a wtedy ona zapytała, co sądzę o Ryszardzie. Siedzę z nim przecież przy stoliku, rozmawiamy codziennie… Czy to prawda, że zawodowo pomaga rozwiązywać problemy?

Tylko nie to, pomyślałam

Odpowiedziałam, że kimkolwiek jest nasz stołówkowy guru, ma urlop i nie wypada zawracać mu głowy. To jakby zaczepiać lekarza na ulicy, by wypisał receptę.

– Mój mąż i tak by się pewnie nie zgodził z obcym rozmawiać o naszych sprawach – posmutniała. – Martwię się, że w końcu dostanie zawału albo coś… W ogóle nie sypia.

– Ja też niezbyt dobrze – uśmiechnęłam się. – Grają państwo może w remika? Moglibyśmy spotkać się jutro na partyjkę, skoro i tak mamy przewracać się z boku na bok…

W nocy faktycznie przewalałam się z boku na bok, zastanawiając się, co mnie naszło. Potrzebna mi do towarzystwa para małżeńska kłócąca się non stop! Nazajutrz Ryszard pojawił się na obiedzie z długonogą brunetką.

– Jestem ogromnie wdzięczna panu Rysiowi za znalezienie nowego lokum – wyjaśniła. – Mój narzeczony okazał się damskim bokserem. Kto wie, co by mi zrobił, gdyby pan Rysio nie zagroził wezwaniem policji!

– Nie ma powodu, by wartościowa osoba przyciągała podobne typy – stwierdził z kolei on. – Wszystko się da przepracować, pani Karinko, i my tego dokonamy.

Zapowiadało się na intensywną terapię i nawet przez chwilę żałowałam, że nie zdążyłam wymyślić dostatecznie symbolicznego snu, żeby zapewnić sobie rozrywkę. Wieczorem przyszli sąsiedzi i już od wejścia ujęło mnie, jacy są wobec siebie opiekuńczy.

Anna i Grzegorz najwyraźniej się kochali

Co więc sprawiało, że każdy ich wieczór kończył się kłótnią? Chyba nie pogoda, aż taki poziom meteopatii wydawał się niemożliwy. Pocieszyłam ich, że moja córka sprawdzała pogodę w internecie i wkrótce ma być lepiej.

U niej też pada? – zainteresował się Grzegorz.

– W Bretanii niemal zawsze pada – uśmiechnęłam się.

– Masz córkę na stałe we Francji? – zainteresował się. – Jak to jest? Nie tęsknisz, nie martwisz się?

– Może na początku. Ale teraz wiem, że ma przy sobie kochającego męża. Z drugiej strony podróż do Przemyśla trwa dłużej niż do Asi. Świat to globalna wioska.

Spojrzeli na siebie i westchnęli niemal jednocześnie. Byłam na urlopie, obiecałam nie urządzać żadnych sesji terapeutycznych, więc dałam spokój pytaniom. Po pierwszej partyjce Anna poszła do siebie i po chwili wróciła z buteleczką rumu.

– Do herbatki – wyjaśniła. – Wilgoć w domkach jest taka przejmująca.

Już po chwili pochłonęła mnie bez reszty opowieść wakacyjnych sąsiadów.

My też mamy jedynaczkę – zaczęła Anna. – W dzieciństwie chorowała na serce: szpitale, sanatoria… Cały czas żyliśmy w niepewności i tak nam zostało.

– Trzymaliśmy ją pod kloszem – podsumował Grzegorz. – Ania uważa, że za bardzo.

– Wcale tak nie uważam, biorę tylko pod uwagę możliwość, że Agnieszka mogła się trochę dusić. A my z kolei byliśmy za blisko, by dostrzec, że przesadzamy.

– Najpierw się martwiłem, jak to będzie, gdy kiedyś przyprowadzi chłopaka, potem tragizowałem, że żaden się nie pojawia…

A ja, idiotka, zapytałam kiedyś, czy myśli o klasztorze – pokręciła głową Anna. – Spojrzała na mnie jak na kosmitkę!

No cóż, pomyślałam, koło mojej Asi było zawsze zbyt wielu chłopaków…

Jak widać, ciężko dogodzić rodzicom

– Dziwiliśmy się już, kiedy poszła do technikum, ale gały nam wyszły na wierzch, gdy potem wybrała inżynierię. Taka kruszyna!

– Myślałem o tym, że tam będą sami mężczyźni – przyznał się Grzegorz. – Cieszyłem się, że będzie miała większy wybór.

Herbatka z rumem grzała, karty leżały na stole po ostatnim rozdaniu i jakoś nikomu nie spieszyło się, by po nie sięgnąć.

– Ale jak się okazało, że wyjeżdża na Erasmusa do Danii, to ci mina zrzedła – przypomniała mu żona. – Chociaż Skandynawowie uchodzą za przystojnych. 

– Córka wciąż studiuje? – zapytałam, żeby przerwać ciszę.

– Już skończyła. Ale nie wraca… I po co rozbudowywałem dom? Niech to szlag! Jest skupiona na karierze. Mówi, że robi to, co kocha i zamierza się w tym spełniać. Dzieci nie planuje....

– Gdyby wyszła za mąż, też mogłaby nie chcieć z nami mieszkać. Mówiłam ci, żebyś dał sobie spokój z remontem – powiedziała Anna. – Przecież torpedowałeś nawet pomysł z prawem jazdy, bo bałeś się, że będzie miała wypadek. A teraz jeździ w wyścigach kolarskich.

– Terenowych – uściślił. – Przynajmniej nikt jej nie rozjedzie.

– Myślę, że czas spojrzeć prawdzie w oczy: państwa córka jest już dorosłą osobą i czas przestać się o nią martwić jak o dziecko. Wiem, że zawsze będzie państwa dzieckiem, ale to nie znaczy, że należy tak ją traktować...

Coś mi mówiło, że tym razem nie będę musiała słuchać kłótni przez ścianę, i tak właśnie było. Rano znalazłam pod drzwiami butelkę rumu i spory bursztyn zawinięty w stołówkową serwetkę, na której ktoś napisał: „Wracamy, dość już czasu zmarnowaliśmy. Dziękujemy za wszystko”.

Ja też już wkrótce miałam wracać

Ale... zdążyłam jeszcze zobaczyć koniec historii pana Rysia i jego pięknej „pacjentki”. Najpierw przyjechała policja, a potem spotkałam na plaży naszego „psychoterapeutę”, gapiącego się bezmyślnie w morze.

– Da pani wiarę? – zapytał. – Dała mi coś na sen, a potem zabrała wszystko: dokumenty, karty, pieniądze…

– W czasie sesji? – zdziwiłam się.

– Ech, z wami laikami… Do każdego człowieka trzeba znaleźć właściwą drogę, nie można trzymać się sztywnych reguł!

– Nasze namiętności często stają się naszym nieszczęściem – powiedziałam.

– Że co?!

Freud, mój panie – powiedziałam i poszłam dalej, rozglądając się za kolegami dla mojego bursztynka od Anny i Grzegorza.

Co za urlop! Naprawdę bardzo udany, mimo braku słońca.

Czytaj także:
„Teściowa płaciła mi za to, żebym popierał ją w kłótniach z moją żoną. Zaczęła kontrolować całe nasze życie”
„Mam wyrzuty sumienia, że na starość muszę mieszkać u córki. Wolę gnić w domu starców, niż słuchać burczenia zięcia”
„Zaledwie pół roku po swoim ślubie, mój brat wdał się w romans z moją przyjaciółką. Szybko uznał, że nie kocha żony”

Redakcja poleca

REKLAMA