Dziwnie się czuję. Jak jeszcze nigdy w życiu. Jest we mnie jednocześnie radość i smutek. Tak jakby lód z ogniem się mieszał. Długo wpatruję się w okno, chociaż tam tylko szumiące drzewa. I bardzo dużo marzę. Marzę, zamiast się uczyć do poprawki z matmy.
Wszystko przez ten wyjazd na Mazury
Gdy skończył się rok szkolny (dla mnie z poprawką), postanowiliśmy z chłopakami pojechać gdzieś na wakacje. Ja chciałem w góry, ale kumple mnie przegłosowali. Irek, sąsiad z ławki, ma pod Mrągowem wuja, który wynajmuje domki kempingowe. Takie drewniane, ze spadzistym dachem aż do ziemi. W sumie fajne, bo blisko jeziora...
Pojechaliśmy w kilka osób, same chłopaki. Irek był najstarszy, bo skończył już 18 lat. Miał dowód osobisty i mógł kupować piwo, więc każdy z nas się z nim liczył. Irek z jeszcze jednego powodu był wśród nas najważniejszy. Dziewczyny się do niego kleją jak palce do miodu. Podoba się. Wysoki jest, dobrze zbudowany, brunet. Sto pompek bez problemu robi.
Dziewczyny to ważny temat
Najważniejszy zaraz po samochodach. Nie wiem, czy macie świadomość jak to jest, gdy się ma szesnaście lat i jest chłopakiem. Powiem wam albo przypomnę. Myśli się tylko o jednym. Ciągle! A jak się zbierze pięciu chłopa, to ciągle się o tym gada.
Fakt, dyskutowaliśmy jeszcze trochę o mistrzostwach Europy, głównie o Ronaldo, że taki dobry jest, ale fryzurę to ma idiotyczną. Na żel ją sobie robi! Chłopaki aż się turlali ze śmiechu. Kto to widział! Wiadomo, że żel modny, ale u nas nie do przyjęcia. W naszej klasie nikt by sobie tak nie zrobił. Trzeba być mężczyzną, nawet jak ma się szesnaście lat.
Właśnie... O mężczyznach też dyskutowaliśmy. Co to w ogóle znaczy „być mężczyzną”? Irek mówił, że to znaczy nie bać się i mieć twardy charakter, a także jaja. Ktoś dorzucił, że nie można płakać. Wszyscy się z tym zgodziliśmy. Płakać nie można, nawet jak nasza reprezentacja przegra w piłkę.
– Ale Tytoń przecież płakał! – zauważyłem. – A kto powie, że Tytoń nie jest mężczyzną? Widzieliście go na bramce?!
Moja uwaga zbiła ich z pantałyku.
– To były łzy wściekłości – stwierdził w końcu Irek. – Z wściekłości mężczyzna może sobie popłakać.
No to wszystko jasne
Czyli mężczyzna to ktoś, kto się nie boi, jest twardy, ma jaja i płacze tylko wtedy, gdy jest wściekły.
– Mój stary był na mnie wściekły, jak usłyszał o poprawce, ale nie płakał – chciałem mu zepsuć gotową już definicję.
W odpowiedzi nie usłyszałem nic sensownego. Niektórzy z nas chyba trochę się w tym pogubili. Ktoś dorzucił więc na wszelki wypadek, że mężczyzna musi mieć sprawną męskość. No i się zaczęło!
Chwalił się jeden przez drugiego, padały wymiary i osiągnięcia. We wszystko oczywiście na słowo trzeba było uwierzyć. Potem gadali o tym, kto ile w swoim życiu już dziewczyn zaliczył. Ja milczałem.
– Jesteś prawiczkiem! – krzyknął w pewnym momencie Irek.
– Ja?! Chyba zwariowałeś! Po prostu nie lubię się chwalić – zawołałem.
W nocy jednak nie mogłem zasnąć. Wstyd. Za pół roku skończę siedemnaście lat i nie miałem jeszcze dziewczyny… Przed snem marzyłem sobie o niej. Jest zgrabną blondynką, ma niebieskie oczy, duże, pomalowane. Ale ust nie ma pomalowanych, bo nie lubię. I ma koszulkę prześwitującą, a chodzi bez stanika.
Idzie sobie drogą przez las, koło jeziora, aż nagle z krzaków jakiś zboczeniec wyskakuje, taki łysy, z przyczeską. I napada na tę dziewczynę. Już chce z niej zerwać koszulkę, a wtedy dobiegam ja i rzucam się na napastnika. Walę go piąchą w brzuch, a on chce mnie w twarz.
Ja robię unik i z dyńki go. On się zwija, a ja wtedy bach, kolanem. Leży i prosi, żeby przestać... Blondynka podchodzi do mnie i całuje mnie w usta. Przytula się do mnie...
Nazajutrz poszliśmy popływać
Ja wziąłem podręcznik do matmy, bo obiecałem mamie, że codziennie przez dwie godziny będę się uczył. Trudno się było skupić. Chłopcy zachowywali się strasznie głośno, bo obok nas leżały na kocu jakieś dziewczyny. Tak to już jest z chłopakami, że jak widzą dziewczyny, to od razu mówią głośniej. Jakby gałkę z fonią ktoś w nich podkręcał. A one nic, jakby nas nie widziały! I im bardziej one nas nie widziały, tym głośniej się robiło wśród chłopaków.
Ledwo udało mi się chwilę pouczyć, gdy usłyszałem nad sobą głos:
– Masz poprawkę z matmy?
Podniosłem wzrok. Czarnooka brunetka z tego koca obok. Ładna. Bardzo.
– Mam, w sierpniu – mruknąłem.
– Kamila jestem – wyciągnęła rękę. – Jak czegoś nie kapujesz, to mogę ci pomóc, startowałam w olimpiadzie. Dwie dychy za godzinę, bo brak już nam kasy.
Od tego dnia miałem wakacyjne korepetycje. Dobrze nam szło, Kamila rzeczywiście była świetna z matematyki. Codziennie na godzinę szedłem do jej kempingu, a chłopaki zwijali się z zazdrości.
– Kiedy ty ją poderwałeś? – dziwili się.
Robiłem tajemnicze miny i chowałem książkę do matmy pod koszulę, żeby nie widzieli. Wreszcie w ich oczach też byłem mężczyzną!
Niech myślą, że mam dziewczynę
Po tygodniu godzina z Kamilą zamieniła się w pięć godzin, przy czym rzadko otwieraliśmy podręcznik do matematyki. Zaczęliśmy się spotykać także wieczorami. Siadaliśmy nad brzegiem jeziora i patrzyliśmy, jak słońce zachodzi. Codziennie wyglądało to inaczej, codziennie piękniej.
Zmieniały się kolory nieba, kształty i gęstość chmur, z których odczytywałem spisane w nich historie. Opowiadałem je, zmyślając na poczekaniu dzielnych bohaterów i ich losy. Nawet nie wiedziałem, że tak ładnie potrafię opowiadać.
Te moje historyjki były niekiedy tak wzruszające, że Kamila kładła mi głowę na ramieniu i cichutko łkała. Wówczas starałem się jeszcze bardziej podkręcić wątek w mojej historii, jeszcze bardziej go udramatyzować, aż w końcu chlipiąc prosiła, żeby wszystko skończyło się dobrze.
Wieczorami, przed zaśnięciem nie marzyłem już o błękitnookiej blondynce. Marzyłem o Kamili... W końcu przyszedł ten wieczór, który musiał nadejść, choć w niego nie wierzyliśmy. Ostatni wieczór nad jeziorem.
Kamila siedziała ze zwieszoną głową
Włosy zasłoniły jej twarz. Wydawało mi się, że płacze. Poczułem dotyk jej dłoni. Trzymaliśmy się za ręce i po raz pierwszy nic nie mówiliśmy. Odgarnąłem jej ciemne włosy i ujrzałem mokre od łez policzki. Zamknąłem oczy i pocałowałem ją. Sama zaczęła się rozbierać. Wróciłem do chłopaków późno...
– Zaliczyłeś ją? – zapytał Irek.
Wahałem się tylko sekundę.
– Nie, no coś ty – zaprzeczyłem, odwracając wzrok, żeby nie zobaczył przypadkiem kłamstwa w moich oczach.
Nagle poczułem się twardy i stanowczy, ale przy tym odpowiedzialny za Kamilę. Silny lojalnością wobec niej i dyskrecją. Uczciwy. Zdecydowany ją chronić i dochować tajemnicy. Jednocześnie ogarnęła mnie fala tęsknoty. Z oczu popłynęły mi łzy. Nie byłem jednak wściekły, tylko smutny. I wiedziałem, że to właśnie te łzy smutku czynią mnie mężczyzną.
Czytaj także:
„Gdy zgubiłam się w leśnej głuszy, uratował mnie młody przystojniak. Nie miałam pojęcia, że właśnie poznałam swojego męża”
„Choć minęło 20 lat, wciąż nie mogłam się pogodzić ze śmiercią mojej siostry. Gdy byłam o krok od śmierci, to ona mnie uratowała"
„Podli ludzie odreagowują zły humor na sklepowych i kelnerach. Żyjemy w nerwowych czasach, ale to już przesada"